Dobre Słowo, 12.09.2011 r.
Na swoim „podwórku”
Nietypowa rola starszyzny żydowskiej. Nie śledzą Jezusa, aby przyłapać Go na słowie i mieć o co oskarżyć. Zabiegają u Niego o względy – poniekąd dla siebie. Poniekąd, bo chodzi o człowieka bardzo im pomocnego: Ci zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: „Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył - mówili - kocha bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę”.
Dobre Słowo 12.09.2011 r.
Na swoim „podwórku”
Panie Jezu, tylko Ty jeden znasz pełnię prawdy o każdej i każdym z nas. Dziękuję Ci za dar Słowa prawdy. Zmiłuj się nade mną i odbiorcami Dobrego Słowa. Okaż swą potęgę i przyjdź z pomocą naszej słabości sprawiającej, że zagłuszamy Twój głos w naszych sumieniach. Daj nam Go usłyszeć i przyjąć Słowo, które dziś przygotowałeś.
Nietypowa rola starszyzny żydowskiej. Nie śledzą Jezusa, aby przyłapać Go na słowie i mieć o co oskarżyć. Zabiegają u Niego o względy – poniekąd dla siebie. Poniekąd, bo chodzi o człowieka bardzo im pomocnego: Ci zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: „Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył - mówili - kocha bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę”.
Tak mówią do Jezusa o poganinie. Wychodzi na to, że jak komu na czymś zależy, to potrafi koło swego się zakręcić i „zorganizować” znajomości.
Czyżby Jezus dał się „wkręcić”?
Wokół Niego też trzeba mieć swoich ludzi?
Trzeba być godnym, żeby znaleźć się w Jego ścisłym gronie?
Żadną miarą. To błędne, choć często praktykowane wśród nas przekonanie.
Kiedyś w czasie homilii pogrzebowej wspomniałem, że śp. Zmarły w tej chwili nie liczy na względu ludzkie i tzw. znajomości. Nie potrzeba ich szukać ani w gminie, ani w kurii. Jedyne, co w tej chwili praktyczne, to wiara przełożona na modlitwę. Po pogrzebie usłyszałem „półszeptem”: Gówniarz! Na życiu się nie zna. Nic się nie załatwi dziś bez znajomości.
Najwyraźniej nie zrozumieliśmy się z tym odbiorcą Dobrego Słowa. Ciekawe, czy naprawdę był przekonany, że znajomościami można Niebo otworzyć i zbawienie „załatwić”?
Pierwszym, który – uprzedzając nawet Jezusa – demaskuje błędne myślenie starszyzny żydowskiej, jest sam setnik: A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół z prośbą: „Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa będzie uzdrowiony”.
Co za jasność myśli i czytelność w postawie! I nie chodzi tu o starszyznę żydowską, ale o poganina, dowódcę żołnierzy. Posłyszał o Jezusie i przyjął, że dysponuje On niebywałą mocą. Przełożył sobie to zresztą na „swoje podwórko”:
„Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: «Idź», a idzie; drugiemu: «Chodź», a przychodzi; a mojemu słudze: «Zrób to», a robi”.
Pan Jezus, moc Jego słowa i obecność przełożona „na swoje podwórko”, nie mogły nie „zadziałać”. Jezus został wprawiony w zdumienie. Aż tak blisko ktoś Go zapragnął… Przełożył Jego moc na swoje konkrety życia i cierpienia cenionej osoby.
Gdy to Jezus usłyszał, zadziwił się i zwracając się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: „Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu”.
Przesłanie wydaje się być bardzo jasne. Wiara ciągle rodzi się ze słyszenia – skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę. A to słuchanie dokonuje się na „swoim podwórku”, pośród zwykłych okoliczności codziennego zabiegania. Jezus przychodzi, aby nie tyle nauczać, co oddziaływać swoim nauczaniem na nasze serca w takim stanie, w jakim aktualnie są.
W jakim stanie jest twoje serce? Co jest twoim „podwórkiem” i komu robisz tam miejsce? Słowo najwyraźniej wskazuje, że nie trzeba się przygotowywać do przyjęcia go nie wiadomo jak godnie. Wystarczy wiara, a ta nie potrzebuje żadnych znajomości.
Panie Jezu, gotowy przychodzić do naszych domów, pokoi i podwórek, pomóż nam w to uwierzyć.
Ksiądz Leszek Starczewski