Dobre Słowo 4.07.2012 r. Organiści wygonieni ze świątyni

Dobre Słowo 4.07.2012 r.

Organiści wygonieni ze świątyni

Młodzi, uwrażliwieni na autentyczność, mają dzisiaj raj, szczególnie w świetle pierwszego czytania. Ci, którzy nie znoszą obłudy, widzą kipiącą parodię chrześcijaństwa, gęby pełne frazesów absolutnie nieoddających czynów, po prostu dzisiaj mają raj.

 

Dobre Słowo 4.07.2012 r.

Organiści wygonieni ze świątyni

Duchu Święty, Duchu miłości, która rozprasza wszelkie przejawy nienawiści, dotknij nas bardzo mocno i głęboko w tym stanie ducha, naszych emocji, przeżyć, podenerwowania, złości, czegokolwiek. Dotknij nas tym słowem. Dotknij nas Twą miłością.

Młodzi, uwrażliwieni na autentyczność, mają dzisiaj raj, szczególnie w świetle pierwszego czytania. Ci, którzy nie znoszą obłudy, widzą kipiącą parodię chrześcijaństwa, gęby pełne frazesów absolutnie nieoddających czynów, po prostu dzisiaj mają raj.

Prorok Amos, powołany na krótki czas od owiec i przycinania sykomor, by być głosem samego Boga, staje wobec narodu izraelskiego i mówi w imieniu Boga, dając Jego słowo: Nienawidzę, brzydzę się waszymi świętami. Nie będę miał upodobania w waszych uroczystych zebraniach. Bo kiedy składacie Mi całopalenia i wasze ofiary, nie znoszę tego, a na ofiary pojednania z tucznych wołów – najlepszych z ofiar – nie chcę patrzeć. Idź precz ode Mnie ze zgiełkiem pieśni twoich, i dźwięku twoich harf nie chcę słyszeć. Jakby przyszedł do kościoła, wyrzucił wszystkich organistów i powiedział: Nie chcę żadnego śpiewu, żadnych diakonii, żadnych posług muzycznych, absolutnie. Takie coś jest psu na budę. Sprawiedliwość wystąpi z brzegów jak woda i prawość jak potok nie wysychający wyleje.

Widzimy ogromną determinację Boga, który wyznaje nienawiść i obrzydzenie. Bóg jest pełen obrzydzenia. To tak, jakbym widział ludzi młodych mówiących: Nie wejdę do takiego kościoła. Co ta jedna czy druga osoba, podająca się za katoliczkę, wyprawia w konkretach życia! Po prostu nie wejdę tam. Oburzenie młodego człowieka oddaje jakąś cząstkę oburzenia obecnego w samym Bogu, który wyznaje nienawiść.

Na czym polega problem? Słowo z poniedziałku wprowadziło nas w ten temat. Ci, którzy dreptali i jeździli na pielgrzymki, mieli obcykane modlitwy, wszystko na czas, wszystkie litanie, każdą zdrowaśkę doprowadzoną do perfekcji, zupełnie nie liczyli się z żywą obecnością Boga w drugim człowieku – szczególnie w biednym, zabłąkanym, który nie od razu łapie wszystkie rzeczy, nie potrafi odpowiedzieć, gdy mu się docina. Nie dostrzegali Boga w człowieku, ale także w świętach. Przychodzili odstać je, jak manekiny.

Bóg mówi: Szukajcie dobra, a nie zła, abyście żyli. Nie patrzcie na dobro – nie uczestniczcie w dobru patrząc i korzystając z niego, tylko szukajcie dobra. Nie przychodźcie tylko na Mszę Świętą. Szukajcie w niej żywej relacji z Bogiem. Nie odwalajcie modlitwy, tylko szukajcie spotkania z Bogiem na modlitwie. Nienawidzę pustych modlitw. Nienawidzę takich nabożeństw. Ja się tym brzydzę – mówi Bóg.

Jak dobrze, że nasz Bóg tak reaguje. Jak dobrze, że chce nami wstrząsnąć. Jak dobrze, że pragnie nas obudzić z tego, w co wchodzimy, jak w masło, z tego, co – porównując to do zaduchu, czy ogromnego upału – sprawia, że czujemy się wręcz ubezwłasnowolnieni, wszystko się klei. Podobnie bywa w życiu religijnym. Można wprowadzić się w taki zaduch, w taką postawę względem Boga, że się Go nie widzi. Odór, jak wojownik zmorzony winem – mówi psalmista w innym miejscu. Tak to nazywa i tak to punktuje Bóg.

Ale jednocześnie zostawia prorok Amos dużą przestrzeń. Mówi: Może ulituje się Pan Bóg Zastępów nad Resztą pokolenia Józefa. Może byś tak, siostro, bracie, księże, odnalazł w sobie resztkę przyzwoitości, resztkę pragnień, którymi zwrócisz się do Boga? To nie jest atak i uderzenie w tych, którzy mogliby teraz stanąć i powiedzieć: No to co ja mam zrobić? Naprawdę angażuję się całym sercem. Co ja mam jeszcze zrobić? To nie jest uderzenie w taką postawę. To jest wyjście jej naprzeciw, żeby ją pielęgnować, bo to może jest jakaś resztka. Może już jestem na wykończeniu – ledwo przędę w relacjach z Panem Bogiem. Z Bożego słowa wypływa nadzieja i zawsze będzie wypływać.

Ciekawe, że to przeakcentowanie, które zastosował naród izraelski, czyli stawianie na formę, a nie na treść, na literkę, a nie na ducha, staje się także udziałem mieszkańców kraju Gadareńczyków. Zwróćmy uwagę na zdanie: Pasterze zaś uciekli i przyszedłszy do miasta rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi. Przecież to było centralne wydarzenie, a oni potraktowali je jak dodatek – a także... A jeszcze sobie przypomnę, że Bóg mnie kocha – dodatek – że ma taką moc, że może mnie uwolnić. Przypomnę to sobie na koniec. Najważniejsze jest to, że straciłem nadzieję, że nie mam już siły do życia. O tym bym gadał w nieskończoność, a przy okazji – no tak, Bóg jest wszechmogący.

Przeakcentowujemy, pielęgnujemy swoje słabości, zranienia. One mają ogromną wartość – stały się, to jest poważna sprawa być zranionym, dotkniętym, ale bywa, że my je pielęgnujemy, kolekcjonujemy, robimy pucharki i ustawiamy na półce. Wszystkich wprowadzamy do domu i najpierw zapraszamy do półeczki z pucharkami. – Utyskuj nade mną, zlituj się nade mną, wyraź ubolewanie, przyznaj mi rację, a przy okazji ci powiem, że chodzę do kościoła.

I ostatnia kwestia: Niesamowicie cieszy mnie to, jak ktoś dla mnie ważny w przepowiadaniu nazywa rzeczy, do których też kiedyś doszedłem, czy do których dochodzę. Tak jest w przypadku ks. biskupa Dajczaka, który na trzydniowych rekolekcjach „Kościół Jezusa Chrystusa”, bardzo mocno akcentował samo określenie chodzę do kościoła. Co to w ogóle jest? Pamiętam, jak spieraliśmy się o to w seminarium. Chodzę do kina, chodzę do kościoła – co to jest? Idę się spotkać z Bogiem. Idę do mojego Pana. Biegnę, idę Go dzisiaj szukać w Eucharystii.

Prośmy więc Pana, aby zlitował się i pomógł nam odkryć to, co jest zamulone, co sprawia, że nasza wiara w ogóle nas nie cieszy, że jest tylko trudem i żeby nam nieustannie przypominał, że jesteśmy wezwani do szukania, nie do przyjścia na Mszę z nastawieniem, że nic się nie stanie. – Już wiem, zrozumiałem i nic mnie nie zaskoczy, nudzi mnie to. Chodzi o to, aby tym bardziej przebijać się, by szukać dobra i wtedy będzie się żyło.

Szukajcie dobra, a nie zła, szukajcie tego, co was wyzwala, tego, co was łączy, a nie dzieli, wtedy będziecie żyli.

Ksiądz Leszek Starczewski