Dobre Słowo 01.12.2011 r. Specjalista od trwałych relacji

Dobre Słowo 01.12.2011 r.

Specjalista od trwałych relacji

Bóg jest specjalistą od relacji. On je buduje i tworzy. Jezus objawia nam Boga Ojca zakochanego przez Niego w człowieku w sposób nieodwołalny. To bardzo mocna relacja określona przez Biblię jako skała, czyli coś potężnego, wiecznego i nieodwołalnego. Opiera się na miłości roztropnej, czyli mądrej. Nie ma w sobie nic z falowania, nastrojowości i zmienności.

Pan Bóg jest stały w swojej relacji do człowieka, więc nie grozi Mu jesienna chandra ani wakacyjny zachwyt, który kończy się tylko i wyłącznie na wymianie listów. To gorące pragnienie przekłada się na budowanie i tworzenie w sercu człowieka zdolności, która będzie w stanie przyjmować i odwzorowywać Bożą miłość.

Dziś Jezus, przedstawiając nieodwołalną miłość Ojca, bardzo mocno puka do naszych serc i przynagla je do tego, aby dały się ugiąć, złamać w swoim zamknięciu, egoizmie, uprzedzeniach, ulotności i pozwoliły się dalej kształtować na trwałym fundamencie, na Bożej nieodwołalności.

To Bóg dba o relacje. Od Boga mamy się uczyć relacji, przyjmując ją, szukając Go, bo jest blisko, bo można Go znaleźć, wzywać. To Pan jest Bogiem i daje nam światło swej miłości.

Ilekroć budzi się w nas zniechęcenie czy znużenie – co, siłą rzeczy, po skażeniu grzechem pierwszym, jest bardzo naturalną postawą – tylekroć warto wracać do Pana i stawać przed Nim z wyznaniem: Mnie to już znużyło. Boże, mnie się znudziło wałkowanie, że jestem w stanie odpowiadać na miłość, że mogę wykształtować w sobie postawę miłości, że to nie musi być przelotne, krótkotrwałe, natomiast Ty się nie znużyłeś…

Psalmista odkrywa w sobie tę postawę i zwraca się do Pana, zachęcając innych: Wysławiajcie Pana, bo jest dobry, bo łaska Jego trwa na wieki. Bo On nieustannie nas zdobywa. Lepiej się uciec do Pana, niż pokładać ufność w człowieku, w sobie. Lepiej się uciec do Niego, niż pokładać ufność w znajomościach, postanowieniach, w superradach innych osób, wpływowych książąt, wielkich autorytetów. Największym autorytetem przemawiającym do nas jest ciągle Boże słowo objawiające obecność Boga.

Psalmista w imieniu nie tylko swoim, ale także tych, którzy widzą, jak są pozamykani, mówi: Otwórzcie mi bramy sprawiedliwości, wejdę przez nie i podziękuję Panu. Otwórzcie mi działanie łaski. Boże, otwórz mi niebiosa. Oto jest brama Pana, przez nią wejdą sprawiedliwi.

Najprawdopodobniej w stanie, w którym psalmista odkrył znużenie i załamanie, zwraca się do Boga: Boże, dziękuję Ci, że znowu wysłuchałeś mojego marudzenia i stałeś się moim Zbawcą, moim ratunkiem. Ja nie muszę się sam pocieszać, sam się nakręcać. Nie muszę niczego sobie wmawiać, bo słyszę od Ciebie, że Ty stajesz się moim Zbawcą.

Co z sytuacją, kiedy zamknięcie jest duże, kiedy osiągamy szczyty – jak dziś mówi Jezus – zakłamania, zagubienia, zatrzymując się tylko na słowach: Panie, Panie!, a nie spełniając Jego woli, to znaczy nie przyjmując Jego miłości, nie pozwalając się jej przekształcać? Co wtedy, kiedy osiągamy takie szczyty? Nieraz w mowie potocznej, gdy ktoś nas zdenerwuje czy wzburzy, mówimy, że to już jest szczyt wszystkiego. To, co zrobiłeś, powiedziałeś, to szczyt wszystkiego, chyba więcej nie da się osiągnąć zakłamania, obłudy, plotek, nerwów czy czegokolwiek innego. Co w takich chwilach? Prorok Izajasz mówi: On poniżył przebywających na szczytach – szczytach zamknięcia, bezczelności, obłudy. Upokorzył miasto niedostępne – upokorzył niedostępne serce – upokorzył je aż do ziemi, sprawił, że w proch runęło. Podepcą je nogi, nogi biednych i stopy ubogich.

Pan ma sposób na to, żeby wszystko, co jest w nas niedostępne, upokorzyć. Chwała Mu za to, że nas upokarza różnymi doświadczeniami, szczególnie tymi, których nie planowaliśmy, w których wyszło, że nie jesteśmy aż tacy święci, jak sobie wyobrażamy, że nie jesteśmy aż tacy porządni, jak porównujemy się z innymi na swoją korzyć. Dobrze, że sprawił, iż w proch runęło to nasze wyobrażenie. Jeśli Pan ma nas dalej kształtować, a widzi to, że zdobywamy szczyty obłudy, stajemy się niedostępni, poddaje nas różnym upokorzeniom, żeby w proch runęło to, co nas pychą napawa.

Prorok Izajasz mówi: Podepcą je nogi, nogi biednych i stopy ubogich. Co to oznacza? Pan czyni z nas biedaków i ubogich mogących stanąć w całej szczerości, nie tylko deklarujących, że jesteśmy biedni i ubodzy, ale doświadczających tego z całą mocą, często z całą goryczą, i odkrywających się przed Panem: Panie, jestem ubogi i biedny. Lepiej się do Ciebie uciekać. Dziękuję Ci, że znowu mnie upokorzyłeś.

Panie, dziękujemy Ci za to, że swoim słowem potwierdzasz miłość i różnymi sposobami próbujesz nas ściągnąć ze szczytów zakłamania, zamknięcia, żeby nasze serca odkryły, że są biedne i ubogie, a bogate stają się tylko w relacji z Tobą. Dziękujemy, że celem tych działań jest dzień, w którym nie tylko indywidualnie, osobiście, ale wraz z innymi siostrami i braćmi, szczególnie z tymi, z którymi nie wyobrażamy sobie, że możemy być w jakiejś zdrowej relacji, będziemy śpiewać: Miasto mamy potężne; On jako środek ocalenia sprawił mury i przedmurze, ukształtował w nas właściwą postawę.

Czyń nas podatnymi na kształtowanie Twoim słowem. Spraw, aby znużenie czy cokolwiek innego się jeszcze w nas pojawi, nie przeszkadzało nam trwać przy słowie, które staje się Ciałem, którym kształtujesz nas i otwierasz na przyjmowanie i przekazywanie Twojej miłości.

Ksiądz Leszek Starczewski