Homilia na Objawienie Pańskie "C" (06.01.2011)

Ks. Bartosz Adamczewski 

Gwiazda, Internet, Biblia – drogi do Jezusa

Gdy Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: "Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon”.

Kilka dni temu w „Rzeczpospolitej” ukazał się artykuł pt. „Astrologia wychodzi z cienia”. Jego autor pisze, że dziedzina, która od kilku wieków uznawana była za kompletnie nienaukową, w jednym z krajów Unii Europejskiej, konkretnie w Rumunii, od 1. stycznia 2011 roku znowu wraca do publicznego życia nowoczesnego społeczeństwa. Oto bowiem „wróżbici, astrolodzy i osoby wykonujące pokrewne zajęcia” zostali wpisani do oficjalnego rejestru zawodów jako wykonujący „usługi osobiste” – obok lokajów, masażystów oraz instruktorów jazdy. Co więcej, kilku deputowanych rządzącej w Rumunii Partii Demokratyczno-Liberalnej złożyło w parlamencie projekt ustawy, zobowiązującej wróżbitów i astrologów do płacenia podatków, ale byli zmuszeni zrezygnować z tej inicjatywy pod wpływem gróźb ich wyklęcia.

Ta nieco humorystyczna wiadomość z bratniego kraju unijnego może pomóc nam uświadomić sobie, jak wysoki status społeczny mieli w starożytności astrologowie. Ich głównym zadaniem było postawienie horoskopu, dotyczącego całego przyszłego życia danej osoby, na podstawie układu gwiazd i planet w dniu jej narodzenia. Przepowiadali oni także przyszłość całych narodów na podstawie specyficznych zjawisk astronomicznych, takich jak pojawienie się nowej komety lub koniunkcja, a więc zejście się na niebie, określonych planet i gwiazd. Astrologia była więc dziedziną, zarezerwowaną dla prawdziwych mędrców – uczonych świetnie znających się nie tylko na matematyce i obserwacji nieba, ale także na sprawach, które dzisiaj określilibyśmy mianem globalnej geopolityki.

Ewangelia według świętego Mateusza pokazuje drogę dojścia takich właśnie, wysoko wykształconych, kosmopolitycznych pogan, do nowonarodzonego Króla Judei i całego świata – Jezusa Chrystusa. W tradycji biblijnej wszelkiego rodzaju wróżbiarstwo było właściwie całkowicie zakazane, jako nie do pogodzenia z wiarą w Boga, który jest jedynym Panem losów poszczególnych ludzi i całej ludzkości. Tymczasem przy narodzeniu Jezusa Chrystusa, którego Ewangelia trafić ma nie tylko do Izraela z jego religijnymi zakazami, ale także do pogan, którzy takich zakazów nie znają, Bóg posługuje się typowo pogańskim sposobem poszukiwania mądrości i badania znaków nadprzyrodzonych, jakim była astrologia.

Ewangelista nie pisze jednak swojego dzieła dla ludzi niewierzących, ale dla ludzi wiary, którzy już doszli do Chrystusa. Dlatego, ku rozczarowaniu wielu współczesnych badaczy nieba i poszukiwaczy zjawisk nadprzyrodzonych, nie opowiada on o tym, jaką właściwie gwiazdę ujrzeli mędrcy na Wschodzie. Nie jest to bowiem dla nas dzisiaj istotne. Święty Mateusz chce raczej pokazać drogę, którą poganie różnych czasów mogą dojść do poznania Syna Bożego. Kiedyś były to gwiazdy, później była to fizyka, biologia, socjologia czy kulturoznawstwo, a dzisiaj mogą to być mass media i Internet. Bóg posługuje się sposobami poznania i komunikacji, które są typowe dla danej epoki, by ludziom każdej epoki – także naszego XXI wieku – pokazać drogę do Zbawiciela.

W najnowszej adhortacji apostolskiej o słowie Bożym w życiu i misji Kościoła (Verbum Domini) papież Benedykt XVI pisze: „Należy uznać, że obecnie pośród nowych form masowej komunikacji wzrasta rola Internetu, stanowiącego nowe forum, na którym powinna być głoszona Ewangelia, przy zachowaniu jednak świadomości, że świat wirtualny nigdy nie będzie mógł zastąpić świata realnego, oraz że ewangelizacja może korzystać z dróg wirtualnych, jakie udostępniają nowe media, dla nawiązywania znaczących relacji jedynie pod warunkiem, że to doprowadzi do osobistego kontaktu, który jest niezastąpiony. Również w świecie Internetu, dzięki któremu na milionach monitorów mogą pojawiać się miliardy obrazów na całym świecie, powinno być widoczne oblicze Chrystusa i słyszalny Jego głos, «bowiem tam, gdzie nie ma miejsca dla Chrystusa, nie ma go również dla człowieka».”

Dzisiejszy fragment Ewangelii według świętego Mateusza pokazuje jednak jeszcze jedną ciekawą rzecz. Oto mędrcy, prowadzeni przez gwiazdę, nie przybywają od razu do betlejemskiego żłóbka. Najpierw kierują oni swe kroki do Jerozolimy, do władcy żydowskiego kraju, którym był wówczas Herod. Nie robią oni tego z czystej dyplomatycznej kurtuazji. Wiedzą oni bowiem, że tajemniczy Władca ma się narodzić w Judei, ale nie wiedzą dokładnie, gdzie ma to nastąpić. Potrzebują zatem bliższych wskazówek od lokalnego władcy, którym jest król Herod. W końcu kto jak kto, ale król powinien takie rzeczy wiedzieć. Okazuje się jednak, że lokalny władca jest kompletnym ignorantem w sprawach wiary i narodowych tradycji. Jest może skutecznym politykiem, ale ewidentnie nie czytał nigdy Pisma Świętego. Nie zna więc mesjańskich proroctw, chociażby słów proroka Micheasza, które wskazywały, że to właśnie w Betlejem ma się narodzić następca idealnego władcy Judei, Dawida. Dopiero sprowadzeni naprędce kapłani wyjaśniają królowi to, czego nie nauczył się w swoim czasie z kart odłożonej przez niego na najdalszą półkę Biblii.

Droga pogan do Jezusa Chrystusa nie jest więc wcale bezpośrednia. Nie wystarczy gwiazda, nie wystarczy astrologia, kosmologia, genetyka czy Internet, żeby dojść do prawdziwego poznania Bożego Syna. Potrzebna jest także Biblia, z jej nieco może zakurzonymi kartami, które jednak w przełomowych momentach życia, a także w naszym codziennym poszukiwaniu Boga, okazują się niezwykle aktualne. Oby prowadziły one do Jezusa zarówno współczesnych pogan, jak i każdego z nas.