ks. Zbigniew Grochowski
„Panie, do kogóż pójdziemy, Ty masz słowa życia wiecznego” (J 6,68)
„Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5,1a). Jezus, powołując swoich uczniów, nie przymuszał nikogo do pójścia za Nim. Tym, co zafascynowało rybaków nad Jeziorem Genezaret, celnika w Kafarnaum i innych przygodnie napotkanych ludzi, była osoba Jezusa: Jego postawa, Jego gesty, Jego słowa. Każdy jednak miał prawo opuścić w międzyczasie grono uczniów, czego przykładem jest sytuacja opisana w dzisiejszej Ewangelii (J 6,66). Dokąd jednak pójdzie człowiek, gdy obierze drogę inną, niż jest On sam?... (por. J 14,6)
1. „Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu” (Joz 24,15)
Nie tylko uczniowie Jezusa, a więc ludzie Nowego Testamentu, stawali przed alternatywą: pozostać przy swym Mistrzu, czy też odejść od Niego. Słyszymy w dzisiejszym pierwszym czytaniu, że lud wybrany, po podbiciu Ziemi Obiecanej, został poddany próbie przez Jozuego, następcę Mojżesza, pod którego wodzą zwyciężono pogańskie narody: „Gdyby wam się nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu służyć chcecie, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście” (Joz 24,15). Naród nie miał jednak wątpliwości, po której stronie się opowiedzieć: „Dalekie jest to od nas, abyśmy mieli opuścić Pana, a służyć bóstwom obcym!” (Joz 24,16). Serią pytań retorycznych wyrazili potem Izraelici swoją wdzięczność Bogu za opiekę okazywaną im w drodze do ojczyzny: „Czyż to nie Pan, Bóg nasz, wyprowadził nas i przodków naszych z ziemi egipskiej, z domu niewoli? Czyż nie On przed oczyma naszymi uczynił wielkie znaki i ochraniał nas przez całą drogę, którą szliśmy, i wśród wszystkich ludów, pomiędzy którymi przechodziliśmy? Pan ponadto wypędził przed nami wszystkie te ludy wraz z Amorytami, którzy mieszkali w tym kraju. My również chcemy służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem” (Joz 24,17-18). W Jahwe, któremu postanowili służyć Jozue i jego naród, zostało rozpoznane źródło wolności i pokoju. Poddanie się Bogu i służba swemu Panu nie oznacza zatem zniewolenia, ale – paradoksalnie – gwarantuje bezpieczeństwo, rozwój i pełnię życia.
2. „Czyż i wy chcecie odejść?” (J 6,67)
Podobnej próbie zostali poddani uczniowie Jezusa podczas wygłoszenia przez ich Mistrza mowy o chlebie żywym w synagodze w Kafarnaum. Pierwsze zdanie z dzisiejszej ewangelii może stanowić podsumowanie całej tej mowy: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6,54). Nie powinna nas dziwić reakcja niektórych uczniów na powyższe słowa, gdy pytaniem retorycznym wyrażają oni swoje oburzenie i bezradność: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” (J 6,60). Bo rzeczywiście, nawet w dzisiejszej mentalności, nauka Jezusa – sugerując przyjęcie postawy kanibalizmu – wywołałaby niemałe zgorszenie. A cóż dopiero w kontekście kultury semickiej, gdzie surowo zabronione jest spożywanie jakiejkolwiek krwi?! Stąd smutna, ale i zdecydowana postawa niektórych członków wspólnoty zebranej wokół Jezusa: „Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło” (J 6,66).
Inspirując Dwunastu do opowiedzenia się „za” lub „przeciw”, pyta retorycznie Jezus: „Czyż i wy chcecie odejść?” (J 6,67). Odpowiedź Piotra nie pozostawia jednak złudzeń: „Panie, do kogóż pójdziemy, Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga” (J 6,68-69). Czy Piotr wraz z Jedenastoma, w przeciwieństwie do pozostałych uczniów, zrozumiał trudną naukę Jezusa o Eucharystii? Także zapewne nie!! Ale swą deklaracją objawił nam wszystkim (przy okazji), na czym polega prawdziwa postawa ucznia Jezusa: zaufać Jego słowu, dać się poprowadzić, nigdy nie zwątpić, że On wie najlepiej, co jest dla nas dobre i bezpieczne. Bo dokąd ma pójść człowiek, który pozostawił wszystko dla Jezusa, a teraz miałby Go opuścić?...
3. „Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie” (Ef 5,25)
Drugie dzisiejsze czytanie, choć podejmuje inny temat, niż ten zakrojony w pierwszej lekcji i w Ewangelii, także wpisuje się w powyższe rozważania. Św. Paweł, uzasadniając wezwanie do wzajemnej miłości małżeńskiej, przywołuje znaczenie relacji istniejącej między Chrystusem i Kościołem. Podkreśla tym samym wielkość miłości Jezusa do swoich wiernych oraz ogrom ofiary, jaką musiał On ponieść, aby przynieść swym wyznawcom odkupienie i życie wieczne. Bez cienia wątpliwości można byłoby te słowa uznać za motywację, którą kierował się (także) św. Piotr, wyznając swą wiarę w synagodze w Kafarnaum: dokąd ma pójść uczeń, skoro w Jezusie, w Jego słowie i czynie, zawarta jest gwarancja życia wiecznego? Choć Jego nauka trudna jest nieraz do zrozumienia oraz zwłaszcza do zrealizowania w codziennym życiu, to jednak poza Jezusem nie ma zbawienia. Jego miłość objawiła się w ofierze, poprzez którą wydał On samego siebie za życie świata.
4. „Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej” (Ef 5,21)
Skoro wspomniany został osobny temat, poruszony przez autora Listu do Efezjan, to może warto podkreślić pewien jego aspekt. W odróżnieniu od wskazówek danych w Liście do Kolosan (3,18-3,21) czy w Pierwszym Liście św. Piotra (3,1-7), na początku wezwania do miłości małżeńskiej padają dziś w drugim czytaniu znamienne słowa, ukazujące konieczność „wzajemnego poddania się sobie w bojaźni Chrystusowej” (Ef 5,21). Zanim zatem żony zostaną wezwane do poddania się swym mężom (Ef 5,22), ma miejsce owa dyspozycja zobowiązująca także mężów do poddania się swoim żonom!! Zresztą, taki sens mają także późniejsze słowa, w których jest mowa o umiłowaniu swych żon tak mocno, aby się to dokonywało na wzór miłości Chrystusa do swojego Kościoła, a więc aż po gotowość do oddania swego życia za żonę! (Ef 5,25-30). W takiej sytuacji to mąż jest poddany swej żonie, bo przecież to raczej niewolnik, w momencie zagrożenia, ochrania swym ciałem pana, niżby jego pan narażał swoje życie celem zapewnienia bezpieczeństwa swojemu słudze.
Takie określenie relacji małżeńskiej oznacza, że w chrześcijańskiej wizji tego sakramentu należy mówić o wzajemnym poddaniu męża i żony; o tym, że jedno staje się sługą drugiej strony, niezależnie od płci i kulturowych stereotypów. Św. Paweł czyni tym samym krok milowy ku uznaniu równej godności kobiet i mężczyzn.
Niezrozumiałym wydaje się zatem przyjęcie przez Polskę oraz inne kraje Europy – których korzenie są niewątpliwie chrześcijańskie – tzw. konwencji antyprzemocowej, w której stwierdzono, że źródłem przemocy jest m. in. religia. A przecież religia, która – jako chrześcijańska – w pierwszej kolejności przyjdzie na myśl polskiemu obywatelowi, nie wzywa nikogo do stosowania przemocy!! Wręcz przeciwnie, czyniąc już przed dwoma tysiącami lat rewolucję w świecie grecko-rzymskim, zobowiązuje mężów do szacunku zarówno do swoich żon, jak i dzieci! „Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz każdy je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół […] A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu waszych dzieci, lecz wychowujcie je stosując karcenie i napominanie Pańskie!” (Ef 5,28-29; 6,4); „Mężowie, miłujcie żony i nie bądźcie dla nich przykrymi! […] Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha” (Kol 3,19.21); „Podobnie mężowie we wspólnym pożyciu liczcie się rozumnie ze słabszym ciałem kobiecym! Darzcie żony czcią jako te, które są razem z wami dziedzicami łaski, to jest życia, aby nie stawiać przeszkód waszym modlitwom” (1P 3,7). Tymi, którzy stosują przemoc są pojedyncze, chorobliwe jednostki społeczeństwa, które – wypaczając przesłanie religijne – przywołują (być może) jakieś idee chrześcijańskie, manipulując nimi i stosując je wg własnej potrzeby. Ale to nie religia jest źródłem przemocy (!), lecz człowiek, który ją (właśnie) lekceważy i się do jej zasad w ogóle nie stosuje.
4. APLIKACJA
-
Czy nie ulegam czasem pokusie pomyślenia o wierze jako o rzeczywistości ograniczającej moją wolność?
-
Czy jestem wdzięczny Bogu za dar zbawienia? Za ofiarę życia Jezusa Chrystusa? Za Jego prowadzenie mnie każdego dnia?
-
Czy gotów jestem powtórzyć za św. Piotrem: „Panie, do kogóż pójdziemy, Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga” (J 6,68-69)?
-
Czy w kontekście trwających dyskusji w życiu publicznym (jak np. nt. przemocy domowej), potrafię być krytyczny wobec teorii podawanych mi przez media czy przez ludzi polityki? Czy ostatecznym moim autorytetem jest Pan Bóg, a Jego Słowo drogowskazem na życie?