pope

Diecezja Rzeszowska

Komentarze do czytań mszalnych 1 Niedziela Wielkiego Postu, rok B

Mk 4, 21 - 34

(21) Mówił im dalej: Czy po to wnosi się światło, by je postawić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, aby je postawić na świeczniku?

(22) Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw. 

(23) Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha. 

(24) I mówił im: Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą

(25) Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma. 

(26) Mówił dalej: Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię

(27) Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak. 

(28) Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie. 

(29) A gdy stan zboża na to pozwala, zaraz zapuszcza się sierp, bo pora już na żniwo. 

(30) Mówił jeszcze: Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? 

(31)Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. 

(32) Lecz wsiane wyrasta i staje się większe od jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu. 

(33) W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli /ją/ rozumieć. 

(34)A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.

 

 

Nauczanie w przypowieściach -   (Mk 4, 21 - 34)

Ks. dr Robert Głuchowski, "Krąg biblijny nr 35" Wyd. Biblos

Omawiany fragment Ewangelii św. Marka obejmuje kilka mniejszych jednostek, które zwykle określamy mianem przypowieści, choć dwie pierwsze z nich, czyli przypowieści o lampie i mierze (Mk 4,21-23 i 24), można by również określić jako pewnego rodzaju rozbudowane aforyzmy.

Ewangelista przytacza je zaraz po najbardziej rozbudowanej przypowieści, czyli przypowieści o siewcy (Mk 4,1-20). Adresat pozostaje ten sam. Są nimi uczniowie, którzy od chwili zadania im pytania dotyczącego znaczenia przypowieści o siewcy przebywają osobno                z Jezusem.

W sentencji mówiącej o lampie Mistrz z Nazaretu posługuje się prostym obrazem znanym wszystkim Jego słuchaczom. Większość bowiem ludzi, którzy słuchali Jezusa, mieszkała w typowych palestyńskich domach, które składały się zwykle z jednej dużej izby, oświetlanej przez lampę oliwną umieszczaną na stojaku w jej wnętrzu.

Forma wypowiedzi Jezusa jest już bardziej skomplikowana. Składają się na nią dwa pytania retoryczne , które zakładają przeciwstawne odpowiedzi: "nikt tak nie robi" - "wszyscy robią w ten sposób". Czy stawia ktoś lampę pod korcem (naczyniem) lub pod łóżkiem?

Nikt tak nie robi! Wszyscy stawiają lampę na świeczniku!

 

Najważniejsze pytanie jest jednak takie: Co jest owym światłem, które powinno świecić wszystkim?

Kontekst wypowiedzi Jezusa, w których odkrywa On uczniom tajemnicę królestwa Bożego, wskazuje, że owym

światłem jest właśnie królestwo Boże, prawda o Bogu poznawana                  w Chrystusie, Boże słowo.

Słowa Jezusa są bliskie idei, którą przekazuje psalmista: "Twoje słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce" (Ps 119, 105).

Królestwo Boże pozostaje tajemnicą, ale nie jest sekretem, który należy ukrywać. Wręcz przeciwnie. Ze swej natury domaga się głoszenia. Jest bezużyteczne jak zakryte światło, tak samo bezużyteczna jest prawda o Bożym królestwie, która nie jest głoszona.

W kolejnym zdaniu Jezus za pomocą innych słów mówi to samo, stwierdzając: " Nie ma bowiem nic zakrytego, co by nie miało wyjść na jaw" (Mk 4,22).

Choć królestwo Boże jest tajemnicą objawianą stopniowo uczniom przez Jezusa, to nie jest sekretem, który należy czy nawet jest się w stanie utrzymać.

Werset podsumowujący tę sentencję przynosi wezwanie: "Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!" (Mk 4,23). Wezwanie to pojawiło się już wcześniej, w zakończeniu przypowieści o siewcy (Mk 4,9). Różnica jest taka, że wówczas było ono skierowane do tłumu słuchającego Jezusa nad jeziorem. Tutaj natomiast Jezus zwraca się tylko do najbliższych uczniów. To sprawia, że wezwanie to ma inny sens. Jest zachętą do takiego przyjmowania słów Jezusa przez uczniów, aby byli oni zdolni do dalszego przekazywania, objawiania tajemnicy królestwa Bożego innym ludziom. Uczniowie nie są więc biernymi odbiorcami, ale mają stać się przekazicielami słów Jezusa.

Przypowieść o lampie (Mk 4,21-23)

Dlaczego Pan nazywa nas światłem świata? Dlaczego porównał nas do miasta leżącego na górze, jeśli nie świecimy w ciemnościach i nie wynurzamy się spośród zatopionych?                      Jeśli swoją lampę ukryjesz pod korcem, to ciebie opuszczoną w ciemnościach wielu potrąci.

To, co czyni nas światłem świata, to są oczywiście nasze dobre uczynki. Dobro natomiast, o ile jest prawdziwe i pełne, nie lubi ciemności: daje się chętnie oglądać, a nawet raduje się              z pochwał odnoszących się do niego. Chrześcijańskiej skromności nie wystarczy bowiem to, że istnieje, lecz chce być również zauważona (Tertulian, "O strojeniu się kobiet" II, 13).

Tak przechodzimy do przypowieści o mierze. Adresatami nauczania Jezusa są cały czas uczniowie, którzy wcześniej usłyszeli wyjaśnienie przypowieści o siewcy oraz sentencje, w których Jezus posłużył się obrazem lampy i korca.

W stosunku do przypowieści o lampie i korcu kolejność jest odwrócona, najpierw jest wezwanie Jezusa, a potem pojawia się sentencja.

Owym wezwaniem jest zdanie: "Uważajcie na to, czego słuchacie" (Mk 4,24).               Tak więc znów jest to wezwanie do uważnego słuchania i przyjmowania słowa Jezusa.

Natomiast sentencja przypomina, że od obecnej postawy uczniów zależy ich przyszłość. Jezus używa tutaj typowego zwrotu w stronie biernej: "wam odmierzą", "dołożą wam".

W ten sposób określa przyszłe działanie samego Boga. Natomiast sentencja nie jest negatywnym ostrzeżeniem, ale ukazuje pozytywną perspektywę:

jeśli ktoś będzie przyjmował Boże słowo z całym zaangażowaniem, to otrzyma od Boga jeszcze więcej.

W tym świetle również jasne staje się zakończenie, na pierwszy rzut oka paradoksalne: "Kto ma, temu będzie dane" (Mk 4, 25). Mowa jest o obfitej nagrodzie, która będzie proporcjonalna do włożonego wysiłku słuchaczy słowa.

Następnie jednak zapowiedziana jest utrata wszelkich dobrodziejstw przez tego, w czyim życiu słowo nie wydało plonu - jak przy zasiewie, gdzie ziarno padło na skałę, drogę czy między ciernie (Mk 4,1-8).

Kolejną sekcję perykopy stanowią dwie przypowieści o zasiewie (Mk 4, 26-29) oraz               o ziarnku gorczycy (Mk 4,30-32).

Łączy je wspólny motyw ziarna, i to ukazanego w specyficzny sposób. Moglibyśmy nadać tym dwóm przypowieściom wspólny podtytuł. Obie mówią o niezwykłej sile, jaka tkwi w ziarnie.

Jest bardzo charakterystyczne, że pośród niewielkiej liczby przypowieści zamieszczonych w Ewangelii św. Marka wyeksponowane są właśnie te, których głównym "bohaterem" jest ziarno.

Najpierw ewangelista przedstawia przypowieść o siewcy, która również ukazuje słowo Boże jako ziarno, ale akcent położony jest na glebę, od której zależą plony. Dwie przypowieści z naszej perykopy skupiają się na samym ziarnie i mocy w nim ukrytej, czyli ukazują wielką potencjalną

moc Słowa, które zasiane w ludzkie serca przynosi niezawodny plon.

  • Dlaczego ewangelista Marek akcentuje przypowieści mówiące o mocy słowa?

Musimy pamiętać, że jego ewangelia była skierowana pierwotnie do katechumenów.           Była swoistym katechizmem tych, którzy przygotowywali się do chrztu albo stawiali pierwsze kroki we wspólnocie Kościoła. Byli to ludzie pochodzący często z pogaństwa, którzy stając się uczniami Jezusa, porzucali swój dotychczasowy świat i borykali się z różnymi problemami             z tym związanymi. Przechodzili też pierwsze próby wiary, czasami rozczarowania. Wielu z nich zadawało sobie pytania typu: skoro słowo Boże jest tak potężne, to dlaczego nie zmienia świata, nie zmienia ludzkiego serca?

Chrześcijanie są ciągle kroplą w morzu pogaństwa, a nasze życie nie zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Marek udziela odpowiedzi na te wątpliwości, opowiadając przypowieść o ziarnie.

Najpierw mówi, że plon zależy od gleby, na którą ziarno pada (przypowieść o siewcy), a następnie daje nadzieję, przypominając, że ziarno Jezusowego słowa zasiane w życiu chrześcijan jest niezwykłą siłą. Nawet jeżeli na pozór nic się nie dzieje, to ono żyje, jest potężne i wyda plon w odpowiednim czasie.

Ilustracją tej prawdy jest najpierw przypowieść o zasiewie (Mk 4, 26-29). Skierowana jest ona już nie do wybranej grupki uczniów, ale do tłumu zebranego nad Jeziorem Galilejskim.

     Po raz pierwszy Jezus odnosi wprost treść przypowieści do królestwa Bożego.

W owym królestwie dzieje się tak - mówi Jezus - jakby jakiś człowiek rzucił ziarno                  w ziemię. Co ciekawe, nie jest on określony mianem siewcy. Jest powiedziane, że jest to "jakiś człowiek" (gr. anthropos, bez rodzajnika).

Nie jest nazwany siewcą, ale w następnych wersetach są mu przypisane działania typowe dla człowieka (kłaść się i wstawać) oraz dla żniwiarza (organizuje żniwa). Nie ma mowy o jego czynnej trosce o zasiew i nawet ziarno nie jest zasiewane, tylko po prostu rzucane w ziemię (Mk 4, 27).

Wszystko to służy podkreśleniu, że od momentu wrzucenia ziarna w ziemię człowiek nie zabiega o rozwój zasiewu, choć nie chodzi tu o lenistwo, niedbalstwo czy brak zainteresowania siewcy jego losem.

Werset Mk 4, 29 pokazuje, że zależy mu na plonie. Chodzi oczywiście o zaakcentowanie prawdy o samorzutnym i żywiołowym wzroście zasiewu, w dużym stopniu niezależnym od działań człowieka. Człowiek jest jakby obok tego procesu dziejącego się cały czas, "we dnie    i w nocy" (Mk 4,27). Więcej, człowiek nawet nie jest w stanie ogarnąć swoim rozumem zachodzących procesów ("on sam nie wie jak" - Mk 4,27).

W Mk 4,28 jest podkreślone, że ziarno w kłosie pojawia się "samo z siebie"                               (gr. automate). Wszystko w gruncie rzeczy zależy od ziemi, a nie od jakichś zabiegów siewcy po rzuceniu ziarna w glebę. Gdy stan zboża na to pozwala, rozpoczynają się żniwa.

Jezus używa tutaj obrazu sierpa, który pojawia się w literaturze apokaliptycznej w związku z końcem czasów (Jl 4,13; Ap 14,15). Tutaj jednak żniwo nie jest czasem sądu ostatecznego, ale zakończeniem rozwoju całości zasiewu aż do przyniesienia pełnego plonu.

Przypowieść zawiera więc ważną prawdę na temat królestwa Bożego.

     Jeśli nawet słowo zostaje przyjęte, to nie można przyspieszyć wydawania owoców, ale należy zaakceptować, że ich dojrzewanie wymaga czasu i cierpliwości.

Między zasiewem a wydawaniem owoców jest czas wzrastania.

Przypowieść ostrzega też przed pokusą nadmiernego aktywizmu i próbą wzięcia wszystkiego w ludzkie ręce, gdy odnosi się wrażenie, iż Bóg jest nieobecny czy bierny.

Przypowieść o zasiewie (Mk 4, 26-29)

Człowiek rzuca ziarno w ziemię, gdy w swym sercu wzbudza dobrą intencję, a po wrzuceniu ziarna śpi, bo już odpoczywa w nadziei dobrego czynu. Ale powstaje w nocy i we dnie, bo doskonali się wśród przeciwności i pomyślności. Ziarno natomiast kiełkuje i wzrasta, chociaż on nie wie dlaczego. A choć nie jest jeszcze w stanie ocenić wzrostu cnoty, raz poczęta wzrasta, rozwija się i ziemia dalej owocuje, bo dusza ludzka za uprzednim działaniem łaski powstaje spontanicznie ku owocom dobrych uczynków. Ziemia ta wydaje najpierw łodygę, później kłos, a w końcu dojrzałe ziarno w kłosie. Wydać łodygę znaczy posiąść już zdolność duszy dla rozpoczęcia dobrych uczynków. Łodyga wydaje kłos, gdy poczęta w duszy cnota rozwija się ku czynieniu dobrych uczynków. Dojrzałe ziarno owocuje w kłosie, gdy cnota tak się rozwinęła, że może doprowadzić do doskonałego i naprawdę wielkiego czynu. A gdy czyn wyda owoc, bierze się sierp, bo nadszedł już czas żniw. Wszechmogący Bóg, gdy już ukaże się owoc, bierze sierp i rznie swoje żniwo, bo skoro doprowadził już kogoś do spełnienia wielkich czynów, wyrokiem swoim przecina jego ziemskie życie, by ziarno swe zwieść do niebiańskiego gumna.

Gdy więc poweźmiemy dobre pragnienie, rzucamy dobre ziarno w ziemię; gdy zaczynamy dobrze czynić, stajemy się łodygą; gdy w dobrym postępujemy, dochodzimy do kłosa; gdy już naprawdę utwierdzimy się w czynieniu dobra, wznieśliśmy już dojrzały owoc do kłosa                   (św. Grzegorz Wielki, "Homilie do Ezechiela" 2,3,5)

Kolejna z przypowieści, o ziarnku gorczycy (Mk 4, 30-32), przestrzega przed inną skrajną postawą, która wyraża się w rezygnacji i rozczarowaniu z powodu skromnych początków królestwa Bożego.

W tej przypowieści moc Bożego słowa jest jeszcze bardziej zaakcentowana przez użycie czytelnego obrazu o charakterze hiperboli.

Pan Jezus zestawia ze sobą najmniejsze z możliwych ziarenko, czyli ziarenko gorczycy, z drzewem, na którym nawet ptaki mogą budować gniazda. Obraz jest prosty.

Królestwo Boże jest - mówi Jezus - jak ziarnko gorczycy.

Na Bliskim Wschodzie jest ono symbolem maleńkości. Więcej, z niewielu ziaren tak małych jak gorczyca może wyrosnąć potężna roślina.

Chodzi tu o snapis nigra, roślinę jednoroczną, która zwykle osiąga wysokość około dwóch metrów, jednak w sprzyjających warunkach nawet do czterech metrów.

Tę samą symbolikę wykorzystuje Jezus do określenia małej wiary, którą porównuje do ziarnka gorczycy, z jej skutecznością czynienia tak wielkich cudów, jak przeniesienie góry

(On zaś im rzekł: Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: Przesuń się stąd tam!, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was.Mt 17, 20).

     Przypowieść o ziarnku gorczycy w gruncie rzeczy jest przypowieścią niosącą chrześcijanom nadzieję opartą na potędze Bożego działania.

Choć nieraz może wydawać się, że w stosunku do zadań, jakie stawia przed swoimi uczniami Jezus, ich możliwości są ograniczone, i choć mają oni też świadomość swoich słabości, to przypowieść każe uwierzyć Bożej mocy, która jest w stanie objawić się również             w sytuacjach, które, po ludzku patrząc, są nieadekwatne.

Przypowieść o ziarnku gorczycy (Mk 4, 30-32)

Spróbujmy ocenić treść porównania na podstawie samej natury gorczycy. Jej ziarenko jest z pewnością nieznaczne, ale dopiero, gdy się je zetrze, odczuwa się jego siłę. Podobnie i wiara: na pierwszy rzut oka wyda się czymś prostym, ale ścierana przeciwnościami rozlewa wokół dobrodziejstwa swej mocy tak, że tych, którzy o niej słyszą lub czytają, napełnia wonnością.

Ziarnkiem gorczycy są nasi męczennicy. Oni posiadali wonność wiary, lecz była ona ukryta. Przyszło prześladowanie [...] starci mieczem rozsiali aż po krańce ziemi piękno swego męczeństwa (św. Ambroży, "Komentarze do Ewangelii wg św. Łukasza" 7).

  • Mk 4, 21 – 34

nr 13 – 1993

     Przypowieści, które były dla Jezusa ulubionym sposobem nauczania, wykorzystują znane powszechnie rzeczy i sytuacje dla ukazania głębszych prawd duchowych.

Przypowieści nie dają dokładnych definicji nauczanych prawd, lecz skłaniają do zastanowienia się nad nimi. Mówiąc o sprawach powszednich, kierują nasze myśli ku rzeczom Bożym.

Jezus porównuje słowo Boże do lampy (Mk 4,21). Nie chowa się światła, lecz stawia się je na świeczniku, by świeciło wszystkim ludziom. W innym miejscu Nowego Testamentu św. Paweł mówi, że my wszyscy, wpatrując się z odsłoniętą twarzą w jasność Pańską, coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do Jego obrazu (2 Kor 3,18).

Jezus uczy nas również, że odmierzą nam taką miarą, jaką my sami mierzymy                      (Mk 4,24). Ten fragment Ewangelii według św. Marka mówi nam o sposobie przyjmowania słowa Bożego i wskazuje, że dar duchowego rozumienia otrzymują tylko ci, którzy są wspaniałomyślni i otwarci na Boga. Będziemy wzrastali w poznaniu prawdy Bożej, jeśli będziemy prosić Boga o światło wiary dla zrozumienia Jego prawd i zastosowania ich w życiu.

Czytamy dalej, że więcej będzie dane tym, którzy mają, a tych, którzy nic nie mają, pozbawi się nawet tego co mają (Mk 4,25). Oznacza to, że ci, którzy patrzą na świat oczyma wiary, otrzymają dar rozumienia. Ci zaś, którzy nie żyją wiarą, utracą nawet tę odrobinę rozumienia, jaką posiedli.

By może wielu z nas przypomina sobie chwile, kiedy orędzie Ewangelii wydawało się nam bezsensowne. Myśleliśmy wówczas: „Dlaczego mam przebaczyć, oddać swe pieniądze, poświęcić swój czas, zająć ostatnie miejsce?” Jezus stara się nas przekonać o tym, że jedynie On sam się liczy i że wartości tego świata nie mają żadnego znaczenia. Kiedy zwrócimy się do Jezusa i otworzymy przed Nim nasze serca, usłyszymy wtedy orędzie Ewangelii i zrozumiemy, że otrzymaliśmy światło Boże i coraz bardziej jaśniejąc, upodabniamy się do obrazu Jezusa.

Panie Jezu, pomóż nam patrzeć na świat oczyma wiary, abyśmy wzrastali w rozumieniu spraw duchowych. Niech Twoje działanie w naszym życiu jaśnieje jak światło i będzie dla innych zaproszeniem do przyjścia do Ciebie. Przemieniaj nas każdego dnia, abyśmy mogli żyć w twojej obecności.”

                                                       68 – 1998

Przypowieść Jezusa o siewcy tak głęboko poruszyła serca niektórych słuchaczy, że pozostali przy Nim, aby Go prosić o dalszą naukę (Mk 4,10-11). Jezus widząc ich szczere pragnienie, poświęcił im więcej czasu. Możemy przypuszczać, że prosił Ducha Świętego, aby pomógł Mu znaleźć najlepszy sposób otwarcia serc słuchających Go ludzi na głoszoną przez siebie prawdę.

Posługując się przypowieściami, takimi jak ta o siewcy, o lampie czy o mierze, porównywał królestwo Boże do codziennej rzeczywistości swoich słuchaczy, aby łatwiej im było zrozumieć Jego naukę.

Jezus raduje się, gdy ludzie proszą Go, aby objaśniał im naukę, odpowiadał na ich pytania i obdarzał swoją mądrością. Tę właśnie radość możemy usłyszeć w Jego słowach: „Taką samą miarą, jaka wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą” (Mk 4,24). Ci, którzy spędzają więcej czasu u stóp Jezusa, doświadczają Bożej miłości                                  i błogosławieństwa i są bardziej gotowi, aby pójść za Nim.

Także dziś Jezus pragnie nas uczyć.

vJest jeszcze tak wiele rzeczy, które może nam objawić!

vNie żałujmy zatem czasu na czytanie i rozważanie Jego słowa zawartego                      w Piśmie świętym.

vTo właśnie w tym czasie, gdy jesteśmy całkowicie skupieni na Bogu, może On dokonywać w nas rzeczy naprawdę cudownych.

Słowa psalmisty, napisane przed wiekami, nie straciły do dziś nic ze swej prawdy: „Prawo Pana doskonałe – krzepi ducha; świadectwo Pana niezawodne – poucza prostaczka; nakazy Pana słuszne – radują serce; przykazanie Pana jaśnieje i oświeca oczy” (Ps 19,8-9).

Przeznaczając każdego dnia czas na czytanie Jego słowa, wciąż prośmy Boga o więcej. Za każdym razem, gdy prosimy Go o więcej, kołaczemy do bram nieba, a Bóg obiecał nam przecież, że nasze kołatanie nie pozostanie bez odpowiedzi (Mt 7,7-8).

Ojcze, dziękujemy Ci, że chcesz dzielić się z nami swoją mądrością. Poślij do nas swego Ducha, aby poruszył nasze serca i wlał w nie pragnienie przebywania z Tobą każdego dnia. Wierzymy, że jeśli będziemy wciąż prosić Cię o więcej, wysłuchasz naszej prośby i wylejesz na cały Kościół swoje obfite błogosławieństwo, tak aby wszyscy ludzie mogli poznać Ciebie.”

                                                      

112 – 2002 (123 – 2003)

Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha… uważajcie na to, czego słuchacie. Taką sama miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam dołożą”                            (Mk 4,23.24)

Zauważmy, że obietnica obfitych darów wiąże się ściśle z dwoma napomnieniami mówiącymi o tym, że mamy uważać na to, w jaki sposób słuchamy słów Jezusa. Ewangelista Marek, który zestawia te dwa powiedzenia razem, tłumaczy nam, że jeśli potraktujemy poważnie słowa Jezusa, otrzymamy dostęp do wszystkich skarbów Boga.

Albo, ujmując rzecz negatywnie, jeśli nie będziemy wzrastać w naszym rozumieniu Bożych prawd, stracimy rozumienie, które już posiadamy.

vMiara, jaką mierzymy” – to sposób, w jaki słuchamy słów Jezusa.

vMiara, jaką nam odmierzą” – to wolność i życie, które otrzymamy słuchając Jezusa i naśladując Go.

  • Co możemy zrobić, by słowa Jezusa rzeczywiście zapadały w nasze serca?

Jednym ze sposobów jest regularne czytanie Pisma świętegozastanawianie się nad sensem słów, szukanie kontekstu historycznego danego fragmentu Biblii, porównywanie jednego tekstu z innymi. Takie czytanie Pisma świętego pomoże nam otworzyć nasze serca i umysły na jego pełnię i bogactwo.

Bóg chce nas także nauczyć modlitewnego rozważania słów Pisma świętego. Oznacza to wyciszanie swego wnętrza, tak aby móc usłyszeć głos Boga i odnieść go do swego życia. Oznacza odpoczywanie w obecności Boga przez powolne powtarzanie w myślach jednego czy dwóch wersetów Biblii. Oznacza trwanie przed Nim i spokojne oczekiwanie, kiedy przemówi On do naszych serc.

Ale to nie wszystko.

Jezus dał nam Ducha Świętego, który ma nas doprowadzić do całej prawdy.

Możemy ufać, że On – nasz Pocieszyciel i Doradca – jest z nami, ilekroć otwieramy Pismo święte. Jeśli będziemy wierni naszej lekturze Biblii, Duch Święty wynagrodzi nas swą obecnością i prowadzeniem.

Jezu, kieruj do mnie słowa życia. Niech Twe słowo oświeca moje ścieżki, bym mógł kroczyć Twoimi śladami. Udziel mi łaski, bym potrafił oddać Ci całego siebie w modlitwie i służbie braciom.”

                                           

145 – 2005

"Uważajcie na to, czego słuchacie". (Mk 4,24)

Julia otworzyła Pismo święte, modląc się, by mogła z uwagą przyjąć to, co za chwilę „usłyszy”. Natrafiła na historię niewidomego Bartymeusza i jego uzdrowienia. W pewnym momencie szczególnie przemówił do niej werset: „Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą” (Mk 10,52). Po raz pierwszy zwróciła uwagę na słowa „szedł za Nim drogą”.

Wyjęła więc mapę i prześledziła dokładnie drogę Jezusa, począwszy od uzdrowienia aż do ukrzyżowania. Zaczęła widzieć w sobie potrzebę odnowienia swojej decyzji naśladowania Jezusa – „pójścia za Nim drogą”. „Panie – pomodliła się – wierzę, że Bartymeusz był człowiekiem wiary, a Ty go uzdrowiłeś i obdarzyłeś odwagą do pójścia za Tobą. Proszę, daj i mnie taką samą wiarę i odwagę.”

  • Co to znaczy „uważać” na to, czego słuchamy i co czytamy w Ewangelii?

Można słuchać Biblii na bardzo wiele sposobów – jako dokumentu historycznego, tekstu literackiego, świadectwa mądrości dawnych pokoleń czy mitologicznej sagi o dziejach ludzkości. Jednak tylko słuchanie jej z wiarą, tak jak to uczyniła Julia, naprawdę przynosi owoc.

     Tylko słuchanie uległym sercem i otwartym, chłonnym umysłem otwiera nas na chwałę Bożą.

Św. Efrem powiedział kiedyś: „Pismo zaprowadziło mnie do bramy raju, a umysł przekroczywszy ją, stanął w zachwyceniu”.

Czy podzielasz zdanie św. Efrema, czy też może widzisz u siebie marazm i rutynę? Czym jest dla ciebie słowo Boże? Czy może traktujesz Biblię jako książkę historyczną lub zbiór ciekawych opowiadań, a nie jak życiodajne słowo Boga? Nigdy nie jest za późno na zmianę.

Spróbuj dziś potraktować słowo Boże w nowy sposób. Przeczytaj na przykład dzisiejsze pierwsze czytanie (Hbr 10,19-25) i spróbuj w myślach „przybliżyć się” do tronu Boga. Wyobraź sobie, co znaczy być „oczyszczonym na duszy od wszelkiego zła świadomego” (por. Hbr 10,22). Wyobraź sobie, jak odziany w białe szaty, stajesz przed swym Ojcem niebieskim. Co widzisz? Co mówi do ciebie Bóg? Co Mu odpowiesz?

„Dziękuję Ci, Duchu Święty, za prawdę Twego słowa. Przyjdź i ożyw je w moim sercu. Pomóż mi doświadczyć tego wszystkiego, co obiecuje Pismo.”

                                           

200 – 2010

"Uważajcie na to, czego słuchacie". (Mk 4,24)

Czy pamiętasz ze swojego dzieciństwa zabawę w „głuchy telefon”? Jest ona bardzo prosta: wszyscy siadają w rzędzie, pierwsza osoba mówi drugiej na ucho jakieś zdanie, ta przekazuje je kolejnej i tak dalej, aż do końca rzędu. Jeśli zdanie jest skomplikowane, zwykle w trakcie przekazywania go pewne szczegóły ulegają zmianie. Często do ostatniego z uczestników zabawy dociera wiadomość zupełnie inna od pierwotnej. Jest to świetna zabawa, a także doskonały sposób wdrażania dzieci w sztukę uważnego słuchania.

W dzisiejszej Ewangelii Jezus uczy nas innego rodzaju słuchania. Kiedy mówi: „Uważajcie na to, czego słuchacie” (Mk 4,24), nie chodzi Mu o to, abyśmy potrafili powtórzyć wszystko słowo w słowo. Nawet autorzy Ewangelii, choć bardzo wiarygodni, nie opowiadali swoich historii w ten sam sposób.

     Jezus radzi nam natomiast, abyśmy słuchali nie tylko uszami, ale i sercem.

Może już od wielu lat słuchamy co niedzielę słowa Bożego, ale by wydało ono owoc, potrzebujemy przyjąć je do swego wnętrza. Potrzebujemy słuchać sercem!

  • Jak więc możemy opanować sztukę dobrego słuchania?

Podobnie jak dzieje się to w wypadku rolnika przygotowującego pole pod uprawę, pierwszym krokiem jest oczyszczenie gruntu.

vNależy wyzbyć się wszelkich przywiązań, postaw i rozproszeń, które nie pozwalają słowu Bożemu w nas się zakorzenić.

vKolejny krok wymaga od nas konkretnego działania.

vKiedy już zadomowi się w nas słowo Boże, mamy dawać innym to, co otrzymaliśmy. Innymi słowy słowo usłyszane uszami i przyjęte sercem, powinno teraz wprawić nas w ruch!

Nie ma wątpliwości, że Bóg pragnie czynić wielkie rzeczy w twoim życiu. Jego słowo może wezwać cię do ewangelizacji, służenia ubogim, modlitwy za chorych, czy po prostu do większej miłości wobec najbliższych. Cokolwiek usłyszysz, nie pozwól, by słowo Boże okazało się w tobie bezowocne. Proś Pana, aby uwolnił cię od wszystkiego, co powstrzymuje cię przed pełnieniem Jego woli. Kiedy już postawisz pierwszy krok w wierze, każdy następny będzie o wiele łatwiejszy!

Panie, daj mi uszy otwarte na słuchanie Ciebie i serce gotowe Ci służyć.  Daj mi wierność Twoim natchnieniom i niech Twoje słowo dokonuje we mnie swego dzieła.”

nr 13 – 1993

Kiedy słuchamy o problemach, z jakimi boryka się nasze społeczeństwo, zadajemy sobie czasem pytanie: czy Bóg rzeczywiście czuwa nad nami?

Takie pytania znajdują odpowiedź w przypowieści Jezusa o siewcy, który śpi, podczas gdy zasiane ziarno kiełkuje i rośnie. Królestwo Boże jest ukryte w pośrodku świata, a Bóg w sposób tajemniczy i niewidzialny dokonuje jego wzrostu. Bóg nie przestaje działać i Jego królestwo będzie dla wielu miejscem odpoczynku i miłości (Mk 4,30-32).

Rolnik wierzy, że kiedy posieje ziarno i uczyni wszystko, by dobrze przygotować glebę (Mk 4,4-8), ziarno to przyniesie plon, choć „on sam nie wie jak” (Mk 4,27).

Wcale nie chce on wnikać w tajemnice natury. Podobnie i my możemy ufać, że królestwo Boże wzrasta wśród nas. Róbmy wszystko, co możliwe, by przygotować Jego przyjście (Mk 4,14-19), a w swoim czasie Bóg sprawi, że przyniesie to oczekiwany plon. Jeśli będziemy Mu posłuszni, użyje On nas jako narzędzi do przeprowadzenia swego dzieła. Królestwo rośnie tak, jak każe mu rosnąć Bóg, podobnie jak ziarno kiełkuje i rośnie bez pomocy rolnika.

     Starajmy się zgłębiać przypowieści Jezusa i sercem, i umysłem.

Przypowieść o siewcy nawiązuje do życia Kościoła.

Kiedy staramy się prowadzić święte życie i głosić Ewangelię, siejemy ziarno, użyźniamy i nawadniamy glebę. Bóg sam czuwa nad naszą pracą i błogosławi naszym wysiłkom.

I podobnie jak jest z ziarnem gorczycy, tak i nasza wierność Panu przyniesie obfity owoc. Pan pobłogosławi wiarę swego ludu i sprawi, że Kościół wypuści wielkie gałęzie                  i znajdzie się tam, gdzie wielu ludzi przyjdzie, by znaleźć w nim miejsce odpoczynku od pustki życia i grzechu świata (Mk 4, 32).

Kościół stanie się miejscem ucieczki dla będących w potrzebie: dla ubogich, samotnych, chorych, uwięzionych, prześladowanych i wszystkich innych, którym będziemy głosić słowo życia. Dzieło Boga poznaje się zawsze po owocach, trzeba je jednak umieć rozpoznać jeszcze przed porą żniw.

     Pamiętajmy, że to nie nasze wysiłki budują Kościół, lecz dzieło inspirowane             i kierowane przez Ducha Świętego.

Ojcze niebieski, pomóż nam złożyć nadzieję w Tobie jako Panu Kościoła. Pomóż nam wypełniać Twoją wolę i ufać, że Twoja miłość przybliża nadejście obiecanego królestwa.”

nr 28 – 1994

Zanotowana w Ewangelii wg św. Marka przypowieść o ziarnie gorczycy przywołuje na pamięć fragment z Księgi Ezechiela o gałązce zasadzonej przez Boga,

która stała się wspaniałym cedrem przynoszącym liczne owoce i będącym schronieniem dla wszelkiego rodzaju ptactwa (Ez 17,22-24).

Krzak gorczycy i drzewo cedrowe są symbolami królestwa, które Bóg przygotował dla swego ludu. Jezus rozpoczął swą działalność publiczną od ogłoszenia, że to królestwo już nadchodzi (Mk 1, 15).

Bóg zasiewa ziarno gorczycy i sadzi gałązkę cedrową, choć są one niewielkie i nie przedstawiają żadnej wartości. Ale ziarno gorczycy „staje się większe od jarzyn”                     (Mk 4,32), a delikatna gałązka cedrowa staje się „cedrem wspaniałym” (Ez 17,23).

Podobnie proces gromadzenia Boga przez wszystkich ludzi, by uczynić z nich swoje królestwo, może się nam wydać pozbawiony znaczenia, my jednak mamy postępować „według wiary” (2 Kor 5,7) i widzieć w tym dzieło Boga, który je doprowadzi do wspaniałego końca.

Chrześcijanie upadają czasem na duchu, nie dostrzegając wokół siebie znaków królestwa Bożego. Przypowieść o zasiewie (Mk 4, 26-29) pokazuje, że miedzy zasianiem ziarna a nadejściem żniw musi upłynąć czas potrzebny na przebieg naturalnych procesów życiowych, kiedy to ziarno kiełkuje i rośnie. W ciągu jednego dnia nie da się zauważyć wielkich zmian, ale w stosownym czasie ziarno dojrzewa i rolnik zapuszcza sierp.

Podobnie postęp w ustanawianiu królestwa Bożego może wydawać się powolny, a nawet niedostrzegalny. Bóg wyznaczył jednak właściwy czas, w którym dzieło zostanie zakończone – kiedy cały jego lud zgromadzi się wokół Niego. W okresie poprzedzającym dzień sądu wypełniajmy to, do czego wzywa nas Bóg, by każdy z nas „otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5,10). W wyznaczonym przez Boga czasie zostanie dopełnione dzieło Boga i ustanowione Jego królestwo.

Grzeszne siły tego świata, które czynią nas obcymi wobec Boga, wydają się nam czasem nie do pokonania.

A jednak możemy być pewni, że plan Boga zostanie zrealizowany do końca.

Pamiętajmy o potędze zawartej w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa. W Jego zwycięstwie odniesionym nad grzechem i śmiercią świat został odnowiony, a królestwo Boże posunęło się naprzód. Ufając tej mocy możemy cierpliwie oczekiwać przyjścia Pana            i dopełnienia rozpoczętego przez Niego dzieła.

                                61 – 1997

Wypowiadając swoje proroctwo, Ezechiel pragnął pocieszyć wygnańców w Babilonie: „Ja jestem Pan, który poniża drzewo wysokie, który drzewo niskie wywyższa, który sprawia, że drzewo zielone usycha, który zieloność daje drzewu suchemu” (Ez 17,24).

Izrael był „niskim drzewem”, poniżonym przez „wysokie drzewo” - Babilonię. Jakże wielką nadzieję niosły zatem te słowa wygnańcom!

Równocześnie jednak lud rozumiał, że Jerozolima także była kiedyś „wysoki drzewem” i że oni sami rośli w pychę i dumę, zapominając o Panu, który był dla nich tak łaskawy. Lekceważąc Jego miłość i prowadzenie, dali się uwieść obcym potęgom i oddawali cześć obcym bogom. Klęska i wygnanie były owocem ich grzechu. Wszystko, co utożsamiali z błogosławieństwem Pana – ziemia obiecana, królestwo, świątynia – zostało im odebrane, a jedynym wytłumaczeniem ich niedoli była ich niewierność wobec Pana.

W obliczu tej próby, której poddany został cały naród, Ezechiel nie przestawał mówić wygnańcom o niewyczerpanym miłosierdziu Boga. Królowie Izraelscy byli jak najwyższe gałęzie potężnego cedru (Ez 17,22). Mimo że „wysokie drzewo” zostało poniżone, Pan obiecał: „Z najwyższych jego pędów ułamię gałązkę i zasadzę ją na górze wyniosłej                  i wysokiej… Ona wypuści gałązki i wyda owoc” (Ez 17,22-23). Mimo grzechów ludu Bóg obiecał być mu wierny. Obiecał, że nigdy go nie opuści, ale nadal będzie go uczył pokory, posłuszeństwa i zaufania.

     W swej niezmierzonej miłości i wielkim miłosierdziu Bóg zasiał w sercu każdego z nas ziarno nowego życia, podobnie jak to obiecał Izraelitom na wygnaniu.

     Tym ziarnem jest sam Jezus Chrystus.

On umarł za nasze grzechy i zmartwychwstał, dając nam udział w swoim królestwie, gdzie możemy znaleźć pokrzepienie i ochłodę. Jak mówi przypowieść o ziarnku gorczycy (Mk 4,30-32), z początku możemy nie dostrzegać wcale Jego obecności w naszych sercach. On jednak naprawdę przebywa w nas i pragnie, abyśmy Go szukali i znaleźli wytchnienie w Jego obecności. Zbliżmy się zatem do Niego, mimo że, być może, czujemy się grzeszni              i niegodni, i pozwólmy, aby Jego miłosierdzie oczyściło nas i uczyniło nowym stworzeniem.

Panie Jezu, Ty jesteś ziarnem nowego życia zasianym w naszych sercach. Pomóż nam mocą swojego Ducha rozpoznawać obecność królestwa Bożego wśród nas. Udziel nam swojej łaski, abyśmy mogli przyjść do Ciebie i znaleźć odpoczynek, którego wszyscy pragniemy.”

                                                      

68 – 1998

Ziarno jest chyba najbardziej niezwykłym dziełem Stwórcy. Gdy wziąć je w rękę, wydaje się niczym, marną drobiną. I jeśli nie wrzuci się go w ziemię, pozostanie jedynie drobiną – w nic się nie zmieni i niczego nie przyniesie. Można je nawet wyrzucić jako zupełnie bezwartościowe. A przecież w tym małym ziarenku drzemie zdumiewająca siła! Jeżeli umieścimy je w ziemi i zapewnimy choć trochę wody i światła, przemieni się w piękny kwiat, potężne drzewo lub smaczną jarzynę. Od uprawiającego nie zależy tak wiele. W dzień i w nocy, gdy on zajmuje się zupełnie innymi sprawami, ziarno kiełkuje i rozrasta się samo. Bez niczyjej pomocy „wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu” (Mk 4,32).

vOwym ziarnem z przypowieści jest sam Jezus.

vPrzyszedł On na świat niemal zupełnie niezauważony, jako dziecko ubogich rodziców, narodzone w ciemnej grocie.

vPrzez trzydzieści lat wiódł ciche, zwyczajne życie, ucząc się zawodu od swego ziemskiego ojca.

vGdy rozpoczął publiczna działalność, wielu przywódców religijnych brało Go za pomyleńca, a nawet za opętanego.

vTakże własna rodzina nie mogła Go zrozumieć.

     Z tak nędznego ziarenka Ojciec wyprowadził jednak drzewo życia – największą roślinę w ogrodzie stworzenia!

     W nim zbawienie przyszło do całego świata i dziś możemy znajdować odpoczynek i pożywienie w jego cieniu.

Czasem trudno jest nam dostrzec działanie Boże w nas i w otaczającym nas świecie. Jeśli nie jesteśmy dość uważni albo jeśli oczekujemy czegoś wyjątkowego, łatwo jest je przeoczyć, podobnie jak ziarno gorczycy, które jest najmniejsze ze wszystkich nasion.

Nie lekceważmy drobnych dzieł Bożych, które stale dokonują się wokół nas. Starajmy się być otwarci na każde działanie, jakim chce posłużyć się Bóg – to, co wydaje się nam z początku mało pociągające i niewarte uwagi, może przynieść owoce, których się nie spodziewamy!

Panie, Ty zasiewasz w naszym sercu ziarno i sprawiasz, że przynosi ono owoce. Pomóż nam dziś dostrzegać Twoje działanie w naszym życiu i nie lekceważyć plonu, jaki ono przynosi. Spraw, abyśmy nigdy nie byli dla Ciebie przeszkodą.”

                                                      

156 – 2006

"Z czym porównamy królestwo Boże?... jest ono jak ziarnko gorczycy".  (Mk 4,30-31).

Obydwa dzisiejsze czytania mówią o tym, że wielkie dzieła mają często niepozorne początki. W Ewangelii Jezus poucza nas, że słowo Boże posiada tajemniczą moc stwórczą. Kiedy przyjmujemy je sercem lub zasiewamy z miłością poprzez sposób, w jaki traktujemy innych, Bóg pozwala mu wyrosnąć na piękną roślinę, wydającą obfity owoc.

Historia Dawida(por. 2 Sm 11,1-10.13-17) ilustruje odmienny rozwój wypadków, choć także mający swój początek w jednym, drobnym wyborze. Zamiast wyruszyć na wojnę na czele swoich wojsk, Dawid posłał tam swego dowódcę Joaba, a sam pozostał w domu. Kiedy tak zażywał odpoczynku, jego wzrok spoczął na pięknej kobiecie, która wzbudziła w nim pożądanie. Dawid nie zdołał oprzeć się pokusie, a kiedy kobieta poczęła dziecko, usiłował tak pokierować wydarzeniami, aby mogło ono uchodzić za prawowitego potomka jej męża, Uriasza, przebywającego na polu walki. Jednak Uriasz, kierowany lojalnością i pobożnością, nie zgodził się skorzystać z propozycji krótkiego urlopu we własnym domu. Wówczas Dawid zaaranżował jego śmierć na polu walki. W ten sposób, poprzez ciąg pojedynczych decyzji, Dawid od drobnego aktu pobłażania sobie, jakim była ucieczka od obowiązków, doszedł, poprzez cudzołóstwo, aż do zamordowania niewinnego człowieka. Każdy kolejny wybór prowadził do następnego, już o wiele poważniejszego. Należy jednak przyznać Dawidowi, że kiedy Bóg przez proroka Natana ukazał mu całą niegodziwość jego grzechu, żałował za niego z głębi serca. Choć niektóre skutki były już nieodwracalne, Dawid naprawił to, co jeszcze było do naprawienia, i odmienił swoje życie.

Jego głęboka skrucha, którą wyraża pozostawiony nam w dziedzictwie Psalm 51, wzruszyła serce Boga, który obmył go z grzechu, przywrócił mu radość zbawienia i wzmocnił go duchem ofiarnym.

I świętość i grzech wyrastają z drobnych decyzji. W którą stronę prowadzą mnie moje wybory? Czy pozwalam sobie na drobne rozluźnienia dyscypliny, na przykład śpiąc pół godziny dłużej, zamiast dochować wierności postanowieniu porannej modlitwy? Czy nie poddaję się narzekaniu, przyczyniając się do negatywnej atmosfery w miejscu pracy? Czy nie chowam uraz, odmawiając wychodzenia naprzeciw tym, którzy mnie skrzywdzili?

  • Czy znajduję codziennie czas na to, by wsłuchiwać się w głos Boga i czy okazuję Mu posłuszeństwo?

Czy potrafię pokonać pierwszy odruch zniecierpliwienia, aby do końca wysłuchać mojego rozmówcę, zamiast z góry osądzać, co kryje się w jego sercu? Czy szukam zgody i jedności poprzez konsekwentne gesty dobroci wobec innych? W którą stronę prowadzą mnie moje wybory?

Panie, Ty obdarzyłeś mnie swoim własnym życiem. Pomóż mi pielęgnować zasiane przez Ciebie ziarno poprzez kolejne dobre wybory dokonywane w Twojej obecności.”

                                                       160 – 2006

"Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom". (Mk 4,34)

vCudzoziemcy odwiedzający nasz kraj są często zdziwieni nieznanym im widokiem oglądanym u nas w każdy niedzielny poranek.

W pobliżu kościołów panuje zaskakujący ruch – często bez zadawania żadnych pytań można się zorientować, gdzie i o której godzinie będzie odprawiana Msza święta. Jest to piękne świadectwo naszej wiary, które niejednemu dało wiele do myślenia.

    Tłumy ludzi idą w niedzielę do kościoła, słuchają słowa Bożego                        i przyjmują sakrament Eucharystii.

Czy jednak wypadlibyśmy równie świetnie, gdyby każdej z osób wychodzących z kościoła postawiono pytanie: „Co wyniosłeś dla siebie z dzisiejszych czytań?”. Być może niejeden raz ty i ja wymykalibyśmy się chyłkiem bocznym wejściem, pragnąc uniknąć próby, której nie bylibyśmy w stanie sprostać – bo nie mamy pojęcia, o czym była mowa, bo nie potrafilibyśmy się skupić, bo było za trudne, bo naszym zdaniem ksiądz nie wytłumaczył, jak należy, bo dzieci hałasowały, bo było za gorąco…

Dzisiejsza Ewangelia mówi, że Jezus głosił swoją naukę wszystkim, „o ile mogli ją rozumieć” (Mk 4,33), jednak osobno wyjaśniał jej sens swoim uczniom. Oni także nie wszystko mogli zrozumieć od razu. Byli tylko ludźmi. Także ich trapił upał i bóle głowy. Stąd chętnie słuchali tych dodatkowych wyjaśnień.

Jeśli słuchanie czytań mszalnych jest moim jedynym kontaktem ze słowem Bożym, to nic dziwnego, że umyka mi jego treść. Ale przecież tak być nie musi. Czy zechcę powrócić do usłyszanego tekstu, czytając nie tylko naszą medytację, ale i sam tekst z Pisma Świętego? Czy zechcę zwrócić się do Jezusa z prośbą o zrozumienie związku tego słowa              z moim życiem? Czy pozwolę Mu wyjaśnić sobie, czego dziś ode mnie oczekuje?

To tak niewiele – zaledwie odrobina wysiłku. Jeśli jednak podejmiemy ten trud, stanie się to, o czym również mówi dzisiejsza Ewangelia – zasiane w nas słowo Boże wykiełkuje              i wyrośnie.

I dopiero gdy inni, wyczuwając w nas pokój i ufność, przyjdą „schronić się w cieniu” (por. Mk 4,32), odkryjemy ze zdziwieniem, że sami nie wiedząc jak, przybliżyliśmy się do królestwa Bożego.

Panie, prowadź mnie przez Twoje słowo. Naucz mnie go słuchać. Obym przemieniony Twoją mocą mógł nieść innym świadectwo życia chrześcijańskiego.”

                                                      

193 – 2009

"Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom". (Mk 4,34)

Dlaczego nikt mi tego nie powiedział? Dlaczego nie rozumiałem? Dlaczego całe lata żyłam w błędnym przekonaniu, że nie mam po co iść do spowiedzi, bo i tak nie dostana rozgrzeszenia?

     Dlaczego nikt mi nie uświadomił, że Jezus jest żywą Osobą, z którą można rozmawiać, a nie tylko bezmyślnie recytować wyuczone teksty modlitw?

Pytania te często rodzą się w sercach ludzi, którzy po latach praktykowania wiary                  w sposób tradycyjny przeżyli głębokie, osobiste nawrócenie. Którzy zetknęli się z kimś, kto stał się dla nich świadkiem wiary, i to skłoniło ich do zadania sobie pytania, co takiego on ma, co dla nich jest niedostępne. Którzy wreszcie zapoznali się z nauką Kościoła na dotykający ich temat. Pytają oni: Dlaczego nikt mi nie powiedział?

Pewna starsza kobieta, przez całe życie chodząca do kościoła, po kilku dniach spędzonych w ośrodku rekolekcyjnym pytała wszystkich ze łzami w oczach:                   „Dlaczego nikt mi nie powiedział, że Jezus żył naprawdę?

Trudno mówić o pogłębionej, świadomej wierze, jeżeli nasz kontakt z Jezusem ogranicza się do udziału we Mszy świętej. Jesteśmy wtedy podobni do tłumów podążających za Jezusem, słuchających z podziwem przypowieści, czasem domagających się cudów, a następnie powracających do domów, aby tam dalej żyć po swojemu, wspominając może czasem swoje piękne przeżycia religijne.

W dzisiejszej Ewangelii czytamy, że Jezus wyjaśniał wszystko na osobności swoim uczniom, czyli tym, którzy spędzali z Nim czas, dzielili z Nim życie, zadawali pytania, pozwalali Mu się kształtować.

Czy jestem gotów zacząć czytać książki lub czasopisma katolickie, pogłębiając w ten sposób swoją wiedzę? A przede wszystkim, czy chcę podjąć wysiłek, by spędzać czas                z Jezusem na modlitwie i lekturze Pisma Świętego? Dopiero bowiem wtedy nasienie Jego słowa, rzucone podczas liturgii Mszy świętej, wyda „najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarnko w kłosie” (Mt 4,28).

Panie Jezu, wzbudź we mnie pragnienie bycia Twoim uczniem, któremu Ty sam, na osobności, wyjaśniasz swoje słowo. Pomóż znajdować czas na przebywanie                  z Tobą, abyś mógł kształtować moje serce według Twojej nauki.”

222 – 2012

"Ziemia sama z siebie wydaje plon". (Mk 4,28)

Jeśli kiedykolwiek uprawiałeś ogród czy choćby hodowałeś rośliny w doniczkach, znany ci jest obraz kiełkujących roślinek przebijających się przez glebę. Rolnik obserwujący swoje pole jednego dnia widzi brunatną ziemię, a już następnego dnia jest ona pokryta delikatnymi, młodymi kiełkami. Nikt nie wie dokładnie, kiedy to się stanie, a rolnik zasiewający ziarna nie ma pewności, czy one w ogóle wzejdą. Jednak pod wpływem ciepła i wilgoci ziarna pęcznieją i kiełkują.

Jezus mówi nam dziś, że ewangelizacja przypomina zasiew ziarna. Naszym zadaniem jest siać ziarna słowa Bożego, a nie martwić się o to, kiedy one wykiełkują. Nie wiemy, w jaki sposób nasze świadectwo zostanie przyjęte.

     Mamy jednak pewność, że żadne zasiane przez nas ziarno nie pozostanie bezowocne! Bóg sam gwarantuje, że Jego słowo dokona pomyślnie tego, co zamierzył (Iz 55,11).

Nie mamy kontroli nad tajemnicą nawrócenia. Kiedy już zasiejemy ziarno słowa Bożego, niezależnie od tego, jak bardzo chcielibyśmy przyspieszyć bieg spraw, jego dalszy wzrost zależy od działania Boga.

Nawrócenia nie dokonują się dlatego, że głosimy słowo Boże w porywający sposób albo dajemy przekonujące świadectwo. Są one tajemnicą działania Boga, który objawia się w głębinach ludzkich serc. Opowiadając przypowieści, Jezus miał świadomość, że każdy będzie je inaczej rozumiał i inaczej na nie reagował. Podobnie nasza miłość, służba i świadectwo będą przez innych różnie odbierane. Jednak nawet wtedy, gdy my sami nie widzimy żadnego wzrostu, Jezus zapewnia nas, że rzucone przez nas ziarno wyda kiedyś owoc.

  • Co więc mamy czynić?

 

vNiestrudzenie siać ziarno!

vModlić się za innych!

vSzukać okazji ku temu, by dzielić się działaniem Boga w naszym życiu.

vKochać innych ofiarną miłością, tak aby również nasze życie świadczyło o Jezusie.

A wówczas pozostanie nam jedynie zaufać Bogu, że rzucone przez nas ziarno wyda plon dla Jego królestwa.

Cyt. za:

http://www.prezentek.edu.pl/index.php/krag-biblijny

Panie, dziękuję Ci za Twoje działanie w moim życiu. Dziękuję Ci, że ziarno wiary zakiełkowało we mnie i urosło, doprowadzając mnie do nawrócenia. Naucz mnie teraz zasiewać to samo ziarno w sercach innych ludzi, abym mógł pociągnąć ich ku sobie.”