Dobre Słowo, 15.01.2012 r. Dojrzewające spojrzenie

 

Dobre Słowo, 15.01.2012 r.

Dojrzewające spojrzenie

Pewnie nieraz spotykamy osoby o niezwykle przenikliwym spojrzeniu. Czasem mówimy, że ktoś patrzy, jakby miał rentgen w oczach. Widzi wszystko, co w nas jest, aż człowieka przeszywa.

Rzeźbiarz, malarz i poeta – wielki artysta, Michał Anioł – miał takie spojrzenie. Patrząc na kamień, mówił, że jest w nim postać, która się chce wydostać, a on ma jej to tylko umożliwić, wydobyć jej kształty.

Bóg ma bardzo głębokie spojrzenie na człowieka i dostrzega w nim to, czego nie są w stanie dostrzec ludzkie oczy. Zanim my zobaczymy to, co dobre, On widzi je w nas we właściwych proporcjach. Jezus powołuje Szymona i już Go widzi skałą, na której zbuduje Kościół. Mimo, że Piotr długo jeszcze będzie dochodził do tego, co już zobaczył w nim Jezus.

On tak się przygląda, żebyśmy mogli spotkać się z Jego wzrokiem, abyśmy mogli w Jego oczach zobaczyć to, jacy naprawdę jesteśmy, jak naprawdę widzi nas Bóg. Żebyśmy mogli być tak blisko Niego, aby też usłyszeć, co On na nasz temat mówi. A Bóg zawsze mówi, nie przesadzając w jedną ani w drugą stronę. Zawsze trafia w sedno. Stąd bardzo ważne jest, aby zabiegać o bliskość z takim Bogiem, z Jego słowem. Aby te proporcje i to spojrzenie mocno nas trzymały, żeby nas rzeczywiście przeszywały przekonaniem, że jest w nas ogromna wartość, której być może jeszcze w tej chwili nie widzimy w tych kształtach, jakie byśmy chcieli, ale ona jest w nas nieustannie rzeźbiona, ciągle z nas wydobywana.

Jan Chrzciciel rozpoznał swoim wzrokiem, że Bóg w Chrystusie już przechadza się po ziemi. Jan rozpoznał i wskazał na Niego. To jest moment, kiedy Jan schodzi ze sceny niepokonany. Bez zazdrości. Wykonał swoją misję – to, co do niego należało. Miał ten przywilej, że jako jedyny z proroków nie tylko zapowiadał  Mesjasza, ale Go wskazał. Tutaj rzeczywiście do Niego doprowadził i wreszcie się zaczęło.

Jak usłyszeliśmy w Ewangelii i jak refren to się powtarza – Jezus spojrzał, ktoś zobaczył ten wzrok, zaciekawił się, poszedł za Nim. Jezus pyta: Czego szukasz? On chce zobaczyć, gdzie mieszkasz, gdzie rozbiłeś swój namiot, w jakich okolicznościach przebywasz. Później ci, którzy się przekonują do Jezusa, prowadzą też innych ku Niemu. Jak mówi dziś Ewangelista: Jednym z dwóch, którzy to usłyszeli od Jana i poszli za Nim, był Andrzej, brat Szymona Piotra. Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego: „Znaleźliśmy Mesjasza”, to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa.

Streszczając całe życie – jego sens – o to właśnie przede wszystkim chodzi. Po pierwsze, żeby znaleźć Mesjasza, czyli kogoś, kto ma więcej pomysłów na życie niż my. Po drugie, żeby przyprowadzać do Niego, ale nie zastępować Go. Nie rozwiązywać problemów, ale przyprowadzać tego, z kim żyjemy, do Jezusa.

Czego szukasz i kogo już znalazłeś?

Na ile dziś możesz powiedzieć z całym przekonaniem: znalazłam Mesjasza w swoim małżeństwie, w swoim domu, w obecnych przeżyciach, może w chorobie?

Jest na to sposób. Tym sposobem jest prawda. Tą prawdą jest Chrystus. Jest na to droga. Tą drogą jest Chrystus. Jest na to życie. Tym życiem jest Chrystus.

Na ile w sposób świadomy i odpowiedzialny, taki, że nic nie jest w stanie zbić cię z tego tropu, możesz powiedzieć: znalazłem Mesjasza?

Kapłan Heli, o którym słyszeliśmy w pierwszym czytaniu, znalazł Boga. Różnie było z jego posłuszeństwem Bożym natchnieniom. Można spotkać Boga, można Go nawet słuchać, tak jak Heli przyznawać Mu rację, ale nie stosować się do Jego nauk. Heli niejednokrotnie otrzymał od Boga polecenie, by upominać swoich synów nadużywających funkcji kapłańskiej. Przytakiwał, ale nie zwracał uwagi. Odszedł wstrząśnięty tym, że jego synowie, Chofni i Pinchas zginęli na posterunku, w czasie posługi przy Arce Przymierza na wyprawie wojennej przeciw Filistynom. Gdy się o tym dowiedział, serce mu pękło, ale wcześniej nic nie zrobił w związku z tym, co Bóg mu powiedział. Przed tym nas Boże słowo ostrzega i na to uwrażliwia – można przytakiwać: Tak, tak. Msza święta… No chodzę. Tak… Modlitwa, proszę księdza, oczywiście…

Pamiętam, że na pierwszej parafii już świętej pamięci ksiądz proboszcz, spotykając się w kancelarii z jedną z osób i słuchając jej dramatycznych wyznań, powiedział: Zachęcam do jeszcze głębszej modlitwy. Usłyszał odpowiedź: Proszę księdza, to nie pomoże w ogóle, ile ja się modlę! To nie pomoże. Ksiądz odrzekł wówczas: Jeśli nie ma przekonania, że modlitwa działa, to rzeczywiście nie ma po co po nią sięgać. Bo może być tak – i na to nas uwrażliwia Boże słowo – że przytakujemy, ale dalej nic nie robimy. Możemy przyznawać słuszność, ale nic nie robić, jeśli chodzi o swoje życie, bo częściej ulegamy pokusie zwracania uwagi komuś, kogoś poprawiamy, ale nie sobie. Wszyscy często ulegamy takiej pokusie, przyznajemy rację i zmieniamy cały świat, poza jedną osobą – poza sobą.

Słowo dzisiaj nas uwrażliwia na to, żeby patrząc na obecne wydarzenia naszego życiu, świadomie szukać Mesjasza, szukać obecności Boga. On się nie wyprowadził z tych czasów, a im świat mniej Go rozpoznaje, tym gorzej dla świata. Takie są prawidła. Ten świat ma określony cel – wieczne zbawienie. Może je przyjąć albo odrzucić. Znaleźliśmy Mesjasza, rozpoznaliśmy Jego kroki, bo On się przechadza, wskazaliśmy na Niego.

W książce Alberta Biesingera Jak rozmawiać z dziećmi o Bogu? autor przytacza porażający rękopis nieuleczalnie chorej dziewczynki, która na szpitalnym łóżku pisała list do matki. Po śmierci dziecka znalazła go pielęgniarka, a wstrząśnięta jego treścią matka zgodziła się na publikację ku przestrodze. Kochana mamo – pisała dziewczynka – od kilku dni mogę siedzieć w łóżku tylko pół godziny dziennie, poza tym cały czas leżę, serce odmawia mi już posłuszeństwa. Dzisiaj rano profesor powiedział coś, co brzmiało następująco: „Pogodzić się”. Ale z czym? Z pewnością trudno jest umierać w młodym wieku, muszę pogodzić się z tym, że na początku przyszłego tygodnia może mnie już nie być. Przeszywają mnie bóle prawie nie do wytrzymania, ale bardziej nie do zniesienia wydaje mi się to, że nie pogodziłam się jeszcze z losem. Gdy spoglądam na niebo, jest ono ponure, zapada noc, ale żadna gwiazda, na którą mogłabym spojrzeć z mojej przepaści, nie błyszczy nade mną. Nie byłam nigdy bogobojna, ale teraz czuję, że jest tam coś, czego nie znamy, coś całkiem tajemniczego, jakaś moc, której wpadamy w dłoń, której musimy odpowiedzieć na wszystkie pytania i to jest moja udręka, że nie wiem, kto to jest. Gdybym go znała… Mamo, czy pamiętasz, jak szłaś z nami jako dziećmi przez las i zapadał zmrok naprzeciw ojcu, który wracał z pracy? Odbiegaliśmy czasem od ciebie i zostawaliśmy nagle sami, z ciemności dochodził odgłos kroków. Jaki strach przed obcymi krokami, jaka radość, gdy rozpoznaliśmy twoje kroki, kroki mamy, która nas kochała. A teraz znowu w samotności słyszę kroki, których nie znam. Dlaczego ich nie znam? Nauczyłaś mnie, jak powinnam się ubierać, jak powinnam się zachowywać, co jeść, jak kroczyć przez życie, troszczyłaś się o mnie i nie okazywałaś zmęczenia z powodu tych wszystkich trosk, ale to wszystko rozsypuje mi się teraz w drobny mak. Dlaczego mówiłaś nam o tak wielu rzeczach, ale nigdy o Jezusie Chrystusie? Dlaczego nie zapoznałaś mnie z odgłosem Jego kroków, żebym mogła rozpoznać w tej samotności umierania, że On przyjdzie do mnie tej ostatniej nocy, żebym wiedziała, że Ten, który na mnie czeka, jest moim Ojcem.

Nie chodzi o tkliwość przykładu – wstrząsającego i rzeczywiście porażającego. Tak samo jak nie chodzi o to, żeby przerazić się tym, że można słyszeć głos Boga i nie być Mu posłusznym. Chodzi o to, aby dziś korzystając z tej łaski, jaką jest Eucharystia, rozważanie Bożego słowa, pytać siebie jednoznacznie: czy znaleźliśmy Mesjasza? Gdzie konkretnie? Najłatwiej jest pokazać Go w kościele, na Mszy Świętej jest Mesjasz, ale w takich zwykłych okolicznościach życia – w małżeństwie, w rodzinie, w rozmowie, w pracy – gdzie jest? On się tu przechadza, bo na pewno prowadzi nas do pełni zbawienia. On tu jest.

Ksiądz Leszek Starczewski

Jesteś na facebooku? My też! :)



"Scriptura crescit cum legente"
"Pismo rośnie wraz z czytającym je" (św. Grzegorz Wielki)

Każdy rozmiłowany w Słowie Bożym napotyka w Biblii fragmenty, które sprawiają mu trudność w interpretacji. Zachęcamy zatem wszystkich odwiedzających stronę Dzieła Biblijnego do zadawania pytań. Na każde pytanie odpowiedź zostanie udzielona w ciągu około tygodnia, a następnie będzie ona opublikowana w sekcji "Pytania do Biblii".

Kliknij TUTAJ, żeby przesłać pytanie.