Homilia na III Niedzielę Adwentu "C" (13.12.2009)

Ks. Wacław Borek

„Głośmy z weselem, Bóg jest między nami!”

Słowa psalmu responsoryjnego – śpiewanego w refrenie przez wszystkich obecnych na Liturgii trzeciej niedzieli adwentu – mogą stać się niespodziewanie tylko pustą deklaracją bez pokrycia, jeśli nie przyjmiemy Jezusowej mentalności, wyrażającej się bezinteresowną miłością, gotową oddać życie za braci. Wezwanie do radości to nie sztuczne tworzenie klimatu i świątecznego nastroju z powodu zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, ale prawdziwy owoc Ducha Świętego podarowany ochrzczonym, którzy codziennie we wspólnocie Kościoła chcą doświadczać obecności Emmanuela.

 

1. Zapowiedź. Dzień spotkania z Bogiem powodem do radości.

Księga Sofoniasza wprowadza nas w radosny klimat tej wyjątkowej adwentowej niedzieli. I chociaż dla wielu z nas – z punktu widzenia historii – księga proroka pochodzącego ze schyłku VII w. przed erą chrześcijańską jest zupełnie obca, to ze względu na zrealizowane już w przeszłości prorockie treści, staje się bardzo bliska.

Wyśpiewuj, Córo Syjońska! Podnieś radosny okrzyk, Izraelu! Ciesz się i wesel z całego serca, Córo Jeruzalem! (So 3,14). Ten krótki fragment zawiera aż cztery wezwania do radości i to z czterech powodów. Tylko ktoś przepełniony euforią entuzjazmu może używać wezwań, które słyszeliśmy: wyśpiewuj, podnieś radosny okrzyk, ciesz się, wesel. Po tym szaleńczym wezwaniu do radości pojawia się z taką samą intensywnością wezwanie do ufności: nie bój się (3,16b), Pan, (…), Mocarz - On zbawi (3,17)! Narastanie klimatu radości i ufności przypomina wspinanie się dwoma niezależnymi drogami na wierzchołek góry, który nosi dość enigmatyczną nazwę: „pewien dzień”. To owy dzień znajduje się w centrum dzisiejszego pierwszego czytania. Ów tajemniczy dzień jest powodem tego, dość nieoczekiwanego zwrotu akcji, z punktu widzenia historii Narodu Wybranego, a także naszego chrześcijańskiego życia.

Przez ten fakt, pomimo upływu czasu, prorok Sofoniasz staje się nam znowu bardzo bliski, bo koło historii znów dało o sobie znać. Za jego czasów polityczną areną Bliskiego Wschodu wstrząsały burzliwe przemiany zaniku jednego mocarstwa i narodzin innego. Upadek Niniwy, narodziny potęgi Babilonu – to tylko umowne wyznaczniki i symbole, za którymi moglibyśmy umieścić wiele współczesnych wydarzeń. Pomimo tych drastycznych zmian na arenie międzynarodowej wciąż niezmierne ważne było to, co dzieje się w sercu pojedynczego człowieka. Ważne były podejmowane przez niego decyzje i przyjęty określony styl religijnego życia, bo Owego dnia powiedzą, twój Bóg jest pośród Ciebie (3,16-17).

I chociaż do spotkania z Bogiem w życiu każdego człowieka dochodzi codziennie, to człowiek z różną intensywnością i świadomością owo spotkanie przeżywa.

2. Wypełnienie. Radość owocem chrześcijańskiego stylu życia.

Jakież niesamowite napięcie musiało panować, kiedy nauczał Jan Chrzciciel nad Jordanem i wszyscy snuli domysły w sercach (…) czy nie jest Mesjaszem (Łk 3,15), bo wszyscy tam obecni czekali na „ów dzień”. Chrzciciel jednak od razu oddala uwagę i spojrzenie, jakie w nim utkwili i skierowuje je bezpośrednio ku Temu, który miał się niebawem pojawić. Nietrudno zauważyć, co wszystkim towarzyszyło w tym oczekiwaniu. Pełne niepokoju pytanie: Cóż więc mamy czynić? (3,10) jest przecież wyrazem niepokoju sumienia, który jakże daleki jest od radości. Co więcej, ta chęć zmiany nie jest deklarowana tylko przez jedną grupę społeczną. Tego pytania nie stawiają tylko najpobożniejsi i najgorliwsi. Celnicy i żołnierze to reprezentanci tych, o których normalnie nikt by nie pomyślał, że takie problemy nurtują ich serca, wszak byli po stronie nieprzyjaznej dla ludzi władzy. A jednak i oni pytają: Co mamy czynić?

Na dzień spotkania z „Bogiem pomiędzy nami”, świadomie czy tylko podświadomie, czeka jednak każdy człowiek. I każdy chce się przygotować najlepiej jak tylko potrafi. Z pomocą przychodzi ostatni starotestamentalny prorok znad Jordanu wraz ze swoim nauczaniem, wzywającym do takiej postawy, której konsekwencją jest radość. Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. Bo: Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu (por. Dz 20,35) jak przypomina św. Paweł nieodnotowane w ewangeliach słowa Jezusa. Podobnie zresztą dzieje się, gdy jest przestrzegane nauczanie, jakie Jan skierował do żołnierzy: Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, bo Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, – zapewnia z kolei Pan Jezus – będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby – radość wasza była pełna (J 15,10-11).

Chrześcijański styl życia, niesie ze sobą nie tylko pokój sumienia, ale już sam w sobie zawiera owoce obecności i działania Ducha Świętego. Jednym z nich jest radość. Ci, którzy zostali ochrzczeniu Duchem Świętym już nie powinni żyć inaczej, aniżeli tak jak domaga się tego od nich Bóg Ojciec.

3. Aktualizacja. Posiadanie Jezusowej mentalność jest źródłem radości.

Dlatego św. Paweł w całym swoim Liście skierowanym do wspólnoty w Filipii demonstruje jak żyć i trwać w radości, wskazując na sposób myślenia Jezusa, który ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, (…) stawszy się posłusznym aż do śmierci (Flp 2, 7-8). Radość – wymieniana w tym Liście 12 razy – paradoksalnie jest tam, gdzie ludzie posługują się Jezusowym sposobem myślenia. Apostoł Narodów demonstruje to przeplatając ze sobą dwa wyrazy: myśleć (mniemać) i radować się. On sam pełen zatroskania myśli o wszystkich (1,7), których nosi w sercu z nadzieją, że będą oni ożywieni Jezusowym sposobem myślenia (2,5), bo to jest cecha ludzi dojrzałych w wierze (3,15). Kto myśli „przyziemnie”, skazany jest na zagładę (3,19), a zatem osoby, które tworzą wspólnotę Kościoła mają być jednomyślne w Panu (4,2) i z tego cieszy się także św. Paweł (4,10), że cała wspólnota myśli o nim, tzn. jest o niego zatroskana.

Wezwanie, jakie płynie z dzisiejszej Liturgii Słowa: Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się, jest zachętą, aby na co dzień posługiwać się Jezusową mentalnością. To najlepszy sposób przygotowania się na spotkanie z Bogiem. Posługiwać się Jezusową mentalnością oznacza odważne, częste zadawanie sobie pytań: „Co zrobiłby Pan Jezus, gdyby znalazł się w mojej sytuacji? Jak zareagowałby, gdyby miał podjąć decyzję, przed którą właśnie w tym momencie się znaleźliśmy?” Pan jest blisko, ów dzień Jego przyjścia jest blisko. Czy ma już przygotowane pomiędzy nami tabernakulum, które powinno być zbudowane z wzajemnej wyrozumiałej łagodności? Co więcej, z gotowości wzajemnego sobie służenia?

Aby rozpoznać Boga między nami – Emmanuela, który do nas przychodzi, trzeba stanąć w całej nagiej prawdzie o sobie. Tylko wtedy możemy się przyodziać w realne problemy bliźniego. Prawdziwe adwentowe przygotowanie wyraża się bowiem owocami godnymi pokuty: prawdziwą wzajemną ewangeliczną miłością, przyobleczoną bezinteresownym dobrem.  A tam, „gdzie miłość wzajemna i dobroć, tam znajdziesz Boga żywego”.