Miłosierdzie odnosi tryumf nad sądem
Ez 18,25-28; Flp 2,1-11; Mt 21,28-32
„Boże, Ty przez przebaczenie i litość najpełniej okazujesz swoją wszechmoc” – w tych słowach dzisiejszej kolekty streszcza się myśl przewodnia czytań mszalnych. Odpowiedzią na słowo Boże jest psalmu 25: „Wspomnij, o Panie, na swe miłosierdzie”. Objawienie biblijne ST, zawarte w nauczaniu prorockim, prowadzi do tej pełni prawdy o Bogu miłosiernym, jaką przedstawi w Ewangelii sam Chrystus, wcielone Słowo Ojca. Beatyfikacja ks. Michała Sopoćki, apostoła Bożego miłosierdzia, jest dobrą okazją do zastanowienia nad prawdą wiary tak bardzo potrzebną współczesnemu światu. Wsłuchajmy się zatem z modlitewnym skupieniem w treść kolejnych czytań Liturgii Słowa, aby „żywe i skuteczne” słowo Boga mogło dotrzeć do głębi naszych serc i wydać obfity owoc nawrócenia.
1. Prorok Ezechiel pochodził z rodu kapłańskiego, żyjącego w Jerozolimie na przełomie VII i VI wieku przed Chrystusem. Tragiczne wydarzenia tamtej epoki nie pozwoliły mu jednak sprawować funkcji kapłańskich przy ołtarzu Świątyni. Świątynia legła w gruzach, spalona przez najeźdźców. Kapłan Ezechiel, wraz z tysiącami najlepszych synów swego narodu, zostaje deportowany do Babilonii. Tam otrzymuje niezwykłe widzenie, które uczyni go prorokiem Jahwe. Bóg objawia mu się na ognistym rydwanie jak na „latającym dywanie”, który przenosi chwałę Jahwe ze zburzonej Świątyni jerozolimskiej, poprzez pustynię, aż do zesłańców żydowskich, umieszczonych w obozie koncentracyjnym nad rzeką Kebar. Bóg Izraela jest więc Bogiem żywym, a Jego świątynią są ludzie dotknięci cierpieniem. Zrozumiałe, że pośród zesłańców rodzą się pytania o sens tych doświadczeń. Słyszy się nawet oskarżenia Boga o niesprawiedliwość względem swoich wiernych. Zadaniem proroka jest dotrzeć do serc pełnych goryczy i ukazać im leczący wymiar tragedii narodu. Po raz pierwszy w historii religii pojawia się w tym dialogu z ludem zasada odpowiedzialności indywidualnej, osobistej, za własne grzechy. Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze. Nie wystarczy przynależność do narodu wybranego: każdy osobiście odpowiada za popełnione czyny, złe lub dobre. Zarazem jednak Ezechiel głosi konieczność osobistego nawrócenia i opamiętania. Każdy bowiem, nawet największy grzesznik, jest przedmiotem miłosierniej miłości Boga! <!--[endif]-->
2. Św. Paweł pisze List do Filipian z więzienia w Efezie (lato 54). Macedońskie miasto Filippi było już wtedy od stu lat kolonią rzymską, zamieszkiwaną przez wyznawców różnych religii. Apostoł wzywa wyznawców Chrystusa w tym mieście, pierwszą w Europie wspólnotę chrześcijan, do jedności pośród prześladowań. Uwięzienie Pawła wprowadziło zapewne wierzących w zakłopotanie co do dalszych planów głoszenia Ewangelii. Być może byli oni podzieleni w sprawie konieczności i sensowności męczeństwa. Stąd Paweł podkreśla konieczność pokory i posłuszeństwa woli Bożej. Sam jest gotów przelać krew jako dopełnienie ofiary składanej przez wiernych. Ofiara męczeństwa jest szczytem posługi apostolskiej. Paweł wyraża przy tym radość, że jego wspólnota żyje tymi samymi co on uczuciami i miłością. Dla uzasadnienia takiej postawy ducha, Paweł odwołuje się do pięknego hymnu, śpiewanego zapewne w liturgii. Hymn mówi o wywyższeniu Chrystusa poprzez uniżenie. Podstawową myślą, uwydatnioną przez Pawła w hymnie, jest posłuszeństwo Jezusa Chrystusa woli Ojca: „aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej”. W życiu ziemskim Jezus wybrał stan sługi: nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć. Na Ostatniej Wieczerzy Jezus oddał się do dyspozycji swoim uczniom. W odpowiedzi na ten akt uniżenia „Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię”. Jezus jest Panem: to tytuł królewski i boski zarazem. Przez swe posłuszeństwo Jezus osiągnął władzę nad aniołami i demonami. Żadna moc nie wymknie się spod władzy Chrystusa od chwili gdy przestał należeć do tego świata i podporządkował się całkowicie woli Ojca: „Nie moja wola, ale Twoja niech się stanie!” Intronizacja Chrystusa jako Pana stanie się udziałem Jego wiernych: „zasiądziecie na 12 tronach i będziecie sądzić 12 pokoleń Izraela”. Warunkiem takiego wywyższenia jest jednak przyswojenie sobie modlitwy Chrystusa: „Bądź wola Twoja”!
3. Końcowe rozdziały Ewangelii św. Mateusza wskazują na ścisłe powiązanie losu Kościoła z Jezusem odrzuconym (Mt 21-23). Ostatnie dni ziemskiego życia Chrystusa wypełnione są ostrymi dyskusjami na terenie świątyni jerozolimskiej. Pierwsza z tych dyskusji miała za temat autorytet Jezusa, głoszącego nadejście Królestwa niebieskiego: „Jakim prawem to czynisz i kto ci dał tę władzę?” (21,23). Jezus rozwinie ten temat w trzech kolejnych przypowieściach, które czytamy w liturgii najbliższych niedziel. Pierwsza z nich to przypowieść o dwóch synach właściciela winnicy. Przypowieść tę Jezus adresował do przełożonych Izraela („arcykapłanów i starszych”), aby sprowokować ich do odpowiedzi na rozważany temat. Sama w sobie przypowieść jest prosta. Pierwotna odmowa współpracy w „winnicy Pańskiej” zamienia się po głębszej refleksji jednego syna w odpowiedź pozytywną. Odwrotnie jest w przypadku drugiego syna. Jezus kończy ten obraz naglącym pytaniem, zwróconym do urzędowych reprezentantów judaizmu religijnego i politycznego: „Który z tych dwóch spełnił wolę ojca?” Zmusza ich, by odpowiedzieli na to proste pytanie w imieniu całego ludu. Ich odpowiedź będzie miała wpływ na ostateczną decyzję Izraela podczas „referendum”, jakie dokona się wkrótce na dziedzińcu Piłatowym. Większość uczestników tego tragicznego zgromadzenia okaże posłuszeństwo nie Jezusowi, lecz przywódcom politycznym, partii rządzącej. Jezus może teraz oświadczyć z całą otwartością: „Zaprawdę, powiadam wam – celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do Królestwa niebieskiego”!
Za tym przeciwstawieniem kryje się jednak inne, znacznie bardziej szokujące. Publiczni grzesznicy to ci, którzy nie zachowują Prawa, którzy w opinii starszyzny Izraela odpowiedzieli negatywnie na żądanie Pana winnicy. „Wy” – to właśnie adresaci przypowieści, uważający się za wiernego Izraela, za posłusznych nakazom Prawa. Ostatnie zdanie Jezusa burzy dobre samopoczucie przełożonych ludu. Tą radykalną nowością, do której odwołał się Jezus, jest mianowicie przepowiadanie Jana Chrzciciela. Brzmi ono jak zachęta do pracy w winnicy, czyli do wypełnienia woli Bożej: „Nawracajcie się (metanoeite), bo bliskie jest królestwo niebieskie” (3,2). Nauczanie Jana, podobnie jak potem Jezusa (4,17), wskazuje wszystkim słuchaczom, aby dostrzegli grzeszników w sobie samych i pozwolili Bożemu królestwu przeniknąć dzieje ludzkie.
Od tego przełomowego momentu obie kategorie ludzi, przeciwstawione w przypowieści, nie mogą już być oceniane na podstawie Prawa, lecz wyłącznie w odniesieniu do orędzia Jezusa o „królestwie”. Wówczas role się odwracają. Ci, którzy dotąd mówili „nie”, nawracają się wobec orędzia Ewangelii i idą pracować do winnicy, aby przynieść owoce. Ci zaś, którzy mówili „tak”, nie idą; świadczy o tym fakt, że nie nawrócili się na głos Jana Chrzciciela. Co gorsza: nawet widząc nawrócenia publicznych grzeszników trwają w oporze. Pozostaną więc poza winnicą, którą Chrystus wg Mateusza nazywa „swoim Kościołem” (16,18). Ten ostatni szczegół został tu zaledwie zaznaczony; podejmie go Jezus w następnej przypowieści (jak usłyszymy za tydzień). Na razie Ewangelista stwierdza, że przyczyną odrzucenia starszych jest ich brak wiary w orędzie głoszone przez Jana. Nie przyjmując Jana Chrzciciela, stali się niezdolni do przyjęcia Jezusa. Zabrakło im koniecznych przesłanek. Toteż Jezus nie mógł im odpowiedzieć wprost na ich pytanie o autorytet. Teraz jednak czyni to z pomocą przypowieści. Stwierdziwszy, że „chrzest Jana pochodzi z nieba” (21,25), może również potwierdzić, „jaką mocą sam działa” (21,27).
Zakończmy komentarzem Benedykta XVI do Łukaszowej przypowieści o faryzeuszu i celniku: (Jezus z Nazaretu, s. 63): „Jeden właściwie wcale nie widzi Boga i jest wpatrzony tylko w siebie. Bóg nie jest mu potrzebny, bo sam potrafi zadbać o własną sprawiedliwość. Nie ma tutaj prawdziwej więzi z Bogiem, która w ostateczności jest zbyteczna: starczy własne działanie. Człowiek ten sam siebie czyni sprawiedliwym. Drugi natomiast patrzy na siebie z Bożej perspektywy. Spojrzał na Boga i w tym spojrzeniu ujrzał samego siebie. Wie teraz, że Bóg jest mu potrzebny, że swe życie zawdzięcza Jego dobroci, że nie może jej ani wymusić na Bogu ani osiągnąć własnymi siłami. Wie, że potrzebuje miłosierdzia, a miłosierdzie to z kolei podpowie mu, że i on ma być miłosierny i przez to upodobnić się do Boga. Żyje mocą swej relacji do Boga, mocą otrzymanych darów; zawsze będzie potrzebował daru dobroci i przebaczenia; to jednak będzie mu przypominało, że ma się tym darem dzielić z innymi. Łaska, o którą prosił, nie zwalnia go z etosu. Ona go uzdalnia do autentycznie dobrych czynów. Bóg jest mu potrzebny, a ponieważ uznaje to, za sprawą Bożej dobroci sam staje się dobry. Etos nie jest tu odrzucany, on zostaje tylko wyswobodzony z krępujących go więzów moralizmu i powiązany z relacją miłości – z relacją do Boga; wtedy dopiero staje się autentycznym etosem”.
ks. Antoni Tronina
<!--[if !supportEmptyParas]--> <!--[endif]-->