Mamy pewność (27.01.2011 r.)

Dobre Słowo 27.01.2011 r.

Mamy pewność

Panie Jezu, Ty chcesz przemawiać, nawet gdy nie słuchamy Cię uważnie. Dziękuję Ci za to, że ogrom Twojego miłosierdzia dotyka realiów naszego życia. Dziękuję Ci, że Ty w każdy dzień wpisujesz się ze swoim słowem, które jest jak pochodnia pośród ciemności naszych odczuć, niepokojów, lęków, grzechów. Ona rozświetla nam drogę i daje konkretne wskazania, by iść za Tobą. Zmiłuj się nad nami. Zmiłuj się nade mną. Zmiłuj się nad tymi, którzy rozważają to słowo. Okaż nam Twoje miłosierdzie. Pobudź nasze serca do przyjęcia tego słowa, nasze ręce i nogi uczyń sprawnymi, abyśmy zanieśli to słowo w konkretnych postawach tam, gdzie nas posyłasz.

Mamy pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. – Tak mówi autor Listu do Hebrajczyków. Dobrze wiedzieć, że są jakieś pewne rzeczy. Niektórzy mówią, że pewna jest tylko śmierć. Mamy pewność, iż wejdziemy do Miejsca Świętego przez krew Jezusa. Ogromną wartość ma krew Jezusa. Krew to życie. Krew to oczyszczenie. Krew to wieczne zbawienie.

Autor Listu do Hebrajczyków, wpisując to słowo w realia wspólnoty gromadzącej się wokół Chrystusa, bardzo wyraźnie podkreśla te momenty w trwaniu przy Jezusie, które w każdym pokoleniu i w każdym czasie się pojawią. Zachęca, żeby się trzymać niewzruszenie nadziei. Mówi też o wzajemnej trosce: Troszczmy się o siebie wzajemnie, by się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków. Powierzchownie rzecz ujmując, czy patrząc na to przez pryzmat teoretycznych wyobrażeń o tym, jak powinien wyglądać dzień chrześcijanina, jest to niedopuszczalne. Jak to: zachęcać się do miłości, do dobrych uczynków? Przecież nie trzeba się zachęcać do takich rzeczy. To oczywiste, gdy jest się przy Jezusie. No właśnie. Autor natchniony mówi, że trzeba się zachęcać, trzeba się o siebie nawzajem troszczyć. Bycie przy Jezusie nie czyni nas automatycznie ludźmi zwolnionymi z czujności. Wręcz przeciwnie – gdy jestem przy Jezusie, mam być niezwykle czujny, bo moc, którą dysponuje Jezus, jest niesamowicie mobilna, niezwykle intensywna. Jeżeli ktoś trwa w stagnacji, w zniechęceniu, będzie się z tą świeżością po prostu mijał. Poza tym takie bogactwo, jakim Jezus nas obsypuje, musi spotkać się ze wzmożoną siłą mafii zła, która robi wszystko, żeby tego skarbu nas pozbawić. 

Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań. Tak, bo jeśli mówimy o zachęcie, o trosce, to mówimy o pewnej relacji. A jeżeli mówimy o wierze, to mówimy o wspólnocie. Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak się to stało zwyczajem niektórych. – To też mocne i do przemyślenia, szczególnie w momentach, kiedy po zaproszeniu na Eucharystię niedzielną czy wspólnotową zaczynamy czynić już zwyczajem pewne wymówki od fizycznej obecności, czy też wymówki od zaangażowania się. Jesteśmy, ale tylko i wyłącznie fizycznie, natomiast nie odkrywamy tej nowości, jaką Jezus przynosi w każdym spotkaniu eucharystycznym.

Zachęcajmy się nawzajem – cudowne i bardzo ludzkie. Jednocześnie bardzo Boże. Bóg, który nas ciągle zachęca, daje siłę do tego, żebyśmy się nawzajem zachęcali.

I to, co jest rzeczą kapitalną, którą autor Listu do Hebrajczyków bardzo mocno podkreśla: Zachęcajmy się nawzajem, i to tym bardziej, im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień. Im wyraźniej widzicie, że zniechęcenie świetnie się trzyma, że wydaje się, iż to słowo jest oderwane od naszych problemów, gdy widzicie, że po prostu wam się nie chce, że się przyzwyczailiście albo kombinujecie, żeby unikać żywego kontaktu ze słowem, bo za bardzo wymagające – Im wyraźniej widzicie, że zbliża się dzień, im wyraźniej widzisz, że ci się nie chce, tym bardziej otrzymujesz konkretne przynaglenie, by zachęcać swoje serce i jednocześnie tą zachętą dzielić się z tymi, których podobnie jak ciebie zniechęcenie próbuje złowić.

Moc wiary i moc tych zachęt, stosowana w życiu, pozwala każdego dnia kroczyć i mierzyć się ze wszystkim, co odkryjemy w sobie czy naokoło siebie. Warunek zasadniczy: stosowanie tego w życiu, przyjmowanie światła. Bo po co jest światło? Po co są wskazania? – Żebyśmy sobie „pogdybali”, posiedzieli, pomarudzili, poutyskiwali czy też tanio nakreślili punkty, których mamy się trzymać? – Nie! To jest do zastosowania. Przecież nie zapala się światła, by je schować pod łóżkiem, tylko wnosi się je do domu, by stało na świeczniku, w centralnym miejscu.

Panie, dziękujemy Ci za to, że znając nasze realia, bardzo konkretnie zachęcasz nas do tego, byśmy się nie zniechęcali. Żebyśmy trzymali się wspólnoty. Żebyśmy trzymali się Twojego słowa. Żebyśmy – ilekroć odkryjemy w sobie jakiś grzech – nie panikowali, tylko przychodzili po obmycie z wszelkiego zła Twoją świętą Krwią. Dziękujemy Ci za to, że zachęcasz nas do uważnego słuchania słowa, żeby nie wpadało nam jednym uchem, a drugim wypadało to, co od Ciebie słyszymy, tylko żeby mocno to w nas osiadło, żebyśmy stosowali się do tego w życiu.

Komu, Panie, pragniesz dzisiaj przez nas przesłać zachętę do tego, by widząc przeciwności, tym bardziej do Ciebie lgnął? By rozpoznając, jak mu się nie chce trwać przy Tobie, przy Twoim słowie, tym bardziej odczytał to jako zachętę do bycia z Tobą? Komu dzisiaj, Panie, chcesz, abyśmy wyraźnie naszą postawą wskazali na Ciebie? Komu chcesz, abyśmy przekazali zachętę lub upomnienie?

Dziękujemy Ci, Panie, za to, że mówisz do nas bardzo praktycznie i wyraźnie. Ty chcesz, abyśmy przyjąwszy to słowo, nie zapomnieli, że w nim zawarta jest moc Ducha Świętego, który pozwala nam je zastosować, byleby tylko się ruszyć, byleby tylko zacząć wprowadzać je w życie.

To możliwe. To naprawdę da się zrobić, bo Duch Święty działa w nas z mocą od sakramentu chrztu świętego. Działa w nas teraz, w tym słowie.

Panie, zmiłuj się nad nami, gdy stawiamy opór. Pokonaj ten opór w nas i zachęcaj nas do tego, byśmy żyli tak, jak nam polecasz.

Ksiądz Leszek Starczewski