Homilia na XXIV Niedzielę Zwykłą "B" (13.09.2009)

Ks. Marcin Kowalski

Ukrzyżowany Mistrz i Jego Uczniowie 

Włoski teolog Severino Dianich, opowiadał, jak kilka lat temu prowadził wykłady z historii chrześcijaństwa na uniwersytecie w Phnom Penh, w stolicy Kambodży. Jego słuchaczami byli profesorowie uniwersyteccy, wszyscy buddyści - zgodnie z tradycją religijną swego kraju. W pewnym momencie podczas wykładu z ikonografii na temat wyobrażeń artystycznych Ukrzyżowanego, Dianich wyświetlił na ekranie „Ukrzyżowanie” Matthiasa Gruenewalda - obraz, na którym Chrystus przedstawiony jest z konwulsyjnie wykrzywionymi rękoma i nogami. Zauważył wówczas przerażenie malujące się na twarzach słuchaczy. Dla nich to przedstawienie Boga było krańcowo różne od emanującego spokojem Buddy spoczywającego na kwiecie lotosu. Krzyż przeraził ich swoim okrucieństwem. 
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że nie tylko buddystów krzyż przeraża i odstrasza swoją surowością. Boimy się i nie rozumiemy go także my, chrześcijanie. Dla tych z I w. był symbolem hańby, dla nas jest apoteozą cierpienia, od którego chcielibyśmy za wszelką cenę uciec. Skąd czerpać siłę do zaakceptowania mojego krzyża? Jak dźwigać go w codziennym życiu? Na te pytania znajdujemy odpowiedź w dzisiejszej Liturgii Słowa.

1. Krzyż Proroka i Moc Słowa Boga

Chociaż mówienie o krzyżu w ST może wydawać się przedwczesne lub symboliczne, w Księdze proroka Izajasza jest jak najbardziej na miejscu. Dzisiejsze pierwsze czytanie (Iz 50,5-9) to fragment III Pieśni Sługi Pańskiego, cyklu opisującego tajemniczego Sługę Jahwe. Bóg ustanawia go „przymierzem dla ludów i światłością narodów” (I Pieśń: Iz 42,1-9); tym, który ma „zanieść jego zbawienie aż po krańce ziemi” (II  Pieśń:  Iz 49,1-7). III (Iz 50,4-9) i IV Pieśń (Iz 52,13 – 53,12) opisują także ogrom cierpień, jakie wybrany musi znieść, aby spełnił się plan Boży.  

Rozpoczynając opowiadanie w pierwszej osobie, Sługa sam opowiada swoją historię. Bóg obdarzył go językiem wymownym, słowem, które dawało pokrzepienie strudzonym. Tego słowa wybrany uczył się od samego Boga, który każdego ranka otwierał jego uszy, aby słuchał (Iz 50,4). Sługa to uczeń Boga. Uczeń, który bardzo różni się od reszty narodu wybranego. On sam podkreśla, że wobec Bożego Słowa nigdy nie opierał się ani nie cofał (Iz 50,5). To dość słabe określenie dwóch czasowników, które w innych miejscach Biblii oznaczają dosłownie bunt (Lb 20,10) oraz zdradę (Iz 59,13; Ps 78,57; 80,19) Izraela. Sługa jest dla Boga kimś wyjątkowym, kimś, kto wobec zdrady i niewierności innych okazuje swoją wierność.

Wierność, z jaką słuchał on Słowa Bożego, czyni go także zdolnym do przyjęcia nadchodzącego cierpienia. Na jego plecy spadają razy, kara przestępców i niewolników. Jego brodę wyrywają rękoma, znak hańby. On nie broni się wobec swoich prześladowców (Iz 50,6). Jest pewien swojej sprawiedliwości i słuszności swojej sprawy. Wobec tych, którzy wytaczają mu proces, stwierdza z niezachwianym przekonaniem – „Pan mnie wspomaga, nie doznam hańby” (Iz 50,7). Sługa uczynił swoją twarz jak głaz (tym samym słowem określa się twardą skałę na pustyni, z której Bóg wyprowadził dla Izraela wodę - Pwt 8,15) i oczekuje na Bożą odpłatę.  

Tajemnicza postać doczekała się w historii wielu interpretacji, próbujących odkryć jej tożsamość. Żydzi odnosili ten fragment do proroka Jeremiasza, zamęczonego przez swoich rodaków podczas ucieczki do Egiptu po upadku Jerozolimy, do cierpień innych proroków, oraz prześladowań narodu wybranego. Chrześcijanie bardzo wcześnie dostrzegli w Pieśniach Sługi Pana zapowiedź męki Jezusa. On sam podczas kazania w Nazarecie (Łk 4,18) odniósł do siebie słowa I Pieśni (Iz 42,1-4). Sposób, w jaki Sługa Pana przyjmuje swoje cierpienia, przywodzi na myśl Jezusa w milczeniu i dobrowolnie przyjmującego swą mękę i niesprawiedliwy proces (cf. Mk 14,61; 15,4-5).  

Księga Izajasza ujawnia także źródło siły cierpiącego Sługi Boga. Jest nim Słowo Boga. Bóg obecny w swoim Słowie jest blisko Sługi: „Blisko jest Ten, który Mnie uniewinni” (Iz 50,7), jest jego pomocą. Słowo, na które wcześniej otworzył swoje uszy uzdalnia go nie tylko do znoszenia w milczeniu próby ale także do dostrzeżenia jej sensu. Jego cierpienie nie jest niezrozumiałą karą. Ono przynosi zbawienie innym (Iz 53,10-12).  

2. Krzyż Miłości Bliźniego

Może brzmi to paradoksalnie ale miłość bliźniego to także krzyż. Krzyż, w sensie powierzonej nam przez Boga misji oraz wezwania do dawania siebie innym. Apostoł Jakub w dzisiejszym drugim czytaniu mówi nam, że wiara, która nie wyraża się na zewnątrz poprzez czyny miłości nie może nas zbawić (Jk 2,14). Więcej, jest martwa sama w sobie (Jk 2,17). Nie ma nic wspólnego z Bogiem, który jest Miłością troszczącą się o chorych, ubogich, przygniecionych nieszczęściami, zagubionych. Ukrzyżowanie samego siebie nie koniecznie musi oznaczać cierpienie. Może też oznaczać ukrzyżowanie własnej woli i egoizmu, oddanie siebie samego swego czasu, zasobów i talentów drugiemu. Ks. Franciszek Blachnicki, założyciel Ruchu Światło - Życie, w swoich zapiskach przed święceniami subdiakonatu pisał: " Będę się modlił, abym otrzymał łaskę krzyża. Krzyż to jedyna pewna i skuteczna droga (...). Ma to być krzyż najpierw mój własny, krzyż mojej nędzy, krzyż pokuty. Potem krzyż miłości zgotowany przez nędzę i grzechy naszych bliźnich.” Krzyż miłości zgotowany przez biedę i grzech drugiego jest równie ważny jak mój własny. On także należy do mnie. To życie na wzór Pana, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie za wielu (Mk 10,45).    

3. Krzyż Naśladowania Pana

Dochodzimy w ten sposób do celu i najgłębszej motywacji ucznia, który bierze na swoje ramiona krzyż. Dźwigający krzyż uczeń staje się podobny do swego Mistrza, Jezusa. On sam pod Cezareą Filipową pytał swoich uczniów: „Za kogo uważają Mnie ludzie?” (Mk 8,27). Wsłuchując się w ludzkie opinie, w których wyrastał na proroka równego Janowi Chrzcicielowi lub Eliaszowi przygotowywał już jednak kolejne znacznie ważniejsze, znacznie bardziej osobiste pytanie: „A wy za kogo Mnie uważacie?” (Mk 8,29). Piotr, natchniony przez Ducha, udzielił wówczas dobrej odpowiedzi: „Ty jesteś Mesjasz” (Mk 8,29b). Wkrótce jednak okazało się, jak bardzo jego wyobrażenie o Mesjaszu różni się od tego, kim w rzeczywistości jest Jezus. Jezus myślał o Mesjaszu cierpiącym, odrzuconym przez starszych, zabitym i zmartwychwstałym (Mk 8,31). Piotr musiał snuć idylliczne plany o sławnym rabbim, uzdrowicielu, odnowicielu Izraela. To one sprawiły, że zapomina na chwilę, kim jest. Piotr zajmuje miejsce Jezusa, i niczym Nauczyciel, biorąc Pana na bok, upomina Go za jego defetyzm i gaszenie ducha pozostałych opowieściami o śmierci (Mk 8,32).  

Odpowiedź Pana była natychmiastowa i bardzo ostra: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie” (Mk 8,33). W tekście greckim znajdujemy dosłownie nakaz „cofnij się, odejdź do tyłu”, w którym Jezus wyraźnie daje Piotrowi do zrozumienia, że zajął miejsce, które nie należy do niego. Jego miejsce jest za Jezusem. Jako uczeń ma iść śladami swojego Mistrza, a nie wyznaczać Mu drogę. Potem Jezus daje wszystkim zgromadzonym krótki wykład na temat tego, co znaczy być Jego uczniem: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Mk 8,34).  

Uczeń Jezusa bierze na swe ramiona krzyż misji powierzonej mu przez Ojca i tak jak Pan wyrzeka się własnej opanowanej egoizmem woli. „Zaprzeć się samego siebie” brzmi surowo i może przywodzić na myśl życie ascety, w pogardzie dla własnych radości i potrzeb. Nie taki jest jednak sens nakazu Chrystusa. Oznacza on przede wszystkim oddanie naszego życia w jego ręce. Oznacza zaprzestanie myślenia tylko o sobie, swoim dobru, karierze, pieniądzach; oddanie się do dyspozycji Bogu i bliźniemu. Ostatecznie na tym właśnie polega naśladowanie Jezusa. Krzyż sam w sobie jest zbyt prosty i surowy by można go było ponieść przez życie. Zawieszony na nim Ukrzyżowany sprawia że można go objąć i włożyć na ramiona. Prosty krzyż staje się wówczas Krzyżem Naśladowania Pana.  

Aplikacja:

Czy krzyż rzeczywiście musi przerażać? W niezwykłej książce „Oskar i Pani Róża” E.-E. Schmitt opisuje historię nieuleczalnie chorego chłopca, którym do ostatniej chwili jego życia opiekuje się pewna starsza pełna humoru i mądrości kobieta, Pani Róża. Pewnego dnia Oskar dostrzega krzyż zawieszony w szpitalnej kaplicy i komentuje swoje odkrycie: „Gdybym był Bogiem, nigdy nie pozwoliłbym się doprowadzić do takiego stanu”. Na to Pani Róża odpowiada: „Pomyśl, Oskarze. Kto jest ci bliższy? Bóg, który nic nie czuje, czy Bóg, który cierpi?”.  

Bóg zawieszony na krzyżu jest nam stokroć bliższy niż zawieszone w przestworzach doskonałe, nieczułe bóstwo. On z miłością wskazuje nam dziś swój krzyż i zaprasza do objęcia go naszymi ramionami:  

1. Krzyż to droga upodobnienia się do Jezusa. Za każdym razem, kiedy biorę na swoje ramiona krzyż mojego życia, by nieść go z wiarą i odwagą, staję się coraz bardziej podobnym do mojego Mistrza. On sam nazywa mnie wówczas swoim uczniem.

2. Krzyż to także najlepszy sposób  odwiązywania się od mojego egoistycznego ego. Na mój krzyż składają się także potrzeby i cierpienia innych. Krzyż staje się w ten sposób stylem mojego życia na ziemi i kluczem otwierającym mi bramy nieba.  

3. Wreszcie podobnie jak w przypadku Cierpiącego Sługi, Bóg jest także zawsze gotów przygotować nas na naszego życiowe krzyże. Jego Słowo prowadzi nas przez nasze doświadczenia i wyzwania, tłumacząc zawsze ich sens. Warto otworzyć na nie swe ucho, aby nie szukać po omacku sensu próby, która przychodzi nagle. Warto szukać światła w Słowie Boga, jeszcze zanim życie postawi nas na naszej Krzyżowej Drodze.