Homilia na V Niedzielę Zwykłą "A" (09.02.2014)

ks. Andrzej Najda

Być solą i światłem

Coraz częściej jesteśmy świadkami stawianych przez różne osoby i kręgi pytań oraz toczących się w mediach dyskusji o miejsce i rolę chrześcijan we współczesnym świecie. Słyszymy pochwały i słowa uznania, zwłaszcza wtedy, gdy katolicy aktywnie włączają się w jedną czy drugą akcję pomocy osobom biednym, potrzebującym czy dotkniętym jakimś nieszczęściem. Dostrzega się również i odnotowuje zaangażowanie Kościoła w sprawy związane z niesienia oświaty, zażegnywaniem sporów, w walkę o sprawiedliwość społeczną, prawa i godność osoby ludzkiej czy opiekę nad chorymi i sierotami. Mało albo w ogóle nie mówi się o chrześcijanach, którym utrudnia się czy wręcz zabrania wyznawania swojej wiary, a za publiczne przyznawanie się do Chrystusa kara się ich śmiercią.

Słowa krytyki pod adresem papieża, biskupów, kapłanów i Kościoła podnoszą się szczególnie wtedy, gdy apelują do serc i sumień, przypominają o przestrzeganiu Bożych praw i przykazań, nazywają zło i grzech po imieniu czy ukazują niebezpieczeństwa i zagrożenia duchowe płynące np. z nieodpowiedzialnego korzystania z Internetu, eksperymentów medycznych i genetycznych czy lansowanych przez media wartości i sposobów życia.

W dzisiejszej Ewangelii, która jest fragmentem słynnego „Kazania na Górze” (Mt 5-7), Chrystus przypomina nam o roli i zadaniach, jakie chrześcijanie mają do spełnienia. Niezależnie od czasów, mniej lub bardziej sprzyjających okoliczności i warunków, nawet w obliczu niebezpieczeństw i prześladowań wierzący w Chrystusa powinni być solą ziemi i światłem świata. Zastanówmy się dziś na nowo, co pragnie powiedzieć nam i do czego wzywa nas Jezus poprzez te dwa metaforyczne określenia.

1. Sól ziemi

Jezus, zwracając się do zgromadzonych wokół Niego uczniów słowami: „Wy jesteście solą ziemi”(Mt 5,13), nie ma na myśli jedynie słuchających go wówczas ludzi, lecz chrześcijan wszystkich czasów. Wzywa ich, aby byli solą ziemi, ludzkości. Sól uważano za substancję życiodajną, konserwującą i dodającą smaku. Sól służyła jednak nie tylko do zaspokojenia potrzeb życiowych człowieka, lecz stanowiła również – nakazany przez Prawo Mojżeszowe – niezbędny dodatek do każdej ofiary składanej Bogu (Kpł 2,13). Sól stała się w Starym Testamencie symbolem więzi i przymierza między Bogiem a człowiekiem (2 Krl 2,19-22), a w konsekwencji także symbolem życia i śmierci (por. Sdz 9,45).

W dzisiejszej Ewangelii Jezus odwołuje się do konserwujących właściwości soli. Podobnie jak sól niezbędna jest do potraw, tak niezbędne jest posłannictwo uczniów, których powołuje Chrystus i którym powierza misję niesienia słowa Bożego ludziom na całej ziemi. Jeśli chrześcijanie nie będą spełniali tego zadania, staną się jak owa sól, która straciła swój smak i nadaje się tylko do wyrzucenie i podeptania przez ludzi. W słowach tych została zawarta przestroga dla wierzących. Chrześcijanin, który nie spełnia swego posłannictwa, nie wnosi do świata odpowiednich wartości, walorów swej wierności Bogu, zostanie odrzucony przez świat i podeptany jak ta sól, która utraciła swój smak i do niczego się już nie nadaje. Podeptanie zaś przez ludzi jest obrazem sądu Bożego (Iz 10,6).

2. Światło świata

Powołanie uczniów wyraża Jezus także słowami: „Wy jesteście światłem świata” (5,14). To światło, podobnie jak sól, skierowane jest do świata czyli do całej ludzkości. Ono nie świeci jedynie dla siebie, lecz rozjaśnia mroki wszystkim ludziom. W Starym Testamencie światłem określano Boga, naród Izraela, Prawo, Jerozolimę i wybitne postacie, jak np. cierpiącego Sługę Jahwe (Iz 42,6). Teraz Jezus powierza to zadanie swoim uczniom. Chrześcijanie mają być światłem i nieść Boże światło innym ludziom. W ten sposób kontynuują posłannictwo Chrystusa, który jest „światłem dla pozostających w mrokach” (Mt 4,15-16). Wierzący jako „dzieci światła” (Ef 5,8; 1 Tes 5,5) powinni świecić jak gliniana lampka olejowa, której się nie ukrywa, nie chowa przed innymi ani nie stawia gdzieś pod korcem, by szybko zgasła. Tę lampkę stawia się na świeczniku, w widocznym, centralnym miejscu, aby dawane przez nią światło mogło oświetlać jak największą przestrzeń domu. Wtedy wszyscy znajdujący się wewnątrz mogą korzystać z jasności, jaką ono daje, widzą i nie potkną się o jakieś przeszkody.

Chrystus wzywa, aby światło, którym są chrześcijanie świeciło „przed ludźmi” (Mt 5,16). Tym światłem są dobre uczynki dokonywane przez uczniów Chrystusa. W ich postępowaniu ludzie mają dostrzegać i rozpoznawać Boga, Ojca niebieskiego i Jego przemieniającą moc. Światło, które chrześcijanie zapalają i podtrzymują swoimi pełnymi miłości czynami, jak latarnia morska jest widziana z daleka. Ona wskazuje kierunek, bezpieczny port i drogę do Boga zbłąkanym, zatrwożonym i poszukującym. Widząc to światło dobrych uczynków i podążając za nim, owi ludzie będą oddawać chwałę Bogu. Wierzący w Chrystusa – jako sól ziemi i światłość świata – są bowiem misjonarzami. Oni nie mogą zachować dla siebie i strzec zazdrośnie otrzymanej Ewangelii. Mają ją głosić całemu światu i czynić to nie tylko pięknymi słowami czy deklaracjami, lecz życiem, które wypływa z wyznawanej wiary i promieniuje na innych.

3. Aplikacja

Słysząc dziś słowa Chrystusa o soli ziemi i świetle świata, zwróćmy uwagę na kategoryczność Jego stwierdzeń, które wyraża tryb rozkazujący: „Wy jesteście!” i „Niech świeci wasze światło!”. Brzmią one jak swoisty rozkaz. Zapytajmy siebie o spełnianie w naszym życiu tych poleceń Chrystusa. Czy jestem solą ziemi, która zmienia smak tego świata? Czy moje światło świeci i oświetla drogę innym? A może tylko się tli, kopci i zamiast światła wydaje jedynie przykry zapach, który zraża i odstrasza innych?

Zapalmy na nowo światło Chrystusowe i troszczmy się, by ono nie zgasło. Przykładem realizacji posłannictwa bycia solą ziemi i światłem świata są pierwsi chrześcijanie, o których czytamy w „Liście do Diogneta”: „Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym (…) Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy (…) Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, a własnym życiem zwyciężają prawa. Kochają wszystkich ludzi, a wszyscy ich prześladują. Są zapoznani i potępiani, a skazani na śmierć zyskują życie. Są ubodzy, a wzbogacają wielu. Wszystkiego im nie dostaje, a opływają we wszystko (...) Jednym słowem: czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie”.