Dobre Słowo, 04.11.2010 r.
Jesteś na liście poszukiwanych
Ojcze, który mocą swojego Ducha, przez Jezusa, posyłasz nam życie, otwieraj nas na te dary, na światło, jakie na nasze życie rzucasz przez Ewangelię. Daj nam odnaleźć się przy Tobie, wyrazić zgodę na to, abyś nas znalazł, przez Jezusa w Duchu Świętym.
Wczoraj Jezus mówił o tym, żeby się wyrzec wszystkiego, bo jeżeli się nie wyrzekniemy tego, co posiadamy, nie damy rady być Jego uczniem. Nie damy rady uczyć się miłości. Bo gdy jestem zapchany, to już nic we mnie nie wejdzie. Tak, przed Panem muszę być pusty, żeby mnie ciągle napełniał.
Dzisiaj Jezus pokazuje, że On wyrzeka się wszystkiego. Zostawia 99 owiec i idzie za jedną. Na pustyni szuka jej, aż ją znajdzie.
Tej przypowieści i mądrości ewangelicznej nie zrozumie ktoś, kto jest syty – tak jak syty nie zrozumie głodnego – bo ci, co słuchają tych słów, a mają mnóstwo owiec, powiedzą sobie: A co tam jedna... Co się będę nią przejmował? Jest jeszcze druga, trzecia, piąta, dziesiąta! Mam tych owiec tyle...
Nie będą szukać ci, którym wszystko jest podawane na tacy i wszystko już mają. Nie zrozumieją tej przypowieści ludzie niedoceniający tego, że coś otrzymują, że to nie jest wynik ich starań, zabiegów, tylko dar, na który odpowiedzieli. Łaskawie się wysilili, żeby przetrzeć oczy i zobaczyć, co otrzymali.
Przypowieść o zagubionej owcy dociera z całą mocą do tych biedaków, którzy w trzech lub w czterech zbierali owce z całej wioski, aby je wypasać. Jedna owca była często utrzymaniem dla całej rodziny, więc gdy zginęła, pasterze wiedzieli, że mają jej po prostu szukać. To było ważne.
Jezus tak właśnie nas traktuje. Przemawia dziś do nas, jak do osób, które dostrzega nie tylko we wspólnocie Kościoła, w domu, ale konkretnie. W tym pokoju. W tym miejscu. Na tym etapie przeżyć, tąpnięć, radości, załamań, na którym jestem. On to wszystko widzi. Nie patrzy na mnie „hurtowo”, tylko bardzo osobiście. I chciałby, żebym Go też tak widział. Jeśli jedno słońce w upalny dzień na plaży potrafi sobie poradzić ze sporą gromadką plażowiczów, dzieląc czy posyłając promienie tak, że jeśli ktoś chce i ma ku temu skłonności, opali się, to tak samo łaska Pana. Jest jedna, a może wszystko. Dociera do każdego z nas.
Dlatego mam zauważać drobiazgi, doceniać to, co otrzymuję, nie lekceważyć darów, ale z wielką otwartością i świeżością patrzeć na nie, jak na dary, a nie jak na coś, co mi się należy. Jedyne, co mi się należy, to piekło. Tobie się należy, siostro, bracie, i mnie. Z pewnością nosimy w sobie wyrok potępiający.
Gdy słyszymy tak zdecydowane słowa, może się w nas budzić mechanizm obronny, który będzie mówił: No, ale zaraz, dzisiaj niewiele nagrzeszyłem. Co tam, jakieś jedno małe kłamstewko, zlekceważenie, niezauważenie kogoś. O takie bzdury, a taką jedną owcę robić wielkie halo? – Tak. O taką jedną, zagubioną uczciwość, wrażliwość, trzeba robić wielkie halo. Wielkie poszukiwanie. O jedną drachmę? Bez przesady.... – Tak, o jedną drachmę. Nie daj się wprowadzić w przekonanie, że nie jest to istotne. Z rzeczy pozornie nieistotnych składają się te istotne. Tak to właśnie funkcjonuje.
Drugą skrajnością, obok mówienia: Co ja mam za grzechy? jest wprowadzanie się w stan typu: Mam takie grzechy, że mnie się nie da z nich wyprowadzić. Już się tak pogubiłem, że nikt mnie nie znajdzie. – Nieprawda. Jeśli słyszysz teraz te słowa, to wiedz, że Jezus chce ci wybić z serca i myślenia taką koncepcję, takie spojrzenie na siebie. Nie ma takich grzechów, z których nie chciałby cię wyprowadzić. Jeżeli dzisiaj słyszysz, że większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, to pamiętaj, że jesteś tym, którym Bóg chce się cieszyć, bo i w tobie pragnie okazać swe zwycięstwo. Co musisz zrobić? – Jakieś worki z pszenicą na plecy, dźwiganie ciężarów, zatrudnienie się w miejscu, gdzie można przeżyć ogromnie trudne pokuty i trudy? – Nie, nie, nie. Wyznaj wiarę, że Jezus cię właśnie teraz szuka. I teraz chce cię wziąć za rękę, spojrzeć w twoje oczy i powiedzieć: Jesteś tym jednym. I właśnie teraz chce ci powiedzieć: Nie mów mi, że tam jest 99, liczysz się ty. Ty. Osobiście nad tobą i dla ciebie z tym słowem zwrócił się i zwraca się Pan.
Święty Paweł, który to odkrył, krzyczy dzisiaj wniebogłosy, a Filipianie to słyszą: Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. To łagodne tłumaczenie, dosłownie powiedziane jest tam: za gnój. I owszem, nawet wszystko uznaję za gnój ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Poza Tobą, Jezu, wszystko jest gnojem. A wszystko w Tobie jest złotem. Bez Ciebie, Jezu, z siebie zrobię gnój. I zrobię ten gnój z drugiego człowieka, z mojego życia. Bez Ciebie.
Dlatego jesteś przy mnie, Panie, żeby mi o tym nieustannie przypominać. Dziękuję Ci, że nie znudzisz się tym przypominaniem. Dziękuję Ci, że cierpliwie pracujesz nade mną, nie wzdychając i nie mówiąc: Eeee, znowu muszę cię szukać! Tylko: Jak pięknie i uroczo jest cię znowu odnaleźć.
Daj się Chrystusowi ucieszyć i nie mów, że nie ma w tobie czego szukać. Nie powtarzaj, że On sobie z tobą nie poradzi, bo będzie chodził, aż znajdzie.
Ksiądz Leszek Starczewski