Ks. Janusz Kręcidło MS
„Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje” (Hi 19,25)
W dniu dzisiejszym zebraliśmy się w tej świątyni, aby przywołać w modlitwie i oddać hołd wszystkim naszym bliskim zmarłym, którzy poprzedzili nas w drodze do wieczności. W tych listopadowych dniach będziemy za nich więcej się modlić, odwiedzać ich groby na cmentarzach i cierpieć, że nie ma ich już pośród nas. Wierzymy jednak głęboko, że są już z Bogiem i oglądają w niebie Jego chwałę.1. Kontekst sytuacyjny naszego życia: zmarli budzą nas z życiowego odrętwienia
Kościół, zwołując nas tutaj dzisiaj, kieruje słowo Boże, które ma przemówić do każdego z nas w tym wyjątkowym kontekście, gdy uświadamiamy sobie, że tak wielu naszych bliskich już od nas odeszło do wieczności. Dzisiejsze czytania mszalne nie prowadzą jednak naszych myśli i serc ku bolesnej nostalgii, lecz każą nam się zastanowić nad nami samymi: nad sensem życia i nad tym, jak to życie szczęśliwie i dobrze przeżyć, by dołączyć do naszych zmarłych i wiecznie żyć ze zmartwychwstałym Panem.
Godną i sprawiedliwą rzeczą jest to, że modlimy się dziś za naszych drogich zmarłych. Nasza modlitwa na pewno im nie zaszkodzi… Ale przecież wierzymy, że oni żyją, że przebywają razem ze Zmartwychwstałym. Czemu i komu więc służy dzisiejsze wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych? Służy ono przede wszystkim nam, żywym, którzy często gubimy się w życiu i stajemy się jakby martwi. Zapominamy o tym , co najważniejsze, o tym po co żyjemy i jaki jest nasz kres. Nasi zmarli budzą nas dziś z życiowego odrętwienia.
Refren psalmu, który śpiewaliśmy przed chwilą, wyraża wiarę w to, że kiedy wypali się świeca naszego obecnego życia, zostaniemy zabrani przez Boga do „krainy życia”, gdzie będziemy doświadczać Bożej dobroci: „W krainie życia ujrzę dobroć Boga”. Psalmista zaprasza nas, byśmy razem z nim składali wyznanie wiary: „Wierzę, że będę oglądał dobra Pana w krainie żyjących” (Ps 27,13). Taka wiara – zorientowana na zmartwychwstania i życie wieczne – ma kształtować naszą codzienność, budzić nas z życiowych letargów. Nie jest sprawą przypadku, że właśnie ten refren i ten psalm, śpiewamy podczas ceremonii pogrzebowych. Zmarli, których żegnamy w czasie pogrzebów nie potrzebują już tej wiary wyrażać, bo dotarli już do krainy życia. Ich przykład, połączony ze słowem Bożym, ma mieć dla nas dzisiaj walor pedagogiczny – ma nam przypominać o ostatecznym celu naszego życia i pomagać nam odzyskiwać zagubiony życiowy azymut.
2. Hiobowa droga do wiary w zmartwychwstanie
Słyszany przez nas przed chwilą krótki, wzruszający fragment z Księgi Hioba jest urywkiem dłuższej wypowiedzi głównego bohatera, który lamentuje i narzeka, że Bóg dopuścił na niego tak okrutne cierpienia. Jego słowa są bolesną reakcją na „dobre rady” przyjaciół, którzy zadręczali go, wmawiając mu, że jego cierpienie jest konsekwencją jakichś przewin wobec Boga. Cierpienie Hioba jest tak ogromne, że nie widzi on dla siebie już żadnego ratunku. W ogromnym bólu oskarża Boga o wszystkie cierpienia, które stały się jego udziałem. Jest skrajnie osamotniony i wzgardzony przez ludzi. Błaga o litość i choćby iskierkę zrozumienia ze strony tych, którzy mienili się jego przyjaciółmi. Na próżno…
Z dna cierpienia, kiedy wydawało się, że zawiedli wszyscy i wszystko – nawet Bóg – z ust Hioba wyrywa się krzyk nadziei: „Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni. Potem me szczątki skórą odzieje, i ciałem swym Boga zobaczę. To właśnie ja Go zobaczę” (Hi 19, 25-26). Zachowanie Hioba było tu zupełnie irracjonalne, wbrew wszelkiej logice. Nie wynikało z pociechy przyniesionej przez przyjaciół. Co więcej, Bóg pozostał do końca milczący! Na dnie swojego cierpienia Hiob odnalazł nadzieję życia w Bogu. Zanim cierpienie na niego przyszło, był również człowiekiem wierzącym. Ale wiara prawdziwa, doskonała, czysta zrodziła się w nim na dnie cierpienia!
O jaką wiarę tu chodzi? Chrześcijańscy interpretatorzy tego tekstu, od wieków, idąc za łacińskim przekładem Wulgaty, proponują, by widzieć tutaj wiarę Hioba w zmartwychwstanie i życie po śmieci, kiedy to Bóg, wskrzesi go i wynagrodzi wszelkie niesprawiedliwości, poniesione w doczesnym życiu. Inni twierdzą, że myśli Hioba nie sięgają tak daleko i że chodzi tutaj o nadzieję Bożej interwencji i odmiany okrutnego losu jeszcze w życiu doczesnym. Bogactwo i piękno biblijnych tekstów polega na tym, że nie pozwalają zamykać się w jednej interpretacji. Można i trzeba rozumieć doświadczenie Hioba na wielu poziomach… i konfrontować je ze swoim własnym życiem! Przedziwna lekcja, której Bóg udziela dziś nam, przywołując postać Hioba – cierpiącego niewinnie i do kresu wytrzymałości.
3. A co z moim zmartwychwstaniem w Chrystusie?
W tej homilii, do tej pory nie padło jeszcze słowo „Chrystus”. Gdybyśmy w tej chwili zakończyli nasze rozważania, pozostalibyśmy na poziomie egzystencjalnych dylematów, związanych z sensem życia, cierpienia i pytaniem „co potem?”. Kościół, karmi nas dziś słowami ewangelisty Łukasza, który w bardzo zwięzły sposób, z zimną krwią, bez cienia sensacji, opowiada o śmierci Jezusa na krzyżu i o spotkaniu kobiet ze zmartwychwstałym Panem, nieopodal Jego grobu. Zmartwychwstały Chrystus dziwi się, że szukają Go w grobie a nie wśród żywych, tzn. nie w swoim życiu: „Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj: Zmartwychwstał” (Łk 24,6). Wydaje się, że to zdziwienie Jezusa nie straciło do dziś na aktualności: Groby naszych bliskich zmarłych, które odwiedzamy, szukając jakiejś namiastki kontaktu z nimi, przypominają nam, że „nasz Wybawca żyje” (Hi 19,25) i że skoro „On zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli… to w Chrystusie wszyscy będą ożywieni” (1 Kor 15, 20n). My również! Ja również! Trzeba więc szukać zmartwychwstałego Pana wśród żywych: On jest głęboko obecny w naszej codzienności. Także w chwilach naszej obojętności i nieznośnego cierpienia. Bądźmy wdzięczni naszym drogim zmarłym, że budzą nas z życiowego odrętwienia i pokazują jaki jest ostateczny „cel naszych wszystkich życiowych celów”.