Dobre Słowo 9.11.2012 r. Weźcie to stąd czyli Słowo do Ciebie i do mnie

Dobre Słowo 9.11.2012 r.

Weźcie to stąd – czyli Słowo do Ciebie i do mnie

Boże Ojcze, Twoje Słowo – Jezus Chrystus – oczyszcza i niesie życie. Proszę Cię w mocy Ducha Świętego, aby tak się stało w trakcie tych rozważań.

Wiara podpowiada nam, że każde działanie, z jakim kieruje się w naszą stronę Bóg, jest motywowane miłością. Pełnia tej miłości objawia się w Jezusie. Sposób wyrażania miłości jest dostosowany do sytuacji, w jakiej znajdują się osoby kochane. W myśl zasady, którą podkreślał psycholog, ks. Marek Dziewiecki, to, czy kocham, zależy ode mnie, ale to, w jaki sposób okażę miłość, zależy już od osoby kochanej. Czyli trzeba tak dobrać sposoby, aby trafiły do osoby, którą się kocha.

Robert Friedrich, „Litza”, przyznaje, że kiedy spotyka się z zagubionymi  ludźmi, to często używa mocnych słów w myśl zasady: Używaj słów zrozumiałych dla osoby, którą chcesz uratować, a która może nie zdawać sobie sprawy z tego, że jest w sytuacji piekielnego zagrożenia.

W myśl tych zasad zaproszeni dzisiaj jesteśmy do tego, by przyjrzeć się zachowaniu Jezusa, czyli sposobowi, w jaki wyraża miłość, gwałtownie wkraczając do świątyni.

Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie, oraz siedzących za stołami bankierów. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Trudno nie przypuszczać, że Jego zachowanie było wstrząsające i rzeczywiście dotykało w sposób radykalny i zdecydowany Jego odbiorców. To, czy z tego skorzystali, czy też nie, to zupełnie inna sprawa, ale motyw działania Jezusa jest naznaczony miłością. Używa takiego sposobu działania, języka, metod, żeby trafić do osoby, którą chce uratować, żeby rzeczywiście móc przez to przemówić i oddziaływać na będących w zagrożeniu. Powywracał ludziom to, z czego żyli, ale to nie było życie, tylko zaśmiecanie świątyni, robienie z niej targowiska.

Za ten gest Jezus będzie w sposób bezpośredni oskarżony na podstawie zeznania świadków, którzy powiedzą, że zapowiedział zburzenie świątyni. I za to powywracanie porządków ustalonych w świątyni przez ludzi Jezus będzie miał wywrócone życie doczesne – zostanie ukrzyżowany i zmartwychwstanie. Zostanie „zburzony”, choć nie zburzył świątyni, tylko ją oczyszczał, i w trzech dniach wzniesie świątynię swego ciała na nowo.

Zaproszeni dzisiaj jesteśmy, aby zapytać siebie o dwie sprawy. Po pierwsze: Na ile mamy świadomość – wystarczy spojrzeć na ostanie wydarzenia, szczególnie te, które były jakimiś wstrząsami – że sposób, w jaki Pan Bóg się nimi posługuje, to jest sposób wyrażania Jego nieodwołalnej miłości do mnie? Jeżeli coś przykuwa moją uwagę – nawet jeżeli wydaje się nie do pomyślenia, że może pochodzić od Pana Boga – to widocznie jest językiem zrozumiałym dla mnie w miejscu, gdzie grozi mi piekielne zagrożenie. Na ile zatem odczytuję wydarzenia życia w takim kluczu?

I druga kwestia: Jakbym się zachował, gdyby na najbliższej Eucharystii w imię Jezusa ktoś mnie wygonił ze świątyni, motywując to chęcią oczyszczenie jej z targowiska, które w niej robię?

Panie, daj nam spotkać się z Tobą, rozważyć to słowo, przylgnąć do Ciebie i odkryć miłość, która zbawia tu i teraz – mnie, moje życie i życie tych, z którymi jestem związany.

Ksiądz Leszek Starczewski