"Dzielmy się Dobrym Słowem" - z Poniedziałku XXII tyg. zw. "II" (4.09.2006)

Dziś spełniają się słowa Pisma, które słyszymy


1 Kor 2,1-5; Ps 119; Łk 4,16-30

Z całą mocą, którą natchnął serca autorów świętych ksiąg, Duch Pański chce dotrzeć również i do nas, wsłuchujących się w przesłanie Bożego Słowa z dzisiejszej liturgii.

Św. Paweł po doświadczeniu ogromnej łaski spotkania żyjącego Jezusa nie może zaprzestać świadczenia o tym, że tenże Zmartwychwstały Pan także teraz chce zbawiać świat. Jesteśmy razem ze św. Pawłem wśród Koryntian, do których kieruje on swój Pierwszy List, po przeżyciu przez apostoła ogromnego rozczarowania spowodowanego klęską głoszenia Słowa na Areopagu.

Dziś jakby więcej pokorny, mocniej doświadczony rzeczywistością głupstwa głoszenia słowa, przyznaje z całą stanowczością: Przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, by błyszcząc słowem i mądrością, głosić wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby się wiara wasza opierała nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej.

Nie lukrowate przykładziki z ludzkich relacji, nie – jak mawiał Mickiewicz – duby smalone i nie farmazony filozoficznych ludzkich dociekań, ale moc Boga, ukryta w prostocie Słowa, ma stanowić przesłanie dla głosiciela Słów Pana. Właśnie Paweł, doświadczywszy zmiażdżenia na Areopagu, wśród filozofów ateńskich, dziś przyznaje, że z wielkim drżeniem i bojaźnią staje wobec Koryntian. Chce niejako zniknąć, doświadczyć własnej niemocy po to, by moc Boga mogła obficie wypłynąć z głoszonego przez niego Słowa. Nie chce uwodzić przekonywaniem słów mądrości, czyli filozoficznych dociekań, lecz pragnie ukazać ducha i moc, aby wiara opierała się na mocy Bożej.

Niezwykle ważna kwestia, niezwykle ważna sprawa: nie ja mam błyszczeć przez swój styl życia, ale swoim stylem życia mam ukazywać moc Boga, który to życie podtrzymuje i prowadzi do siebie. Nie ja mam być w centrum – choć często takie egocentryczne zapędy w nas się budzą (egocentryk, to ktoś taki, kto chce być panną młodą na weselu i nieboszczykiem na pogrzebie : ) – ale Bóg ma być w centrum.

Św. Paweł, przekonany o tym, drży. Nie dlatego, że boi się głosić Słowo Boże, ale dlatego, że ma świadomość ciążącej na nim odpowiedzialności. Jak wielkiej staranności trzeba i niezwykłej uległości wobec Pana, żeby to On mógł być ukazany w posługiwaniu.

Dla nas, drogie siostry i drodzy bracia, ta moc Boga, obecnego w prostocie Słowa, jest także bardzo zobowiązująca. Dlaczego? Dlatego, że ten przywilej, jaki mamy, kiedy sięgamy do Bożego Słowa, zobowiązuje nas, aby przez swój styl życia wskazywać na Tego, który umacnia nas swoim Słowem, bo Duch Pański spoczywa na Mnie.

Gdy rozważamy Boże Słowo, spełnia się to, co Jezus mówi w swoim rodzinnym mieście, w swojej – jak zauważył ksiądz profesor Kudasiewicz – prymicyjnej homilii, że dziś spełniają się Słowa Pisma, któreście słyszeli.

Duch Pański spoczywa na Mnie i Mnie posyła. Sięgając po moc Ducha ukrytą w Słowie, jestem posłany, by to Słowo głosić, by uciśnionych odsyłać wolnych, obwoływać rok łaski od Pana, ubogim głosić dobre słowo, więźniom wolność, a niewidomym przejrzenie.

Jesteśmy wezwani do tego, by tak zakorzenić się w Słowie Pana, aby odkryć moc obecnego tam Ducha, by iść i wskazywać tym, którzy są w życiu pogubieni, że dziś także spełnia się obietnica Ojca, że dziś także można dostąpić wzmocnienia, uwolnienia od strasznie męczącego grzechu i iść, jako wolny człowiek, we właściwą stronę, czyli do Domu Ojca.

Reakcja na Słowo Boże jest różna. Psalmista mówi: Jakże miłuję Prawo Twoje: przez cały dzień nad nim rozmyślam. Przez Twoje przykazanie stałem się mądrzejszy od wrogów,  bo jest ono moim na wieki. Przyjęcie Bożego Słowa wyraża się również w tym, że człowiek ma do wszystkiego zdrowy dystans, jest mądry w kontakcie ze swoimi wrogami, których przecież nie da się czasami uniknąć.

Rozmyślanie przez cały dzień, wracanie do Słowa, które Pan do nas kieruje, pozwala człowiekowi zachować roztropność, rozwagę. Dobre Słowo powstrzymuje nogi od każdej złej ścieżki. Pozwala korzystać z ukrytej w nim mocy.

Reakcje na Boże Słowo niekoniecznie muszą być takie, jakie odkrywa psalmista. W rodzinnej miejscowości Chrystus absolutnie nie został przyjęty. Nie został przyjęty ze swoim interpretowaniem Bożego Słowa. Wygłosił konkretną homilię: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli.» Ludzie usłyszeli najtrafniejszą interpretację słów proroctwa Izajasza. Najpierw dziwili się i przyświadczali pełnym dźwięku słowom płynącym z ust Jezusa, ale zaraz dodali: «Czy nie jest to syn Józefa?» Tłumaczyli sobie wszystko na sposób ludzki. Nie dostrzegali w tych słowach mocy Boga. Nie przyjęli również i tego, co Jezus podjął w dalszej interpretacji, komentując proroctwo Izajasza: «Z pewnością powiecie Mi to przysłowie: "Lekarzu, ulecz samego siebie"; dokonajże i tu w swojej ojczyźnie tego, co się wydarzyło, jak słyszeliśmy, w Kafarnaum». I dodał: «Zaprawdę powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie». Odwołuje się do przykładu z czasów Eliasza, kiedy niebo zostało zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, wielki głód panował w całym kraju; wiele wdów było w Izraelu, a Eliasz do żadnej z nich nie został posłany, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydońskiej, czyli nie do swoich – nie do Narodu Wybranego. I wielu trędowatych było w Izraelu za proroka Elizeusza, a żaden z nich nie został oczyszczony, tylko Syryjczyk Naaman – cudzoziemiec.

Często, otrzymując Boże Słowo, człowiek może się nim znużyć, czy nie odczytać go jako wezwania do siebie samego. Wszystkim przypisze to przesłanie czy tę uwagę Bożego Słowa, tylko nie sobie. Na to też mamy uważać. Mamy uważać, żebyśmy słuchając Bożego Słowa, odkrywali konkretne przesłanie do nas teraz, bo Słowo spełnia się dziś, bo dziś ono dokonuje z nami wielkich rzeczy.

Mieszkańcy Nazaretu chcieli strącić Jezusa ze skarpy, ale On przeszedłszy pośród nich oddalił się, bo to nie była Jego godzina.

Bardzo istotne przesłanie: rozważam Boże Słowo, które ma moc Świętego Ducha i chce ze mną dziś dokonać przemiany. Jakiej przemiany? Czego dziś oczekuje ode mnie Pan Bóg? Czego – przez mój styl życia, z drżeniem i bojaźnią – chciałby Pan Bóg doświadczyć w moim sercu, a przez moje serce objawić innym?

Kiedyś ksiądz profesor Kudasiewicz mówił, że homilia, którą głosi biskup, prezbiter czy też diakon, powinna być podjęta w taki sposób, żeby po jej zakończeniu można było z całą mocą powiedzieć: Oto Słowo Pańskie. O ileż odważniej możemy powiedzieć wszystkim, którzy decydują się rozważać Dobre Słowo, że efekt rozważania tego Słowa powinien być widoczny w naszych czynach tak, żeby móc stwierdzić: Oto Słowo stało się ciałem. Tak oto zostałem wyposażony mocą Ducha, że w moich czynach to widać.

Droga siostro i drogi bracie, dziś spełniają się słowa Pisma, które słyszeliśmy. Przez pokorę, drżenie i wskazywanie na Jezusa, umniejszając siebie samego, objawiamy moc Boga, która dotyka naszych serc i chce dotknąć także serc innych osób.

Panie, dziękujemy Ci za dar Twojego Słowa. Dziękujemy, że przychodzi ono do nas przez Internet. Prosimy, aby nasze serca potrafiły przyjąć moc, którą w Słowie kryjesz, abyśmy potrafili iść w życie i ukazywać, że dziś spełniają się słowa Pisma, że nasze życie jest objawianiem się mocy Boga. Uzdolnij nas do tego łaską pokory.

Pozdrawiam –

ks. Leszek Starczewski.