Ks. Mateusz Targoński
Odpowiedź na Bożą dobroć
Słuchając dzisiejszej Ewangelii, zwłaszcza poprzedzonej lekturą pieśni o winnicy z Księgi Izajasza nie mamy żadnych wątpliwości, jak interpretować przypowieść o niegodziwych robotnikach w winnicy. Wiemy, że „winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela”, że przecież nie my zabiliśmy Dziedzica. I możemy z ulgą stwierdzić, że wreszcie to nie o nas, wreszcie nie musimy niczego zmieniać w naszym życiu, nie musimy się nawracać, nie musimy próbować przeniknąć Bożej logiki łączącej sprawiedliwość i miłosierdzie. Co więcej, możemy spokojnie zająć się kontemplowaniem Bożej dobroci...
1. Boża dobroć
Rzeczywiście Boża dobroć, Boża hojność jest motywem przewodnim dzisiejszej liturgii. Jej wysławianie zaczyna się już od modlitwy przed czytaniami, kolekty: „Wszechmogący, wieczny Boże, Twoja hojność przewyższa zasługi i pragnienia modlących się do Ciebie”. Od samego początku jesteśmy zaproszeni do tego, by uświadomić sobie jak wielka jest Boża dobroć: tak wielka, że wszystkie nasze pragnienia, nasze marzenia nie są w stanie jej wyczerpać. Cóż to oznacza? Boża hojność jest gotowa zapewnić wszystko, co służy naszemu prawdziwemu dobru i naszemu prawdziwemu szczęściu. Tak jak „Przyjaciel” proroka Izajasza zapewnił wszystko, co jest potrzebne w dobrej winnicy: żyzna ziemia należycie oczyszczona i uprawiona, szlachetna winorośl, wieża, tłocznia. Święty Paweł wyraźnie to potwierdza w swoim liście, który wprawdzie adresowany jest do Filipian, ale możemy – a nawet powinniśmy – odnieść go również do siebie, wszak dzisiaj to my jesteśmy jego odbiorcami. Zachęta Apostoła jest bardzo jasna: „o nic się już nie martwcie” – o nic, gdyż „każdą sprawę” możemy przedstawić Bogu, ufając Jego ojcowskiej dobroci. I nie jest to jedynie jakiś wymysł świętego Pawła, sam Jezus zachęcał do takiej samej postawy, wołając w kazaniu na górze: „nie martwcie się o swoje życie” (Mt 7,25), „nie martwcie się o jutro” (Mt 7,34). Święty Paweł w Liście do Rzymian dodaje bardzo rzeczowe uzasadnienie: „Bóg, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim wszystkiego nam nie darować?” (Rz 8,32). Wobec największego Bożego daru – daru Syna, wszystkie inne stają się drobiazgami.
2. Boży pokój
Ale również tymi drobiazgami Bóg obdziela człowieka niezwykle hojnie: daje nie tylko wszystko to, co jest dobre i o co człowiek poprosi, ale również to, o co prosić się nie ośmiela, albo co nawet nie przyszło mu do głowy. Słyszeliśmy o tym w kolekcie: „udziel nam również tego, o co nie ośmielamy się prosić”. Wcześniej jednak pojawiła się prośba niezwykle ważna i niezwykle konkretna: „odpuść grzechy, które niepokoją nasze sumienia”. Abyśmy mogli stać się ludźmi naprawdę szczęśliwymi musimy mieć pokój w sumieniu. Pokój, który tracimy popadając w grzech, odwracając się od Boga. Tracimy go, gdyż to Bóg jest jedynym źródłem prawdziwego pokoju. Stąd płynie pierwsza prośba dzisiejszej kolekty, prośba o odpuszczenie grzechów. A święty Paweł dodaje drugi warunek osiągnięcia Bożego pokoju, „który przewyższa wszelki umysł” – jest nim właśnie zawierzenie całego swojego życia Bogu. Synowska ufność, która pozwala przestać się nieustannie zamartwiać o własne życie i dzień jutrzejszy. Spełnienie tych dwóch warunków pozwala mieć nadzieję na prawdziwy pokój w sercu, pokój, który „będzie strzegł serc i myśli” przed wszystkim tym, co od Boga oddala, przed wszystkim tym, co niszczy człowieka. Rzeczywiście wielka jest dobroć Boga i dobrze nam ją kontemplować.
3. Ludzka odpowiedź
Chociaż z prostej uczciwości warto byłoby zapytać się samych siebie, jak my na tę dobroć odpowiadamy. Oczywiście nie jest tak źle jak było w Izraelu, przecież nikt z nas nie jest zabójcą, aby mógł być w naszym życiu „rozlew krwi” i „krzyk grozy”, przecież staramy się być ludźmi sprawiedliwymi i prawowiernymi, jak tego oczekuje od nas Bóg. Tym bardziej nie jesteśmy podobni do okrutnych robotników-zabójców z Ewangelii, przecież ani proroków, ani tym bardziej Syna Bożego nie zabiliśmy. Warto sięgnąć jednak nieco głębiej. Katechizm Kościoła Katolickiego mówiąc o śmierci Jezusa zaznacza: „to właśnie grzesznicy byli sprawcami i jakby narzędziami wszystkich mąk, które wycierpiał Boski Odkupiciel”. I doprecyzowuje: „Uwzględniając fakt, że nasze grzechy dotykają samego Chrystusa, Kościół nie waha się przypisać chrześcijanom największej odpowiedzialności za mękę Jezusa (…). Musimy uznać za winnych tej strasznej nieprawości tych, którzy nadal popadają w grzechy. To nasze przestępstwa sprowadziły na Pana naszego Jezusa Chrystusa mękę krzyża; z pewnością więc ci, którzy pogrążają się w nieładzie moralnym i złu, krzyżują... w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na pośmiewisko” (KKK 598; Hbr 6,6), jak pisał przed wiekami autor Listu do Hebrajczyków.
Ostatnio niezwykle popularna stała się postać księdza Dolindo Ruotolo, neapolitańskiego mistyka, kandydata na ołtarze. Najczęściej jego postać wiązana jest z bardzo krótką modlitwą zawierzenia: „Jezu, Ty się tym zajmij!”. Zbawiciel miał mu powiedzieć: „odpocznij we Mnie, ufając w Moją dobroć, a zapewniam cię na Moją miłość, że kiedy zwrócisz się do mnie słowami: »Ty się tym zajmij«, oddam się tej sprawie całkowicie, pocieszę cię, wyzwolę i poprowadzę”. Słowa bardzo podobne do obietnicy z Kazania na góze (Mt 6,25-34), a modlitwa przypominająca słynne zawołanie siostry Faustyny: „Jezu, ufam Tobie!”. Można powiedzieć: „nic nowego” i to prawda. Boże słowo jest niezmienne, bo Bóg jest zawsze wierny swoim obietnicom. Szkoda tylko, że często nasza ludzka odpowiedź również jest taka sama. „Rozsądźcie, proszę, między Mną a winnicą moją. Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej? Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała, ona cierpkie dała jagody?”