"Bliskość Pana i głębia Słowa" - konf. bibl. (6:m.in.: 1 Kor 11, 23-26; J 13,1-15)

Joos van Ghent, Ustanowienie Eucharystii, ok. 1474, Pałac Książęcy, Urbino, Włochy. Pobrano ze strony: CGFA - http://cgfa.sunsite.dk/g/p-ghent1.htmTajemnica naszej wiary

Teksty rozważane: Wj 12,1-8.11-14; Ps 116, 12-13, 15-16bc, 17-18; 1 Kor 11, 23-26; J 13,1-15

Zbliżając się do Pana w Eucharystii, jesteśmy na terenie najbardziej nasączonym miłością Boga. W realiach ludzkich nie ma szans znaleźć się bliżej ani wymyślić rzeczywistości bardziej dotykającej Serca Boga. Nie my wymyśliliśmy święte misteria. To Pan je podpowiedział, wziął w nich udział, nadał im głęboki sens, a nade wszystko napełnił je swoją obecnością w mocy Świętego Ducha. Jesteśmy kolejnym pokoleniem tych, którzy świętują decyzję Boga o przebywaniu w ludzkich sercach. Zostaliśmy wpisani na mocy sakramentu chrztu w Serce Boga, w Jego najczulsze punkty. Zostaliśmy włączeni w Kościół, któremu Bóg powierzył sprawowanie świętych misteriów. Jak mówi św. Paweł: Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie – do momentu, kiedy Chrystus zdecyduje, że trzeba wracać.

Panie, dziękujemy za Twoje gorące pragnienie spotkania się z nami w Eucharystii. Pomagaj nam mocą Świętego Ducha, aby i nasze serca płonęły miłością i pragnęły być blisko Ciebie.

Zbliżając się do Pana w Eucharystii, jesteśmy na terenie najbardziej nasączonym miłością Boga. W realiach ludzkich nie ma szans znaleźć się bliżej ani wymyślić rzeczywistości bardziej dotykającej Serca Boga. Nie my wymyśliliśmy święte misteria. To Pan je podpowiedział, wziął w nich udział, nadał im głęboki sens, a nade wszystko napełnił je swoją obecnością w mocy Świętego Ducha.

Jesteśmy kolejnym pokoleniem tych, którzy świętują decyzję Boga o przebywaniu w ludzkich sercach. Zostaliśmy wpisani na mocy sakramentu chrztu w Serce Boga, w Jego najczulsze punkty. Zostaliśmy włączeni w Kościół, któremu Bóg powierzył sprawowanie świętych misteriów. Jak mówi św. Paweł: Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie – do momentu, kiedy Chrystus zdecyduje, że trzeba wracać.

Wpisujemy się zatem ze swoim życiem w życie Boga. Tak naprawdę, to On je w nas wpisał. Wpisujemy się w historię osób, które przekonały się i uwierzyły, że wśród zgiełku świata, wśród tylu wydarzeń przerastających nasze możliwości poznawcze, a czasem i naszą wytrzymałość, to Chrystus jest jedynym Zbawicielem, jedynym rozwiązaniem, jedyną siłą.

Jesteśmy na terenie najbardziej nasączonym miłością Pana Boga. To zaszczyt. To wielkie wyróżnienie. I wielkie zobowiązanie.

Żywy Bóg pieczołowicie, starannie przygotował to spotkanie – utkał z symboli, które Kościół na przestrzeni dziejów odczytywał, czerpiąc tę mądrość ze znaków eucharystycznych oraz znaków pierwszego przymierza i ujął je w określoną strukturę.

Pierwszą bardzo poważną chwilą, kiedy Bóg podpowiedział sposób swej zbawczej obecności pośród ludu, była Wieczerza Paschalna. Kiedy lud miał wychodzić z Egiptu, w momencie ostatniej, najtrudniejszej – ale przecież sprowokowanej przez faraona – niszczycielskiej plagi przejścia anioła, który zabijał pierworodnych, Izrael miał się schronić w tajemniczych, może nie do końca zrozumiałych rytuałach, obrzędach, wyreżyserowanych przez Boga.

Izraelici posłusznie wykonują polecenie dane przez Boga Mojżeszowi i Aaronowi.

Bóg powiedział do Mojżesza i Aarona w ziemi egipskiej: „Miesiąc ten będzie dla was początkiem miesięcy, będzie pierwszym miesiącem roku”. To jest wasz start. Wasze źródło. Tu się zrodziliście. Tu zostaniecie wyprowadzeni z niewoli egipskiej. Powiedzcie całemu zgromadzeniu Izraela tak.

Izraeli mają postarać się o baranka. Opis wszystkich czynności z tym związanych jest tak drobiazgowy, bo Pan Bóg uśmiecha się przez drobiazgi – jak mówi o. Wojciech Jędrzejewski. Uśmiecha się ogromną miłością. Cały płonie życzliwością do nas. Jednocześnie te drobne gesty, sprowadzone do pokropienia krwią odrzwi, progów domów, w których ma być spożywany baranek bez skazy, chronią przed śmiercią, chronią przed zagładą, która jest nieunikniona jako konsekwencja wyboru grzechu.

Tej samej nocy spożyją mięso pieczone w ogniu, spożyją je z chlebem niekwaszonym i gorzkimi ziołami. Tak zaś spożywać go będziecie: Biodra wasze będą przepasane, sandały na waszych nogach i laska w waszym ręku. Spożywać będziecie pośpiesznie, gdyż jest to Pascha na cześć Pana.

Pośpieszne spożywanie baranka wskazywało na konieczność szybkiego wyjścia. To jest moment zatrzymania, posilenia się. Lud ma iść. Nie siedzieć i ucztować non stop. Zaczerpnąć sił i iść dalej. Po co? – Aby obwieszczać wielkie dzieła Boga, który potężną ręką będzie świadczył o swojej obecności. Mają iść pospiesznie, gdyż to jest Pascha, przejście na cześć Pana, przejście ze śmierci do życia.

Tej nocy Ja przejdę przez Egipt, zabiję wszystko pierworodne w ziemi egipskiej od człowieka aż do bydła i odbędę sąd nad wszystkimi bogami Egiptu. Ja Pan. Krew będzie wam służyła do oznaczenia domów, w których będziecie przebywać. Gdy ujrzę krew, przejdę obok i nie będzie pośród was plagi niszczycielskiej, gdy będę karał ziemię egipską.

Krew baranka nieskalanego, którą skropione są odrzwia i progi domów, to znak ochronny. Tego nie wolno ruszyć śmiercią. Tu śmierć zostanie zmiażdżona. Tu jej nie wolno wkraczać. Tu nie wolno mieszać. Wara od tego domu!

Pan jest tak mocno zaangażowany i obecny przez krew. Jak pamiętamy, jest ona znakiem przymierza, przynależności, życia, które jest darem. Krew baranka staje się zapowiedzią tego, co Kościół odczyta jako zapowiedź Krwi innego Baranka, którą Jego wyznawcy pokropieni przez wiarę, będą chronieni na wieki.

Dzień ten będzie dla was dniem pamiętnym i obchodzić go będziecie jako święto dla uczczenia Pana.

W tym samym czasie, kiedy Izraelici zgodnie z rozporządzeniem Mojżesza i Aarona otrzymanym od Boga składali baranka w świątyni, zabijano na śmietnisku krzyża innego Baranka. Owszem, wysłuchano Go i nawet brawa Mu bito, kiedy wjeżdżał do Jerozolimy na osiołku, ale później zepchnięto Go na margines. Przez chwilę nas pobawił. Na chwilę nas zainteresował, zrobił dobre wrażenie. Potem wypadł na śmietnisko poza miastem. Nie miał domu. Nie miał gdzie głowy położyć. Mówił o tym. W końcu znalazło się miejsce. Na krzyżu. Tam Jezus, skłoniwszy głowę, wyzionął ducha. To było Jego miejsce, bo On wiedział, gdzie idzie.

Jezus przyznaje się do tego, że jest świadomy podjęcia nowej misji. Wie, że jest Barankiem, bo mówił o tym swoim apostołom i przekazywał tę prawdę w tych samych gestach, w których uczniowie byli wychowani w swoich domach – przecież świętowali Paschę, jak każdy pobożny Żyd. Ale Jezus przekazywał prawdę o Bogu w nowy sposób. Ukazał nową jakość miłości – szaleńczej miłości, która nie oszczędza swojego życia, żeby oszczędzić życie innych.

Jezus widząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty.

Zadziwiające jest to, że umiłowany uczeń Jezusa – Jan – nie opisuje Paschy jak inni ewangeliści, ukazujący Jezusa rozdającego Chleb i Wino. Św. Paweł – jeden z pierwszych, który przekazuje to, co otrzymał – opisuje to zdarzenie w szczegółach.

Ja otrzymałem od Pana to, co wam przekazuję, że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał i rzekł: „To jest Ciało moje za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę”. To jest aktywne, mobilne, dynamiczne misterium. To tajemnica, która tętni życiem, która się nie uspokoi, dopóki nie zaniesie życia dalej. Czyńcie to. Za dużo tu energii, żeby ją utrzymać. Trzeba ją puścić dalej. Czyńcie to na moją pamiątkę.

Podobnie skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: „Kielich ten jest Nowym Przymierzem – nową jakością – we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pic będziecie, na moją pamiątkę”.

Notuje to Paweł, notują pozostali ewangeliści. Jan zwraca uwagę na inny moment. Ks. prof. Zuberbiel, tłumacząc tę różnicę, mówiąc o tym „niedopatrzeniu” Jana, tłumaczy: Ewangeliści opisywali czynności, jakie wykonuje Jezus ustanawiając Eucharystię – mówią o jej strukturze, sposobie sprawowania, natomiast Jan zwraca uwagę na praktyczną stronę Eucharystii.

Po co przychodzimy na Eucharystię? Po co Jezus nas na nią zaprasza? – Jan wyjaśnia, po co to wszystko. Po co takie uroczyste świętowanie – świętowanie obecności Pana pośród nas.

Jan pisze: Jezus wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło, nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany.

Jezus czyni gest niewyobrażalny i niebywały. Natychmiast reaguje na niego Szymon. Co się w nim odezwało? – Zostawmy odpowiedź na to pytanie. Zobaczmy, jak zareagował.

„Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?” Jezus mu odpowiedział: „Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później to będziesz wiedział”.

Chyba nie mamy żadnej wątpliwości, że apostołowie nie wiedzieli do końca, o co chodzi. Chyba nie mamy wątpliwości, że i nam się to przydarza. Chyba nie mamy wątpliwości, że jeżeli są jakieś trudności w wierze, to w Eucharystii jest pierwsza. Mąka, woda, wino… Co to jest? Jedzcie! Pijcie!

Kolejny raz dziękujemy Bogu za Piotra i jego szczerość, autentyczność, która nam też pozwala być autentycznymi.

Ile apostołowie potrzebowali czasu, żeby dojść do tego, że to wielka tajemnica? Ile potrzebowali czasu, żeby spełniły się słowa Jezusa: później to będziesz wiedział? – Nie wiemy. Wiemy jedno: my też potrzebujemy czasu. Bóg daje go hojnie. Teraz jest zasiew, teraz są znaki, teraz są wrażenia. Znaki zewnętrzne, tak bogato obecne w Eucharystii, mają jeden cel. To nie jest teatr z księdzem i ministrantami w roli głównej. Znaki mają poruszyć nasze serca. Potrzebujemy znaków zewnętrznych, żeby dostać się do wewnątrz, żeby się dobić do serca. Później zrozumiesz, teraz nie.

Nie dziwmy się zatem, że wielu rzeczy nie rozumiemy, że wiele rzeczy gdzieś w nas zapada, ale do końca ich nie pojmujemy. Jednak nie zwalnia nas to z wysiłku wchodzenia dalej i głębiej w te wydarzenia.

Piotr nie został skarcony, ale doceniony. Jezus niejako podziękował mu za tę szczerość, bo On potrzebuje szczerości, żeby nas zmieniać. Nie chce sosu pobożności, ale autentycznych poruszeń.

Rzekł do Niego Piotr: „Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał”. Odpowiedział mu Jezus: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną”. Rzekł do Niego Szymon Piotr: „Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę”.

Piotr, który niewiele pojmuje, trzyma się zewnętrznych znaków. Słysząc, że nie będzie miał udziału z Jezusem, nie wyobraża sobie tego, żeby odejść od Pana. O swym przywiązaniu zapewniać będzie Jezusa trzykrotnie.

Powiedział do niego Jezus: „Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy”. W innym miejscu Jezus powie: Jesteście czyści dzięki słowu, które do was skierowałem.

Drogie siostry i drodzy bracia, rzeczywiście jesteśmy oczyszczani przez słowo, a wykąpany potrzebuje tylko systematycznie nogi sobie umyć, bo cały jest czysty.

Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: „Nie wszyscy jesteście czyści”.

Taki zwrot do najbliższych sporo kosztuje. Nie wszyscy jesteście w porządku wobec Mnie. To jest prawda. Nie wszyscy jesteśmy czyści. Potrzebujemy ciągłego oczyszczenia.

Eucharystia w praktyce zostaje przez Jezusa wyjaśniona w formie dialogu i pytań.

A kiedy im umył nogi, przywdział szaty, i gdy znów zajął miejsce przy stole, rzekł do nich: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem?” Wiecie, o co tu chodzi? Wy mnie nazywacie Nauczycielem: i Panem i dobrze mówicie, bo nim jestem. Trafione. Często mówimy: Chwała Panu! Pozdrawiam cię w Panu! Mój Pan. – Trafione…

Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem.

Dałem wam przykład. To jest przykład niewyczerpujący całej rzeczywistości. To jest zilustrowanie nauki – Eucharystia w praktyce. Jezus daje się nam cały, abyśmy my mogli dawać siebie innym, bo o własnych siłach nic nie możemy. Co mamy do zaoferowania o własnych siłach? – Sztuczny uśmiech. Mocą Jezusa, oczyszczeni Jego słowem, mamy służyć.

Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem.

Zwróćmy jeszcze uwagę, że Jezus stwarza fantastyczny klimat. Stwarza takie relacje i takie więzi między zebranymi wokół Niego apostołami, że chciałoby się tam zostać. Jest pięknie. Jan zanotuje po wyjściu Judasza, że była noc. W Wieczerniku jest światło, ciepło, wszystkim jest dobrze. Na zewnątrz, w świecie, panuje noc. Moglibyśmy powiedzieć, że gdy skończy się Ostatnia Wieczerza, skończy się wszystko.

Apostołowie nic z tego nie zrozumieją. Na nic się zdały uzdrowienia, cuda. Na nic się zdały znaki rozmnożenia chleba dla pięciu tysięcy samych mężczyzn.

Co się dzieje dalej z apostołami? Jan załapie się na wewnętrzny dziedziniec, bo znał arcykapłana. A Piotr? A pozostali? Co zrobi Judasz, uczestnik tego spotkania? Nie są to pytania mające nas oskarżyć. One powinny podnieść nas na duchu. Cokolwiek by apostołowie nie zrobili, cokolwiek by nie wymyślili, jakkolwiek by nie skomentowali swym życiem tego, co Jezus uczynił, co głosił, jak się o nich starał, klęknął przed nimi – miłość jest nie do pokonania. Miłość zwycięży i w nich.

Droga siostro i drogi bracie, tak dużo starań podjął Jezus o to, żeby zbliżyć się do ciebie, do twojego serca. Z tak wielu stron, z tylu spotkań, z chwil adoracji i rozważań słowa do ciebie wychodzi. Tak bardzo zaangażował się w życie nie po to, żebyś powiedział, że i tak to zmarnujesz – choć i tak może być – ale po to, byś uwierzył, że miłości nie da się pokonać. Żebyś uwierzył miłości i dlatego miał nadzieję. Żebyś pamiętał, że nawet kiedy się Go zaprzesz, będzie w tobie walczył. Będzie o ciebie walczył, jeśli tyko chcesz, jeśli tylko pozwolisz się kochać i prowadzić, to znaczy uwierzysz, że masz naśladować ten przykład, który zostawił ci Jezus. W chwilach największego strapienia, przygnębienia, masz wyznać Panu, co się dzieje i brać się za nogi swojego brata, aby mu służyć otrzymanym darem. Naprawdę stajesz się sobą, kiedy wychodzisz do innych, a nie zasklepiasz się w sobie i kręcisz się wokół siebie. Wyjdź i zaświadcz o tej miłości. Tak, jak umiesz. Wiesz, jaki jest sposób, aby pomóc sobie? – Pomóc innym. Dałem wam przykład – mówi Jezus.

Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem.

W eucharystycznych znakach jest obecny żywy Bóg, który liczy na to, że pozwolimy Mu się ogarnąć miłością i zdobędziemy się na wołanie Ducha Świętego, aby pomógł nam być pokornymi.

Z wiary i poczucia rzeczywistej obecności – pisze Raniero Cantalamessa – powinien wypłynąć spontanicznie szacunek, a nawet czułość do Jezusa ukrytego w sakramencie. Jest to uczucie tak delikatne i osobiste, że już mówiąc o nim, ryzykuje się jego roztrwonienie.

Tak delikatnie i tak osobiście Pan pragnie się z nami spotkać. Panie, który służysz nam, bo chcesz pobudzić nas do wyjścia do innych, byś przez nas też im służył, ochroń nas, obroń nas przed byle jakim uczestniczeniem we Mszy świętej, przed byciem terrorystą wobec braci i sióstr, do których nas posyłasz. Uzdolnij mnie mocą Świętego Ducha, abym służył darem otrzymanym od Ciebie, abym umiał powiedzieć Tobie, zbliżającemu się do mnie w pokorze i czułości: Kochaj mnie. Kochaj mnie. Kochaj mnie.

Z Panem! –

ks. Leszek Starczewski