Dobre Słowo 03.01.2011 r.
Baranku Boży... zmiłuj się nad nami
Boże Ojcze, dziękuję Ci za to, że nie pozwolisz, aby Twoje słowo uległo zniszczeniu i skrępowaniu przez ludzką kondycję, przez grzech, przez jakiekolwiek inne przeszkody. Objawiasz Słowo Wcielone, Twojego Syna, Jezusa Chrystusa. On przychodzi, pokonując każdą przeszkodę, aby objawić miłość, od której nic nie jest w stanie nas odłączyć. Dziękuję Ci za to, że przez Jezusa przemawiasz teraz w Duchu Świętym. Proszę, okaż nam Twoje miłosierdzie, zmiłuj się nade mną, zmiłuj się nad braćmi i siostrami, którzy będą podejmować rozważanie tego słowa i przybliż nasze serca do Twojego Serca. Ukaż nam Twoje decyzje, Twoje zapatrzenie w nas, abyśmy zobaczyli, jaką miłością nas obdarzyłeś. Bo rzeczywiście jesteśmy Twoimi dziećmi.
Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata – tak Jan określa Jezusa zbliżającego się do niego. To sformułowanie Jana słyszymy podczas każdej Eucharystii: Oto Baranek Boży. Nie tylko słyszymy, ale także widzimy Baranka Bożego obecnego w tajemniczy sposób – bo związany z działaniem Ducha Świętego – pod osłoną konsekrowanej Hostii. Ten Baranek Boży rzeczywiście objawia się po to, by gładzić grzech świata. By gładzić niewiarę w to, że zostaliśmy obdarzeni godnością dzieci Bożych. Bóg kocha nas miłością nieodwołalną. Baranek Boży, który gładzi grzech świata...
O własnych siłach człowiek nie jest w stanie ani wyjść z grzechu, ani spojrzeć na niego we właściwych proporcjach. Albo lekceważy siłę jego niszczenia, odchodząc od elementów refleksji, zastanowienia się nad własnym grzechem, albo też przypisuje mu taką wartość, że absolutnie nic i nikt nie jest w stanie z tego grzechu go wyprowadzić. Św. Jan ewangelista pisząc: Każdy, kto trwa w Bogu, nie grzeszy, żaden zaś z tych, co grzeszą, nie widział Go i nie poznał, wcale w ten sposób nie sugeruje nam sytuacji bez wyjścia, bo sytuacją bez wyjścia jest grzech, którym nie zajął się Bóg. Właśnie Jan ukazuje Boga, który wychodzi nam naprzeciw w swoim Synu, aby nas wyprowadzać z niewoli grzechu nie jeden raz, ale za każdym razem.
Kiedy zwracamy się do Jezusa w śpiewie przed przyjęciem go w Komunii świętej: Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, zmiłuj się nad nami, to prosimy, aby działanie Jego miłości pokonało naszą nienawiść, niewiarę, opór, aby nas objęło i przybliżyło do otwartego Serca Ojca. Abyśmy doświadczyli, że rzeczywiście jesteśmy Jego dziećmi.
Kiedy więc modlimy się tą najbardziej właściwą modlitwą, kierowaną do Boga: Zmiłuj się nad nami, to nie prosimy Boga, aby wyjął z ręki jakiegoś kija lub bejsbola, z którym właśnie do nas zmierza, by nas potłuc, ukarać i pobić, tylko prosimy, aby oczyścił nasze spojrzenie. Byśmy zrozumieli, że w Jego rękach nie ma bejsbola, nie ma kija. W Jego Sercu nie ma złych zamiarów. W Jego rękach jest ciepło miłości, która chce nas przytulić. W Jego Sercu jest otwartość wobec nas – słabych i grzesznych, zakręconych w samym sobie, zaplątanych w różnych miejscach i relacjach.
Prosimy, aby Pan zmiłował się nad nami, czyli oczyścił nasze spojrzenie na Niego, abyśmy rzeczywiście widzieli Jego ręce otwarte, a nie zaciśnięte do bicia, abyśmy doświadczali Jego woli zbawienia, a nie potępiania nas i ścigania za wszelką cenę, żeby wykazać nam, jacy jesteśmy beznadziejni, żebyśmy dostrzegli, jaką miłością obdarzył nas Bóg Ojciec. Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy. Doświadczalnie nimi jesteśmy.
Panie, przychodzisz do nas w Twoim słowie, aby oczyszczać kolejny raz nasze spojrzenie na Ciebie, na innych ludzi, na siebie. Dziękujemy Ci za Twoją wytrwałość. Pomóż nam uczyć się od Ciebie wytrwałości i cierpliwości w poddawaniu się Tobie w modlitwie o to, abyś się nad nami zmiłował i oczyszczał nasze spojrzenie na świat, byśmy widzieli go tak, jak Ty go widzisz.
Ksiądz Leszek Starczewski