Homilia na V Niedzielę Zwykłą "C" (10.02.2013)

ks. Piotr Kot

„Nie bój się! Idź! Moje słowo pójdzie przed tobą!”

Święta Teresa od Jezusa w „Drodze doskonałości” woła do swoich sióstr: „Świat płonie pożarem, a my mamy czas tracić?” (DD 1,5). Wezwanie wielkiej świętej Karmelu rozbrzmiewa echem również w dzisiejszym świecie. Tkwimy w samym centrum wielkiej trąby powietrznej, która pragnie zetrzeć w proch cywilizację budowaną długie lata przez ludzi zagarniętych przez sieć Bożej miłości i pytamy: „Czy istnieje jakaś siła, która może zatrzymać ten przerażający żywioł?” Pośrodku wielkiego zagrożenia klęknijmy przed tabernakulum i otwórzmy Księgę słowa Bożego, aby usłyszeć słodką pociechę: „Nie bój się! Idź, aby uratować człowieka, któremu zagraża śmierć. Ja dam Ci moc, byś zwyciężał! Moje słowo utoruje Ci drogę”.

1. „Kto odważy się pójść w moje Imię?”

Opis powołania Izajasza na proroka ma niewiele wspólnego ze współczesną liturgią święceń kapłańskich, która zazwyczaj inicjuje dobrze przygotowaną przez Kościół misję głoszenia słowa Bożego. Izajasz żył w VIII wieku przed Chr., w czasach bardzo niespokojnych dla Żydów, gdy wielka potęga imperium asyryjskiego zaczęła zagrażać niepodległości państwa żydowskiego. Prorok działał w Jerozolimie i jej okolicy, przez co dobrze poznał nie tylko świątynię, ale też wszelkie bolączki Izraelitów, którzy z wszystkich zakątków kraju przybywali do przybytku Boga. Podniosła liturgia, którą Izajasz relacjonuje w szóstym rozdziale swej księgi, ma miejsce właśnie w świątyni, gdzie Bóg ukazuje się mu jako Władca nieba i ziemi. Do Niego należy wszystko, On jest Panem kosmosu. To On decyduje o losach człowieka i świata.

Okoliczności, w których Bóg objawia Izajaszowi swą chwałę i moc, są niespokojne i pełne napięć. Napór świetnie wyposażonej armii asyryjskiej na zniszczone religijnie i moralnie społeczeństwo żydowskie, w dodatku skłócone wewnętrznie przez szukające własnej korzyści stronnictwa polityczne, zapowiada rychłą zagładę narodu. W takiej sytuacji Izajasz odważnie podejmuje wezwanie samego Boga, by wskazywać drogę ocalenia. Prorok głosi nadzieję ocalenia dla sprawiedliwych, których określa mianem Reszty Izraela. Dla Króla Zastępów ludzka potęga armii asyryjskiej nie stanowi bowiem żadnego zagrożenia. Pan w jednej chwili może zamienić ją w proch (por. Iz 8,9-10). Tak też uczyni On wówczas, gdy dopełni się miara sprawiedliwości.

Izajasz ma głosić nadzieję wbrew nadziei; zapalać iskrę światła pośrodku najgłębszej ciemności; głosić życie, gdy wokół szaleje śmierć. Prorok czuje wewnętrzne przynaglenie, by przyjąć posłanie. On nie może milczeć. Jego misja nie jest bowiem służbą ideologii wymyślonej przez jakiegoś wizjonera o wątpliwej reputacji. Izajasz jest świadkiem. On zobaczył Tego, który przekazuje mu zadanie. Izajasz doświadczył Jego mocy. Prorok wie, że ta Moc uzdolni go do realizacji wezwania. Dlatego bez wahania staje naprzeciw wielkiej Asyrii i głosi zwycięstwo Boga oraz tych, którzy w Nim pokładają nadzieję.

2. „Na Twoje słowo zarzucę sieci!”

Podobne doświadczenie do tego, które w VIII wieku przed Chr. przeżył prorok Izajasz, stało się udziałem galilejskiego rybaka o imieniu Szymon. Święty Łukasz relacjonuje pierwsze powołanie Piotra (będą bowiem jeszcze inne „powołania” – przy Cezarei Filipowej oraz po zmartwychwstaniu) bardzo szczegółowo.

Nad jeziorem, które stanowi symbol codziennego życia każdego człowieka, pojawia się Jezus. Nie jest On postacią obcą ani dla rybaków, którzy po bezowocnej nocy wrócili zdruzgotani do przystani, ani dla ludzi szukających możliwości spotkania się z Nauczycielem. Jezus to osoba znana z niezwykłego nauczania i cudów. Dla Żydów rozczarowanych życiem w imperium rzymskim, w coraz mniej zrozumiałym świecie, Mistrz z Nazaretu rozpala promyk nadziei na lepsze jutro. Uzdrawiając w Kafarnaum opętanego, a później teściową Szymona (Łk 4,31-41), słowo Jezusa nabrało wielkiej wartości. Z tego powodu tłum nad jeziorem „ciśnie się do Niego”. Każdy chce być „dotknięty” tym niezwykłym słowem. Zastosowany w tekście czasownik „epikeimai”, za pomocą którego święty Łukasz opisuje reakcję tłumu na pojawienie się Jezusa, wskazuje na bardzo intensywne działanie: ludzie domagają się, a wręcz zadręczają Jezusa, nastają na Niego, aby tylko wypowiedział słowo, które kryje w sobie wielką moc i siłę, a także zdolność przemiany świata. Oni już wyczuwają, kim On jest. Tego jednak jeszcze nie potrafi pojąć Szymon. Z tego powodu Jezus kieruje szczególne słowo właśnie do niego: „Zarzuć sieć na połów!”

Szymon znał się na swoim rzemiośle i dobrze wiedział, że poranna próba połowu mogła jedynie wywołać nowe rozgoryczenie, a nadto wystawiała na szwank reputację jego firmy. Któż bowiem o zdrowych zmysłach wypływałby na połów przed południem?! Ale jak się oprzeć Mistrzowi, który wcześniej uzdrowił jego teściową. Być może Szymon jedynie przez grzeczność postanowił spełnić prośbę Jezusa. Posłuszeństwo słowu Pana jest jednak najprostszą drogą do zbawienia – mawiał św. Benedykt z Nursji. Szymon przekonał się na własne oczy, że słowo Jezusa jest tym samym słowem, przy pomocy którego Bóg stwarzał świat. Jest to słowo kryjące w sobie życiodajną moc.

Cud połowu był potrzebny, by Szymon mógł porzucić jezioro, swoje codzienne życie, do którego już zdołał się przyzwyczaić, i wyruszyć w nieznane. Cud „słowa, które sprawia to, co oznacza” był potrzebny, by zrodziła się misja Piotra, świadczącego aż do przelewu krwi o konieczności przyjęcia przez świat orędzia Jezusa z Nazaretu. Misja bowiem rodzi się zawsze ze spotkania z Panem, z doświadczenia Jego mocy i miłości. Szymon zrozumiał to wówczas, gdy zobaczył, jak słowo Jezusa napełnia rybami sieci, które pomimo całonocnej pracy rybaków były beznadziejnie puste.

3. Aplikacja

(a) W homilii na święto Ofiarowania Pańskiego papież Benedykt XVI wzywał do odnowienia wiary, która sprawia, że człowiek staje się „pielgrzymem ku przyszłości”. „Nie dołączajcie do proroków klęski” – mówił papież do osób konsekrowanych, zachęcając, by bez kompleksów i z odwagą zapraszali innych ludzi do podejmowania przez nich szczególnej misji życia Ewangelią i głoszenia jej światu. Czy ja nie dołączam się do orszaku tych, którzy zwiastują koniec chrześcijaństwa, albo nawet „śmierć Boga”? Czy wierzę w to, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych? Czy proszę Boga, by On działał w „moim świecie”?

(b) By stać się kimś, kto będzie zdolny „łowić ludzi” dla królestwa Bożego, trzeba najpierw doświadczyć spotkania z żywym Bogiem, zachwycić się Jego pięknem i zadziwić się Jego mocą. Do tego zaś potrzeba rozbudzić w sobie pragnienie Jezusa. Czy kiedykolwiek odczuwałem w sobie takie pragnienie słowa Bożego, jakie mieli ludzie, którzy „cisnęli się” do Jezusa nad jeziorem Genezaret? Ile czasu każdego dnia poświęcam na czytanie Pisma świętego?

(c) Czy przypominam sobie mój osobisty „cudowny połów”, gdy doświadczyłem szczególnego działania i obecności Boga (jakieś szczególne wydarzenie; być może jakaś szczególna spowiedź święta, która odmieniła moje życie, albo Komunia Święta, itp.)? Jakie wtedy rodziły się we mnie postanowienia, jakie wówczas otrzymałem wewnętrzne natchnienia i co z tym zrobiłem? Czy podejmuję w życiu wezwanie do dzielenia się wiarą z innymi?