Dobre Słowo 17.11.2011 r. Zmuszanie

Dobre Słowo 17.11.2011 r.

Zmuszanie

Do miasta Modin przybyli królewscy wysłańcy, którzy zmuszali do odstępstwa przez uczestnictwo w składaniu ofiary. Wielu spomiędzy Izraelitów przyszło do nich. Król stosuje przemoc tam, gdzie nie może zapanować. Zmusza Izraelitów do odstępstwa od wiernego przestrzegania Prawa, które zostało wyryte głęboko w ich sercach. Wskutek stosowanej przemocy wielu z nich zgadza się odejść od swoich pierwszych relacji z Bogiem.

Czytając to zdanie – które nie tylko kreśli historyczne dzieje zbawienia oraz to, co dzieje się w sercu osób zbawianych przez Boga – warto zrobić rachunek sumienia i zapytać siebie: czy bierzemy pod uwagę perfidię pewnych zwodniczych działań żerujących na naszej naturze?  

 Jak często zmuszamy się do podejmowania dobrych czynów? Czasem wychodzi nam to już bokiem albo dochodzimy do wniosku, że ciągłe zmuszanie się do dobra nie ma sensu, że coś tu jest nie tak. A ile razy bywa tak, że zniechęcenia zmuszają nas do rezygnacji z dobra, z wierności Bogu, Jego słowu i uważamy, że wszystko jest OK? Gdy przychodzi zniechęcenie, poddajemy się i uważamy, że jest OK. Warto sobie zrobić taki rachunek sumienia, żeby spróbować spotkać się z Panem, który swoim słowem, jak mieczem obosiecznym, przecina nasze złudzenia i jednocześnie bardzo jednoznacznie demaskuje potworne zabiegi – nie tylko tego historycznego króla – lecz również złego ducha, który, jak mówi Jezus, jest władcą tego świata i został strącony.

Podobnie jak wielu spośród Izraelitów przyszło do nich, tak też zebrali się Matatiasz i jego synowie, cieszący się sławą w mieście. Ich złamanie na pewno przysporzyłoby królowi bardzo wielu korzyści. Nie musiałby stosować przemocy. Wystarczy złamać najtwardszych, żeby poszli ci, którzy są słabi. Uderz w pasterza, a rozproszą się owce – mówi Pismo w innym miejscu.

Matatiasz nie daje się złamać. Rozpoznaje czas nawiedzenia Boga, nawet gdy słyszy argumenty, które wydają się jednoznaczne: Tak jak to uczyniły już wszystkie narody, a nawet mieszkańcy Judy i ci, którzy pozostali w Jerozolimie. Tak i ty teraz daj wiarę temu, że królem jest okupant, ten, który zapewnia, że obdarzy cię zaszczytnie srebrem, złotem i innymi darami.

Matatiasz rozpoznaje czas nawiedzenia jako czas walki. Rzeczywiście, nawet fizycznie przystępuje do walki: „Niech nas Bóg broni od przekroczenia Prawa i jego nakazów. Królewskim rozkazom nie będziemy posłuszni i od naszego kultu nie odstąpimy ani na prawo, ani na lewo”. Zaledwie skończył mówić te słowa, pewien człowiek, Judejczyk, przystąpił do ołtarza w Modin, ażeby złożyć ofiarę zgodnie z królewskim dekretem. Gdy zobaczył to Matatiasz, zapłonął gorliwością i zadrżały mu nerki, i zawrzał gniewem, który był słuszny. Pobiegł więc i zabił go obok ołtarza. Zabił wtedy także królewskiego urzędnika, który zmuszał do składania ofiar, ołtarz zaś rozwalił.

 Rozpoznając czas Bożego nawiedzenia, Matatiasz wyraźnie sprzeciwił się tej rzeczywistości, która wydawała się być przeciwko niemu. W ten sposób dał znać również tym, którzy gdzieś w swoich sercach przechowywali podobne pragnienia, ale potrzebowali przywódcy, lidera, pasterza.

Wtedy wielu ludzi, którzy szukali tego, co sprawiedliwe i słuszne, udało się na pustynię i tam przebywali. Rozpoznanie czasu swojego spotkania z Panem jest łaską, o którą warto zabiegać, nie tylko rozważając słowo, ale modląc się nim.

            Panie, zło jest tak przebiegłe, że potrafi wmówić mi, iż zniechęcenie się dobrem czy odejście od dobra, jest moim naturalnym środowiskiem życia, a przymuszanie się do dobra to coś nienormalnego. Proszę Cię, Panie, zmiłuj się nade mną i dotrzyj do mojego serca, by je odszukać i zdemaskować w nim to, co jest zakłamane.

Daj mi łaskę rozpoznania tego, że otwierając Pismo Święte, widzę Ciebie, który jesteś blisko Jerozolimy, blisko mojego pokoju, mojego serca, życia. Niewykluczone, że masz łzy w oczach. Te łzy nie chcą wpędzić mnie w poczucie winy, tylko pokazać, jak bolejesz nad tym, kiedy niepotrzebnie cierpię, absolutnie niepotrzebnie zadaję sobie bezsensowne pytania, których celem nie jest wyzwolenie  siebie samego w świetle Twojej Ewangelii, ale udręczenie się.

Daj łaskę spotkania się z Tobą także przez łzy, które oczyszczają, otwierają, przybliżają i sprawiają, że łaska po prostu staje się doświadczalna.

Ksiądz Leszek Starczewski