Homilia na VIII Niedzielę Zwykłą „A” (02.03.2014)

Ks. Zbigniew Skuza

O co trzeba się troszczyć, a o co nie…

Pewne afrykańskie porzekadło mówi: „W czarną noc, w środku czarnego lasu, na czarnym kamieniu, siedziała mała czarna mrówka - i Bóg ją widział…”. Proste, ale jakże mądre słowa, wyrażające bezgraniczne przekonanie, że Bóg naprawdę wszystko widzi i wie, i że bardzo Mu zależy na losach każdego stworzenia, nawet tak pozornie niewiele znaczącego, jak mała leśna mrówka…

Dzisiejsza Ewangelia według św. Mateusza, kolejny fragment Jezusowego Kazania na Górze, przypomina nam dobitnie, że Bóg jest miłującym Ojcem, który troszczy się o lilie polne i o ptaki powietrzne, a przede wszystkim troszczy się o człowieka. Skąd więc w nas tyle niepewności i lęku o siebie? Tyle obaw o własne dziś i jutro? Czy nie jest to przede wszystkim brak wiary? Co trzeba robić, aby nie ulec nerwowemu zabieganiu o własny los i odkryć obecność Boga, która napełnia życie ufnością i pokojem?

Słowa Jezusa przychodzą nam z pomocą i pozwalają odpowiedzieć na te pytania, pokazując o co w życiu warto zabiegać, a o co nie. W dzisiejszej Ewangelii pojawiają się trzy imperatywy, które jakby skandują nauczanie Jezusa i wskazują na jego istotne aspekty: „Nie troszczcie się zbytnio” (Mt 6,25.31.34), „Przypatrzcie się” (Mt 6,26.28), „Starajcie się o Królestwo Boże i Jego sprawiedliwość” (Mt 6,33). Te imperatywy poprowadzą naszą refleksję.

1. „Nie troszczcie się zbytnio” (Mt 6,25.31.34)

Człowiek jest istotą, która do życia i normalnego funkcjonowania, potrzebuje wielu rzeczy, a bez takich, jak np.: pokarm, napój, odzienie czy dach nad głową, w ogóle nie mógłby przeżyć. Oznacza to, że nie może się on obyć bez pracy, środków materialnych, poczucia bezpieczeństwa, a także relacji z innymi ludźmi i ich pomocy. Dlatego czymś zupełnie naturalnym i nieuniknionym, wpisanym w naturę człowieka, jest to, że troszczy się on o to wszystko, co jest mu potrzebne do życia i rozwoju.

Dzisiejsza Ewangelia bierze pod uwagę to wszystko i mówi o trosce człowieka o to, co będzie jadł, pił, w co się ubierze (por. Mt 6,25.28.31). Nie chodzi o jakieś zbytki czy wygody, ale o pokarm i odzienie, a więc o rzeczy naprawdę niezbędne do życia, bez których nie można się obyć. A jednak Jezus przestrzega: „Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać” (Mt 6,25). Co niewłaściwego może kryć się w trosce o to, aby zapewnić sobie takie podstawowe dobra?

Niebezpieczeństwo kryje się przede wszystkim w tym, że człowiek, może uznać, bardziej czy mniej świadomie, iż to, co posiada zapewnia mu pełnię szczęścia, taką, że nawet Bóg i Jego miłość, nie są mu już potrzebne. Ale to tylko ułuda. Już w pierwszym zdaniu dzisiejszej perykopy Jezus mówi jasno: „Nikt nie może dwom panom służyć (…). Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mt 6,24). To co posiadamy, nawet jeżeli samo z siebie jest dobre, może stać sią mamoną, tym co wypędzi z naszego życia Boga. Aramejski rzeczownik mamon wywodzi się najprawdopodobniej ze rdzenia ʼāman, wyrażającego ideę „zakorzeniania się w czymś”, „zaufania komuś lub czemuś”. Stąd też mamona oznacza to, co wiarygodne i trwałe, co daje poczucie bezpieczeństwa, każdą rzecz, w której człowiek pokłada ufność. Mamoną tak rozumianą są przede wszystkim pieniądze i wszelkie inne dobra materialne, ale też inne rzeczy, jak np. własna inteligencja, dobre układy, życiowa przebiegłość, słowem to wszystko, co daje człowiekowi poczucie, że jest panem sytuacji, że sam sobie poradzi, zabezpieczy własną przyszłość. Człowiekowi, który dysponuje taką mamoną, Bóg i Jego miłość nie są już potrzebne.

Z posiadaniem dóbr materialnych wiąże się też inne niebezpieczeństwo: jest nim ciągłe zamartwianie się, aby te dobra posiadać i gromadzić. W tekście Mt 6,24-34 aż sześć razy występuje grecki czasownik merimnan (por. Mt 6,25.27.28.31.34 [2 razy]), który oznacza: „martwić się czymś, o kogoś, niepokoić się” ale też „zajmować się czymś, dbać o coś”. Użycie tego czasownika łączy zatem w sobie element troski, zamartwiania się z sensem bycia czymś pochłoniętym, zaabsorbowanym. Może zatem oznaczać przekroczenie pewnej granicy, gdzie od mądrej i dobrej troski o to, co potrzebne, przechodzi się do nieustannego, wręcz obsesyjnego i ciągłego zamartwiania się (niektóre tłumaczenia, jak np. Biblia Tysiąclecia używają wyrażenia: „troszczyć się zbytnio”). Nie ulega wątpliwości, że Jezus bardzo mocno podkreśla to ryzyko. Wskazuje na to nie tylko sześciokrotne użycie terminu merimnan, ale też bogactwo sformułowań: Jezus najpierw formułuje imperatyw („Nie martwcie się”: Mt 6,25), następnie pytanie („Dlaczego się martwicie?”: Mt 6,28) a wreszcie zachętę („Nie martwcie się więcej”: Mt 6,31.34).

Rzeczywiście, człowiek w naturalnym i potrzebnym troszczeniu się o sprawy materialne, w braniu odpowiedzialności za życie swoje i innych, może się po prostu zapędzić, może się bardzo zatracić, pójść na kompromisy moralne, a nawet wyprzeć się Boga. Może służyć wręcz niewolniczemu pomnażaniu dobra, zapominając o tym co istotne. W sformułowaniu nie możecie służyć Bogu i mamonie (por. Mt 6,34), użyty jest grecki czasownik doulein, oznaczający służbę niewolniczą, a sama mamona jest czasem wprost nazywana „niegodziwą”, bo zdobyta w niegodziwy sposób (por. Łk 16,9). Tak może się niestety wydarzyć: pomnażanie dóbr absorbuje coraz bardziej myśli i serce człowieka, stając się powoli jego absolutnym panem, bożkiem. I to już nie one służą człowiekowi, ale to on im służy. Przypominają się słowa Jezusa: „Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić?” (Mk 8,36). Można mieć wszystko i zatracić to co najważniejsze, dlatego w trosce o własne życie należy przede zaufać temu, który jest Dawcą i Panem życia.

2. „Przypatrzcie się ptakom niebieskim i liliom polnym” (por. Mt 6,26.28)

U podstaw nakazu „nie martwcie się” stoi akceptacja zależności człowieka jako stworzenia od swego Stwórcy. W tym celu Jezus daje swoim uczniom jakby „materiał poglądowy” zachęcając ich, aby dostrzegli troskę Boga o swoje stworzenie, aby sami mogli się przekonać, że mogą zaufać Temu, który jest Dawcą życia i dlatego może zagwarantować człowiekowi to wszystko, co jest mu potrzebne. Jezus zachęca uczniów, aby mieli oczy otwarte: „Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? (Mt 6,26), Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich” (Mt 6,28b-29).

Ptaki unoszące się na niebie (par. Łk 12,24 mówi o krukach) nie wykonują żadnych specjalnych prac służących zdobywaniu pokarmu (jak siew czy żniwa), a mimo to mają wszystko, co jest im potrzebne do życia. Z tego wynika, że człowiek, który w hierarchii stworzeń jest przecież ważniejszy niż ptaki, może bardziej jeszcze liczyć na opiekę Bożą.

Podobnie jest z polnymi kwiatami, które tak obficie rosły na galilejskich polach, szczególnie między styczniem i majem. Termin ta krina, tłumaczony zwykle jako „lilie”, oznacza tu prawdopodobnie nie jakiś szczególny gatunek, ale wszystkie kwiaty, zwłaszcza te o kształcie kielicha, które budziły zachwyt i swoim pięknem przewyższały przysłowiowy przepych króla Salomona (por. 1 Krl 3,13; 10,4-27). Te polne kwiaty, chociaż same nie przygotowują sobie żadnego odzienia („nie przędą”), są „ubierane” przez samego Stwórcę: dlatego są tak piękne. Zarówno życie ptaków jak i wegetacja roślin w porównaniu z życiem ludzkim wydają się być bardzo nietrwałe (por. Mt 6,30), a jednak Bóg rozpostarł nad nimi parasol swej opatrzności. O ileż bardziej zatroszczy się więc o człowieka.

Owo „przypatrzcie się” ma też aspekt pamięci. W Piśmie św. bardzo często jest zachęta, aby pamiętać o opiece, której Bóg nie szczędził swojemu ludowi podczas wędrówki przez pustynię i przez całą jego historię, jak np. Pwt 1,30-31: „Widziałeś też i na pustyni: Pan niósł cię, jak niesie ojciec swego syna, całą drogę, którą szliście, aż dotarliście do tego miejsca. Jednak mimo to nie ufaliście Panu, Bogu waszemu”. Nasze zbytnie i niewolnicze zatroskanie o samych siebie jest wyrazem niewdzięczności, nie pamiętamy dobrodziejstw, których Bóg nam udzielił i ciągle udziela. Bóg jest jak najlepsza matka, która nigdy nie zostawi swego dziecka. Pięknie przypomina to dzisiejsze pierwsze czytanie z Iz 49,14-15: „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie”. Nawet gdyby matka zawiodła (o czym niestety czasem można usłyszeć), to Stwórca nigdy nie zostawi bez opieki tych, którzy Jemu zawierzają swoje losy. To przekonanie jest źródłem pociechy i wolności od panicznego lęku o siebie i o to, co będziemy jedli i pili, i w co będziemy się ubierali.

3. „Starajcie się o Królestwo Boże i Jego sprawiedliwość” (Mt 6,33)

Końcowy nakaz Jezusa: „Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane” (Mt 6,33), stanowi kulminacyjną sentencję całej perykopy. Królestwo Boże, i tylko ono, winno zajmować pierwsze miejsce (prōton) wśród oczekiwań i pragnień uczniów Jezusa. Ukierunkowanie całego życia na poszukiwanie Królestwa Bożego pozwala powierzyć się z ufnością Ojcu. Należeć do Królestwa oznacza należeć do Jezusa, poddać się Jego oddziaływaniu już teraz i oczekiwać dóbr eschatologicznych.

Ten dar Królestwa obecnego i przyszłego jest związany nieodłącznie ze sprawiedliwością, czyli takim działaniem człowieka, które jest zgodne z wymaganiami objawionymi przez Jezusa w Kazaniu na Górze. Jest ona nazwana „sprawiedliwością Boga” ponieważ to Bóg określa jej naturę.

Jezusowy imperatyw: „Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość” przypomina właściwą hierarchię wartości, którą w codziennym zamartwianiu się o różne rzeczy łatwo jest zatracić. Pięknie wyraża to św. Augustyn: „Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu”. Musi nastąpić definitywne rozstrzygnięcie co i kto jest najważniejszy w moim życiu. Powraca pierwsze zdanie Jezusa: „Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mt 6,24). On jest Panem, On jest najważniejszy, On jest Pierwszy. Tylko wtedy również podejście do rzeczy materialnych będzie właściwe. Jezus nie wzywa nas bynajmniej do odrzucenia trosk, dla samego odrzucenia, ale po to, aby człowiek stał się wolnym dla Królestwa.

Taka jest logika Dekalogu, który zaczyna się od słów: „«Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!” (Wj 20,2-3), taka jest logika modlitwy Ojcze nasz, w której prosimy przede wszystkim: „Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje!” (Mt 6,9), takie jest wreszcie największe i pierwsze przykazanie: „«Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem»” (Mt 22,37; por Pwt 6,5). Tylko Bóg może spełnić najgłębsze pragnienia ludzkiego serca, dlatego to On musi być zawsze na pierwszym miejscu.

4. Aplikacja

Słowo Jezusa przekazane w dzisiejszej liturgii pozwala nam z wielkim realizmem spojrzeć na człowieka, ucznia Chrystusa, który chociaż potrzebuje do życia tak wielu rzeczy nie może pomieszać tego, co jest ważne, z tym co jest najważniejsze. Nie można ryzykować aby „poświęcić Boga” dla doraźnych korzyści.

Dotykamy tu sprawy najważniejszej: kim jest dla mnie Bóg? Czy naprawdę staram się aby powierzyć Mu całe moje życie? Czy mam na tyle pokory, aby od ptaków i kwiatów uczyć się tego zawierzenia? Czy moja troska o mnie samego nie przysłania mi Tego, który od początku stworzenia troszczy się o mnie?

Nasuwają się na słowa Pierwszego Listu św. Piotra: „Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was” (1P 5,7). Uwolnienie od trosk nie jest przywilejem ludzi z natury pogodnych, lecz jest owocem wiary w tego, który, jeżeli żywi rzesze ptaków i ubiera lilie polne, zatroszczy się także i o mnie.