Homilia na XXVII Niedzielę Zwykłą "B" (04.10.2009)

ks. Andrzej Najda

Tworzyć jedno ciało

Liturgia słowa dzisiejszej niedzieli stawia przed nami nie lada problem. Problem bardzo aktualny, delikatny, trudny i drażliwy – problem małżeństwa i jego nierozerwalności. Bo jak dziś mówić o nierozerwalności małżeństwa, gdy wokół nas lansuje się niczym nieskrępowaną wolność w imię pełnej realizacji człowieka, podkreślając, że wielu ludzi nie chce się wiązać na stałe i świadomie wybiera samotność. Media promują związki osób tej samej płci, dla których żądają takich samych praw jak dla normalnych małżeństw, z prawem do adoptowania dzieci włącznie. Nie brak też par, które żyją bez ślubu i świadomie oddalają czy wręcz odrzucają decyzję o zawarciu sakramentu małżeństwa.
Ciągle słyszymy również o wzrastającej z roku na rok w naszym kraju liczbie rozwodów, o małżeństwach rozbitych z powodu emigracji zarobkowej i o coraz większej rzeszy tzw. eurosierot, czyli dzieci, których przynajmniej jeden z rodziców przebywa za granicą. Wśród ludzi młodych modne stało się także wspólne zamieszkiwanie pod jednym dachem przed ślubem. Wielu z nich nie widzi w tym żadnego problemu. Pytamy więc: Czy tak ma wyglądać postęp? Czy jest to zgodne z Bożą wolą? Odpowiedzi udzieli nam słowo Boże.

1. „Czy wolno mężowi oddalić żonę?” (Mk 10,2)

Już na pierwszych stronach Pisma świętego w opisach stworzenia z Księgi Rodzaju czytamy, że Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo i obraz, stworzył ich jako mężczyznę i kobietę (Rdz 1,27). Dlatego też – jak słyszeliśmy w pierwszym czytaniu – „mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2,24). Taki jest Boży zamysł względem człowieka. Taka jest stwórcza myśl Boga, aby mężczyzna łączył się z kobietą w jednym, ścisłym i nierozerwalnym związku miłości aż do końca życia. I nie ma tu jakichś niejasności ani niedopowiedzeń. Wola Boża wyrażona w tych słowach Pisma świętego jest jasna i zrozumiała.

Jednak człowiek jest wolny. Może usłuchać głosu Bożego, może go też zagłuszyć, czy wręcz zignorować. Wielu współczesnych stawia pytanie, które w dzisiejszej Ewangelii faryzeusze postawili Jezusowi: „Czy wolno mężowi oddalić żonę?”. Faryzeusze występują tu, podobnie jak w całej Ewangelii wg św. Marka, jako małoduszni przedstawiciele żydowskiego pojmowania prawa Mojżeszowego (por. 7,3; 8,11.15). Chcą wystawić Jezusa na próbę, to znaczy wykazać przed całym narodem, że jest On przeciwnikiem prawa Mojżeszowego i odstępcą. Samo pytanie o możliwość oddalenia żony nie zostało postawione precyzyjnie, w rozumieniu rabinackim. Nie chodzi w nim przecież o podanie powodów, które usprawiedliwiałyby oddalenie żony. Zresztą w czasach Jezusa rabini, podobnie jak Pwt 24,1, dopuszczali takie oddalenie żony. Zapisane przez ewangelistę pytanie: „Czy wolno mężowi oddalić żonę?” świadczy o istniejącej dyskusji chrześcijaństwa z judaizmem i zawiera w sobie głębsze, chrześcijańskie pytanie, czy rozwód jest w ogóle dopuszczalny?

Jezus nie odpowiada faryzeuszom w bezpośredni sposób, lecz kontynuuje dyskusję pytając o to, co Mojżesz im „nakazał”, a nie co tylko „dopuścił”. Wskazuje przy tym na właściwe rozumienie woli Bożej względem wspólnoty małżeńskiej. Faryzeusze bronią się, mówiąc, że w myśl prawa Mojżesza (Pwt 24,1) mąż może napisać list rozwodowy i oddalić żonę. Nie ma jednak w tekście mowy o jakichś powodach takiego oddalenia (jak np. w paralelnym tekście Mt 19,3), ponieważ ewangelista koncentruje uwagę na kwestii, że pierwotny sens małżeństwa jako wspólnoty miłości mężczyzny i kobiety nie dopuszcza możliwości rozwodu.

2. „Będą oboje jednym ciałem” (Mk 10,7)

W dalszej części dialogu Jezus stwierdza, że zapisana w prawie możliwość oddalenia żony i wypływająca z niego judaistyczna praktyka jest jedynie ustępstwem(!) wobec małoduszności żydowskich mężczyzn, bo tylko oni mają prawo napisania listu rozwodowego. Jako ustępstwo praktyka ta nie znosi ani nie zmienia ustanowionej przez Boga istoty małżeństwa! Chrystus argumentuje dalej przytaczając słowa z Księgi Rodzaju (1,27; 2,24). Przypomina, że już na początku Bóg stworzył pełną, równoprawną wspólnotę mężczyzny i kobiety (1,27). Małżeństwo mężczyzny i kobiety jest tak silnym ukierunkowaniem na siebie i przeznaczeniem dla siebie, że odrywa nawet od więzów krwi i rodziny (2,24). Jedno ciało, które tworzą małżonkowie, oznacza całkowitą, cielesno-duchową jedność dwóch osób, mężczyzny i kobiety. Prawdę tę przypomina Ojciec św. Jan Paweł II w adhortacji Familiaris consortio, gdzie pisze, że małżeństwo, poprzez które „mężczyzna i kobieta przyjmują wewnętrzną wspólnotę życia i miłości, zamierzoną przez samego Boga (…) nie jest wynikiem jakiejś niesłusznej ingerencji społeczeństwa czy władzy, ani zewnętrznym narzuceniem jakiejś formy, ale stanowi wewnętrzny wymóg przymierza miłości małżeńskiej, które potwierdza się publicznie jako jedyne i wyłączne, dla dochowania w ten sposób pełnej wierności wobec zamysłu Boga Stwórcy. Wierność ta, daleka od krępowania wolności osoby, zabezpiecza ją od wszelkiego subiektywizmu i relatywizmu i daje jej uczestnictwo w stwórczej Mądrości” (FC 11).

Jezus podsumowuje swoje pouczenie kategorycznym stwierdzeniem: „Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela” (Mk 10,8). Słowa te są konkretne i zrozumiałe. Wyrażają wolę Bożą i Jego zamiar wobec człowieka. Następujące zaś po nich pouczenie uczniów ukazuje absolutny zakaz rozwodów jako rzeczywiste żądanie Jezusa i niesie praktyczne konsekwencje dla wierzących w Niego. Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo (Mk 10,12).

3. „Co Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela” (Mk 10,8)

Przed kliku laty z okazji Bożego Narodzenia w jednej ze szkół w wielkim mieście katechetka zwróciła się do dzieci z prośbą, aby napisały, o co prosiłyby Pana Jezusa, gdyby Ten stanął żywy przed nimi. Dwunastoletni chłopiec napisał: „Gdybym miał szczęście rozmawiać z Chrystusem, powiedziałbym Mu, aby zajął miejsce sędziego i połączył na nowo moich rozwiedzionych rodziców”. Dzieci pisały też w podobnych słowach o ich pragnieniu i marzeniu, aby ich rodzice znów się połączyli i żyli razem. A co napisałyby nasze dzieci?

Słuchając dziś słów o istocie małżeństwa i jego nierozerwalności być może niejeden i niejedna z nas pomyśli sobie, co to mnie właściwie obchodzi. Przecież mnie to nie dotyczy, bo ja żyję w normalnym małżeństwie, układa się nam, nie myślę o rozwodzie, czy w przypadku młodszych – małżeństwo i te sprawy są jeszcze przede mną.  Już dziś warto jednak zapytać siebie, jakie jest moje małżeństwo? Jak traktuję moje małżeństwo i rodzinę? Czy jest ono wspólnotą osób, wspólnym budowaniem, komunią miłości, czy może tylko byciem osobno we dwoje. Spróbujmy odpowiedzieć sobie na te pytania i naprawić to, co w naszych małżeństwach i rodzinach nie jest w porządku. Módlmy się o miłość i świętość naszych małżeństw słowami refrenu psalmu responsoryjnego: „Niechaj nas zawsze Pan Bóg błogosławi”.