ks. Mariusz Szmajdziński
Żądza władzy
Katon Starszy, wybitny rzymski mówca i cenzor, za swoje zasługi miał mieć postawiony pomnik w Rzymie. Dążyli do tego jego liczni wielbiciele. On sam jednak, kierując się wrodzoną skromnością, zdecydowanie odmawiał. Zwolennicy Katona wykazywali, że przyszłe pokolenia mogą się dziwić i pytać, dlaczego nie ma żadnego jego posągu. „Byłoby gorzej – odpowiedział – gdyby się dziwili i pytali, dlaczego ten pomnik stoi”. Rzadko zdarzają się tacy ludzie jak Katon – skromni, bez szukania pochwał i zaszczytnych miejsc, wysokich stanowisk i piedestałów. Przeciwnie, najczęściej człowiek, gdy nie otrzymuje tego, co mu się należy, choćby tylko w jego subiektywnym odczuciu, odczuwa upokorzenie. Brak wyróżnienia, przyznanego stypendium, premii, jakiegoś awansu, bardzo często doprowadza do rozpaczy. Własne zdolności, zalety, talenty pozwalają widzieć siebie jedynie wśród nagrodzonych i wyróżnionych. Taka postawa jest właściwa ludziom wszystkich czasów, nie tylko nam współczesnym; bowiem jak widzimy w dzisiejszej Ewangelii tej pokusie ulegali nawet najbliżsi uczniowie Pana Jezusa.
1. Władza, czyli podążanie bez zrozumienia za Jezusem
Jakub i Jan rzeczywiście należeli do wyjątkowych uczniów, i to nie tylko przez fakt, że zostali powołani i wybrani do grona Dwunastu jako jedni z pierwszych (Mk 1,19-20). To oni właśnie wraz z Piotrem towarzyszyli Jezusowi przy uzdrowieniu córeczki Jaira (Mk 5,37.40), byli świadkami Przemienienia (Mk 9,2) oraz modlitwy w Ogrójcu (Mk 14,33). Oni też zostali nazwani „Synami gromu” (Mk 3,17), być może ze względu na swoją gorliwość w apostolskiej posłudze (Łk 9,54). Właśnie chyba to wszystko sprawiło, że zaczęli myśleć o czymś bardziej znacznym i prestiżowym – najbliższym miejscu w chwale Jezusa. Zastanówmy się teraz, czy taka postawa nie jest bliska naszej. Czy my sami nie chcielibyśmy znaleźć się w chwale tego, kto jest dla nas mistrzem?
Jezus, podążając wraz ze swoimi uczniami do Jerozolimy, kilkakrotnie zapowiadał im, że zostanie tam wydany poganom, a po wyszydzeniu będzie cierpiał i poniesie śmierć na krzyżu. Mówił im także o swoim zmartwychwstaniu. Trzecia taka zapowiedź znajduje się bezpośrednio przed tekstem, który słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii. Te słowa jednak były przyjmowane z pewną rezerwą przez uczniów, sądząc po ich reakcjach. Tak jest chyba zawsze, jeżeli ktoś mówi nam o swojej śmierci w przyszłości. W dzisiejszej Ewangelii widzimy nawet więcej – zupełne niezrozumienie tego, co mówił Jezus. Prośba skierowana przez Jakuba i Jana jest przykładem pojmowania Jezusowego posłannictwa jako tylko panowania w ziemskim wymiarze. Owa „chwała”, której pragną doświadczyć, zamyka się dla nich jedynie w doczesnej przestrzeni. Tak bardzo ubogie jest ich rozumienie niezwykłej prawdy, że Jezus po trzech dniach zmartwychwstanie. Dlatego ich Pan i Mistrz odpowiada: „Nie wiecie, o co prosicie”, po czym następuje pytanie o możliwość „picia kielicha”.
Kielich w wielu tekstach ST, zwłaszcza prorockich, jest obrazem gniewu Bożego. Zarówno Izrael, jak i obce narody mają go przyjąć i wypić do dna, co jest zapowiedzią kary (por. Iz 51,17.22; Jr 49,12; Ez 23-32-34; Ab 16; Ha 2,16). To, że Chrystus w Ewangelii mówi o sobie, że będzie pił kielich, nie oznacza, że będzie ukarany przez Boga, lecz się dobrowolnie ofiaruje, aby przyjąć tę karę, która w słuszny sposób miała być wymierzona grzesznikom. Dlatego właśnie z całą mocą mówi, że „nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu”, o czym w pełni objawił na krzyżu. Tak realizowane posłannictwo jest zarówno wypełnieniem starotestamentowych proroctw, jak i zapowiedzią zupełnie nowej perspektywy. To właśnie ukazują dzisiejsze czytania przed Ewangelią. Prorok Izajasz zapowiada nadejście Sługi Pańskiego, który będzie zmiażdżony cierpieniem, niosąc grzechy ludzi. Swoje życie złoży on w ofierze, dzięki czemu zarysuje się przed nim nowa perspektywa światła, które jest życiem. Natomiast autor Listu do Hebrajczyków pokazuje, że ofiara złożona przez Chrystusa – Nowego Arcykapłana – wykracza znacznie dalej, niż to, co do tej pory było składane na okup. Jezus bowiem współczuje naszym słabością, a Jego ofiara przywraca człowieka człowiekowi. Dzięki temu możemy przystąpić „z ufnością do tronu łaski”.
2. Służba i ofiara, czyli naśladowanie Jezusa
Z takiej właśnie postawy wypływają zadania dla uczniów. Nie jest to łatwe, bo jak widzimy w dzisiejszej Ewangelii tajemnica Chrystusowego krzyża i zmartwychwstania nie wpisuje się w logikę porządku tego świata. Jezus zmierza ku Jerozolimie, czyli do miejsca swojej śmierci; uczniowie myślą o zasiadaniu z Nim w chwale. On ma wszystko jeszcze do wykonania; oni zachowują się tak, jakby wszystko się dokonało. Jezus myśli o człowieku, chce go zbawić; uczniowie myślą wyłącznie o sobie. On umiera dla świata; oni chcą panować nad światem. Ich Mistrz burzy te wszystkie wykrzywione snami o potędze pragnienia i studzi dążenia stwierdzeniem, że oni mają być jak On, a więc również mają służyć. W pierwszym rzędzie muszą się wyzbyć chęci pragnienia panowania, jak tego chcieli Jakub i Jan. „Nie tak będzie między wami…”. Trzeba tu jednak wyraźnie powiedzieć, że Jezus nie występuje przeciwko władzy jako takiej. To prowadziłoby w nieunikniony sposób do anarchii. Mówi On natomiast o nadużywaniu władzy. Są królowie i panowie tego świata, którzy wierzą, że swoją wielkość można pokazać tylko wtedy, gdy innych (niekoniecznie tylko swoich poddanych) rzuca się na kolana. Wówczas władza staje się ranieniem, czy wręcz deptaniem, innych. Świat, w którym żył Pan Jezus, dobrze znał takich władców, przed którymi trzeba było padać na kolana. Dlatego w Jego Królestwie zostaną odwrócone role – „kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich”. Niewolnik czuje się zobowiązany wobec swojego pana. Uczeń Chrystusa zatem ma czuć się zobowiązany wobec swojego prawdziwego Pana – Boga, i wypełniać Jego wolę. Ta natomiast zawsze objawia się w czynieniu dobrze drugiemu człowiekowi, tak jak to uczynił Chrystus. Panować zatem to służyć życiu, dawać życie.
Ową służbę precyzuje zapewnienie, że będą także i oni „pili kielich”, który poda Bóg w ich wędrówce za Jego Synem. To znaczy, że mają się stać tymi, dzięki którym ludzie dostąpią zbawienia (to, co zapowiadał Izajasz) i doznają miłosierdzia (to, czego naucza autor Listu do Hebrajczyków). W ten sposób staną się w pełni naśladowcami swojego Mistrza. Więcej, w ten sposób, i tylko w ten sposób, zajmą miejsce po Jego prawej i lewej stronie w Królestwie chwały. To naśladownictwo zakłada nawet złożenie ofiary ze swojego życia w sposób pełny. Jednak wielka miłość zawsze implikuje akceptację śmierci. Ten, kto kochał doskonale o tym wie!
3. Aktualizacja – nasze trwanie z Chrystusem Sługą i Kapłanem
My już dobrze wiemy, co się wydarzyło w Jerozolimie. Jezus umarł, ale i zmartwychwstał. Każda Jego obietnica została wypełniona w sposób absolutny. Nasze życie jest wspólną wędrówką z Chrystusem ku Jerozolimie, ku Jego Męce i Śmierci, ale i ku Zmartwychwstaniu. To nasze podążanie to nie tylko czas, ale także przestrzeń – nasza góra, na którą mamy wejść. Chrystus już tam jest i czeka na nas. My mamy wyruszyć w tą drogę podążając Jego śladami. Pamiętajmy jednak, co mówi nam Psalm 24: „Kto wejdzie na górę Pana?”. Odpowiedź brzmi: „Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca”. Musimy zatem wprzód oczyścić swoje serca i ręce, tzn. uwolnić się od swoich złych pragnień posiadania tytułów i zaszczytów oraz złej namiętności panowania nad drugim człowiekiem. Tylko wtedy będziemy mogli spotkać się z Chrystusem. Chrystus, Sługa Pański i Najwyższy Kapłan, który ofiarował samego siebie za nas wszystkich jako okup za wielu, jest też naszym Najlepszym Nauczycielem, bowiem nie tylko nas naucza, ale jednocześnie pokazuje nam, co mamy robić, by wypełnić Jego wolę.
Jeżeli więc kiedyś przyjdzie nam przeżyć trudną chwilę z powodu tego, że nie jesteśmy należycie doceniani za swoje zdolności czy pracowitość, to ze szczególną siłą szukajmy swojego miejsca w Chrystusie. Nie po Jego prawej czy lewej stronie, ale w Nim samym. A patrząc, jak ktoś wyprzedza nas w jakiś zaszczytach i zaczyna swoją władzą rzucać nas na kolana pamiętajmy na słowa Alberta Camus: „Zbyt wielu ludzi wdrapuje się na krzyż tylko po to, żeby można było ich widzieć z większej odległości, nawet jeśli w tym celu trzeba trochę podeptać Tego, który znajduje się na krzyżu od tak dawna”.