Homilia na Wniebowstąpienie Pańskie "C" (12.05.2013)

ks. Mariusz Szmajdziński

Nasza ojczyzna jest w niebie

Czas wielkanocny powoli osiąga swój liturgiczny kres. Jego wypełnieniem jest przeżywana dziś Uroczystość Wniebowstąpienia. Wraz z Apostołami wpatrujemy się w niebo, gdzie – jak wierzymy i wyznajemy – zasiada Chrystus po prawicy Boga. Każde rozstanie rodzi smutek, bo wiąże się z odczuwalnym brakiem bliskiej ukochanej osoby. Apostołom przyszło w krótkim czasie przeżywać odejście swojego Mistrza. Najpierw w Wielki Piątek, gdy umarł On na krzyżu i został złożony do grobu. Wtedy wydawało im się, że wszystko zostało pogrzebane i zatoczone ciężkim kamieniem. Teraz widzą go oni jak w cudowny i chwalebny sposób unosi się na ich oczach do nieba. A przecież Apostołowie wiele razy słyszeli od Jezusa zapewnienie, że pożyteczne dla nich jest Jego odejście (por. J 16,7) oraz „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Czy pamiętali o tym, gdy uporczywie wpatrywali się w niebo? Czy my o tym pamiętamy?

1. Konieczność Wniebowstąpienia

W pierwszym czytaniu słyszeliśmy, że Jezus „po swojej męce dał wiele dowodów, że żyje”. Wcześniej jednak wielokrotnie mówił Apostołom, że nadejdzie czas, gdy odejdzie, a właściwie powróci, do swojego Ojca. Wówczas zawsze dopowiadał, że Jego odejście jest nie tylko konieczne, ale i pożyteczne dla nich. Wniebowstąpienie bowiem jest konsekwencją Zmartwychwstania. Jezus zmartwychwstał, a więc przez śmierć przeszedł do nowego życia, a dzięki temu otworzył drogę do nieba. Należy jednak dobrze zrozumieć, co w języku biblijnym i dla człowieka wierzącego oznacza w-niebo-wstąpić. Dzisiejsza uroczystość nie jest świętowaniem Chrystusowego pokonania międzygalaktycznej drogi, odejścia – jak mówi papież Benedykt XVI – „do jakiejś odległej strefy kosmosu” lub „na jakąś odległą gwiazdę” („Jezus z Nazaretu. Część II: Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania”, Kielce 2011, s. 298.300). W czasach lotów międzyplanetarnych lub przy uruchomieniu ludzkiej fantastyki, żeby nie powiedzieć fantazji, takie wyobrażenia mogą się pojawić. Wystarczy przypomnieć sobie, że pierwsza próba oderwania się od ziemskiej atmosfery miała między innymi być ideologicznym dowodem na nieistnienie Boga, skoro go nie można było zobaczyć w kosmicznych przestworzach.

Otóż w języku biblijnym Wniebowstąpienie oznacza wejście Jezusa w stan pełnego przebywania z Bogiem. Dlatego z wiarą wyznajemy, że Chrystus przebywa w chwale swojego Ojca, a to oznacza, że jako Syn Boży posiada On udział w pełni Jego życia i władzy. Tę prawdę ukazuje nam drugie czytanie. Bóg, dzięki swojej potędze i sile, wskrzesił Jezusa z martwych, posadził po swojej prawicy, oddał bezgraniczną władzę na całym stworzeniem, a nade wszystko ustanowił Go Głową Kościoła. Jest to niebiański triumf Jezusa jako konsekwencja i następstwo Jego całkowitego uniżenia i posłuszeństwa. Wniebowstąpienie jest więc uwielbieniem Chrystusa Zmartwychwstałego. „On wchodzi we wspólnotę życia z Bogiem żywym, w sytuację Boskiej wyższości nad wszelką przestrzennością. Dlatego nie «odszedł gdzieś», lecz mocą samego Boga pozostaje teraz zawsze obecny z nami i dla nas” (Benedykt XVI, „Jezus z Nazaretu”, s. 300).

2. Pożyteczność Wniebowstąpienia

Wniebowstąpienie i zasiadanie po Bożej prawicy nie jest „korzyścią” ofiarowaną jedynie Synowi przez Boga Ojca. Skoro Jezus jest Pierworodnym spośród umarłych (por. Kol 1,18; Ap 1,5) oraz Głową Kościoła (por. Ef 1,22; 1,18) to znaczy, że wstępując do nieba, a więc do pełni życia, wchodzi tam jako pierwszy. Paweł Apostoł wyraźnie wskazuje, że Bóg współdziała z tymi, którzy Go miłują (a więc są Jego dziećmi), we wszystkim dla ich dobra. Jest nim obdarzenie chwałą (por. Rz 8,28-30). Dokonuje się to w Chrystusie, gdyż razem z Nim Bóg przywróci nas do życia i posadzi na wyżynach niebiańskich (por. Ef 2,4-10). Dzięki temu nastąpi cudowne i chwalebne wywyższenia człowieka – każdego z nas. Zostało ono zapoczątkowane przez Wniebowstąpienie. W ten sposób bowiem „Chrystus wniósł naszą słabą naturę ludzką na tron Ojca” (św. Leon Wielki). Dlatego Jezus mówi, że pożyteczne jest dla nas Jego odejście.

Jezus zapewnia także Apostołów, a poprzez nich i nas, że pomimo odejścia będzie On stale obecny z nimi. Dokona się to przez Ducha Świętego. To On Apostołów doprowadzi do całej prawdy i obdarzy mocą, która pozwoli stać się świadkami Chrystusa aż po krańce ziemi. Uzdolnieni Jego darami będą budowniczymi królestwa Bożego na całym świecie. Objawienie prawdy przez Ducha Świętego pozwoli im najpierw zrozumieć, czym ono naprawdę jest. To nie jest przywrócenie „królestwa Izraela”, o które pytali w pierwszym czytaniu, lecz głoszenie Ewangelii i budowanie Kościoła aż po krańce świata. Przestrzeń tego królestwa zostaje więc w niewyobrażalny sposób poszerzona. Zrozumiałe jest, że aby dotrzeć na owe krańce świata potrzebna jest moc Ducha Świętego. To jest drugi z przyobiecanych darów, tak bardzo koniecznych. Dzięki tej mocy prawda Ewangelii rzeczywiście była, jest i będzie głoszona po całym świecie, a Kościół rozprzestrzenia się aż po krańce ziemi. W dniu Wniebowstąpienia Apostołowie już zostali przygotowani do tego wielkiego dzieła budowania królestwa Bożego. Widzialna postać Jezusa została im zabrana. Od tej pory centrum świata nie będzie tam, gdzie przebywa cieleśnie Jezus (Galilea lub Jerozolima), ale wszędzie tam, gdzie będzie głoszona Ewangelia we wspólnocie Kościoła. „W ten sposób Jego odejście jest przyjściem, nowym sposobem bliskości, trwałej obecności…” (Benedykt XVI, „Jezus z Nazaretu”, s. 301).

3. Niebo – nasza ojczyzna

Przez dzisiejszą uroczystość otwiera się dla nas niebo. Należy powtórzyć, że niebo dla człowieka wierzącego to nie jakieś zaświaty czy odległe galaktyki. Jest to miejsce pełnego i radosnego przebywania z Panem Bogiem. Tu wreszcie człowiek dostąpi tego, czego pragnie przez całe swoje ziemskie życie – spotka się ze swoim Bogiem – Stwórcą i Zbawicielem. Spotka się z Tym, który jest Miłością. To spotkanie nie będzie się odbywało na zasadzie przebywania obok siebie czy nawet razem, a więc tak, jak doświadczamy tego w ziemskiej rzeczywistości. W niebie dojdzie do spotkania istoty człowieka z istotą Boga. Paweł Apostoł mówi w tym kontekście, że poznamy „twarzą w twarz” (por. 1Kor 13,12). W Starym Testamencie oblicze Boga było jedną z form zaświadczającą o Jego obecności – sposobem zobaczenia Go. Spotkanie ze swoim Bogiem w niebie jest zatem doświadczeniem Jego miłości, a także radości, której ludzkość sama z siebie dać sobie nie może. Niebo więc jest naszym przeznaczeniem i czymś upragnionym. Wielokrotnie, i chciałoby się dodać, że na różne sposoby, człowiek próbował realizować swoje sny o niebie tu na ziemi. Różnie się to kończyło. My, ludzie wierzący w Chrystusa, który wstąpił do nieba, musimy pamiętać, że „nasza prawdziwa ojczyzna jest w niebie” (Flp 3,20). Będziemy mogli w niej radośnie przebywać, gdy tu na ziemi przejdziemy drogą, którą wskazał Jezus, a więc gdy będziemy posłuszni Bogu, pełniąc Jego wolę dzięki mocy Ducha.