Homilia na VIII Niedzielę "C" (27.02.2022)

Bądź odpowiedzialny za słowo

Żyjemy w czasach, kiedy słowa są pisane i gromadzone na różne sposoby. Biblioteki, archiwa, komputery przechowują miliardy tekstów, z których większości nie będziemy w stanie przeczytać. To prawdziwy „potop słowa”. Kiedy jest czegoś bardzo dużo, szybko traci na wartości. Dziś często brak odpowiedzialności za wypowiedziane słowo, składane obietnice. Myślimy, że w tym „potopie słów” nikt tego nie zauważy. Biblia zachęca nas do uważnego wypowiadania słów, głębokiego namysłu, bo słowa objawiają kim jesteśmy. 

W Mądrości Syracha słowo jest probierzem naszego postępowania, objawiającym wnętrze człowieka i jego naturę. Motyw próby jest bardzo częsty w Starym Testamencie, to sytuacja, w której poznajemy samych siebie i dajemy się poznać innym. Słowo, nawet niespisane, to konkretna rzeczywistość, która objawia, co tkwi w sercu człowieka. W kulturze Izraela, która opierała się na szczerym sądzie, świadectwie, ustnej obietnicy, poważne traktowanie własnego słowa było fundamentalne. Stąd autor wzywa do uważnego słuchania swego mówcy, bo mowa objawia naturę człowieka, daje wgląd w jego serce i sumienie. Słowo może prowadzić do uwolnienia kogoś od zarzutów lub niesłusznego skazania, może nieść nadzieję albo doprowadzać do desperacji, może nawet odbierać życie. Jak roślina rodzi określone owoce, tak natura człowieka objawia się w sposobie mówienia i, co za tym idzie, w sposobie działania. Syrach uczy nas wielkiego szacunku do słowa, które wypowiadamy i którego słuchamy. Ma ono realny wpływ przede wszystkim na życie innych ludzi.

Ewangelia stawia nas w trudnej sytuacji. Jezus zaskakuje nas serią pytań, które nie mogą pozostać bez odpowiedzi. A wszystkie one dotyczą tematu, który dziś jest szczególnie aktualny: wypowiadanego słowa, tego, co mówimy. Świat grzęźnie w potoku słów, które człowiek wypowiada bez zastanowienia. Dziś szczególnie w cenie jest postawa, która z jednej strony wiąże się z wielosłowiem, ale z drugiej dąży do tego, by wiele nie powiedzieć. Wystarczy sięgnąć do środków  przekazu. Pełno takich wirtuozów słowa, którzy czynią wszystko, aby zamącić w głowach słuchaczom. Świat jest pełny mówców, którzy nie mówią nic. Tymczasem w kulturze żydowskiej, w języku hebrajskim, jest bardzo ciekawe zjawisko. Otóż język ten używa tego samego wyrazu na określenie słowa (dabar) wypowiadanego przez człowieka i na określenie jakiegoś wydarzenia. To tak, jakby słowo wypowiedziane przez człowieka zaczynało żyć własnym życiem i zaczynało sprawiać to, co oznacza. Przykładowo: jeśli ktoś kogoś przeklął, to później nie dało się już tego odwołać. W momencie, kiedy słowo opuszcza usta człowieka, jest ono już od niego niezależne. Mało tego, Żydzi wierzyli, że słowo to nieodwołalnie spełni to, co oznacza: tego, który został przeklęty, spotka nieszczęście.

Obraz z Ewangelii jest bardzo sugestywny, zwłaszcza motyw belki w oku. W roku 2000 – Roku Jubileuszowym papież Jan Paweł II dokonał podczas przejmującej liturgii rachunku sumienia Kościoła. Papież przepraszał za zło, które na przestrzeni dwóch tysięcy lat stało się udziałem ludzi Kościoła, czasem wysoko postawionych w hierarchii. Zaskakujące jednak były medialne reakcje na ową pokutę. Otóż wielu komentatorów zajęło się wyliczaniem tego, za co Kościół jeszcze powinien przeprosić, a nie uczynił tego. Bardzo często i w nas ujawnia się ta pokusa, by zmieniać wszystko, oprócz siebie samych. W naszych dyskusjach reformujemy wszystko, począwszy od Kościoła, poprzez instytucje, na naszych sąsiadach skończywszy. 

W słynnym klasztorze Sketis zebrało się kiedyś zgromadzenie mnichów i ojcowie mówili o pewnym grzesznym bracie. Abba Piotr jednak milczał. Potem wstał i wyszedł. Wziął worek, napełnił go piaskiem i zarzucił sobie na plecy. Wziął też maleńki koszyczek, również wsypał doń piasku i niósł go przed sobą. Ojcowie zapytali, co to znaczy. On odpowiedział „Ów wór, w którym jest dużo piasku, to moje grzechy, a ponieważ są liczne, umieściłem je za sobą, bym nie bolał nad nimi ani nie płakał. Ta odrobina piasku to grzechy tego brata, mam je przed oczyma, zajmuję się nimi i osądzam go. Nie tak być powinno, lecz raczej moje grzechy winienem mieć przed oczyma, o nich myśleć i prosić Boga, by mi darował.”