Ks. Krzysztof Bardski
Bogactwo – nie tylko materialne (Mk 10,17-22)
Młodzieniec z dzisiejszej Ewangelii miał dokonać wyboru pomiędzy bogactwem a Jezusem. Albo zatrzyma swój majątek i odejdzie od Jezusa. Albo rozda swoje dobra ubogim i pójdzie za Jezusem. Wybrał to pierwsze. Na pierwszy rzut oka bogactwem młodzieńca były jego posiadłości. Użyty tu termin grecki wskazuje przede wszystkim na pola, majątek ziemski. Dzisiejszym językiem – nieruchomości. Ale czy tylko one były jedynym jego bogactwem?
Niektóre szczegóły wskazują na to, że młodzieniec był bogaty nie tylko pod względem materialnym. Na pewno był człowiekiem o głębokiej emocjonalności i bogatym życiu wewnętrznym. Pismo mówi, że przybiegł do Jezusa. Zależało mu bardzo na spotkaniu z Mistrzem. Był pełen zapału i gorliwości o to, by osiągnąć życie wieczne. Dlatego tym bardziej przeżywa swoją tragedię, gdy odchodzi zasmucony. Niewiele jest tekstów ewangelicznych, które tak szczegółowo i wyraziście przedstawiają emocje rozmówców Jezusa. Zapewne odejście od Mistrza było dla niego bolesnym przeżyciem, tym trudniejszym, że był człowiekiem o bogatym wnętrzu.
Nie na tym jednak koniec. Młodzieniec posiadał jeszcze jeden rodzaj bogactwa, którym chlubi się wobec Jezusa: skrupulatnie przestrzegał przykazań. Wierność Prawu Mojżesza stanowiła w jego oczach powód do dumy. Uważał się za bogatego pod względem moralnym. I oto Jezus zaprasza go, by to wszystko pozostawił i poszedł za Nim. Nie tylko, aby sprzedał wszystko i rozdał ubogim, ale również, aby w całe swoje wnętrze poddał Zbawicielowi. Chodź za mną – to znaczy: Nie kieruj się własnymi zachciankami, ale oddaj mi całe swoje serce. Chodź za mną – to znaczy: Odtąd twoja relacja do Mnie będzie podstawowym i jedynym kryterium postępowania. Przecież oddasz mi wszystko, bo Ja jestem w ubogich pomiędzy których rozdzielisz to, co masz: majątek, uczucia, całego siebie.
Tajemnica ucha igielnego (Mk 10,23-30)
Dlaczego brama do Królestwa Bożego jest tak wąska, że trudniej się przez nią przecisnąć niż przez ucho igielne? Na przestrzeni wieków chrześcijanie próbowali wyjaśnić tę tajemnicę na różne sposoby. Jedni mówili, że konieczna jest asceza i umartwienie, aby człowiek stał się duchowo tak szczupły, by przecisnąć się przez wąską furtkę do Królestwa. Inni uważali, że trzeba wszystko pozostawić i z pustymi rękoma iść za Jezusem, bo jakiekolwiek bogactwo – niczym dźwigany na plecach wór pełny złotych monet – uniemożliwia przedostanie się przez ucho igielne, na podobieństwo objuczonego dromadera. Jeszcze inni sądzili, że Jezus posługuje się przenośnią, a tak naprawdę to każdemu jakoś uda się dostać do królestwa.
Pozostańmy jednak przy tekście Ewangelii i przy pełnym zdziwienia pytaniu rozmówców: Któż więc może być zbawiony? Jezus rozwiewa wszelkie wątpliwości: U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga, bo u Boga wszystko jest możliwe. Ktoś powiedział, że człowiek, który sam chce osiągnąć zbawienie o własnych siłach, podobny jest do kogoś, kto usiłuje podnieść się ku niebu, ciągnąc samego siebie za włosy. Tymczasem to Jezus udowodnił nam, że przejście przez ucho igielne do Królestwa jest możliwe dzięki mocy Boga. On pierwszy tego dokonał. Bo jeśli On zmartwychwstał, to rzeczywiście dla Boga nie ma nic niemożliwego. W Nim możemy nie tylko przejść przez ucho igielne, ale bez leku przekroczyć bramy śmierci ku nowości życia.