"Bliskość Pana i głębia Słowa" - konferencje biblijne (4: Ap 1,1-2,7)

Julius Schnoor von Carolsfeld, Objawienie dane Janowi.Chrystus obecny

w swoim Kościele,

przechadzający się po nim

Tekst rozważany - Ap 1,1 - 2,7

Jezus kocha! Przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, i uczynił nas królestwem - kapłanami dla Boga i Ojca. Uczynił nas miejscem działania Boga. Bóg działa, przychodzi. Jest obecny. To działanie Boga czyni nas królestwem i kapłanami, czyli tymi, którzy mają być świadkami obecności Pana w świecie. Gromadzimy się po to, aby później świadczyć, że Bóg jest obecny. Oto nadchodzi z obłokami i ujrzy Go wszelkie oko i wszyscy, którzy Go przebili. I będą Go opłakiwać wszystkie pokolenia ziemi. Tak, nadchodzi. Ci, co Go przebili, ci, co teraz Go przybijają, oszpecają, gardzą Nim – zobaczą Go! Tego, którego przybili do krzyża. Będą Go opłakiwać, ale już na swoją zgubę. Będą krzyczeć: Góry, przykryjcie nas, pagórki, padnijcie na nas. Będą się wstydzić swojej decyzji odrzucenia Boga. Na wieki będą się wstydzić.

Nie jest łatwo przyjąć Boże słowo tak od razu. W człowieku budzi się opór, ogromny opór na to, że słowo może mieć jakieś głębsze znaczenie.

Chrystus, który przyszedł, Słowo, które stało się Ciałem, niestrudzenie głosi naukę, napotykając dyskomfortową sytuację szczególnie wśród faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Chrystus ma niezwykle stresujące warunki pracy. Ilekroć idzie głosić słowo, tylekroć słuchacze, profesorowie, uczeni w Piśmie, obeznani z Biblią, szukają sposobności, żeby Go przyłapać na słowie, żeby Mu podciąć tę treść, którą chce przekazać, żeby Go ściągnąć z drabiny, zdyskredytować, pochwycić w mowie.

Chrystus idzie pod prąd temu wszystkiemu. Przeżywa to ogromnie. Używa różnych środków, aby przekazać to, co zobaczył u Ojca. Ciągle powtarza: Ja wam mówię tylko to, czego doświadczyłem od Ojca. Ojciec mój otacza Mnie chwałą. On Mnie namaścił, posłała w swoim Duchu, dał moc. Głoszę wam to, czego doświadczyłem u Ojca, żebyście i wy mieli udział w tym, co Ojciec dla was przygotował. Każdy, kto uwierzy w słowo, przyjmie je, rozważy, zastosuje w życiu, wie, gdzie idzie i do kogo idzie!

Jezus nieustannie powołuje się na autorytet Ojca. Stwierdza: Gdybym mówił w swoim imieniu, byłbym idolem, prezesem firmy, szybciej byście uwierzyli, bo głosiłbym siebie. Ale ja nie mówię od siebie, mówię to, co usłyszałem od Ojca. Wy nie chcecie tego przyjąć. Dlaczego? Dlatego, że nawzajem od siebie odbieracie chwałę. Wy jesteście zajęci sobą, swoim stylem życia, tym, co wam się należy, co uważacie za stosowne. Odbieracie zaszczyty jeden od drugiego, uprawiacie pozory pobożności. Dlatego nie możecie przyjąć słowa!

Faryzeusze i uczeni w Piśmie mają trudności ze zrozumieniem Bożej nauki. Jezus mówi im o rzeczach, sięgających daleko głębiej niż miska z zupą, niż tylko ubrać się, mieć pracę, pochować kogoś – jak mówił jeden z kandydatów na ucznia Jezusa: Panie, pozwól mi pogrzebać umarłych, a wtedy pójdę za Tobą. Pan Jezus odpowiada: Zostaw grzebanie umarłych umarłym, ty idź za Mną. Panu Jezusowi nie chodzi o to, żeby nie pójść na pogrzeb, ale mówi, że są rzeczy ważniejsze! To szokuje! Nie ma się co dziwić uczonym w Piśmie, że mają ogromną trudność w przyjęciu tej nauki. Dla nich jest to kosmos!

Nikodem, jeden z uczonych w Piśmie, obawiając się reakcji ludzi, przychodził do Jezusa nocą (bo oficjalnie tam chodzić nie bardzo wypadało). W mieście panowało rozdwojenie. Nie wiadomo było, kim jest Jezus: Mesjasz, nie Mesjasz, grzesznik, szabat łamie... Nikodem nawiedza więc Pana nocą. Jezus w rozmowie z nim mówi: Trzeba się powtórnie narodzić, żeby zrozumieć słowo Boże. Trzeba się narodzić z Ducha. Jezus mówił o narodzeniu z wody i Ducha.

Wołaj o Ducha. Duch przychodzi. Duch oświeca, sprawia, że rozumiesz treść nauki. To jest nowe narodzenie – zrodzenie z Ducha, przeżycie chrztu w Duchu Świętym, odkrycie w sobie tego, co otrzymałem w sakramencie chrztu. Narodzić się z Ducha to przyjąć inne myślenie! To jest trudność! Jezus opowiada o nowym narodzeniu. Porównuje pewne prawdy w przyjęciu Bożego słowa do rzeczywistości dotyczącej człowieka. Nikodem tego nie łapie. Jezus mówi: Jak wy nie rozumiecie tego, co ja do was mówię waszym językiem, to jakże zrozumiecie sprawy niebieskie? Ty jesteś nauczycielem Izraela – powie Nikodemowi – i tego nie wiesz? Powinieneś tego uczyć. To nie tylko litera, zapisany tekst, ale tam jest życie, do którego trzeba się dostać!

Przyjęcie słowa wymaga wołania Ducha, zrodzenia w Duchu. Jeżeli się na czymś nie znam, to sam się za to nie zabieram. Biorę instrukcję obsługi, bo mogę zepsuć, źle zinterpretować. Św. Piotr powie: Pismo Święte nie jest do prywatnego wyjaśniania. Trzeba je czytać w Duchu, w którym zostało napisane. Kiedy czytamy Biblię, to ten sam Duch, który natchnął autora Świętych Tekstów, przychodzi do nas. W tym samym Duchu mamy możliwość odczytania słowa. Potrzebujemy prezbitera, biskupa, diakona, czyli osoby powołanej w pierwszej kolejności do wyjaśniania słowa. Trzeba się modlić za nich, aby robili to w sposób czytelny, jasny, zrozumiały i dodajmy jeszcze – nie za długi . Trzeba się modlić za tych, którzy będą wyjaśniać słowo. Wyjaśniać w Duchu, w którym słowo zostało napisane, przekazane.

Pierwszy bardzo ważny wniosek – wołam o Ducha, żebym mógł zrozumieć tekst. Bez pomocy Ducha Świętego nie zabieram się do tłumaczenia, czytania Biblii. Trzeba najpierw wyeksploatować się w wołaniu o Ducha. Oświecił ich umysły i zrozumieli Pisma. Uzbroił ich mocą z wysoka. Nie pobożnym, tkliwym nastawieniem, ale mocą, światłem, które daje Duch Święty.

Faryzeusze byli zamknięci na działanie Ducha Świętego, którego dawał Ojciec. Jezus w Ewangelii powie, że mają innego ojca. Jakiego ojca? My nie jesteśmy z nierządu – mówią Mu faryzeusze. Konflikty były ostre. Ewangelia jest opowieścią o miłości w klimacie ogromnej nienawiści. Faryzeusze mówią, że mają jednego ojca – Abrahama. Jakby ojcem był waszym Abraham, to przyjęlibyście to, co do was mówię – stwierdza Chrystus. Wy macie innego ojca – diabeł jest waszym ojcem! Mocne uderzenie w przedsionkach świątyni. Jezus głosi niewygodną prawdę! Nam też musi to ktoś powiedzieć! Tam, gdzie spotykamy opór wobec Bożego słowa, działa w nas demon! Musimy to z całą stanowczością powiedzieć! Nie po to, żeby się bać, ale żeby mu nie ulegać. Szatan, jak lew ryczący, krąży szukając, kogo pożreć. Nie zrobi tego widłami, klasycznymi różkami. Jest zbyt inteligentny, żeby stosować takie badziewne sposoby. Jedno rozproszonko, drugie rozproszonko. To już słyszałeś, czytasz to i czytasz ciągle, będziesz tam rozważać znowu, już nie przesadzaj, przecież znasz to na pamięć. Inteligentnie podsyca w nas opór. Jeżeli znajdzie w nas słuchacza, to blokada jest natychmiastowa.

To jest duch zły, a my mamy wołać Ducha Pana: Duchu, przyjdź. Jezus jest moim Panem. Odejdź, milcz, wyjdź ze mnie, demonie. Tak to działa w praktyce. Jeżeli spotykamy w sobie opór na wejście w treści Pisma, to – uwaga, uwaga – trzeba wiedzieć, że ten opór nie jest tylko kwestią naszego zniechęcenia. Ma swoje źródło! Komuś zależy, żeby w nas zasiać chwast. Pan zasiał dobre ziarno, a ktoś przyszedł i zasiał chwast. Kto? Ktoś, komu zależy, abyśmy nie słyszeli głosu Pana i zamknęli nasze serca na słowo Boże.

Drugi ważny wniosek: będzie pojawiał się opór. Nie bójmy się oporu wobec słowa! Nie bój się, drogi bracie, droga siostro, tego, że budzi się opór!

Trzecia bardzo ważna rzecz – faryzeuszom zabrakło pokory. Pokory, czyli postawy, która polega na życiu w prawdzie, zgodnie z prawdą. Człowiek pokorny żyje zgodnie z prawdą. Pokorny jest ten, który mając pięć talentów nie mówi, że ma cztery albo sześć. Pięć to pięć. Faryzeuszom brakło pokory. Nam też jej brak! W nas śpią faryzeusze, uczeni w Piśmie, przemądrzałki. W nas! Ja jestem grzesznikiem! Nie sąsiadka, nie ksiądz. Ja jestem grzesznikiem, grzesznicą! Zgoda z prawdą to zgoda również na to, że we mnie śpi bestia.

Wymóg pokory to trzeci bardzo ważny i praktyczny wniosek w kontakcie ze słowem Bożym. Panie, oświeć mnie swoim Duchem, bo sam nie dam rady. Szatan, jak lew ryczący, krąży szukając, aby mnie pożreć, zabrać ziarno, zasiać chwast. Potrzebuję pokory, potrzebuję przyjęcia Twojego słowa.

Przyjąć słowo, jak mówi Jezus, to nawrócić się, zmieniać myślenie, odejść od schematów. Nowe podejście do słowa to odejście od schematów. Już to słyszałem… Dobrze, że słyszałeś, trzeba jeszcze raz posłuchać. Słyszałeś, ale nie usłyszałeś!

Jeśli braknie pokory, to stajemy przed Panem jak równy z równym. To nie jest Ktoś równy mnie. To jest mój Umiłowany Pan! Mój Bóg, który mnie stworzył! Bóg, który upokorzył się, żeby w swoim Synu objawić ogromną Miłość. To nie kolega z pracy! To jest mój Przyjaciel!

Jan Chrzciciel, widząc, że jego uczniowie odchodzą i idą za Jezusem, doznaje wielkiej radości. Jest przyjacielem Oblubieńca. Doznaje zachwytu widząc swojego Pana. Oblubieniec przyszedł do oblubienicy, do swojej winnicy, do swojego Kościoła. Jan doznał najwyższego zachwytu: Trzeba, by On wzrastał, a ja, żebym się umniejszał.

Pokora w przyjęciu Słowa! Trzeba o nią wołać. Przyjdzie! Nie będzie lekko. Wyszczypie, ile tylko wlezie. Ze wszystkich stron ruszy pychę. I to z najmniej oczekiwanych miejsc: ja myślałem, że Ty jesteś taki… Nie! On właśnie w tej chwili był taki, jakiego się nie spodziewałeś, żebyś nabrał pokory. Pan działa na wiele sposobów, przez różne wydarzenia do nas przychodzi. Trzeba mieć oczy otwarte! Nie wchodzić w schematy. Jak proszę o pokorę, to ma przyjść tak, jak ja chcę? Figa z makiem!  Przyjdzie tak, żeby mi pomóc. Pan wybierze jak. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte. On nas zaskoczy! Czuwajcie! W zaskakujący sposób przyjdzie. Nie my ustalamy czas, miejsce i sposób, tylko Pan. Pokora to bezwzględnie konieczna zgoda naprawdę o mnie.

Czytanie, czytanie, czytanie tekstu. Za pierwszym razem nic nie trafia. Za drugim też nie. Ale może być też tak, że za pierwszym razem wszystko rozumiem, to znaczy nic nie rozumiem. Może się zdarzyć fascynacja: jakie to piękne, dawno się tak nie wzruszyłem… Nie, nie, nie! To nie uczucia decydują! Zanim słowo jak miecz obosieczny przeniknie do mnie, czytam, czytam tekst.

Matka Boża mówiła do Cataliny Rivas, mistyczki: Proś przed rozważaniem słowa: Panie, daj, abym usłyszała Twoje słowo. Nieraz może to być jedno zdanie, które cię uderzy. Jeden wyraz, motyw, jakaś prawda z niego wynikająca.

Bóg, który leczy chorego, jest moim lekarzem – to jest przesłanie słowa dla mnie. Na różne sposoby Pan Bóg przychodzi! Czytam tekst! Jeśli coś mnie zastanowi, to znaczy, że Pan tu chce się ze mną spotkać. Tu wchodzę! Rozważam, tzn. wchodzę głębiej. W miarę możliwości korzystam z opracowań biblijnych, których jest mnóstwo. Nie tylko Tina, Twisty są obecne na rynku. : ) Jest dużo opracowań biblijnych. Korzystam z nich, żeby rozpoznać klimat, w którym Jezus dokonywał znaków. Np.: Dlaczego Jezus splunął na ziemię, gdy uzdrawiał niewidomego? Takie było przeświadczenie Izraelitów, że to właśnie w ten sposób działa. To nie jest święta ślina! Jemu wiara jest potrzebna! Jezus mówi: No dobra, wykorzystamy to, że takie macie przeświadczenie, iż to leczy, ale zapytamy się o wiarę. Czy wiara uzdrowi? Nie święta ślina Pana Jezusa i nowa relikwia, ale wiara decyduje o uzdrowieniu! Nie święty olejek, święte wino, błotko. Wiara decyduje! Mogę cztery butelki wina wypić, będę upity, a niczego to we mnie nie zdziała. (Poza tym, że na drugi dzień będzie kac : ) Potrzebna jest wiara!

Bardzo ważna rzecz: czytam słowo, rozważam, zastanawiam się, myślę, co to znaczy. Poznaję okoliczności, w których ono powstało. Dlaczego Pan tak zrobił? Co przez to chce powiedzieć? Jezus korzysta ze zwyczajów panujących w moim środowisku. On może przyjść do mnie przez znaki, które do mnie przemawiają. Muszę uważać. Patrzeć na nie. Nie tylko przez pryzmat tego, że to przypadek. Coś się za tym kryje. Pan chce mi coś powiedzieć. Rozważam. Następnie modlę się tym słowem: Panie, dziękuję Ci za to słowo. Uwielbiam Ciebie, że przychodzisz w słowie. Jednocześnie w tej modlitwie proszę o konkrety. Co konkretnie biorę do siebie? Co zrobię z otrzymanym słowem? Nie po to jest lampa, żeby ją chować pod łóżkiem, ale po to, żeby świeciła. Co zrobię z tym słowem? Jedną rzecz, nie zmieniam od razu całego świata! Jedną małą rzecz. Konkrety! Specjalista od wszystkiego na niczym się nie zna. Potrzebny jest konkret! Jedna mała rzecz! Małe jest piękne. : )

Dalej następuje modlitwa uwielbienia za dar słowa. Modlitwa wychwalająca Pana za to, że Jemu chce się z nami rozmawiać. Pan ciągle ze świeżością przychodzi. Po modlitwie pora na konkretny wniosek. Prośba, aby wprowadzić go w życie, a wieczorkiem zrobić rozliczenie wobec Pana. Rachuneczki, co konkretnie się udało. Mówię: Panie, to mi się udało, tamto nie. Ale coś się udało – choćby jedna rzecz.

Na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą. Jak ciągle będę naciskał, że jestem do niczego, to w końcu w to uwierzę. Jak uczę się wiersza i powtarzam, to w końcu się go nauczę. Jeśli wierszyk ma treść: Jestem do niczego, nic mi się nie udaje, ja tego nie rozumiem, to jest piękne, ale dla sąsiadów, nie dla mnie, to rzeczywiście w to uwierzę.

Rozliczam się z tego, co się udało. Pan nie złamie trzciny nadłamanej – powie Pismo. Konkretnie rozliczam się wobec Niego, najpierw Mu dziękując, uwielbiając Go. Nie zaczynajmy od litanii próśb…

Jezus mówił do Cataliny, pokazując jej jedną z uczestniczek Eucharystii: Słyszałaś jej modlitwę? Ani razu nie powiedziała, że Mnie kocha. Ani razu nie podziękowała Mi za dar, jaki jej dałem… Ani razu nie powiedziała: „Dziękuję Ci, Panie”. To była litania próśb.

Jak Bóg ma działać, skoro ludzie nie uznają Go za Boga tylko za spełniacza próśb?!

Schemat podejścia do słowa Bożego:

Wołanie o Ducha, nawet gdy pojawia się opór.

Pokora w przyjęciu słowa.

Czytanie słowa – tak długo, żeby zrozumieć.

Rozważanie słowa – wchodzenie w głębię.

Modlitwa uwielbienia za obecność Pana w Jego słowie.

Jeden mały konkrecik, który wprowadzimy w życie.

Rozliczonko wobec Pana; wnioski.

 

TO BYŁ DOPIERO WSTĘPIK… TERAZ ZACZNIE SIĘ AKCJA : )

Teksty Apokalipsy pokazują nam, że Jezus rzeczywiście przychodzi do swojego Kościoła. Księga ukazuje Chrystusa jako Słowo Boga obecne i działające w świecie i Kościele, pośród różnych sytuacji.

Objawienie Jezusa Chrystusa, które dał Mu Bóg, aby ukazać swym sługom, co musi stać się niebawem, i [co] On, wysławszy swojego anioła, oznajmił przez niego za pomocą znaków słudze swojemu, Janowi. Ten poświadcza, że słowem Bożym i świadectwem Jezusa Chrystusa jest wszystko, co widział. Błogosławiony, który odczytuje, i ci, którzy słuchają słów proroctwa, a strzegą tego, co w nim napisane, bo chwila jest bliska.

Święty Jan mówi o objawieniu (objawić to znaczy zdjąć pewną zasłonę, która nie pozwala zobaczyć, co jest dalej). Jan zostaje wybrany. Jest wizjonerem. Pan przekazuje mu, co ma się stać niebawem. Zostaje Mu objawione słowo Boga, którym jest Jezus Chrystus. Ma to słowo głosić, odczytywać i przekazywać Kościołowi, aby ten miał z czego żyć.

Wysławszy swojego anioła, oznajmił przez niego za pomocą znaków. Znaki trzeba rozumieć. W słowie Bożym pojawiają się znaki, które trzeba poznać. Jan poświadcza, że słowem Bożym i świadectwem Jezusa Chrystusa jest wszystko, co widział. Nie będzie zmyślał. Otrzymał słowo, więc przekazuje je dalej. Jest sługą, nie panem słowa. Dodaje, że błogosławiony, który odczytuje, i ci, którzy słuchają słów proroctwa (błogosławić to znaczy dobrze życzyć, dobrze mówić – dobre słowo). Błogosławiony, który odczytuje, i ci, którzy słuchają słów proroctwa, a strzegą tego, co w nim napisane, bo chwila jest bliska. Szkoda życia na coś innego. Odczytywanie słów Pisma, proroctwa, służą nam do tego, aby nabrać dobrego pokarmu, aby mieć siły do konkretów życia, konkretnych sytuacji, obowiązków. Nie odrywają nas od rzeczywistości.

W opisie tym mamy do czynienia z odzywaniem się, wchodzeniem Chrystusa w zgromadzenie, które przyszło w Jego imię, aby słuchać słowa. Jan powie, że jest to pierwszy dzień tygodnia. Dzień Pański, w którym doznaje zachwycenia, kiedy słyszy, co się dzieje i ma przekazać to, co mówi Jezus w Duchu do Kościoła.

Jan do siedmiu Kościołów, które są w Azji: Łaska wam i pokój od Tego, Który jest, Który był i Który przychodzi, i od Siedmiu Duchów, które są przed Jego tronem, i od Jezusa Chrystusa, Świadka Wiernego, Pierworodnego umarłych i Władcy królów ziemi. Temu, który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, i uczynił nas królestwem - kapłanami dla Boga i Ojca swojego, Jemu chwała i moc na wieki wieków! Amen.

Jan w zgromadzeniu liturgicznym podkreśla, że ta wspólnota, która zdecydowała się przyjść, spotkać z Panem w Jego słowie, ma świadomość, że powstała z Miłości, którą Bóg objawił w Jezusie Chrystusie. Wspólnota została nabyta Krwią Jego Miłości. Wie, że przychodzi do Kogoś, kto ogromnie, szalenie ją kocha. Kto bez niej nie wytrzyma. Krew to ogromna cena, jaką zapłacił Bóg. Wspólnota wierzy w obecność Tego, Który jest, Który był i Który przychodzi, i Siedmiu Duchów, które są przed Jego tronem, siedmiu Kościołów. Siedem w Apokalipsie oznacza pełnię.

Jezus kocha! Przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, i uczynił nas królestwem - kapłanami dla Boga i Ojca. Uczynił nas miejscem działania Boga. Bóg działa, przychodzi. Jest obecny. To działanie Boga czyni nas królestwem i kapłanami, czyli tymi, którzy mają być świadkami obecności Pana w świecie. Gromadzimy się po to, aby później świadczyć, że Bóg jest obecny.

Oto nadchodzi z obłokami i ujrzy Go wszelkie oko i wszyscy, którzy Go przebili. I będą Go opłakiwać wszystkie pokolenia ziemi. Tak, nadchodzi. Ci, co Go przebili, ci, co teraz Go przybijają, oszpecają, gardzą Nim – zobaczą Go! Tego, którego przybili do krzyża. Będą Go opłakiwać, ale już na swoją zgubę. Będą krzyczeć: Góry, przykryjcie nas, pagórki, padnijcie na nas. Będą się wstydzić swojej decyzji odrzucenia Boga. Na wieki będą się wstydzić.

Ja jestem Alfa i Omega, mówi Pan Bóg, Który jest, Który był i Który przychodzi, Wszechmogący. Początek i Koniec. Jest aktywny. Jest, był i przychodzi. Nie śpi, nie zdrzemnie się. Ciągle przychodzi do swojego Kościoła. Nawet gdy umiłowana śpi w przeświadczeniu, że życie jest trudne i nic więcej, Pan przychodzi z całą stanowczością! Święty Jan pokazuje nam przychodzącego Boga, który jest bardzo aktywny, dynamiczny, mobilny. Nastawiony na rozdawanie darów, umacnianie tych, których naznaczył pieczęcią Świętego Ducha, których nie wolno Mu zostawić, zapomnieć!

Ja, Jan, wasz brat i współuczestnik w ucisku i królestwie, i wytrwałości w Jezusie, byłem na wyspie, zwanej Patmos, z powodu słowa Bożego i świadectwa Jezusa. Jan popłynął na wyspę Patmos, gdyż cesarz Domicjan prześladował chrześcijan, uważał się za boga i pana. Każdy, kto nie chciał wyznawać jego kultu, był niszczony. Ze względu na ucisk, który się pojawił, Jan otrzymał misję. Popłynął na wyspę Patmos, gdzie Duch Święty obficie na niego wylał swą mądrość. Pisał do ludzi, aby przynieść im pokrzepienie. Mówił: Doznałem zachwycenia w dzień Pański i posłyszałem za sobą potężny głos jak gdyby trąby mówiącej: "Co widzisz, napisz w księdze i poślij siedmiu Kościołom: do Efezu, Smyrny, Pergamonu, Tiatyry, Sardów, Filadelfii i Laodycei". Jan sprawuje niedzielną liturgię. Doznaje zachwycenia. Przeżywa uwielbienie Pana, słyszy za sobą potężny głos – głos trąby. W Starym Testamencie głos trąby wzywał do tego, aby być gotowym na spotkanie z Bogiem. Głos trąby zabrzmi w Dzień Sądu! Nadchodzi Pan! Bądź gotowy, obudź się! Chodzi o mocne obudzenie, otrząśnięcie się z tych wszystkich sytuacji, rozproszeń, z całego wewnętrznego rozgardiaszu myśli, słów, czynów. Trąba jest sygnałem wzywającym, żeby stanąć przed Panem, być gotowym na rozmowę z Nim, przyjęcie Go.

Wspólnota, której przewodzi św. Jan, jest zebrana w Dzień Pański, otwarta na obecność Chrystusa, świadoma, że ma początek i sens w Jego Miłości. Jest wspólnotą szczególnego błogosławieństwa. Jan jest bratem i tym, którego Pan wybiera spośród wspólnoty do tego, żeby napisał w Księdze, co widzi.

I obróciłem się, by widzieć, co za głos do mnie mówił. To nie tylko fizyczne obrócenie się, za nim kryje się coś więcej. Musiał zmienić pozycję, przejść z myślenia ludzkiego na myślenie Boże. Gdy Pan przychodzi, to nie jest przyjście kolegi, znajomego! Zmień myślenie!

a obróciwszy się, ujrzałem siedem złotych świeczników, i pośród świeczników kogoś podobnego do Syna CzłowieczegoJan zobaczył kogoś podobnego do Syna Człowieczego – stosuje symbol z Danielowej wizji Mesjasza – obleczonego [w szatę] do stóp i przepasanego na piersiach złotym pasem. Głowa Jego i włosy - białe jak biała wełna, jak śnieg, a oczy Jego jak płomień ognia. Stopy Jego podobne do drogocennego metalu, jak gdyby w piecu rozżarzonego, a głos Jego jak głos wielu wód. Zdecydowany, mocny krok! Pan wkracza z pełnią miłości, ze zdecydowaniem, które wypali wszystkie śmieci niewłaściwego myślenia, działania, nieprawości.

W prawej swej ręce miał siedem gwiazd i z Jego ust wychodził miecz obosieczny, ostry. A Jego wygląd - jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy. Zdecydowane przyjście! Objawienie ogromnej mocy Pana! Pan przychodzi do zgromadzenia. Jan doznaje zachwytu. Jeżeli ktoś wszedł głębiej w spotkanie z Panem w Komunii Świętej, przeżył uwielbienie, to wie, o czym mówi Jan. Jeżeli ktoś nie miał takiego doświadczenia, to niech się nie boi, bo będzie je miał, jeżeli zacznie szukać…

Kiedy Go ujrzałem, do stóp Jego upadłem jak martwyTo jest reakcja człowieka! Często mówimy, że już chciałbym być w niebie. Padłbyś martwy, bo jesteś jeszcze niegotowy! Pan zdecyduje kiedy!

Pan objawił Mojżeszowi, że będzie dawał proroków. Lud zobaczył, jak Pan wstępuje na górę przez trzęsienie ziemi, błyskawice, grzmoty, ogień, i się przestraszył. Nie chciał patrzeć bezpośrednio na Boga. Twarzą w Twarz jeszcze nie możemy, bo spalilibyśmy się ze wstydu, więc Pan przychodzi w znakach. Wybiera to, co głupie w oczach świata.

Jan padł, jak martwy, bo na takie przyjście nie da się inaczej zareagować! Jan, umiłowany uczeń, spoczywający na piersi Jezusa… A my, małe żuczki, co mamy powiedzieć w tym kontekście? My mamy być tymi, którzy już są gotowi, już chcą iść do nieba? Chcecie przyśpieszyć przyjście Pana, to bardziej do Niego lgnijcie. Bardziej Go poznawajcie, bo jak się objawi, to Go nie rozpoznacie. To jest ogromna potęga, pełna miłości!

Jan mówi dalej: On położył na mnie prawą rękę. Pan dotyka, mówiąc: Przestań się lękać! Ja jestem Pierwszy i Ostatni i żyjący. Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków i mam klucze śmierci i Otchłani. Pan mówi: nie bój się, już wszystkie sprawy są pozałatwiane. Idę do ciebie. Mam klucze śmierci i otchłani, już otwieram. Wszystko jest zrobione. Pan mówi: Napisz więc to, co widziałeś, i to, co jest, i to, co potem musi się stać.

Bardzo ważne przesłanie: Pan w swoim słowie przychodzi ogromnie żywy, aktywny, ma coś do powiedzenia. Chce mówić. Obecny jest w zgromadzeniu trwającym na modlitwie, słuchającym Jego słowa, rozważającym je, traktującym je poważnie, a nie jako dziennikarską kaczkę. To zgromadzenie wie, że to nie jest słowo ludzkie, ale słowo Boga. Św. Paweł podziękuje jednej ze wspólnot: Dziękuję, że przyjęliście słowo, nie jako słowo ludzkie, ale jak jest naprawdę – słowo Boga. To rzeczywiście jest słowo Boga!

Jan pisze listy do Kościołów. Chrystus zapewnia przez Jana, że przychodzi do swojego Kościoła, że przechadza się wśród świeczników, zgromadzenia liturgicznego.

Co do tajemnicy siedmiu gwiazd, które ujrzałeś w mojej prawej ręce, i co do siedmiu złotych świeczników: siedem gwiazd – to są Aniołowie siedmiu Kościołów, a siedem świeczników - to jest siedem Kościołów. Jezus nieustannie nawiedza Kościół powszechny. Oczyszcza go, uświęca. Daje słowo, w którym jest przesłanie, propozycja dla wiernych, aby je przyjęli, rozważyli i zastosowali w życiu, aby nie byli słuchaczami oszukującymi samych siebie.

Jezus mówi w jednym z listów: Znam twoje czyny: trud i twoją wytrwałość, i to, że złych nie możesz znieść, i że próbie poddałeś tych, którzy zwą samych siebie apostołami, a nimi nie są, i żeś ich znalazł kłamcami. Ci, co mieli głosić słowo Boże, stali się kłamcami. Nie wiadomo, o czym mówią. Zamiast głosić słowo Pana, serwują ludowi dyrdymały i „duby smalone”.

Ty masz wytrwałość: i zniosłeś cierpienie dla imienia mego - niezmordowany. Pan naprawdę docenia każdy odruch serca, które idzie ku Niemu. On to zbiera, zapisuje, a łzy wylewane w bólu, cierpieniu zbiera w bukłak (jak Beduin, który na pustyni trzyma bukłak przy sobie, żeby nikt nie zabrał mu wody, aby nie zginęła). Pan zapisuje nasze życie w Księdze Życia. Zbiera nasze łzy. Kolekcjonuje je, nie bawi się nimi! Kto za nie zapłaci? Biada dzieciom, które świadomie przyczyniły się do łez mamy… Z takich łez ciężko będzie się wytłumaczyć Panu… Ale i z takich łez można wrócić….

Znam twoje czyny, nie bój się, nie jesteś w tym sam. Twój trud i twoja wytrwałość nie poszły na marne. Nie możesz złych zmienić, ale nie znaczy, że to, co robiłeś do tej pory, nie ma sensu. Idź dalej!

Mówi Pan przez św. Jana: Masz wytrwałość: i zniosłeś cierpienie dla imienia mego - niezmordowany. Ale mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości. Wróć do pierwszych zrywów miłości! Wróć! Wróć do tego z całą stanowczością: Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i poprzednie czyny podejmij! Wróć do pierwszych zrywów! Pierwszej miłości, pierwszych poruszeń serca, które nagle odkryło, że jest Pan, że nie jesteś sam. Nie oceniaj siebie, nie oceniaj tej sytuacji jako przegranej. Posłuchaj tego, że masz wrócić. Wróć do pierwszej miłości, zaczerpnij na nowo!

Jeśli zaś nie - przyjdę do ciebie i ruszę świecznik twój z jego miejsca, jeśli się nie nawrócisz. Ale masz tę [zaletę], że nienawidzisz czynów nikolaitów, których to czynów i Ja nienawidzę. Dzisiejsi nikolaici, to ci, którzy głoszą nieskrępowany hedonizm, użycie – wszystko jest dozwolone.

Kto ma uszy, niechaj posłyszy, co mówi Duch do Kościołów. Kto ma uszy, niech słucha, co mówi do niego Pan. Niech rozważa to, że Pan jest obecny, że mamy coś do powiedzenia. Przekładając to na nasze konkrety – w wydarzeniach naszego życia rozbrzmiewa głos Pana! Trzeba się odwrócić i przestać interpretować je tylko jako ludzkie doświadczenia. Trzeba szukać w nich obecności Pana. Jeżeli brak nam wizji Pana, który przychodzi w tym, co dzieje się teraz w moim życiu, mamy środki zaradcze: post, modlitwę, wołanie o Ducha, pokorę, rozważanie, czekanie… Lepiej oczekiwać w smutku nadziei od Pana, niż czynić cokolwiek innego. Wylewaj swoje łzy jak rzekę przed Panem. Serce swoje wylewaj przed Panem. To nie jest oznaka tego, że nic się nie da zrobić. To wszystko, co teraz jest potrzebne! Czerpiąc siły od Pana, dalej kochaj. Trudną, mądrą, upominającą miłością – ale kochaj!

Zwycięzcy dam spożyć owoc z drzewa życia, które jest w raju Boga. Jezus przychodząc ma coś do powiedzenia. Kto ma uszy do słuchania, usłyszy Go! Dla kogoś innego to jest głupstwo słowa.

Jezus przychodzi. Ma coś do powiedzenia. Podaje adres, przedstawia się, daje się rozpoznać. Wydaje sąd: znam Twoje czyny, widzi, osądza, docenia to, co się dzieje. Najpierw powie nam coś na plus, później nazwie, co jest złego. Nie będzie rozpieszczał. Prawdziwy przyjaciel nazwie i dobro, i zło. Jezus podaje szczególne wskazania: pamiętaj, nawróć się, podejmij czyny. Pamiętaj!

Pan do nas mówi w swoim Kościele, chce mówić w Eucharystii. Pragnie, abyśmy się zatrzymali, mieli więcej pokory. Chce, abyśmy tych faryzeuszów i uczonych w Piśmie, którzy w nas są, karcili pokorą, abyśmy nie mówili, że już to słyszeliśmy. Jezus pragnie, żebyśmy rozważali słowo, lgnęli do Niego, aż przekuje się w końcu litera i wypłynie jak ze skały obficie woda. Duch napełni i ogarnie nas. Nie jesteśmy sami w tym wszystkim. Pan rzeczywiście działa, przychodzi, dzwoni ze swoją miłością. Chce nas tą miłością nasycić, napełnić.

Przestań się lękać! Pan podniesie i nas. Do nas też swoje dłonie wyciąga!

Pozdrawiam w mocy miłości Pana –

ks. Leszek Starczewski