Homilia na XVII Niedzielę Zwykłą "C" (25.07.2010)

Ks. Henryk Witczyk

O co się modlić?

Ludzie XXI-go wieku – zanurzeni w dobrobycie, ubezpieczeni od wszelkiego nieszczęścia, ufający najnowszym lekom i terapiom – nie odczuwają już potrzeby modlitwy. W gruncie rzeczy się nie modlą – ani rano, ani wieczorem – bo nie mają o co. W ich sercach, opanowanych przez telewizyjno-komputerowy jazgot, nie rodzi też żadna wdzięczność czy uwielbienie wobec Boga, który jawi się im daleki, bez żadnego wpływu na ich życie.

Tymczasem Słowo Boże tej niedzieli objawia nam trzy ważne powody, dla których winniśmy się żarliwie modlić. Co więcej, podpowiada nam, że dla uzyskania tych trzech, koniecznych dla szczęśliwego życia darów, konieczna jest modlitwa pokorna (Abraham), wytrwała (przyjaciel z Ewangelii), i synowska (przykład Jezusa). Są to dary, których nie możemy kupić ani w supermarkecie ani w żadnej sieci komputerowej, a jedynie możemy je otrzymać od Pana Boga? Jakie to dary i co one „dają” człowiekowi – również współczesnemu?

1. „Ich grzech jest bardzo ciężki” – modlitwa o życie w wolności

Abraham wstawia się za mieszkańcami Sodomy i Gomory – ale za sprawiedliwymi. Nie za tymi, których ciężkie grzechy wołają o pomstę do nieba. Patriarcha nie wyobraża sobie, aby sprawiedliwi mogli ponieść śmierć razem z grzesznikami – i to z powodu ich grzechów. Jednak gdyby poszedł o krok dalej w swoim błaganiu o ocalenie życia choćby pięciu sprawiedliwych, to wyprosiłby ocalenie dla pozostałych. Można mieć nadzieję, że ta modlitwa i życie tych kilku osób sprawiedliwych przyniosłyby ocalenie mieszkańcom Sodomy i Gomory – zamiast zginąć pod ciężarem własnych grzechów, otrzymaliby łaskę nawrócenia i naprawienia swego życia.

Pan Jezus natomiast uczy nas, że chcąc się dobrze modlić, winniśmy wypowiadać słowa: „odpuść nam nasze grzechy!”

One nas oddalają od Ojca, nie pozwalają cieszyć się Jego miłością i szczodrą dobrocią. Zamykają nas w ciasnym światku naszych myśli, wyobrażeń, planów, dążeń czy wręcz nieuporządkowanych i nieprzyzwoitych pożądań.

Natychmiast Mistrz naszej modlitwy dodaje znamienne słowa: „nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode Złego!” Chodzi o jakże częste w naszym życiu sytuacje próby (jak ta Abrahamowi, gdy miał złożyć syna w ofierze): mamy się modlić, abyśmy w takich momentach, w których poddawana jest najcięższej nieraz próbie nasza wiara, zaufanie do Boga nie ulegli pokusie zwątpienia, rozpaczy i duchowego lenistwa. Chodzi też o zwykłe sytuacje życiowe, w których podejmujemy decyzje – byśmy kierowali się w ich podejmowaniu mądrością Ewangelii Jezusa Chrystusa, a nie propagandą telewizyjną.

Jeden ze współczesnych wysoko cenionych włoskich reżyserów (Roberto Faenza, ostatnio nakręcił film o księdzu Pino Puglisi, zamordowanym w 1993 roku przez mafię sycylijską) w wywiadzie dla „Avvenire” (tytuł wywiadu: „Il mio film su don Puglisi mi ha fatto amare i sacerdoti”, 21 lipca 2010, s. 19) stwierdził z całą stanowczością: „Jeżeli dzisiaj młodzi są nieczuli na podstawowe wartości (życie, miłość, modlitwa), to dlatego że my dorośli nie potrafimy im ich przekazać. Dzisiaj – powiedzmy to sobie otwarcie – prawdziwą agencją formującą ludzi jest telewizja, która jednak według mnie jest rakiem na ciele Kraju. Tylko Kościół ma środki i odpowiednie kompetencje do tego, aby zwalczać tę niszczycielską władzę”. Reżyser przygotowując film poznał, jak wiele wysiłku ksiądz Puglisi (a także jego współbracia dzisiaj) wkładał trudu w wychowani młodzieży.

Wszystkim chrześcijanom grozi dzisiaj to, że większy wpływ na ich decyzje ma Zły, ubrany w szaty ateistycznego publicysty, powieściopisarza, dziennikarza, czy reżysera skandalizujących filmów niż Ewangelia Jezusa Chrystusa. Autentyczna modlitwa, będąca szczerym dialogiem z Bogiem i prowadząca do poznania Jego woli objawionej w Słowie Bożym, może nas od tego wpływu Złego ocalić. Gdy przestaniemy się modlić o miłosierdzie dla nas, grzeszników, gdy przestaniemy się nawracać, kłamstwo Złego wcześniej czy później zatriumfuje na gruzach naszego życia osobistego, parafialnego czy narodowego. Sodoma i Gomora to były całkiem duże miasta, a jednak zginęły pod ciężarem grzechów inspirowanych przez Złego.

Bóg Ojciec pranie nam udzielać swego przebaczenia, skoro „przybił już nasze grzechy do krzyża” Jezusowego (drugie czytanie). Ale konieczna jest modlitwa o miłosierdzie, czyli o uwolnienie od ich ciężarów, o odrodzenie duszy – o naprawienie zdewastowanego serca i wnętrza!

2. „Przyjdź Królestwo twoje” – modlitwa o życie w Bogu

Pierwsza część modlitwy, której Jezus uczy, dotyczy w gruncie rzeczy obecności Boga. Zamiast panowania Złego, chrześcijanin pragnie doświadczać królowania Boga w swoim życiu codziennym. Ma ono kilka aspektów. Pierwszy to „Imię”, czyli wyczuwalna i bliska, Obecność Boga – Ojca. Można jej przyzywać tak, jak obecności rodziców czy przyjaciół. Rozmowa z Ojcem, zaufanie do Jego mądrości i wszechmocy pozwala chrześcijaninowi odważnie rozpoczynać dzień czy udawać się na spoczynek – ze spokojem, że „nie jestem tu sam i za karę”. Przeciwnie, regularne wzywanie imienia Ojca (jak czynił to Jezus) daje mi pewność, że On mnie prowadzi przez najtrudniejsze nawet drogi (jest ze mną), a w chwilach mojej bezsilności poniesie w swoich ramionach. Drugi aspekt Jego królowania w moim życiu to „wola”, czyli miłość nadająca wszystkiemu sens i kierunek. Nawet gdy w młodości tylko po części znam metę, ku której podążam ucząc się i studiując (dojrzewając jako człowiek), ufam, że Ojciec prowadzi mnie do niej najlepszą drogą. I że meta, do której dojdę, to będzie najwłaściwsze dla mnie miejsce (w narodzie i Kościele) i najlepsze zadanie. Tym bardziej „wola” Ojca jawi się jako najwspanialszy dar, gdy na horyzoncie życia zaczyna pojawiać się powoli finał doczesnej pielgrzymki. Jak wielki jest to dar – „wola” Ojca – uczy nas Maryja i jej modlitwa bądź wola Twoja: „Niech mi się stanie według Twego słowa!”. Ta „wola” – ta miłość Ojca – zaczęła ją prowadzić w Nazarecie a spełnia się w Niebie!

3. „Ojciec wasz niebieski da wam Ducha Świętego” – modlitwa o życie w Miłości

W pierwszej części dzisiejszej ewangelii Pan Jezus uczy nas modlitwy „Ojcze nasz”. Ale w drugiej całą naszą uwagę kieruje na potrzebę wytrwałej modlitwy o największy dar – o Ducha Świętego. Co więcej, zapewnia uroczyście, że Ojciec niebieski nie odmówi nam tego Daru nigdy. Zwróćmy najpierw jednak uwagę na słowa: Ojciec wasz niebieski da Ducha Świętego tym, którzy będą o Niego prosili”. Każdy dojrzały chrześcijanin otrzymał ten Dar w momencie chrztu, a jego pełnię w sakramencie bierzmowania. Niemniej Pan Jezus uczy nas, abyśmy codziennie o ten Dar prosili. A to dlatego, że Duch Święty jest żywą Osobą, samą Miłością. Aby nasz kontakt z Nim był w ogóle możliwy, winniśmy świadomie i z pokorą o Niego prosić Ojca, winniśmy Go z miłością przyzywać. Duch Święty to Osoba, która jest Miłością. Jest to Miłość Boża! Gdy rozlewa się w naszych sercach, napełnia je radością, pokojem, miłością, cierpliwością i innymi wspaniałymi mocami, o których mówi św. Paweł: „Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5,22n). Jakże każdej z tych mocy Ducha-Miłości każdy człowiek XXI-go wieku potrzebuje. Może nawet bardziej niż jego przodkowie!

4. Aktualizacja

Psalmista opowiada nam dzisiaj o swojej modlitwie. Najpierw wyznaje, że „dziękuje” Bogu za Jego „miłość i wierność”. „Twoja obietnica okazała się większa…odpowiedziałeś mi w dniu, gdy Cię wzywałem, wzmocniłeś mą siłę”. W gruncie rzeczy ten pobożny Izraelita dziękuje Bogu za dar życia w Miłości – za szczodrość i wierność tej Bożej Miłości.

W dalszej części wysławia Pana, który z miłosierdziem spogląda na pokornego. Psalmista wyznaje, że doznał Bożego miłosierdzia i opieki nawet wtedy, gdy zewsząd otaczała go złość i nieprawość pysznych grzeszników, ateistów.

Wreszcie, cieszy się, że żyje w Bożej Obecności: „Twoja prawica mnie wybawia. Pan za mnie wszystkiego dokona. Panie, nie opuszczaj dzieła Twoich rąk!”

 

Niech każdy z nas rzetelnie przyjrzy się dzisiaj swojej modlitwie. Niech padną te proste pytania: kiedy i o co ja się modlę?

Jestem wytrwały i pewien Bożej dobroci w błaganiu?

Jak długo trwa moje dziękczynienie?

W jakim duchu się zwracam do Pana Boga?

Czy w mojej modlitwie jest mi bliżej do Abrahama czy do Jezusa?

Co zmieniła moja modlitwa w moim życiu – na przestrzeni ostatniego roku, pięciu lat, dziesięciu…zwłaszcza ta zanoszona we wspólnocie Kościoła podczas niedzielnej Eucharystii?

Co zmieniła moja modlitwa w życiu moich najbliższych – ale też i w życiu moich przeciwników czy wrogów?

Który z trzech owoców modlitwy, o których mówi dzisiaj słowo Boże, jest mi w tym okresie mojego życia najpilniej potrzebny? Jak o niego proszę?


Zakończmy ten rachunek tą samą prośbą, z jaką uczniowie zwrócili się do Jezusa: „Panie, naucz nas się modlić!”