Dobre Słowo 24.01.2011 r.
Bardziej zamknąć się nie da
Jezus postępuje dalej ze swoją misją. Widać bardzo wyraźnie, jaką mocą dysponuje i od kogo ta moc pochodzi. Wiele dobra dzieje się wokół Niego. Jednak tam, gdzie jest Jezus, gdzie pojawia się dobro, wzmaga się też siła zła.
Uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: „Ma Belzebuba i przez władcę złych duchów wyrzuca złe duchy”. Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: „Jak może szatan wyrzucać szatana? Jeśli jakieś królestwo wewnętrznie jest skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc szatan powstał przeciw sobie i wewnętrznie jest skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nie, nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże i wtedy dom jego ograbi”.
W postawie faryzeuszy widać szczyt złości, podłości oraz zamknięcia, które sprawiają, że nawet najbardziej oczywiste kroki dobra są interpretowane, jako coś złego. Jezus mierzy się i z tą grupą zarzutów. Jak tu nie podziwiać Jego cierpliwości? Jak tu nie uczyć się Jezusa cierpliwego w podejściu do nas samych, szczególnie do tych miejsc, w których kurczowo trzymamy się przekonania, że to, co dzieje się w naszym życiu, nie zwiastuje niczego dobrego, nawet po poddaniu tej sytuacji działaniu Ducha Świętego.
Jezus przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: „Jak może szatan wyrzucać szatana? Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać. Jeśli dom jest wewnętrznie skłócony, taki dom nie będzie się mógł ostać”. Odpowiedź, jakiej Jezus udziela, odwołuje się do oczywistych relacji i faktów, jakie można zaobserwować czy to w układzie sił politycznych, państwowych, czy w domu. Tam, gdzie jest wewnętrzna kłótnia, nie ma szans na wspólne działanie, na konsekwentne i konkretne efekty dobrego czynu. Dom wewnętrznie skłócony, choćby uprawiał pozory życzliwości rodzinnej, nie może się ostać.
Tam, gdzie brakuje elementarnych podstaw do porozumienia, szukania wybaczenia – nie jeden raz, ale za każdym razem – nie ma szans na uchronienie miłości. Bo miłość nie istnieje bez przebaczenia, potrzebuje go. Szatan nie potrzebuje przebaczenia. Jest na tyle przebiegły i inteligentny, że nie marnuje swojej energii na wewnętrzne rozbicia. On rozbija na zewnątrz. Jest doskonale wewnętrznie rozbity i tą wewnętrzną niespójnością nieustannie oddziałuje na innych.
Słyszymy dziś bardzo poważną wypowiedź Jezusa na temat złego ducha, której celem nie były dywagacje teoretyczne, zastanowienie się nad źródłem pochodzenia zła, tylko bardzo konkretne zwrócenie uwagi na spryt i przebiegłość demona. Jezus jednoznacznie daje do myślenia, że ta grupa zarzutów, przedstawionych przez uczonych w Piśmie, jest typowo szatańska. Że zmierza do bardzo konkretnego celu: przypisania szatanowi mocy, jaką Jezus dysponuje. Czyli przypisania natchnień pochodzących od Ducha Świętego złemu duchowi.
Próbują do nas dotrzeć z tej Ewangelii dwie prawdy. Po pierwsze, moc, jaką Jezus dysponuje, objawia się w sposób konkretny i bezwzględnie konsekwentny. Moc miłości, moc Ducha Świętego, służy dobru. To jest jednoznaczne. Nie ma co do tego cienia wątpliwości, że działania, podjęte względem nas przez Jezusa – choćby były naznaczone jakimś niezrozumieniem, sugestią pochodzącą z naszego lęku czy z zamknięcia, że mogą nam wyjść na złe – są zawsze działaniami miłości. Są działaniami dobra. Jezus przedstawia się jako Ten, który rozbroił mocarza uzbrojonego, bo Jest mocniejszy od niego. Tą mocą dysponuje. Tej mocy nam udziela. Taką mocą Ducha Świętego dysponuje każdy ochrzczony.
Druga prawda to ostrzeżenie przed wchodzeniem na te ścieżki w naszym myśleniu lub interpretowaniu naszych odczuć, które przypisują Panu Bogu niewrażliwość na nasze dobro. Szczególnie ma to miejsce wówczas, kiedy spotykają nas sytuacje niezrozumiałe, w których nie potrafimy odnaleźć się, jak u siebie, gdzie jednoznacznie Bóg wymaga od nas zmiany myślenia, zaparcia się siebie samego, pójścia za Nim pod prąd. Takie sytuacje stanowią niesamowity grunt do tego, żeby podejrzewać Pana Boga, że nas opuścił albo nie liczy się z tym, co przeżywamy. To myślenie jest bardzo zgubne, Chrystus nas przed nim ostrzega. Pamiętajmy o tym i bądźmy czujni, bo może się okazać, że natchnieniom Bożym będziemy przypisywać diabelskie pochodzenie, a natchnieniom diabelskim – moc Ducha Świętego.
Potrzeba tu niezwykłej czujności, staranności, wspólnoty, oraz posłuszeństwa Kościołowi, aby niestrudzenie poddawać swoje interpretacje różnych doświadczeń i przeżyć nie tylko temu, co jesteśmy w stanie zrozumieć, ale też nauczaniu Kościoła. Dlatego trzeba pytać, co objawia w swojej mądrości sam Bóg przez słowo Boże.
Na koniec przykład. Jeden z księży na swoim blogu umieścił zachętę do zbiórki pieniężnej na operację pewnej dziewczynki. Akcja spotkała się z szerokim odzewem, w większości pozytywnym, ale był też wpis, w którym ktoś łaskaw był wyrazić się w ten sposób: Gdzie jest Bóg, jeżeli takie dziewczynki muszą cierpieć? Ten ksiądz odpisał: Jeżeli chcesz pomóc tej dziewczynce, to jej pomóż, a nie zastanawiaj się, czy jest Bóg, czy Go nie ma i gdzie się podział. Faryzeusze reprezentuję prawie taką samą opcję. Zamiast zacząć działać, bo zło się panoszy, zastanawiają się nad pochodzeniem mocy, którą dysponuje Jezus.
Droga siostro i drogi bracie, gdy zaczyna się w nas pojawiać wewnętrzna pokusa roztrząsania, skąd się biorą w naszym życiu takie, a nie inne zdarzenia, nieszczęścia, dlaczego nas znowu coś spotkało, czy w ogóle jest Bóg, najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest prośba do Pana o skuteczną interwencję, o działanie Jego Ducha, o odwagę szukania odpowiedzi na ten temat, czy na pytanie, dlaczego brak mi wiary w to, że jestem prowadzony. Dlaczego tak łatwo marnotrawię swoją energię na pytania, które tak naprawdę nie prowadzą mnie do dobra, tylko jeszcze bardziej rozbijają wewnętrznie, kłócą i sprawiają, że nie ma we mnie uległości serca i umysłu na słowo Pana.
Ksiądz Leszek Starczewski