Dobre Słowo, 22.09.2011 r. Zbawienie w gruzach

Dobre Słowo, 22.09.2011 r.

Zbawienie w gruzach

Panie Jezu, proszę, naucz mnie modlić się, słuchać, przyjmować, rozważać i wypełniać Twoje słowo. Oczyść z tego wszystkiego, co jest tylko rutyną w modleniu się o te dary. Spraw, aby posyłane słowo stało się Ciałem, żebym ja i ci, którzy decydują się na rozważanie, przyjęli słowo i doświadczyli jego mocy.

Paradoksalnie – można przyjmować Boże natchnienia, żeby wprowadzić się w ruinę. Bóg w swojej łaskawości troszczy się o cały świat. Tak go ukochał, że posyła, daje, swego Syna.

To posłanie Syna może być przyjęte przez wiarę. Wtedy ci, którzy przyjmują Go, dostępują nieustannego procesu zbawiania. A ci, którzy nie przyjmują, po prostu giną strawieni lękiem. Wcześniej są znieczuleni przez różne zastępcze elementy szczęścia, miłości, pragnień.

Rozpoczynamy dziś w Kościele lekturę Księgi proroka Aggeusza, który ukazuje Pana przemawiającego do ludu już po powrocie do ojczystej ziemi. Wszystko jest ułożone, odbudowane, a dom Pana, czyli świątynia, leży w gruzach. Izraelici doświadczają, że jest coś nie tak, bo jak zauważa prorok: Siejecie wiele, lecz plon macie lichy; przyjmujecie pokarm, lecz nie ma go do sytości; pijecie, lecz nie gasicie pragnienia; okrywacie się, lecz się nie rozgrzewacie; ten, kto pracuje, aby zarobić, pracuje odkładając do dziurawego mieszka. Coś jest nie tak. Widać to ewidentnie. Jak odczytać, co jest nie tak? Właśnie prorok Aggeusz jest tymi ustami, przez które Pan kieruje swoje słowa, zachęcające do interpretacji wspomnianych zjawisk: Rozważcie tylko, jak się wam wiedzie. Zauważacie, że jest coś nie halo. Nie widzicie, że problem jest w tym myśleniu, które przekładacie na słowa: «Jeszcze nie nadszedł czas, aby odbudować dom Pana».

Taka mentalność często wpisuje się w skatowane rutyną serca, które przyzwyczaiły się do relacji z Panem Bogiem. Mogą szastać swobodnie czasem, a Pan Bóg sobie gdzieś tam poczeka. Oczywiście nie chodzi o to, żeby tak sobie organizować w tej chwili to rozważanie, żeby samemu zadręczyć się wyrzutami sumienia, tylko wzbudzić bardzo rzetelny rachunek, który pozwoli oszacować, na ile i jak świadomie podejmowane przez nas czynności kierują nas ku obecności Boga i budują Jego świątynię, to znaczy czynią klarowną naszą postawę wobec innych, którzy patrząc na nas, mogą doświadczyć, że Bóg jest żywą Osobą w naszym życiu. To ważne pytanie, które często może też być lekceważone.

Tak mówi Pan Zastępów: «Wyjdźcie w góry i sprowadźcie drewno, a budujcie ten dom, bym sobie w nim upodobał i doznał czci». Jeżeli Bóg będzie miał dom, swoje lokum w naszym myśleniu, odczuwaniu, w naszych refleksjach, podejmowanych decyzjach i dozna w tym domu czci, jeżeli będzie uwzględniany jako Bóg Żywy, wtedy całość spraw nie wiadomo jakby się układała, czy nie układała, nabiera właściwych proporcji, odpowiedniego znaczenia. Z tymi, którzy kochają, czczą Boga, wszystko współdziała dla ich dobra. Czcić Boga można tylko w jeden sposób. Praktyczną miłością. Wiara działa przez miłość. Wszystko u tych, którzy kochają Boga, zostaje wyprowadzone na dobro.

Lud przyjmuje Boże dary i wykorzystuje je przeciwko Bogu. Może nastąpić taki paradoks. Tak też jest z tetrarchą Herodem, który usłyszał o wszystkich cudach zdziałanych przez Jezusa i był zaniepokojony. Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych; inni, że Eliasz się zjawił; jeszcze inni, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał. Lecz Herod mówił: „Ja kazałem ściąć Jana. Któż więc jest Ten, o którym takie rzeczy słyszę?” I chciał Go zobaczyć. Jemu też coś nie gra w planie urządzania życia. To przecież on kazał ściąć Jana i nagle okazuje się, że takie rzeczy słyszy. I chciał Go zobaczyć. Zatrzymało się to na jakichś chęciach, tak jak  lud Izraela spoczywał w domach wyłożonych płytami, podczas gdy ten dom leży w gruzach.

Czy to jest czas stosowny dla was, by spoczywać w domach? Czy po to przyjmujecie Boże natchnienia, żeby nic nie zrobić, aby czytelna była obecność Boga w waszym życiu? Z tymi pytaniami spróbujmy się zmierzyć, wiedząc, że są posłane z miłości, osadzone w klimacie miłości, która ma nas oczyszczać, uświęcać i umacniać. Nie dyskwalifikować, katować i ośmieszać. Zadajmy je, aby w odpowiedzi nastąpił bardzo serdeczny, uległy, jeśli chodzi o nasze umysły i serca, dialog z Panem. Pełen szczerości i otwartości, pozwalającej nas oczyścić z bardzo zgubnego myślenia i przyjmowania Bożych darów po to, by je obracać przeciwko sobie, innym ludziom, samemu Bogu, by Bóg nie doznawał czci.

Prośmy Pana także o to, aby nasze myślenie, jakiekolwiek ono teraz jest, bardzo jasno wybrzmiało w modlitwie, aby Duch Święty mógł nad tym, co stanowi nasze myślenie, unosić się tak, żeby z tego, co jest, stworzyć piękno, otwarte na obecność Boga, wrażliwe na Jego natchnienia i bardzo konkretnie przekładane na czyny budujące przez mądrą miłość.

Faryzeusze i niektórzy uczeni w Piśmie, w tym paradoksie przyjmowania Bożych natchnień i obracania ich przeciwko Bogu, sobie, innym ludziom, stali się perfekcyjni. Pewnego dnia powiedzieli Jezusowi, że przez Belzebuba wyrzuca złe duchy. Przyjęli Boże natchnienia, interpretując je jako diabelskie, a diabelskie natchnienia zaczęli odczytywać jako Boże.

Boże, zmiłuj się nad nami i pomóż odkryć to, w jakim położeniu w tej chwili jesteśmy. Pociągnij ku Tobie nasze poplątanie w myśleniu, zaślepienie. A także umocnij nas w tym, co sprawia, że kroki nasze ku Tobie są bardzo jasne, zdecydowane, czytelne, Ciebie objawiają nawet wtedy, gdy świat nie potrafi tego pojąć.

Ksiądz Leszek Starczewski