Homilia na IV Niedzielę Zwykłą "C" (31.01.2010)

ks. Marcin Kowalski

Powrót do Pierwszej Miłości

Jak długo starczy mi sił, aby służyć mojemu Bogu? Gdzie podział się mój pokój serca, gdzie poczucie bezpieczeństwa i dawna prosta wiara? Jak nie poddawać się zwątpieniu, kiedy życie nie oszczędza mi problemów a mój Pan wydaje im się przyglądać z daleka, pozwalając mi upadać, doświadczać klęski i poniżenia? Podobne lub bardziej jeszcze dramatyczne pytania rodzą się w sercu każdego, kto chce być uczniem Boga. Ze szczególną mocą dochodzą one do głosu w czasie trudności życiowych, w czasie osobistego kryzysu. W arcytrudnym ale też bardzo płodnym czasie życiowej próby Słowo Boże proponuje nam wędrówkę do momentu, w którym po raz pierwszy doświadczyliśmy Bożej Miłości.

Co wówczas usłyszałem? W jaki sposób ta droga pomoże mi odzyskać motywację do bycia Bożym uczniem? O tym mówi dziś historia proroka Jeremiasza.

1. Miłość nazywa mnie swoim synem

Miłość, z jaką Bóg po raz pierwszy spojrzał na mnie i wymówił moje imię. Ten, kto jej doświadczył, nigdy już nie zapomni tego momentu. Nie jest on zarezerwowany tylko dla proroków i kapłanów, zakonnic i pustelników. Bóg przychodzi do każdego z nas, bo każde bez wyjątku życie należy do niego. Jeremiasz pozostawił nam w swej księdze przejmujący zapis pierwszego spotkania z Bożą miłością. Pochyliła się nad nim, zanim jeszcze się począł. Pan, mówiąc w pierwszej osobie, wyznaje, że sam własnymi rękoma kształtował życie proroka (czasownik ysr nawiązuje do opisu stworzenia z Rdz 2,7), zasadził je jak delikatną roślinę w łonie jego matki. To on w rzeczy samej rodzi Jeremiasza. Zanim jednak to ludzkie dziecko pocznie się i przyjdzie na świat, Bóg obdarowuje go darem cenniejszym niż samo życie. Stwórca, wciąż w pierwszej osobie, wyznaje: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię” (Jer 1,5). Hebrajskie yedatika to coś zgoła innego niż abstrakcyjna wiedza. To także coś większego niż osobiste poznanie. Bóg nie tylko przenika swą uprzedzającą wiedzą życie Jeremiasza. W ST czasownik yada występuje w kontekście relacji rodzinnych. Lewi zaprzysiężony na służbę Bogu mówi o swoich: „‘Nie widziałem ich‘, nie zna już swoich braci, nie chce rozpoznać (yada) swych dzieci” (Pwt 33,9). Izajasz z kolei skarży się: „Boś Ty naszym Ojcem! Zaiste, nie poznaje nas (yedaanu) Abraham, Izrael nas nie uznaje” (Iz 63,16)”. To „poznanie” to równocześnie „uznanie” za dziecko! Bóg, zanim jeszcze Jeremiasz począł się w łonie matki, już ogłosił go swoim synem! To największy dar, jaki Stwórca ofiaruje każdemu z nas bez wyjątku, kiedy przychodzimy na ten świat. Rodzimy się jako jego dzieci, dorastamy w cieniu jego miłości, bez względu na to, jak grzeszni i słabi jesteśmy, jak skomplikowane okażą się drogi naszego życia. Bóg od początku wiąże się z nami ojcowską miłością, której więzów nie jest w stanie nic zerwać.

2. Miłość ratuje mnie w czasie próby

Pierwsze spotkanie z Bożą miłością jest jak pierwsze zakochanie, nie widać jeszcze potencjalnych zagrożeń ani związanych z nią trudności. Kiedy pojawiają się później, często zastanawiamy się jak mogliśmy być tak naiwni, dlaczego Bóg z kochającego nagle zamienia się w karzącego, wypróbowującego naszą wiarę i relację z Nim. Abyśmy nie poczuli się oszukani przez Miłość, która wcale nie obiecuje łatwej relacji, przyjrzyjmy się raz jeszcze Jeremiaszowi. Bóg nie zataił przed nim trudnych konsekwencji pójścia za swoim Słowem. Zaraz po wzruszającym opisie usynowienia mówi o jego misji: „Przepasz swoje biodra, wstań i mów wszystko, co ci rozkażę (…).A oto Ja czynię cię dzisiaj twierdzą warowną, kolumną żelazną i murem spiżowym przeciw całej ziemi, przeciw królom judzkim i ich przywódcom, ich kapłanom i ludowi tej ziemi” (Jer 1,17-18). W scenie powołania na kojące słowa o Bożej miłości nakładają się obrazy wojenne! „Przepasz się!”, brzmi nie tylko jak wezwanie do drogi ale jak rozkaz skierowany do żołnierza: „Bądź gotów do bitwy!”. W rzeczy samej dalej Bóg porównuje swojego sługę do „ufortyfikowanego miasta” (ir mibsar), do „kolumny z żelaza”, do „obronnego muru”, podkreślając – przygotuj się na oblężenie! Bóg zapowiada, że życie Jeremiasza będzie walką. Walką o to, aby nie zwątpić w miłość i prowadzenie swego Boga. Walką z tymi, którzy nie będę chcieli słuchać słowa proroka, którzy staną na jego drodze, aby go złamać. Pan przestrzega swojego sługę: „Nie lękaj się ich, bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi” (Jer 1,17b). Potem obiecuje: „Będą walczyć przeciw tobie, ale nie zdołają cię zwyciężyć, gdyż Ja jestem z tobą - wyrocznia Pana - by cię ochraniać” (Jer 1,19).

Bóg, pociągając nas swoją miłością, zapowiada od początku wiążące się z nią zmagania. Przeciw Jeremiaszowi powstaną najbliżsi, ci, którzy powinni udzielić mu wsparcia jego rodacy na czele z kapłanami (Jer 1,18). Podobnie będzie z Jezusem doznającym niezrozumienia i odrzucenia w rodzinnym Nazarecie (Łk 4,21-30) i z Pawłem, walczącym do końca o swoje wspólnoty (List do Galatów; 2 Koryntian). Każda z tych historii naznaczona jest dramatem niezrozumienia i odrzucenia. Według tradycji Jeremiasz zakończył swoje życie zamordowany przez rodaków w drodze do Egiptu. Jezus, unikając ukamienowania w Nazarecie, zginie przecież skazany przez swoich na krzyż, a Paweł broniąc się przed oskarżeniami swych pobratymców zostanie ścięty w Rzymie. Jak tu nie zwątpić w Bożą miłość, która kieruje krokami człowieka? Jak słuchając historii ich życia zaufać Bogu, który i ze mną może obejść się podobnie?

Przed zwątpieniem uchronić może tylko Słowo, które przypomina mi o pierwszym spotkaniu z kochającym Bogiem, przypomina moje wybranie i jego miłość. Nie bez przyczyny Jeremiasz rozpoczyna swoją księgę od opisu powołania. To nie tylko chronologicznie pierwsze wydarzenie jego życia, w którym wziął udział Pan. To także najważniejsze wydarzenie jego życia, a wraca do niego i opisuje je z perspektywy dojrzałego człowieka, który doświadczył już wielu porażek. Aby kontynuować swoją misję i nie stracić wiary w jej sens, wraca do pierwszego spotkania ze swoim Bogiem. Przypomina sobie Słowa, którymi Bóg zdobył jego serce. Są jak lekarstwo na trudne, kryzysowe chwile, które na niego przychodzą. Także Jezus doświadczył na początku swej trudnej misji Słowa, które było dla niego oparciem i drogowskazem, które pomogło mu przetrwać odrzucenie przez swoich i godziny krzyża. Łukasz zapisuje je w scenie chrztu nad Jordanem: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3,22). Przeżywając później najtrudniejsze momenty swoje życia wracał zapewne do tego prostego wyznania Bożej Miłości. Ojciec nie mógł go zapomnieć.

Aplikacja:

Dzisiejsze Słowo zaprasza nas do przeżycia po raz kolejny lub po raz pierwszy najpiękniejszego momentu naszego życia. Momentu, w którym Bóg, spoglądając na mnie wypowiedział moje imię i ukochał mnie jak Ojciec. Momentu, w którym podarował mi powołanie, moje życiową misję i wezwał mnie do bycia swoim uczniem. Potrzebujemy tej miłości szczególnie w czasie życiowych prób i kryzysów. Uprzywilejowanym momentem, w którym możemy jej doświadczyć jest modlitwa osobista, lectio divina, w trakcie którego sięgamy po Biblię oraz Eucharystia, w której słuchamy Słowa Bożego. Potrzeba tak niewiele, aby Bóg mówił do mnie jak do Jeremiasza, aby dał mi poznać swoją miłość. Wystarczy otworzyć Pismo i czytać. Wędrujemy wówczas do źródeł miłości, do pierwszej miłości, jaką ukochał nas Bóg. Tak wędrówkę tę opisuje Karol Wojtyła w swojej Pieśni o Bogu ukrytym:

Miłość mi wszystko wyjaśniła,
miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość,
gdziekolwiek by przebywała.

A, że się stałem równiną dla cichego otwartą przepływu,
w którym nie ma nic z fali huczącej, nie opartej o tęczowe pnie,
ale jest wiele z fali kojącej, która światło w głębinach odkrywa
(…).

Więc w takiej ciszy ukryty ja - liść,
oswobodzony od wiatru,
już się nie troskam o żaden z upadających dni,
gdy wiem że wszystkie upadną.

Miłość i tylko miłość jest nam w stanie rozjaśnić, wytłumaczyć życie.
Wracajmy do Niej, do pierwszej Miłości ukrytej w Bożym Słowie.