Ustawić się w życiu? (29 VIII 2010 r.)

Dobre Słowo 29.08.2010 r. – XXII niedziela zwykła, rok C

 

Ustawić się w życiu?

Ojcze pełen miłosierdzia, dziękuję Ci za budzenie świadomości bycia grzesznikiem, który jest obdarowywany miłosierdziem i w Duchu Świętym namaszczany do tego, aby głosić Twoje słowo, słuchać go i rozważać je. Dziękuję Ci, Ojcze, za to, że przez Jezusa w Duchu Świętym zwracasz się do nas, zgromadzonych przy Twoim stole na łamaniu Chleba, po to, aby Twoja miłość umacniała w nas to, co piękne, szlachetne i oczyszczała z tego, co słabe i brudne. Bądź uwielbiony, Ojcze, za to, że pozwalasz grzesznikom spotykać się z Tobą i chcesz obdarzać łaską nawracania – zwracania serc i umysłów ku Tobie.

Nierzadko, szczególnie kiedy ktoś próbuje wejść w życie, rozbrzmiewają takie słowa: Najważniejsze w życiu, to żeby się dobrze ustawić. Mieć ludzi, którzy cię ustawią. Mieć sposoby, które sprawią, że będziesz się piął w różnych awansach i uzyskasz przez to jakąś pozycję. Jest prawdą, że trzeba wiedzieć, w jakim punkcie życia się jest, w jakim miejscu wędrówki przez życie aktualnie się znajdujemy. Ta prawda staje się pełna, jeśli tym, kto nas ustawia, jest osoba znająca naszą wartość, znająca wartość rzeczy, stanowisk i miejsc, przez które jesteśmy prowadzeni. Jeśli to jest taka osoba, to można śmiało stwierdzić, że powiedzenie: Najważniejsze, żeby ustawić się w życiu, jest prawdziwe.

Tą osobą, jak mówi wyznawcom Chrystusa słowo, jest Bóg. To On zna naszą właściwą wartość, zna nasze miejsce i to On wychodzi do nas nieustannie z propozycją rozważania Jego słów, Jego mądrości, która pozwoli nam odnajdywać się przez Niego w życiu.

Ta pozycja, która dzisiaj chce przed nami się pojawić, streszcza się w słowach z Księgi Syracydesa: O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana. Uniżać, to znaczy być w pozycji stworzenia, które jest całkowicie zdane na Stwórcę, czyli we właściwej pozycji. Krótko mówiąc – pokornej pozycji, zgodnej z prawdą o naszej kondycji, o naszych marzeniach, planach, o chęci, o pragnieniach przyjmowania i uczenia się miłości i o źródle tej miłości, jaką jest Bóg.

Czy to słowo chce koniecznie wejść w konflikt ze światem? Czy zamierza wywrócić do góry nogami to, co mówi świat: Jesteś wielki, to czerp z tego, ile wejdzie. Jak masz jakąś pozycję, to się urządzaj, będziesz nietykalny, bo już coś osiągnąłeś. – Nie. Słowo chce porządkować to, co świat odwraca do góry nogami. Świat bębni, z różnych głośników i ekranów lansując rzeczy, które absolutnie nie dają poczucia bezpieczeństwa i sensu, a wprowadzają w nas ciągły niepokój i gonitwę, będącą tak naprawdę pędem owiec do przepaści. Śmierć ich pasie – mówi autor natchniony – zejdą prosto do grobu. Słowo nam to porządkuje i daje zdrowy pokarm: O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj. O ile więcej otrzymałeś darów, o tyle nimi służ.

Czytałem o pewnym pisarzu angielskim, który zdobył sławę, bestseller jeden za drugim wychodził spod jego pióra. Ilekroć wysyłał propozycję wierszy do różnych czasopism, tylekroć załączał kopertę zaadresowaną zwrotnie ze znaczkiem, bo gdyby uznali, że ten wiersz nie nadaje się do publikacji, to prosił o odesłanie. – Opanował sztukę pokory, sztukę właściwej proporcji i właściwego wartościowania siebie samego.

Jezus mówi o tym – w kontekście słów Syracydesa – kiedy jest zaproszony na ucztę do przywódcy faryzeuszów. Przygląda się naszym zabiegom, czy patrzymy na stół szukając wizytówki, gdzie siedzimy i rozglądamy się, przy kim nas usadzono, czy też czekamy, aż ktoś przyjdzie, zaprosi nas i powie, gdzie jest nasze miejsce. Jezus mówi: Jeżeli jesteś zaproszony na ucztę, to pozwól się przez nią poprowadzić. Pozwól się gospodarzowi tobą zająć. Nie ty zajmuj się miejscem, oceną swojej wartości, bo jest ktoś, kto zna twoją wartość i twoje miejsce. Pozwól. – To jest pierwsze przesłanie słowa.

Drugie przesłanie tego słowa zachęca do tego, żeby wyrażać zgodę, mówić Bogu: Amen. Ty znasz moją wartość i niech tak zostanie. Ty znasz miejsce i Ty mnie poprowadź. Nie zapomnijmy o tym, że gospodarz, pan młody czy pan domu, pan majątku, lubi się opóźniać. I trzeba poczekać, aż to miejsce nam wyznaczy, nie pchać się na miejsce, które może się okazać całkowitą porażką i kompromitacją, obciachem na całej linii: Kto ciebie tu usadził? Kto ci pozwolił tu wejść? Po co tu wszedłeś? Gdzieś ty się wepchał? Żeby uniknąć tego obciachu, a dostąpić zaszczytu wskazania miejsca, trzeba uwzględnić, że gospodarz może się opóźniać, może kazać czekać.

Poszukiwanie miejsca wiąże się z walką. Walką na śmierć i życie, jeśli chodzi o odkrycie tego momentu, w którym Pan mówi: To jest to. To jest ta. To jest ten. Ale warto czekać, bo czekanie ma w sobie sens i jest okazją do kształtowania postawy uległości, postawy stworzenia – pokory, a pokora daje nam szczęście.

I trzecie przesłanie, które chce dotrzeć do nas ze słowa, to sprawdzenie naszych intencji, przemyśleń, nastawień, jakie mamy. Szczególnie wówczas, kiedy chcemy do kogoś się zwracać, kogoś o coś poprosić czy kogoś obdarować. Jezus mówi też o tym przy okazji uczty, patrząc na gości zaproszonych przez przywódcę faryzeuszy: Zapraszasz kogoś, urządzasz coś, chcesz coś dać, to przyjrzyj się swoim intencjom. Czemu chcesz to zrobić? Dlaczego?

Kojarzy mi się tu przykład, który może wydawać się w tym momencie niedopasowany, ale niekoniecznie. Kiedy Karol Wojtyła jeździł na wyprawy górskie, pewnego dnia przyszła do niego jedna z uczestniczek i zapytała się, czy może założyć sobie miniówkę. Ksiądz zapytał ją: Dlaczego chcesz ją założyć?

Jaka jest intencja tego, co chcę zrobić? Jaka jest intencja tego, że chcę kogoś zaprosić? Czego ja tam szukam? Jakiekolwiek byłyby odkrycia, a zaprasza nas do tych odkryć, do weryfikacji naszych intencji dzisiaj słowo, nie zapomnijmy, że Pan jest przy nas i że Pan chce naszego dobra. Pragnie wydobywać w mocy Ducha Świętego to, co sprawi, iż nasze intencje będą właściwe. Niestety, dopóki żyjemy, te intencje będą ciągle naznaczone jakąś nieczystością, żądzą, pożądliwością. Nie bójmy się o tym mówić.

Lękamy się sytuacji, która może nas wprowadzić w podwójną skrajność. Po pierwsze – potępiania się za to, że pojawiają się – czy w przeważającej części, czy mniejszej, czy ciągle – jeszcze jakieś nieczyste pobudki. Bójmy się sytuacji, kiedy się potępiamy za to. Po drugie bójmy się sytuacji, kiedy nas to nie boli i kiedy po odkryciu nieczystych pobudek z tym bólem nie zwracamy się do Pana. Kiedy nie mówimy Mu o tym i nie demaskujemy tego na bieżąco – tego się bójmy. Po co mamy się tego bać? – Żeby tym strachem modlić się do Pana.

Panie, dziękujemy Ci za to, że chcesz nas urządzić w życiu, że chcesz nam zorganizować ten dzień, że pragniesz nam zorganizować życie wieczne, że organizujesz nam ucztę i nas na nią zapraszasz. Powierzamy Ci obecny stan naszych intencji, motywacji, myśli o sobie, o innych, o Tobie. Powierzamy Ci naszą ocenę wartości, jaką mamy, i prosimy, aby Twoje słowo przychodziło do nas i utrwalało w nas wartość, jaką Ty w nas widzisz, a oczyszczało nas z tego, co sprawia, że niewłaściwie się oceniamy, bo albo się wywyższamy, albo się poniżamy, w znaczeniu gardzimy, a nie w znaczeniu uniżamy czy zajmujemy właściwą pozycję.

Maryjo, piękna i pokorna, śliczna w swoim zbliżaniu się do Pana, wypraszaj nam łaskę autentyczności w rozmowach z Panem, gdy jakiekolwiek odkrycia po spotkaniu z tym słowem będą nam towarzyszyć.

Ksiądz Leszek Starczewski