Dobre Słowo 31.10.2013 r. czwartek, XXX tydzień zwykły

Dobre Słowo 31.10.2013 r. – czwartek, XXX tydzień zwykły

 

Rz 8,31b-39; Ps 109,21-22.26-27.30-31; Łk 19,38; Łk 13,31-35

 

Proszę cię: Nie chrzań!

Duchu Święty, jestem przekonany, że chcesz poruszyć serca słuchających Twojego słowa. Proszę Cię, żebym w tym nie przeszkodził, żebym był Twoim narzędziem, żebyś mógł otwierać Jezusa – z Jego miłością – na sytuacje, w jakich są ci, którzy zdecydowali się rozważać to słowo w oparciu o te myśli.

Kiedy byłem w liceum, pewnie jak większość osób w tym czasie, traumatycznie przeżywałem odkrywanie świata, który nazywał się dorosłym. Ileś lat później przeczytałem, jak Jan Paweł II w rozmowie z młodymi, wchodząc na jakiś szczyt górski, mówił: Rozumiem, jak bolesnym jest dla was odkrywanie rzeczywistości, kiedy wchodzicie w dorosłość. Tak mniej więcej można było scharakteryzować ten czas.

Jeden z księży z naszej parafii strasznie mi imponował swoim stylem bycia, kazaniami, a także podejściem do życia. Czasem wydaje mi się, że przeginałem w zabieganiu o to, żeby być w jego towarzystwie, znajdować się blisko niego, żeby go posłuchać. Nie zawsze się to udawało, bo kiedy znajdziesz złotą rybkę, to starasz się ją wyłowić, a nie byłem w tym odosobniony. W każdym razie zabiegałem też o to, żebyśmy mogli się spotkać i porozmawiać. Pamiętam, że udało mi się tylko raz namówić go, żebyśmy się spotkali. Przyjechał do mnie, do mojego pokoju, czyli do mojego świata. Do miejsca, w którym się często, jako dorastający młodzieniec, po prostu zamykałem, odgradzałem od otaczającej rzeczywistości, w świecie uczenia się, lekcji, słuchania muzyki. Przyjechał do tego świata i to było dla mnie niesamowite doświadczenie, które teraz, kiedy je sobie wspominam w kontekście dzisiejszych czytań, staje przede mną jak żywe. Przyjechał, by mnie posłuchać. By posłuchać tego, co z dzisiejszej perspektywy oceniam po prostu jako zawracanie komuś głowy. On tego wysłuchał. Z wielkim skupieniem. Merytorycznie się do tego odniósł. To była tylko jedna rozmowa. Wiem, że ogromnie wpłynęła na moje życie. Jedna rozmowa. Słyszysz, odbiorco Dobrego Słowa? Jedna rozmowa. Kiedy masz w planach tysiąc rozmów, dwie, cztery, dziesięć, z jakąś osobą, która tobie także imponuje, posłuchaj, może w twoim przypadku to także miała być jedna rozmowa. Jedna rozmowa. W moim przypadku tak było.

On znalazł czas pośród swoich zajęć, pośród tego, że był złotą rybką, którą chciał każdy wyłowić, i przyjechał do mnie, do mojego świata. Do mnie osobiście. Znalazł czas.

Kiedy słucham dzisiejszego fragmentu Listu świętego Pawła Apostoła do Rzymian i czytam takie słowa: Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i nam wszystkiego nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej, zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i wstawia się za nami?, to przypomina mi się tamta sytuacja. Człowiek zdobył się na to, żeby poświęcić coś ze swojego czasu, aby wejść w moje życie. A Bóg zdobył się na to, żeby nie oszczędzić nawet własnego Syna.

Jeżeli to nam spowszedniało, to pytajmy się – na litość Boską – dlaczego nam spowszedniało. Dlaczego, być może, bez przeproszenia, odrzuca nas, czy rzygamy, gdy słyszymy ten tekst: Co nas może odłączyć od miłości Chrystusowej, ...Syna swego nie oszczędził. Dlaczego tak reagujemy? Czemu nam się to przejadło? Pytajmy się po to, żeby znaleźć odpowiedź, a nie po to, żeby się dobić, żeby sobie krzywdę wyrządzić, albo żeby znaleźć sobie krzywdziciela gdzieś naokoło nas, w postaci zranień, nieudanego dzieciństwa, złych relacji z rodzicami, ze swoimi dziećmi.

On, który nawet własnego Syna nie oszczędził. Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej – zmartwychwstał, za ciebie. Wszedł w twój świat, w twój pokój, w twoje słuchawki, którymi się zamykasz przed światem. W twój świat alkoholu, nałogów, czegokolwiek. Wszedł w ten świat. Nie potępiając cię, tylko przyszedł do ciebie, żeby cię słuchać, żeby wejść w twoje położenie. Jakże miałby wystąpić z oskarżeniem przeciw tobie? Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: z powodu ciebie zabijają nas przez cały dzień, uśmiechami, krzywymi tekstami, uwagami pod naszym adresem. Uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Chrzanisz sobie życie, rozważając to słowo.

Tak mówił Paweł, ale pewnie wszystkiego nie wymienił. Możesz dodać teraz coś od siebie. Co teraz ciebie dobija? Co teraz wprowadza ciebie w stan, w którym siadasz sobie i mówisz: Co to za słowo? To nie jest do mnie w ogóle. To już na mnie nie działa, to już mnie teraz nie kręci. Może kiedyś mnie kręciło, ale teraz mnie nie kręci. Co stało się z tobą, ze mną? Pytanie pełne troski, determinacji, miłości, a nie krzywdy, wyrzutów, które nie mają nic wspólnego z miłością. Co się stało? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził.

Paweł musiał tego doświadczyć tak głęboko – Paweł który ścigał chrześcijan jako sektę, wyżynał ich. Krew tryskała na lewo i prawo. Paweł mówi takie rzeczy. I mówi: I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani potęgi, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Ty masz coś na wytłumaczenie? Czy ja mam coś na wytłumaczenie?

Paweł wyżynał chrześcijan. A ty co robiłeś? Który etap życia chcesz teraz przedstawić Bogu i powiedzieć: Nie nadaję się do kochania, wiesz? Bo ja ci tu schrzaniłem, zrąbałem to czy tamto. Który etap życia chcesz Mu przedstawić? Powiedz, który? Które przeżycia? Które błędy? Które wtopy? Którą siarę chcesz Mu przedstawić, żeby powiedzieć: Nie, już do mnie nie trafisz, mojego serca nie zdobędziesz, ja już Ci wszystko zepsułem? Jestem pewien – mówi morderca Paweł – że nic nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. W innym miejscu i momencie Paweł powie: Nie żyję więcej już ja, ale żyje we mnie mój Pan, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie. Może do tej historii Pawła, do tych wszystkich niebezpieczeństw, przeciwności, czy pewności, które masz, coś dodał w drugą stronę, kiedy mówisz: Ja już muszę żyć jak staruszek, czekam tylko na śmierć, nic się już w moim życiu nie wydarzy. Może byś znalazł jakiegoś Heroda, który chce cię zabić, tak jak dziś w Ewangelii słyszymy u Łukasza.

W tym czasie przyszli niektórzy faryzeusze i rzekli do Jezusa: „Wyjdź i uchodź stąd, bo Herod chce Cię zabić”. Wiesz co Jezus mówi na takie rzeczy, jak wynajdujesz coś nowego? - „Idźcie i powiedzcie temu lisowi: «Oto wyrzucam złe duchy i dokonuję uzdrowień dziś i jutro, a trzeciego dnia będę u kresu»”. To Ja panuję nad tą sytuacją, rozumiesz? Ja jestem Panem – mówi Pan Jezus.

Nie twoje niebezpieczeństwa, stresy, to, że nie możesz spać, bo jutro cię czeka praca, Jezus jest Panem. On wie, dokąd idzie. Z wielkim bólem pochyla się nad nami i pyta, co się porąbało, że nie chcę Go przyjąć. Co jest przeszkodą?

Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani, którzy stają przed tobą, którzy znajdują czas. Wiesz co, droga siostro, drogi bracie, odbiorco Dobrego Słowa? – Jeżeli chcesz teraz wyjąć jakiś argument i powiedzieć, że byłeś ślepy, nie rozpoznałeś albo nie było w twoim życiu kogoś, kto by zaświadczył o miłości Boga, ja ci powiem krótko: Nie chrzań! Nie chrzań! Zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła, a nie chcieliście. Może trzeba odkryć to, że ty nie chcesz? Ale to nie wszystko. Bo najchętniej byś się zatrzymał nad tym, że nie chcesz. Ale wiesz, jaki jest tego powód i że ten powód zna Bóg? A wiesz, że największym tego powodem jest oszustwo grzechu, twojego grzechu i grzechu innych osób, w który zostałeś wplątany bez twojej wiedzy lub z twoją wiedzą? Wiesz, że oszukuje cię grzech, że wodzi cię za nos, że sprawia, że głupiejesz, że zamykasz się na najczulsze poruszenia serca Boga? Wiesz o tym?

Błogosławiony ten, który przychodzi w imię Pańskie. Powiadam wam, nie ujrzycie Mnie, aż nadejdzie czas, gdy powiecie: «Błogosławiony ten, który przychodzi w imię Pańskie». Może Bóg skrył się przed tobą w tej chwili. Może go nie rozpoznajesz, nie widzisz sensu trwania przy Nim. Może Go nie czujesz właśnie po to, żeby Go trochę docenić. Czasem trzeba ci coś zabrać, żebyś zaczął za tym tęsknić. Żebyś naprawdę tego pragnął, a nie gadał tylko, że nie ma, a jakby było, to bym może bardziej wierzył. Może teraz Go nie widzisz po to, żeby nadszedł czas, gdy powiesz: Błogosławiony ten, który przychodzi w imię Pańskie. Tobie i sobie tego życzę.

Ksiądz Leszek Starczewski