Homilia na IV Niedzielę Zwykłą „B” (28.01.2018)

ks. Tomasz Bąk

Nie dla reguł, ale dla Jezusa!

Pewien mędrzec zadał swoim uczniom pytanie: „Jeśli widzę człowieka, który często chodzi do świątyni, zachowuje posty, składa ofiarę i dużo się modli, to co mogę o nim powiedzieć?” „Że to człowiek bardzo wierzący” – odpowiedzieli uczniowie. „Nieprawda” – zaoponował starzec – „nie mogę tego powiedzieć, bo nie znam jego serca”.

Ewangelia dzisiejsza stawia nam przed oczyma początek publicznej działalności Jezusa. Po powołaniu swoich uczniów, Jezus idzie do Kafarnaum, gdzie wchodzi do synagogi, by nauczać. Zachowuje się tak, jak przystało na pobożnego Żyda w szabat. Zastanawia jednak fakt, że kiedy Ewangelie mówią o Jezusie w synagodze, nigdy nie podają informacji o Jego uczestnictwie w sprawowanych obrzędach. Jezus, kiedy idzie do synagogi, idzie po to, by nauczać. I naucza z mocą. Ludzie słuchają Jego słów ze zdumieniem. Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie (Mk 1,22). Być uczonym w Piśmie stanowiło wielki zaszczyt. Związane było z posiadaniem wielkiego autorytetu wśród ludzi. A jednak słuchacze zatrzymują się przy nauce Jezusa, chociaż uczonym w Piśmie nie jest. Dlaczego? Uczeni w Piśmie skupiali się na niepodważalnych regułach, które bezwzględnie miały być zachowywane. Mówi się o przynajmniej 613 przykazaniach, odnoszących się do najdrobniejszych szczegółów ludzkiego życia. To niepodważalne zasady, przykazania, informowanie o tym, co jest dozwolone, a co zakazane… W tym gąszczu przepisów człowiek miał dojść do wniosku, że jest winny przed Bogiem, że jest grzesznikiem. Zapomniał wyrecytować modlitwy, zapomniał wykonać tego, co nakazane, nie zachował przepisanego postu, nie wziął udziału w nakazanym święcie… zawsze coś nie w porządku, zawsze wina przed Bogiem, zawsze grzech i jakaś niezachowana reguła. Wiara stawała się jakimś religijnym terroryzmem.

Przychodzi Jezus i już w pierwszych słowach swojego nauczania głosi coś zupełnie innego: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (Mk 1,15), czyli w Dobrą Nowinę. Przynosi nie strach przed karą, ale nauczanie o wydźwięku pozytywnym. Nauka przez Niego głoszona, to nie zbiór martwych przepisów, ale to Dobra Nowina o Bogu, który jest Ojcem i kocha każde swoje dziecko do tego stopnia, że nie waha się posłać własnego Syna! Zdumiewali się Jego nauką, zatrzymywali się przy Nim, słuchali Go. Mówił bowiem nie jak uczeni w Piśmie. Ludzie od razu wyczuli: to Ktoś, kto naucza od Boga, kto przemawia do serca, kto czuje, że bycie wierzącym może mieć niewiele wspólnego ze skrupulatnym zachowywaniem najdrobniejszych reguł i przepisów. Jezus nie pyta: czy byłeś w kościele, czy wyrecytowałeś poranny pacierz, czy nie miałeś nieskromnych myśli… Jezus pyta: czy współczujesz, czy potrafisz być przyjacielem, czy umiesz przebaczyć… Jezus pyta: czy kochasz?

Nie podoba się takie nauczanie złemu duchowi. Zareagował od razu na naukę Jezusa. Do tej pory wszystko było w porządku. Opętany przychodził do synagogi, nie zwracał na siebie większej uwagi… Inaczej zapewne nawet by go nie wpuszczono do środka. Może nawet modlił się z innymi, uczestniczył w liturgii. Wszystko w porządku. Reguły zostały zachowane. Niejeden mógłby powiedzieć: to dobry, wierzący człowiek. Duch nieczysty zaczyna się objawiać i wołać dopiero gdy słyszy naukę Jezusa. Czego chcesz od nas (…)? Przyszedłeś nas zgubić (Mk 1,24). Woła w liczbie mnogiej, bo takich, jak opętany w Kafarnaum, zapewne jest więcej. Nauka Jezusa zaczyna złego ducha niepokoić. Ta nauka zaczyna mu zagrażać! Wszystko w porządku, kiedy człowiek jest zastraszonym grzesznikiem. Ale pojawia się niebezpieczeństwo, kiedy człowiek usłyszy od Jezusa, że jest umiłowanym dzieckiem Boga, kiedy przestanie się tego Boga bać, kiedy przylgnie do Niego całym swoim sercem. Tego najbardziej obawia się zły duch!

Jezus, przynoszący Dobrą Nowinę, nie straszy prawem ani nie terroryzuje koniecznością posłuszeństwa. To by było zbyt mało. Taki terroryzm religijny byłby niegodny człowieka! Jezus zaraz na początku Ewangelii mówi coś innego: Pójdźcie za Mną (Mk 1,17). Jestem chrześcijaninem nie po to, by zachowywać reguły i prawa. Jestem chrześcijaninem, by iść za Jezusem, by stawać się do Niego podobnym! Stańmy przed obliczem Jego z uwielbieniem, radośnie śpiewajmy Mu pieśni (Ps 95 (94), 2).