ks. Ryszard Kempiak
PRZED IKONĄ ZWIASTOWANIA
Staje przed nami Matka Zbawiciela w ikonie Zwiastowania, wymalowanej pędzlem słowa przez św. Łukasza. Staje przed nami, gdyż pragnie nas czegoś nauczyć, pragnie nam przypomnieć, o tym co jest najistotniejsze.
Przygoda Maryi jest przygodą wiary i bierze początek z odwiedzin Boga: „Posłał Bóg anioła Gabriela... Anioł wszedł do Niej i rzekł...” (Łk 1, 26-28). Czyli, opowiadając o wizycie Boga u Maryi, Łukasz opowiada o Bogu nawiedzającym swój lud. Chodzi o Maryję, młodą kobietę z Nazaretu, ale chodzi też o Maryję, Córkę nowego Syjonu, Kościół, który my tworzymy. Dlatego trzeba, abyśmy z uwagą słuchali tego, co następuje, gdyż chodzi o nasze doświadczenie. Nasze doświadczenie może zostać przez to oświecone i przemienione.
Bóg skrywał się w milczeniu, aż zdecydował się przemówić, nawiedzić swój lud... Maryja nie czyni nic, aby zdobyć Boga, nie czyni nic, aby „zasłużyć sobie” na wizytę Boga, aby skłonić Go do swoich planów. „W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela... Anioł wszedł do Niej i rzekł:..”. To Bóg podejmuje inicjatywę w sposób absolutnie wolny i bezinteresowny. Maryja wydaje się bierna; w tym znaczeniu, że „przyjmuje” wizytę Boga jako dar niezasłużony, jako radosną niespodziankę, przekraczającą wszelkie możliwe przewidywanie.
Maryja, którą kontemplujemy w ikonie Zwiastowania, pozwala się nawiedzić. I przyjmuje tę wizytę jako dar absolutnie niezasłużony, jako łaskę. Bóg wciąż nawiedza nas i zapowiada swoje wizyty. Ale wizyta Boga jest zawsze łaską. Muszę więc zrewidować swoje oczekiwania względem Boga. Muszę zapytać się, czy to nie ja jestem protagonistką w życiu duchowym, ja, który prowadzę rozmowę, ja, który liczę na własne siły, ja, który stawiam warunki? I może łudzę się wierząc, że to Bóg działa przeze mnie?
Bóg nas nawiedza dobrowolnie i bezinteresownie. Istnieją jednak wewnętrzne dyspozycje, które umożliwiają dostrzeżenie odwiedzin Boga. Maryja została nawiedzona przez Boga, ponieważ jest pokornego serca: „Wejrzał na pokorę swojej służebnicy...”. Jest kobietą, która się zdumiewa: „Na te słowa zmieszała się...”. Jest tą, która patrzy spojrzeniem wiary: „Jakże się to stanie?...”. I jest dziewicą radosną: „Wielbi dusza moja Pana...”. W szkole Maryi także my możemy nauczyć się, jak pozwolić ‘nawiedzać’ się przez Boga, który ciągle do nas przychodzi, ciągle nas odwiedza.
Patrzmy dalej na ikonę Zwiastowania
Anioł mówi do Maryi: „RADUJ SIĘ...!” (Łk 1, 26-30). Słowo Chaire można tłumaczyć jako pozdrawiam cię, witaj, czyli dzień dobry, jak pozdrawiają się dwie osoby, które się spotkały i nawiązują kontakt. Wydaje się jednak, że w Nazarecie został zachowany jego sens pierwotny i bardziej czynny, czyli Raduj się. I dlatego, anioł nie ogranicza się do ogólnego pozdrowienia, będącego wynikiem dobrego wychowania, ale mówi o wiele więcej: prosi Maryję, aby przyjęła radość, która przychodzi z nieba na ziemię, i aby przyjęła ją w imieniu całego ludu. W imieniu nas wszystkich!
Raduj się jest więc pierwszym słowem, które Bóg kieruje do każdego z nas, za każdym razem kiedy nas odwiedza. Pierwsze słowo Boga nie jest proszeniem nas o cokolwiek ani narzucaniem nam czegokolwiek. Pierwsze słowo Boga brzmi: Raduj się, otwórz się na radość! Pierwsze słowo Boga jest darem.
Chaire (Raduj się)... ale dlaczego? Bo jesteś pełna łaski. Należy zauważyć, że w Starym Testamencie nikt nie był nigdy określany w ten sposób: pełna łaski. Wyrażenie kecharitomene było w użyciu, ale oznaczało kobietę o szczególnej urodzie fizycznej. Tu jednak ‘uroda’ polega na czym innym: jest odblaskiem szczególnej pełni łaski... Anioł wskazuje na pełnię łaski jako na znak wyróżniający osobę Maryi. Nazywa Ją pełną łaski, objawiając tym samym jej prawdziwe imię.
Zwróćmy teraz uwagę na reakcje Maryi. „Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie... (Łk 1,29).
Judaistyczna pobożność cechowała się pełnym szacunku lękiem w stosunku do Boga. Ale słowo anioła „nie bój się, Maryjo” ukazuje nową intencję Bożą. Bóg chce innych relacji z człowiekiem. Bóg nie chce być nadal Tym, którego się boją, ale Tym, którego kochają w odpowiedzi na Jego miłość. W chwili, w której Maryja stała się matką Dziecięcia, które jest Bogiem, została zaproszona, aby oddalić od siebie wszelkie uczucie lęku. Nowe relacje przymierza między Bogiem i ludzkością, które mają początek w Niej, wymagają wyeliminowania lęku. Lęk zostaje odrzucony.
Dalej, refleksja Maryi staje się pytaniem i konfrontacją. Ona posiadała własny plan odnośnie do swego życia. Ale konfrontuje go z planem Boga. Wydają się trudne do pogodzenia... dziewictwo i macierzyństwo! I oświadcza: „Nie rozumiem, nie mogę zrozumieć!”. Odpowiedź, którą otrzymuje, jest definicją tajemnicy: „Duch Święty zstąpi na Ciebie...”. To nie jest wyjaśnienie! To jest obietnica. To, co stanie się w Maryi, będzie tajemnicą, która ma swe źródło w tajemnicy samego Boga.
„Na to rzekła Maryja do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1, 34). „Trzeba być Dziewicą, aby stać się Matką Chrystusa” – mówi św. Grzegorz z Nazjanzu. Trzeba mieć serce dziewicze, jeśli chce się rodzić Chrystusa i nieść Go światu. Mamy przywiązywać się zawsze tylko do Boga! „Tylko” i „zawsze”: wyłączność i stałość – dwie podstawowe cechy, aby miłość była prawdziwa. Ale za jaką cenę? Za cenę nieustannej pracy nad sobą, nieprzerwanej ascezy, codziennej walki o zachowanie dziewiczości serca. Potrzeba nadzwyczajnej siły, aby żyć tym „tylko” i „zawsze”.
„Na to rzekła Maryja: Oto ja służebnica Pańska” (Łk 1, 38)
W Nowym Testamencie wyrażenie „służebnica Pańska” jest używane tylko w stosunku do Maryi (Łk 1, 38.48), w Zwiastowaniu i w Magnificat, kiedy to Ona przyznaje się przed Panem do „pokory służebnicy”. Kiedy odpowiadając aniołowi określa siebie jako „Służebnica Pańska”, wyraża swoją doskonałą dyspozycyjność, by podjąć zadanie, jakie zostało jej powierzone. Ale potem wypowiada jeszcze inne słowa: „Niech mi się stanie...”. W tekście greckim występuje tu bardzo rzadka forma gramatyczna, która w sensie pozytywnym znajduje się tylko w tym jednym miejscu w Nowym Testamencie. Wyraża radosną zgodę Maryi, żywe pragnienie ujrzenia na własne oczy realizacji całego planu Bożego. W tym znaczeniu zgoda Maryi przy końcu ewangelicznej sceny jest Jej odpowiedzią na zaproszenie, zawarte w pierwszych słowach anioła: Raduj się, pełna łaski. Ostateczną odpowiedzią Maryi na zwiastowanie anioła jest więc nie tylko doskonała dyspozycyjność, lecz także radosne pragnienie współpracy z planem Boga.
Maryja znała nie tylko wątpliwości, ale i bezgraniczną ciemność, trwogę i ból! „Błogosławiona jesteś, która uwierzyłaś” pomimo wszystko, pomimo całego tego absurdu, po ludzku nie do zniesienia!
Dziś Bóg mnie odwiedza
Bóg posłał anioła do Maryi. Ale nie tylko do Niej... Także i nam go posyła. Jest nim każdy, kto nam uprzystępnia Dobrą Nowinę. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała. A my? Czy pozwalamy także zatrwożyć się Bożym słowem i czy potrafimy także nad nim się zamyślić? Jest to bardzo potrzebne, zwłaszcza zaś wtedy, kiedy już może pokochaliśmy święty spokój i swoje małe „powszednie” wygody.
Każde Boże słowo jest ZWIASTOWANIEM. Otrzymujemy je po to, aby nas - jak Maryję - najpierw wprawiło w zmieszanie, a po zamyśleniu się doprowadziło do pytania: Jak się to stanie? Do pytania, w którym staramy się dowiedzieć nie tylko co Bóg chce, ale i jak tego chce... I każde zwiastowanie powinno by się kończyć tak, jak Maryi. Słowami: Niech mi się stanie! Tylko w ten sposób Boże słowo otrzyma w nas ciało. Tylko w ten sposób może się stać czynem i posłużyć nam, jak i tym, do których jesteśmy posłani.
Maryja wtedy stała się błogosławioną, kiedy pod wpływem Bożego Ducha uwierzyła w Boże słowo. Jeśli jeszcze dotąd nie mamy radości z Bożego słowa i z wydarzeń, które dzieją się pod wpływem Jego przyjęcia jest to znak, że jeszcze nie pozbyliśmy się dostatecznie swojego grzechu, w wyniku czego Duch Święty nie mógł nas napełnić jak trzeba.
Zakończę modlitwą do Maryi z Ikony Zwiastowania...
Chciałbym, aby moje tak było proste jak Twoje
i nie miało żadnych ‘zastrzeżeń myślowych’.
Chciałbym, aby moje tak, podobnie jak Twoje,
nie stawiało mnie w centrum, ale w postawie sługi.
Chciałbym, aby moje tak, podobnie jak Twoje,
znaczyło: cierpieć w milczeniu:
Chciałbym, aby moje tak, podobnie jak Twoje,
znaczyło: wyrzec się siebie, aby zrobić miejsce życiu.
Chciałbym, aby moje tak, podobnie jak Twoje,
zawierało w sobie historię zbawienia.
Ale mój grzech, moja pycha,
moja samowystarczalność
wyrażają całkiem inne tak.
Niech Twoje spojrzenie na mnie, Maryjo,
pomoże mi być prostym,
tym, który zapomina o sobie,
tym, który chce zatracić siebie
w całkowitej dyspozycyjności.
Bo wie, że istnieje od zawsze
tylko jako zamysł miłości.
(Młody człowiek z Rzymu)