Dzielmy się Dobrym Słowem na 05.03.2009 r.

Bóg, który o mnie zabiega

          Mnóstwo niewiary jest w naszych pokładach myślenia, odczuwania, przeżywania. Takie bolesne skutki, które gdzieś w sobie nosimy, taka tendencja do niewiary w to, że Bóg o mnie zabiega, że dopomina się mojego pukania do drzwi, że pragnie, bym Go szukał, to następstwo grzechu pierworodnego. Obecna w nas niewiara powinna z nas wychodzić.

Jak bardzo musi być spragniony ktoś, kto przynagla do tego, aby Go prosić, szukać, aby do niego pukać. Jak bardzo stęskniony jest w relacji ktoś kierujący takie słowa do nas. Tym Kimś jest Bóg, który w swoim Synu Chrystusie wyszedł, aby obdarowywać. Wybiegł, aby Go znaleźć i czeka, aby po Niego się zwrócić, do Niego zapukać.

Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje, kto szuka znajduje, a kołaczącemu otworzą.

Jeśli w tych przynagleniach nie dostrzegamy pragnienia Boga, który chce być z nami w ścisłej, stałej relacji, nie takiej od czasu do czasu, to prośmy Pana, żeby pomógł nam to odkryć, żeby z tych słów zrodziło się odkrycie Boga, spragnionego relacji ze mną. Jemu zależy na tym, abym z nim rozmawiał. Tęskni za moimi poszukiwaniami. Ciągle jest obecny i chce, żeby Go odnaleźć.

Jeżeli nie widzę, nie dostrzegam, nie jestem w stanie przeczuć czy rozpoznać takich wyraźnych znaków obecności Boga wołającego o mnie, to właśnie tym bardziej mam prosić: Panie, daj, aby wiara zrodziła się z tych słów, które do mnie kierujesz.

Mnóstwo niewiary jest w naszych pokładach myślenia, odczuwania, przeżywania. Takie bolesne skutki, które gdzieś w sobie nosimy, taka tendencja do niewiary w to, że Bóg o mnie zabiega, że dopomina się mojego pukania do drzwi, że pragnie, bym Go szukał, to następstwo grzechu pierworodnego. Obecna w nas niewiara powinna z nas wychodzić. Dlaczego? – Bo to rzeczywiście nasza powinność, wynikająca z pewnego długu, jaki mamy wobec tęsknot Boga, długu naszego braku tęsknoty, braku stałości w zbliżaniu się do Niego. Słowo chce w nas zbudować taką stałość, dlatego wytrwałe rozważanie go, wytrwałe słuchanie słowa, wcześniej czy później zaowocuje zwróceniem się do Pana.

Owoc słuchania o Bogu czyniącym cuda dostrzegamy w przepięknej modlitwie królowej Estery. Odkrywa ona niejako, że w tej chwili na jej barkach spoczywa ratunek dla Izraela, zagrożonego przez bardzo restrykcyjne prawo i intrygę, która się właśnie wywiązała przeciwko niemu. Królowa Estera, przejęta niebezpieczeństwem śmierci, błaga Pana Boga Izraela i mówi: Panie mój, Królu nasz, Ty jesteś jedyny. Wspomóż mnie samotną, nie mającą prócz Ciebie żadnego wspomożyciela, bo niebezpieczeństwo jest niejako w ręce mojej. Ja słyszałam od młodości mojej, w pokoleniu moim, że Ty, Panie, wybrałeś Izraela.

Słyszałam i z tego słyszenia rodzi się przekonanie, ogromna siła wiary, która w chwilach prób ma szansę zaistnieć.

Dzisiaj w antyfonie do Mszy świętej znajdują się słowa parafrazujące psalm: Usłysz Panie moje słowa, zważ na moje wołanie, wytęż słuch na glos mojej modlitwy, Królu mój i Boże.

Droga siostro, drogi bracie, słyszysz, że Bóg zabiega o ciebie, że chce sprowokować w twoim sercu tęsknotę, wydobywające się z ciebie wołanie, pukanie, w którym uczestniczą twoje ręce, szukanie, w którym uczestniczą twoje nogi, twój wysiłek, trud, zaangażowanie. Do ciebie Pan się zwraca.

Jak dziś wobec tego słowa reaguje twój umysł?

Gdzie w twoim sercu budzą się odpowiedzi na to, żeby rzeczywiście się zwrócić, zorganizować i nie dać się prosić – tylko prosić?

Droga siostro i drogi bracie, Pan, przychodzący ze swoim słowem, zwraca się do nas z nieustanną, nie do zagaszenia miłością. Pragnie kształtować nas systematycznie i wzbudzać w nas postawę, która pozwoli Mu objawiać się ludziom. To przecież im chce przyjść z pomocą Estera. Co chcecie żeby ludzie wam czynili, i wy im czyńcie, bo na tym polega Prawo i Prorocy – mówi Chrystus.

Komu dziś Pan przez ciebie chce się objawić? Komu w najbliższych dniach pragnie ukazać swoje zainteresowanie i tęsknoty? Komu chciałby przekazać nadzieję? Kogo w tym spotkaniu ze słowem masz przed oczyma, kiedy słyszysz takie przynaglenia?

Dziękujemy Ci, Panie, że przychodząc do nas, stajesz jako ktoś pełen darów i tęsknot. Dziękujemy, że bardzo je konkretyzujesz i przynaglasz nas do tego, abyśmy mieli wewnętrzną postawę uległości wobec Ciebie, żeby nam się chciało nieustannie Cię szukać i prosić, nie dlatego, że jesteś kimś, kogo trzeba przebłagać, ale dlatego że my mamy w sobie tyle niewiary, że musimy ją przełamać wołając o wiarę.

Dziękujemy, że nas kochasz, nie zostawiasz, że przychodzisz w swojej mądrości, byśmy my ją zdobyli, ale nie dla siebie – przecież nie żyjemy dla siebie. Żyjemy dla Ciebie, obecnego w dzisiejszym świecie pośród nas w naszych braciach i siostrach.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.