Serce ujęte Bożą miłością - "Dzielmy się Dobrym Słowem"

 Dz 22,30; 23,6-11; Ps 16; J 17,20-26

Historia miłości Pana do swojego ludu nie może się skończyć. Nie może się skończyć miłość, w którą Niebieski Ojciec tak wiele zainwestował, którą tak ujął w swoim jedynym Synu Jezusie Chrystusie i którą obficie rozlewa w Świętym Duchu.

Doświadczając tego ujęcia miłości, dotyku serca przez Serce, Paweł głosi wytrwale Słowo. Jest narażony na różne przeciwności – o czym słyszeliśmy, o czym zapewnia go Duch Święty – i oto właśnie stoi w więzieniu, jest skrępowany łańcuchami jak zbrodniarz, ale w spotykającej go rzeczywistości bardziej niż kajdany trzyma go miłość umiłowanego Pana.

Paweł staje wobec rzeczywistości sądu, wobec ludzkich decyzji, jako Boży posłaniec. Bóg nie przestaje być sądzony przez człowieka przez wszystkie wieki i pokolenia. Człowiek często podejmuje sąd nad Bogiem. W różnych sytuacjach różnych doświadczeń, przykrości, często Pan Bóg sadzany jest na ławie oskarżonych.

W Pawle jest ta miłość, jest sam Chrystus, bo On go powołał, On go umacnia, On go prowadzi. W Pawle jest zwycięstwo, które okaże się wcześniej czy później, niekoniecznie według scenariuszy ludzkich.

W Jerozolimie trybun rzymski, chcąc się dowiedzieć dokładnie, o co Żydzi oskarżali Pawła, zdjął z niego więzy, rozkazał zebrać się arcykapłanom i całemu Sanhedrynowi i wyprowadziwszy Pawła stawił go przed nimi. Wiedząc zaś, że jedna część składa się z saduceuszów, a druga z faryzeuszów, wołał Paweł przed Sanhedrynem: «Jestem faryzeuszem, bracia, i synem faryzeuszów, a stoję przed sądem za to, że spodziewam się zmartwychwstania umarłych».

Sposób, w jaki Pan Bóg znajduje rozwiązanie kłopotliwej sytuacji swoich umiłowanych wyznawców, zaskakuje i zawsze będzie zaskakiwać. Niekoniecznie trzeba być kimś, kto ma spuszczoną głowę i za bardzo nie wie, co powiedzieć – nie po to otrzymaliśmy dar sprytu, zdrowego rozsądku, żeby z niego nie korzystać. Właśnie z tego daru korzysta Paweł. Miłość jest mądra i korzysta z mądrości, korzysta z mądrego sprytu.

Paweł, stając pośród dwóch stronnic żydowskich – faryzeuszy i saduceuszy – poróżnia ich. Wywołuje przez to wielką wrzawę, jak zanotował autor Dziejów Apostolskich, św. Łukasz. Zrobiła się wielka wrzawa, zebrali się niektórzy z uczonych w Piśmie spośród faryzeuszów, wykrzykiwali wojowniczo: «Nie znajdujemy nic złego w tym człowieku. A jeśli naprawdę mówił do niego duch albo anioł»?

Obrona przychodzi z najmniej oczekiwanej strony, bo Pan lubi zaskakiwać. Lubi sprawiać niespodzianki i kocha się w zaskakiwaniu swoich wyznawców. W najmniej oczekiwanym miejscu i najbardziej skrępowanych sytuacjach, znajduje pomysł wydobycia człowieka z opresji.

Paweł, rozkochany w Panu, przez Niego jest broniony – Pan w Nim żyje. Zresztą w momencie nawrócenia, kiedy jeszcze jako Szaweł jechał z listami polecającymi do Damaszku, aby zlikwidować sektę chrześcijan, usłyszał głos Jezusa, który mówił: Dlaczego Mnie prześladujesz? Kto ty jesteś Panie? Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz. Przecież Paweł prześladował wyznawców Pana… Nie, Paweł prześladował Chrystusa. Chrystus tak dalece utożsamia się ze swoimi wyznawcami, że w nich cierpi, płacze, cieszy się, boleje… W nich miłością swoją dokonuje rzeczy niezwykłych, a przecież tak powszednich i codziennych.

Dotyk serca przez Serce Pana, który dotyka serca Pawła, jest tak mocny, a jednocześnie tak realny, że Paweł dostaje potwierdzenie następnej nocy po tym przesłuchaniu, które – jak słyszymy – zakończyło się nie dzięki Pawłowi, tylko sam trybun rusza z odsieczą obawiając się, żeby nie rozszarpali Pawła, rozkazał żołnierzom zejść, zabrać go spośród nich i zaprowadzić do twierdzy. W nocy ukazał mu się Pan i powiedział: «Odwagi! Trzeba bowiem, żebyś i w Rzymie świadczył o Mnie tak, jak dawałeś o Mnie świadectwo w Jerozolimie».

Nie skończy się historia miłości! Miłość Pana nie zostanie odwołana nawet wtedy, gdy będzie zakuta w kajdany, ukrzyżowana, pochowana w grobie, nie wytrzyma tych trzech dni – tryśnie nową siłą, nową mocą! Pan utożsamia się ze swoimi wyznawcami, w nich żyje!

Psalmista zauważa tę prawidłowość i dlatego mówi ze śmiałością: Strzeż mnie, o Boże, Tobie zaufałem. Ufność trzyma mnie z Tobą, a Ty mnie strzeż, weź mnie pod uwagę. Zaopiekuj się mną – jak śpiewał kiedyś zespół „Rezerwat” – nawet, gdy nie będę chciał.

Zachowaj mnie, Boże, bo chronię się u Ciebie,  mówię do Pana: «Tyś jest Panem moim». Wyznaję tę prawdę, oddaję chwałę Bogu, a nie skupiam się tylko na kajdankach na rękach, na zranieniach. Mam o nich mówić, że dzieje się we mnie to, czy tamto, że znajduję się – jak powie psalmista w dalszej zwrotce – w krainie zmarłych, ale tam mej duszy nie zostawisz i nie dopuścisz, bym pozostał w grobie. Wyznaję wiarę: Tyś jest Panem moim!

Błogosławię Pana, bo dał mi rozsądek. Ja mam myśleć nad swoich życiem, mam korzystać, tak, jak Paweł skorzystał, ze swego rozsądku, nawet poróżniając nieraz zwaśnione strony, nie po to, żeby błyszczeć, ale po to, aby wykazać jakąś niekonsekwencję, czy absurdalność pewnych zarzutów kierowanych pod adresem Pana głoszonego w Słowie.

Serce napomina mnie nawet nocą. Zawsze stawiam sobie Pana przed oczy. Nawet w nocy można z Panem rozmawiać, nawet nad ranem o trzeciej trzydzieści.

On jest po mojej prawicy, nic mną nie zachwieje. Nie ma tu wyjątków. Mogą tąpnąć we mnie różnego rodzaju stany, ale nic nie zachwieje tego, co we mnie jest najmocniejsze, czyli miłości Pana. Nic nie jest w stanie mnie od niej odłączyć! Dlatego cieszy się moje serce i dusza raduje. Nie dlatego, że się dobrze czuję – mogę się czuć źle. Nie dlatego, że mam świetny nastrój i pełen dom gości. Nie dlatego – ale dlatego, że Pan jest moim Bogiem, moim dziedzictwem, moim przeznaczeniem.

W krainie zmarłych duszy mej nie zostawisz i nie dopuścisz, bym pozostał w grobie. ukażesz mi ścieżkę życia pełnię Twojej radości, pełnię Twojej radości, Panie, i wieczną rozkosz. Nie chwilową, rozrywkową, na weekend, tydzień, ale wieczną rozkosz po Twojej prawicy.

Wpatrzony w swojego, ale i także naszego Ojca, Jezus modli się: Ojcze Święty, nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie. Jesteśmy wzięci pod uwagę. Nie tylko apostołowie są uprzywilejowani – w tej Ewangelii Jan – ale każdy, kto dzięki głoszonemu Słowu będzie wierzył w Jezusa, jest pod Jego opieką, z Nim Jezus chce się utożsamiać.

Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie. Takiej ścisłej jedności oczekuje Jezus. Wyprasza ją, zabiega o nią u Ojca dla nas, aby i oni stanowili jedno w Nas. Stanowić jedno, to wejść w najgłębszą, najintymniejszą relację z Bogiem. To jest możliwe! Zdobywa się dzień za dniem, raz lepiej, raz gorzej wychodzi, ale chroni nas modlitwa Jezusa. Swojego Syna Ojciec nie wysłucha? Aby i oni stanowili jedno w Nas, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał.

Zabiegi Jezusa o tę jedność, o życie w miłości, którą Ojciec ma do Syna w nas, objęły również pokolenie, w którym żyjemy, objęły również tych, którzy zdecydowali się w tej godzinie słuchać Dobrego Słowa – objęły ciebie, droga siostro i drogi bracie, objęły również moje serce. Jesteśmy dziećmi, o które Ojciec Niebieski się troszczy, posyłając Zbawiciela, który staje się naszym Bratem, Jezusa Chrystusa. Tenże Jezus chce, aby chwałą, którą Ojciec Mu dał, zostało objęte pokolenie tych, którzy będą wierzyć w głoszone Słowo.

Ja w nich, a Ty we Mnie! Abyśmy tak stanowili jedno. Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś. Z tą samą miłością, a jaką Serce Ojca kieruje się do Serca Syna, chce kierować się do nas. Nie ma tu różnicy. Z tą samą miłością, z jaką Ojciec traktuje swojego jedynego Syna, chce i nas traktować. Tyś ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś.

Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś, bo umiłowałeś Mnie przed założeniem świata. Idąc za Panem, doświadczając różnych udręk, nie widzimy być może jeszcze chwały, a jeżeli widzimy chwałę, obecność promieniującą radością i pokojem, to są to chwile ulotne, po ludzku rzecz biorąc – bardziej udana modlitwa, ale to nie jest pełnia. Ta chwała, którą przed założeniem świata Ojciec otoczył swego Syna, jest dostępna i dla nas. Dziedzice nieba - Pan moim dziedzictwem i przeznaczeniem.

Ojcze sprawiedliwy! Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Jakżeż nie dziękować Panu, że wie, że świat, w którym żyjemy, nie poznał Jego… Jakżeż mieć pretensje i nie patrzeć inaczej, jak tylko przez pryzmat tych Słów, na naszym braci i siostry, którzy nie poznali Pana. Dlaczego ranią? Bo nie wiedzą, co czynią. Nie wiedzą, co czynią… Gdyby poznali chwałę Pana, to by zabiegali, aby ta chwała była większa. Jak Jezus modli się na krzyżu? – Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.

Świat Ciebie nie poznał, lecz Ja Ciebie poznałem i oni poznali, żeś Ty Mnie posłał. Objawiłem im Twoje imię i nadal będę objawiał. Nie skończy się ta historia! Aby miłość, którą Ty Mnie umiłowałeś, w nich była i Ja w nich.

Uwielbiamy Cię, Ojcze, za miłość, z jaką potraktowałeś swojego Syna Jezusa Chrystusa. Dziękujemy Ci, że z tą samą miłością chcesz ujmować na nowo nasze serca, że ująłeś to serce na nowo, bo ono bije, bo jest w nas oddech, którego inicjatorem jest Święty Duch. Dziękujemy Ci, że przypominasz nam o tym w Twoim Słowie, że jest to Dobre Słowo, o które warto zabiegać, które warto rozważać nawet bardzo późno w nocy czy też bardzo wcześnie rano.

Pozdrawiamy w mocy miłości Pana. Dziś towarzyszy nam tu część przedstawicieli Wspólnoty Dobrego Słowa i Eucharystii. Amen!!!

Szczęść Boże.

ks. leszek starczewski