Ks. Ryszard Kempiak SDB
Prawda o Bożym Narodzeniu
Świętując Boże Narodzenie winniśmy myśleć o potrójnych narodzinach. Pierwsze to narodziny Słowa „z Ojca przed wiecznymi czasami”. Drugie to narodziny Jezusa w Betlejem za czasów Heroda. Trzecie to narodziny Chrystusa w naszych sercach teraz, w każdym momencie. Słowo zostało zrodzone z Ojca „przed wiecznymi czasami”. Tutaj dotykamy tajemnicy wieczności i istoty Boga, który nie zamyka się w sobie, ale nieustannie wychodzi z siebie. Rodzi Syna, który jest jak On - tak wielki, tak boski. A harmonia, która panuje między Ojcem a Synem, jest tak nasycona życiem, że wydaje Trzeciego w tej wspólnocie. Duch Święty jest iskrą miłości, która nieustannie przepływa od Ojca do Syna i od Syna do Ojca. Tym więc, co winno zdominować nasze myślenie i wypełnić serca, jest świadomość, że obchodzimy pamiątkę przyjścia na świat Wszechmogącego Boga, który zamieszkał wśród nas jako człowiek i który nieustannie szuka człowieka.
1. „Na początku było Słowo”
Prolog do Ewangelii według św. Jana – jak twierdzi wielu - należy niewątpliwie do najbardziej natchnionych i uświęconych tekstów, jakie kiedykolwiek wyszły z ust człowieka. W okresie Bożego Narodzenia pojawia się on w liturgii słowa nie jeden raz, bowiem to szczególny tekst. Coś w tym musi być. To szczególne słowo o Słowie, które Kościół daje nam do przemedytowania. Każda myśl Prologu tętni życiem. Słowo, które było na początku, które było Bogiem, stało się ciałem. Bóg stał się człowiekiem. Trwamy w zachwycie nad tą prawdą. Tajemnica Wcielenia wciąż się przed nami odsłania. Wobec tego niezwykłego wydarzenia możemy pozostać w zachwycie i w dziękczynieniu. Trzeba nam ze zdziwieniem i z wdzięcznością zawołać: „Bóg wcielił się naprawdę! Bóg jest bliski! Bóg jest z nami!” Bóg na własnej skórze doświadczył, co to znaczy być człowiekiem. Bóg nie kazał nam uczyć się obcego języka, w którym moglibyśmy z nim porozmawiać, ale sam nauczył się naszego języka, aby każdy, kto tylko chce, mógł się poczuć przez Niego zrozumiany.
Kościół z jakąś wielką świadomością daje nam ten tekst, aby właśnie to Boże słowo prowadziło nas przez cały najbliższy rok, aby właśnie to Boże słowo, ta Ewangelia, ten Prolog Janowy był i stawał się treścią naszego życia. Sam Syn jest Słowem, Logosem. Odwieczne Słowo stało się małe - tak małe, że zmieściło się w żłobie. Stało się dzieckiem, aby Słowo było dla nas uchwytne. Słowo jest teraz nie tylko słyszalne, nie tylko posiada głos, obecnie Słowo ma widzialne oblicze Jezusa z Nazaretu.
„Na początku było Słowo”. To słowo jest słowem dla nas. To słowo jest także zaproszeniem dla nas, aby na początku każdego naszego dnia i każdego naszego działania było słowo Boże. By słowo Boże było fundamentem i początkiem każdego naszego działania, by od Niego wszystko się zaczynało. Najpierw niech będzie słowo, którego słucham z wiarą i które przyjmuję z pokorą, nawet jeśli - tak jak Maryja - nie rozumiem wszystkiego, co to słowo mi objawia i do czego zaprasza. „Na początku było Słowo”. Jakie to ważne, aby słowo było na początku. Słowo pokazuje nam to, co jest najważniejsze, ono porządkuje nasze życie.
„Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli.”
Mamy prawo zachwycać się pięknem tego hymnu, ale powinny nas także poruszać zawarte w nim prawdy. Wcielenie Syna Bożego, narodzenie Jezusa w Betlejem nie służyłoby niczemu, gdybyśmy nie pozwalali Mu narodzić się w nas. On ma wzrastać, a my mamy się umniejszać. Boże narodzenie staje się prawdziwym Bożym Narodzeniem, kiedy historyczne narodziny w Betlejem stają się narodzinami teraz, dzisiaj, w nas. „Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi... lecz świat Go nie poznał” (J 1,9-11). Czujemy ból Jana w momencie, kiedy o tym pisał. Wolimy żyć w naszych ciemnościach, czy pozwalamy, aby On, który jest światłem świata, je rozświetlał?
Misterium Bożego Narodzenia musi stać się rzeczywiste w każdym z nas. A przecież to Dziecię „przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli” (J 1,11). Straszny wstyd! My byśmy się tak nie zachowali. Jest więc szansa, by to udowodnić. Bóg przychodzi do swoich, do ludzi, których stworzył, o których się troszczy, za których oddał życie, których kocha. Czy Go rozpoznajemy i czy przyjmiemy Go godniej, niż to uczynili mieszkańcy Betlejem? Przecież i tam nie wszyscy odrzucili przychodzącego Boga. Jako pierwsi hołd mu oddali prości, ubodzy, pokorni pasterze. Zaraz za nimi przyszli Trzej Mędrcy. Jest to znak dla nas, że w Nowonarodzonym potrafią dostrzec Boga jedynie ludzie pokorni i mądrzy. Czy możemy się do nich zaliczyć?
2. „Wszystkim tym jednak, którzy Je [Słowo] przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi…”
Słowo przyszło dać „moc” tym wszystkim, „którzy Je przyjęli”, aby mogli stać się „dziećmi Bożymi”. Warunkiem stania się dzieckiem Bożym jest przyjęcie Dziecka, a więc Jednorodzonego Syna Ojca, Słowa, które stało się człowiekiem. Chodzi o wiarę, nie tylko ogólnie w Boga, ale w Syna, który stał się człowiekiem. Trudno w to uwierzyć i widzimy to na przestrzeni historii Kościoła aż po dziś dzień, jak wciąż na nowo stawia się pod znakiem zapytania tę prawdę naszej chrześcijańskiej wiary. Jeśli jednak wierzymy, że Bóg w Jezusie stał się człowiekiem, i że ten człowiek jest Słowem Ojca, światłem ze światłości, Bogiem prawdziwym z Boga prawdziwego, to należymy do tych, którzy Go przyjęli. „Tym, którzy Je przyjęli dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi”. A być dzieckiem Boga oznacza, że możemy nazywać Boga tak, jak Jezus. Z Bogiem, Wszechmogącym, Niepojętym, możemy obcować jak z kochającym ojcem. Być dzieckiem Boga znaczy także być jak Jezus posłanym przez Ojca. Ojciec posyła nas w Duchu Świętym, podobnie jak posyła swojego Jednorodzonego Syna. Mamy zadanie na tym świecie, podobnie jak Jezus. Jesteśmy posłani, aby świadczyć o bezgranicznej miłości Boga.
3. „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas...”
Bóg, Słowo odwieczne, przyszedł na świat jako człowiek. Nie przyjął On tylko niektórych cech związanych z ludzką naturą, lecz wziął na siebie całe nasze człowieczeństwo - z jego słabościami i kruchością. Bóg stał się prawdziwie jednym z nas. Miał ludzki umysł i ludzką wolę. Rozumował po ludzku, formułował myśli i słowa. Mógł być poddany pokusie, mógł cierpieć, mógł umrzeć. Syn Boży zamieszkał wśród nas (dosłownie „rozbił namiot”) jako historyczna, konkretna postać. Jak Bóg Jahwe mieszkał w namiocie i w ten sposób przebywał wśród swego ludu (Wj 25,8-9), tak teraz Jego Słowo, współistotne z Nim we wszystkim, zamieszkało między ludźmi w namiocie własnego ciała. Jest Ono wcielonym Synem Bożym, nową świątynią (J 2,19-22), w której „mieszka cała Pełnia: Bóstwo na sposób ciała” (Kol 2,9). I ta Pełnia jest dostępna dla wszystkich, którzy Go przyjęli (J 1,16).
Zapytajmy: jakie odniesienie do naszego życia mają te podkreślone w Prologu prawdy? Kim jest dla każdego z nas Jezus Chrystus - Słowo, które było na początku u Boga? Czy należymy do świata, który Go nie poznał (J 1,10), czy też jesteśmy tymi, którzy przyjęli Słowo i którym dało Ono moc, aby się stali dziećmi Bożymi (J 1,12)? Czy słowa św. Jana przemawiają do nas osobiście? Czy rozumiemy, że ten tekst mówi także o nas? Nie tylko dlatego, że w owym „wszystko przez Niego się stało” znajdujemy się my sami! Pojawiliśmy się w Nim, przez Niego i dla Niego. Pełni wdzięczności wyznajemy, że w Nim jest nasze życie.
Życzenia
U początku Nowego Roku 2015 w oparciu o słowa Prologu Ewangelii Janowej kieruję trzy życzenia:
-
Życzę każdemu z nas, by słowo Boże stało się codziennym pokarmem dla każdego z nas. Byśmy w słowie znajdowali oparcie, pocieszenie i umocnienie. Byśmy każdego dnia mieli czas dla słowa; czas, by słuchać; czas, by się nasycać; czas, aby się w słowie rozmiłować.
-
Przed nami kolejny etap życia. Chciałbym życzyć, by udało nam się żyć w blasku Bożej obecności. Życzę, by rozjaśniło się pięknem Bożej jasności nasze oblicze. Życzę, by ci którzy będą na nas patrzeć, którzy będą się z nami spotykać, byli zadziwieni pięknem naszej twarzy, pięknem oblicza rozjaśnionego jasnością nowo narodzonego Dziecięcia.
-
„W Nim - w Słowie - było Życie”. W Jego życiu odkrywamy nasze życie, nasze zmagania, nasze tęsknoty, nawet nasze porażki. Kontemplując życie Jezusa, Jego dzieciństwo, nauczanie, mękę, śmierć, zmartwychwstanie, odkrywajmy ciągle na nowo, że warto żyć, że warto pięknie żyć.