Homilia na II Niedzielę Zwykłą "B" (14.01.2018)

Ks. Wacław Borek

Być uczniem Jezusa

Każdy człowiek jest powołany do tego, aby być umiłowanym uczniem Jezusa. Aby to zrealizować musi podjąć wysiłek ofiarowania swojego życia Bogu. Pierwszym krokiem do realizacji tego zadania jest nieprzywiązywanie się do nauczycieli tego świata i otwarcie się na głos Boga, który zaprasza do przebywania w Jego domu, czyli odwiecznej komunii miłości Ciała Chrystusa, która na Ziemi uobecnia się w Kościele.

Każdy człowiek nim wkroczy w dorosłe życie musi najpierw zrobić doświadczenie bycia uczniem. W tym celu najpierw rodzice zapisują dziecko do szkoły, a potem, gdy osiągnie ono pełnoletność, samo wyszukuje sobie miejsce dalszej edukacji. Nie da się tego etapu życia w żaden sposób ominąć. Ponieważ jest on tak bardzo ważny, to i Pismo Święte zajmuje się zagadnieniem bycia uczniem, choć czyni to w świetle Bożej pedagogiki. Ta zaś jednoznacznie wskazuje, że to nie człowiek wybiera sobie nauczyciela i mistrza, ale Mistrz, którym jest Pan Bóg powołuje swoich uczniów.

1. Powołanie do bycia uczniem

Takiego spojrzenia dostarcza nam dzisiejsze pierwsze czytanie mówiące o powołaniu Samuela, który był podporządkowany Helemu i posłuszny Bogu. To jakże znane opowiadanie często bywa traktowany powierzchownie. Często zatrzymujemy się na nim z infantylną wiarą jaką mieliśmy wtedy, kiedy po raz pierwszy czytano nam o młodym Samuelu. A przecież powołanie Samuela – jak z resztą każde inne – jest tak ważnym aktem ze strony Boga, że zmienia nie tylko życie samego powołanego, ale i także wpływa na wydarzenia zbawcze odnoszące się do całej ludzkości. Wystarczy przenalizować życie Abrahama, Mojżesza, Maryi, czy Apostołów. Młody Samuel stał się przecież arbitrem dla swojego narodu w trudnym okresie dziejów przejścia z anarchii plemiennej do monarchii mesjańskiej. Jego powołanie miało jednak od samego początku podwójny cel. Na podstawie lektury dzisiejszego fragmentu, trudno nam ocenić doniosłą rolę tego powołania, gdyż uczestniczymy tylko w odpowiedzi Samuela, skutkującej tym, iż stał się Bożym prorokiem. Nie widzimy całego dramatu odtrącenia przez Boga synów Helego, którzy swym niemoralnym życiem przeciwstawili się Bogu. A to przecież on uczynił uprzywilejowanym kapłański ród Helego. Wydźwięk, dzisiejszego pierwszego czytania jest bardzo pozytywny. Zapowiada te wszystkie cechy jakie powinien mieć uczeń Jezusa. Ich pełną realizację widzimy w dzisiejszej ewangelii.

2. Ofiarować swoje życie Bogu na wzór Baranka

Pierwszą bowiem ważną umiejętnością ucznia, który później w ewangelii według św. Jana zostanie nazwany umiłowanym jest słuchanie. A dokładniej: nadprzyrodzone słuchanie głosu Boga, czyli Jego Słowa. Przybył Pan i stanąwszy zawołał jak poprzednim razem: «Samuelu, Samuelu!» Samuel odpowiedział: «Mów, bo sługa Twój słucha» (1Sm 3,10). Ważne też jest zamieszkanie z Bogiem. Samuel, miał pod tym względem trochę ułatwione zadanie, będąc pod opieką kapłana Helego, zamieszkiwał niejako w świątyni. Jezus w ewangelii pokazuje nam jednak, że to nie tyle chodzi o fizyczne mury jakiegoś budynku, ale o przebywanie z Nauczycielem, Tym prawdziwym Mistrzem, którego nie my wybieramy, ale który nas wybiera. Samuel został oddany pod opiekę Helego. Uczniowie Jana Chrzciciela sami go za pewnie wybrali za swojego przewodnika. W jednym i drugim przypadku nie było jednak mowy o jakimś ślepym przywiązaniu. Ostateczne zdanie należało bowiem do Kogoś Innego, do Boga. Pokazuje to wyraźnie dzisiejsza ewangelia. Nazajutrz Jan znowu stał w tym miejscu wraz z dwoma swoimi uczniami i gdy zobaczył przechodzącego Jezusa, rzekł: «Oto Baranek Boży». Dwaj uczniowie usłyszeli, jak mówił, i poszli za Jezusem. Jan Chrzciciel postrzega Jezusa tylko i wyłącznie poprzez pryzmat jego odkupieńczej misji i dlatego nazywa Go w sposób najlepszy jak potrafi. Ma świadomość, że jego rola – głosu wołającego na pustyni – się kończy. Dlatego też w sposób najbardziej syntetyczny i kompletny odnosi się do Tego, który uczynił go wiarygodnym świadkiem swojego następcy. Jego świadectwo w sercach uczniów pod wpływem głosu Jezusa zamienia się w powołanie. Niezwykła jest lekcja udzielana nam dziś przez Jana pracującego nie dla siebie, ale dla Chrystusa. Nie zniewala swoją osobą uczniów, wręcz dopinguje ich, aby poszli za Tym, który jedyny jest godny naśladowania. Wyraźnie wskazuje na to przesłanie ewangelii. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: «Czego szukacie?» Oni powiedzieli do Niego: «Rabbi! - to znaczy: Nauczycielu - gdzie mieszkasz?» Odpowiedział im: «Chodźcie, a zobaczycie». Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego (J 1,35-39). Jezus przyjmuje ich w swoim domu. Nie mami i nie kusi obietnicami np.: „ze mną będziecie mieli to i tamto”, lecz pokazuje po prostu miejsce, w którym oni powinni z Nim przebywać. Także miejsce zawiera w sobie coś z powołania względem tego, który ma w nim przebywać. Także mury przemawiają do tego, który ma w nich zamieszkiwać. Tylko konfrontacja pomiędzy wewnętrznym głosem a zewnętrznym otoczeniem – jakiekolwiek by ono nie było biedne – daje duszy gwarancję bycia na właściwym miejscu w świecie. Trzeba jednak umieć się wsłuchać w głos sumienia, który dyskretnie podpowiada nam, czy przebywamy z Jezusem czy też nie.

Zadziwiające jest także imię jakie w czasie zaledwie pierwszego spotkania otrzymuje Piotr. A właściwie jego wytłumaczenie. Można odnieść wrażenie, że Jezus od razu zaczyna od projektowania swojego Kościoła, spoglądając ukradkiem na kamień węgielny. To imię, niezależnie od tego czy wyrażało program, czy przeznaczenie, roznieciło w sercu Piotra pierwsze iskierki powołania. Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. Oto definicja, którą Jan Chrzciciel obdarza Jezusa: „Baranek Boży”. On od razu widzi w nim ofiarę, którą nie tyle ludzie, co Bóg wybrał. Być może o każdym z nas, tj. o każdym chrześcijaninie byłoby dobrze móc tak powiedzieć. Nasze życie powinno być ofiarą miłą Bogu składaną wraz z Jezusem. To w Niego zostajemy przyobleczeni w dniu naszego chrztu, kiedy otrzymujemy wspólne dla nas imię chrześcijanin.

3. Kościół uprzywilejowanym miejscem przebywania z Bogiem

Jak więc słuchać głosu Boga, zamieszkiwać z nim i ofiarować mu swoje życie, nie będąc przywiązanym do tego świata? Praktycznej odpowiedzi dostarcza św. Paweł w drugim czytaniu kiedy pisze: Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała. (…) Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Naszym uprzywilejowanym miejscem przebywania z Bogiem jest Kościół, ale nie tylko w wymiarze architektonicznym, lecz przede wszystkim sakramentalnym i duchowym. Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Aby stale przebywać z Mistrzem trzeba przyjąć Jego styl życia oparty na przykazaniu miłości wzajemnej. Wszyscy, którzy chcą z Nim zamieszkać i doświadczyć prawdziwości Jego zapewnienia: gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18,20) muszą wcielić życie przykazanie, które Jezus nazywa swoim. W przykazaniu tym miarą miłości jest gotowość oddania życia na wzór Jezusa, który uczynił to z miłości do każdego człowieka. Przypominamy sobie o tym w czasie każdej eucharystii słysząc słowa: to jest Ciało moje za Was wydane. Ta gotowość ofiarowania swojego życia dla Pana mobilizuje do słuchania głosu Boga. Najwyraźniej i najgłośniej daje się on słyszeć w czasie każdej Mszy św. Stąd płynie wezwanie do niezaniedbywania niedzielnej eucharystii, aby usłyszeć najpierw Boże Słowo a potem nakarmić się Ciałem Chrystusa. Żyjąc w ten sposób zrealizujemy zachętę św. Pawła, którą dziś usłyszeliśmy by chwali Boga w naszym ciele – tym indywidualnym i wspólnotowym, którym jest ciało Chrystusa czyli Kościół.