Wierne serce - "Dzielmy się Dobrym Słowem"

Pan nieustannie zabiega o wewnętrzną jedność i nierozerwalność serc ze swymi wyznawcami. Zależy Mu na przymierzu i wzajemnej przynależności. Posyła Słowo, którym chce ująć lud i przybliżyć się do niego.

Prorok Eliasz, towarzyszący nam w liturgii od kilku dni, po wyczerpującej posłudze udaje się do Bożej góry Horeb. Pokonanie w spektakularny sposób czterystu pięćdziesięciu fałszywych proroków wywołało furię królowe Jezabel, która nie chcąc darować prorokowi takiej zniewagi, zamierza go zabić. W Eliaszu odzywają się ludzkie uczucia strachu i niepewności, paraliżujące go w działaniu.

Uląkł się Eliasz, wstał i uszedł, bojąc się o swe życie (…) udał się na pustynię, na dzień drogi. Przyszedł, usiadł pod jakimś janowcem i życzył sobie śmierci. Powiedział: «Teraz dość już tego, Jahwe. Zabierz moją duszę, bo ja nie jestem lepszy niż moi ojcowie».

Wyczerpanie i zagrożenie życia potęgują zniechęcenie. Pognębiające myśli lgną do serca proroka i mnożą się w nim. Warto zwrócić uwagę na stan Eliasza, jak słusznie mówimy, proroka jak ogień. Nawet on, po oczywistym zwycięstwie, uwielbieniu Jahwe wobec tylu ludzi, przeżywa głębokie tąpnięcie w sercu. Myśli o odejściu z tego świata… Jakież to ludzkie! Jak bliskie osobom mocno zaangażowanym w dzieło Pana. Doznają prześladowań od innych i przeżywają wewnętrzne załamanie. Nierzadko „wychodzi” to z serca po doznaniu ujmującej mocy Pana. Autor Listu do Hebrajczyków zwraca uwagę na ciekawą stronę tych przeżyć: Świat nie był ich wart! Błąkali się po pustkowiach, po górach, jaskiniach i rozpadlinach ziemi  (Hbr 11, 38).

I choć świat, uosobiony tu w królowej Jezabel, nie jest wart takiego proroka, to Jahwe sam zadba o swego sługę. Posyła anioła, który przynosi mu pokarm na drogę do Bożej góry Horeb. W takim stanie ducha Eliasz wraca niejako do źródeł wiary, do miejsca objawienia się Jahwe z przymierzem.

To ważna prawda dla nas – w chwilach najcięższych doświadczeń i prób wiary nieodzowne stają się powroty do miejsc i momentów pierwszych zachwytów Panem. Nie chodzi tu o jakieś mgliste i pognębiające odwoływanie się do przeszłości, ale o lgnięcie do Pana, który potrafił zachwycić i z pewnością będzie dalej zachwycał! To On przejmuje w takich chwilach szczególną inicjatywę i opiekę nad swymi sługami. Dostrzeże nas, drogie siostry i bracia, pochowanych w rozpadlinach najbardziej popękanych skał. Zawoła i wydobędzie z najbardziej ukrytych i zalęknionych stanów.

Gdy Eliasz przyszedł do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej groty. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem. Ale Pan nie był w wichrze. A po wichurze trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» Eliasz zaś odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie».

Pan uruchamia całą przyrodę, jej potężne żywioły, aby w końcu ująć najczulej serce ukochanego proroka przez szmer łagodnego powiewu. On wie, kiedy i czego nam potrzeba.

Objawienie się Jahwe wobec proroka, który najwyraźniej czuł się pozostawiony bez wsparcia, jest tak silne i skuteczne, że Pan poleca mu namaścić ludzi, którzy będą w Jego planie narzędziami sprawiedliwości Bożej. Pan wie, że ma być w nierozerwalnej więzi ze swymi umiłowanymi. Serce przy sercu.

Psalmista pamięta o tej prawdzie i „zaglądając” w nie, wsłuchując się w jego rytm, wyraża najgłębsze zaufanie do Pana, gdy woła:

Usłysz, o Panie, kiedy głośno wołam, zmiłuj się nade mną i wysłuchaj mnie. O Tobie mówi moje serce:  «Szukaj Jego oblicza». Będę szukał oblicza Twego, Panie. Nie zakrywaj przede mną swojej twarzy, nie odtrącaj w gniewie Twojego sługi. Ty jesteś moją pomocą, więc mnie nie odrzucaj.

Pamiętam, choć nie jestem w stanie podać precyzyjnie cytatu, jak w jednym z pism pisarza chrześcijańskiego natknąłem się na komentarz doskonale dopasowany do słów psalmisty. Autor wspominał, że często Pan Bóg dopuszcza sytuację całkowitego opuszczenia, bez możliwości odnalezienia oparcia nawet w dotychczas skutecznie pomagających przyjaciołach, abyśmy zaczęli Go szukać i odnajdywać we własnym sercu. Nawet wówczas, gdy trzeba przejść próbę wiary, rozłożoną w czasie.

Wierzę, że będę oglądał dobra Pana  w krainie żyjących. Oczekuj Pana, bądź mężny, nabierz odwagi i oczekuj Pana.

O to nasze serce przede wszystkim Panu chodzi. Znając je doskonale, troszczy się o nie i pilnuje go, posyłając przeróżne polecenia.

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Słyszeliście, że powiedziano: "Nie cudzołóż". A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa».

Zło nie zaczyna się gdzieś „na zewnątrz”. Ono ma swój początek w nas. Czyn staje się owocem wewnętrznych myśli i decyzji. Zdrada małżeńska, niewyobrażalny ból zadany najpiękniejszej, intymnej więzi między mężczyzną i kobietą, nie zaczyna się w momencie popełnionego czynu, ale w myślach, jak do niego doprowadzić. Dlatego Jezus tak mocno podkreśla zdecydowanie i radykalizm w walce z powodami do grzechu.

«Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła».

Dyskusja ze złem źle się kończy. Dlatego „ucinanie” dialogów, pożądliwych spojrzeń i nieczystych intencji, jest właściwą troską o wierność serca Panu. On jest wierny swym obietnicom i liczy na nas w tym względzie. Postawa wierności winna cechować każdą naszą relację. Szczególnie wzajemnych zobowiązań małżeńskich.

«Powiedziano też: "Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy". A Ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę, poza wypadkiem nierządu, naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa».

(Wspomniany wypadek nierządu oznacza niezgodne z prawdą – np. oparte na kłamstwie – łączenie się ze sobą.)

Pan chce być wierny. Wierny osiągnie pełnię.

Dziękujmy Ci, Panie, za trud wierności, w jakim nam przewodzisz. Dziękujemy, że nie odmówisz Sobie i nam radości spełnienia obietnic wytrwałym.

Z Panem – ks. Leszek Starczewski.