Dobre Słowo, 26.01.2014 r. III niedziela zwykła A

Dobre Słowo, 26.01.2014 r. – III niedziela zwykła A

Iz 8,23b-9,3; Ps 27,1.4.13-14; 1 Kor 1,10-13.17; Mt 4,23; Mt 4,12-23

Aby ujrzały światło Twojego Słowa…

Ryzykowny krok Jezusa. Idzie do krainy, gdzie ciemność i śmierć ma się dobrze. Jest na pograniczu Zabulona i Neftalego – miejsc, o których prorok Izajasz mówi jako o upokorzonych przez Pana. Czym? Uprowadzeniem w niewolę. Lud słuchał słowa Pana, ale nie posłuchał. Nie reagował na nie w ogóle bądź wybierał sobie to, co było mu dogodne. Dlatego Pan upokorzył? Tak. Jeśli nie posłucha się słów wolności, to uwiodą – uprowadzą słowa niewoli. Jakie to są słowa? To te, które ściemniają rzeczywistość, spojrzenie na ludzi i Pana Boga. Ściemnianie trwa aż do pojawienia się cienistej krainy śmierci – jak określa ją Izajasz. W efekcie końcowym można się w niej aż tak zasiedzieć, że się tam zamieszka. Lud, który siedział w ciemności… Mieszkańcy cienistej krainy śmierci. Wzgardzenie słowami wolności zaowocuje wcześniej czy później niewolą różnego rodzaju. Zgaszenie światła wprowadza ciemność. Marnotrawienie życia zasysa w śmierć.

Czemu Pan upokarza? Odpowiedź jest dość krótka – bo wciąż nas kochać i chce zbawiać. Pycha nie pozwala właśnie tak widzieć Boga. Jak? Jako Ojca dogłębnie i wiecznie zatroskanego o pełnię naszego szczęścia. Dlatego Bóg pysznym się zawsze sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Pycha, ciemność i śmierć, to mafia eliminująca pokorę, światło i życie. W takim spustoszeniu jest naród kroczący w ciemnościach. Kraj jest pełen mroku. To mroczna rzeczywistość – a tak Katechizm Kościoła katolickiego definiuje też grzech.

Bez osobistej interwencji Boga nie ma żadnych szans, aby zabłysło światło. Zresztą w takim położeniu - cienistej krainie śmierci - potrzebne jest wielkie światło, a wręcz światłość świata. Bóg interweniuje w swoim czasie i osobiście pofatyguje się w te niebezpieczne okolice. Tymczasem teraźniejszość, to, co jest przeżywane w ciemnościach, potrzebuje choćby lampy, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a gwiazda poranna wzejdzie w waszych sercach (2 P 1, 19). Co jest tą lampą? Słowo. Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą mówi Jezus. Gdy kroczę w ciemnościach, pociecha wypływająca ze słowa Pana orzeźwi mą duszę. Ma taką moc. Na to, co przeżywam w mrocznej krainie, cienistej śmiercią, otrzymuję nowe słowo, które staje się Dobrą Nowiną wolności. Kiedyś ono stanie się Ciałem. Mroczna rzeczywistość jest do przejścia tylko dzięki słowu kierującemu nas ku przyszłości. W dawniejszych czasach upokorzył Pan krainę Zabulona i krainę Neftalego, za to w przyszłości chwałą okryje drogę do morza wiodącą przez Jordan, krainę pogańską.

Ilekroć rzeczywistość, to, co jest tu i teraz, bywa nie do zniesienia, tylekroć Pan zaprasza nas do trwania przy Jego słowie, które niesie perspektywę zupełnie inną, niż przeżywana. Na słowo Pana powstały niebiosa, więc powstanie też niosąca nadzieję przyszłość.

Ze światłością świata, którą jest Jezus, wkracza ona w naszą teraźniejszość. Kiedy doświadczalne staje się odkrycie bliskości Jezusa wędrującego przez naszą codzienność? On sam odpowiada na to pytanie: Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie. Pan przychodzi, aby poszerzać horyzonty naszego spojrzenia. Z zawężonego i skupionego na swoich sieciach, zarówno tych rzucanych w jezioro (jak u Piotra i brata jego, Andrzeja), jak i naprawianych właśnie w łodzi, (przez Jakuba i Jana wraz z ich ojcem Zebedeuszem), na obejmujące cały świat. Uczynię was – obiecuje Jezus – rybakami ludzi.

Papież Franciszek zauważył, że Pan Jezus nie poszedł po swych uczniów do szkół rabinackich, nie szukał ich wśród wychowanków uczonych w Piśmie. Wybrał prostych i pokornych, to, co głupie w oczach świata. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. Rozpoczęła się wspaniała przygoda ich życia.

Pan przychodzi, aby przynieść nam światło wielkie. W takim razie, gdzie jest moja cienista kraina śmierci? Pan budzi i inspiruje w nas dobro. Zatem, w których miejscach przyzwyczajenia i zło nie pozwalają mi być kreatywnym, a przez to traktować drogi wiary jako wspaniałej przygody, a nie śmiertelnie nużącego obowiązku i – odbierającej mi chęci do życia – powinności?

Bez postawienia sobie pytań i zgody na czas obumierania w nas ziarna słowa, które przynosi plon m.in. odpowiedziami na nie, pozostaje właściwie tylko jedno – łudzenie samego siebie. A przecież nie po to Pan przechodzi dziś przez twoje życie.

Warto, przyglądając się Panu oczami modlitewnej wyobraźni, zobaczyć, jak wkracza w naszą cienistą krainę śmierci. Dobrze jest zapytać siebie o miejsca, w których nie widzimy możliwości jakichkolwiek rozwiązań na przyszłość. W modlitewnym spotkaniu jest możliwe dostrzeżenie krain, w których Pan niewiele może zdziałać bo zaPYCHAmy się jakimś śmierdzącym bezruchem, brakiem reakcji na Jego wezwanie do nawrócenia. Co nam przeszkadza przyjąć prawdę o normalności polegającej na codziennym szukaniu bliskości Pana, która możliwa jest włącznie dzięki nawracaniu się?

Obyci ze słowem, przyzwyczajeni do „historyjek biblijnych” i sposobów tłumaczenia ich w kazaniach przez księży, o których „dobrze wiemy, jacy są”, często możemy nie zauważyć, że przeszkodą w odkrywaniu codziennej (!!!), wręcz desperackiej, konieczności nawracania się, jest właśnie obycie ze słowem i jego głosicielami!

Panie Jezu, miej miłosierdzie dla nas, ale bez skrupułów tnij mieczem obosiecznym pragnienia i myśli serca. Spraw, prosimy Cię, aby ujrzały światło Twojego słowa podstępne działania i oszustwa grzechów oraz te miejsca, w których zasiedzieliśmy się, a może już urządziliśmy sobie mieszkanie w cienistej krainie śmierci. Daj nam odkryć, jak twórcze są dialogi i przebywanie z Tobą, Panie Jezu, światłości także naszego świata.

Ksiądz Leszek Starczewski