Wierzę tak się często mówi. (20011-01-29)

Dobre Słowo 29.01.2011 r.

Wierzę – tak się często mówi.

Sytuacje ekstremalne ujawniają prawdę o wierze i zaufaniu, jakie pokładamy w takich chwilach w Bogu bądź też w sobie. Czasem potrzebne jest przebudzenie związane z krzykiem na Pana Boga. Chodzi o momenty, w których nie widząc nic poza zagrożeniami, nieprzypadkowo pojawiającymi się w naszym życiu, mamy szansę wręcz wykrzyczeć na Pana Boga to, że nic nie obchodzi Go, co dzieje się w naszym życiu, co przeżywamy. Scena ewangeliczna, do której nawiązuję, mówiąc te słowa, dowodzi tego i jest bardzo konkretnym "przyzwoleniem" na taki krzyk.

 

Dobre Słowo 29.01.2011 r.

Wierzę – tak się często mówi

Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja. Z taką wiarą w moc Bożego słowa wychodzi do ciebie setnik.

Proszę Cię, Panie, abyś taką wiarę obudził również w moim sercu i w sercach tych, którzy dziś to słowo będą rozważać. Znasz stan naszych serc. Wiesz, że ja nie widzę w ogóle powodów do kontynuowania tego rozważania, ale Ty masz moc większą niż to, czego ja w tej chwili nie potrafię wydobyć z siebie, więc wierzę, że to wydobędziesz. Wyznaję tę wiarę wobec osób, które podobnie bądź jeszcze inaczej do sprawy rozważań podchodzą.

Ty chcesz, Panie, Twoim słowem budzić w nas zaufanie do Ciebie i zgodę z naszej strony na prowadzenie naszego życia do pełni szczęścia. Proszę Cię, Panie, aby ta zgoda była dziś wyrażona, abyś mógł usłyszeć to, jak mówimy w sposób bardzo konkretny, że ufamy Tobie, że ku Tobie się także w tym rozważaniu kierujemy.

Droga siostro i drogi bracie, jesteś osobą wyznającą wiarę w Jezusa Chrystusa?

Jeśli chcesz poznać odpowiedź na to pytanie, przyjrzyj się doświadczeniom, w których nie widzisz nic sensownego, ale doświadczasz w twoim życiu przeciwności, zjawiających się w sposób nagły, niezapowiedziany.

Co wtedy robisz?

Jaką postawę przyjmujesz?

Jakie słowa goszczą wówczas na twoich ustach?

To jest właściwe kryterium w ocenie tego, ile jest w nas zaufania pokładanego w Bogu, a ile gadania na temat tego, że jestem wierzącym, czy też łudzenia samego siebie, że jest we mnie postawa wiary. Momenty, w których widzimy jakieś niezrozumiałe dla nas, nie do poukładania sytuacje, a słyszymy tylko zachętę, aby przez te okoliczności dać się przeprowadzić, są bardzo wiarygodnym punktem, sprawdzianem naszego zaufania pokładanego w Bogu. Ile go jest, dowiesz się, dowiem się, dzięki tego typu zdarzeniom. Słowo, obejmujące rzeczywistość naszego życia w całości, dotykające i nędzy, i szlachetności w nas obecnej, pragnie wzbudzać w nas postawę, która będzie rzeczywistym zaufaniem Bogu.

W przykładach, jakie w tych dniach w Liście do Hebrajczyków, w liturgii słowa będą do nas docierać, nie ma zachęty do podziwiania wymienionych osób, tylko do konfrontowania postaw i reakcji na wydarzenia dziejące się w naszym życiu w świetle zachowań bohaterów biblijnych.

Na pierwszy ogień idą Abraham i Sara. Człowiek, który wszystko poukładał w swoim życiu, wezwany jest do zmian niezwykle radykalnych. Słowo, jakie Bóg do niego kieruje: Wyrusz z twojej ziemi rodzinnej, w dokładniejszym tłumaczeniu oznacza: Rusz się, nie zwlekaj! Abraham wyrusza, nie wiedząc, dokąd idzie, ale słysząc, dokąd jest prowadzony. Przez zaufanie, jakie pokłada w Bogu, doświadcza rzeczy po ludzku niemożliwych do zrealizowania. Staje się to też udziałem jego małżonki Sary, która będąc w podeszłym wieku, otrzymuje moc poczęcia. Z człowieka jednego i to niemal już obumarłego, powstaje potomstwo tak liczne jak gwiazdy niebieskie, jak niezliczony piasek, który jest nad brzegiem morskim. To jest postawa zaufania, którą Pismo Święte stawia nam przed oczyma.

Kiedy więc pytamy się o jakość zaufania w naszych realiach życia, konfrontujmy to z Bożym słowem, a nie z naszymi odczuciami. Jeśli odkrycie, jakiego dokonamy, idzie po linii nakreślonej przez Boże słowo, postępujmy dalej z wielką wdzięcznością i z zachętą do wytrwania przy tym słowie. Jeśli odkrycie idzie po linii, w której wychodzi, że tej wiary w nas nie ma bądź jest niewielka, tym bardziej bądźmy wdzięczni Panu Bogu, że chce z nami o tym rozmawiać, że nie zniechęca się i nie ma o nas zdania skreślającego nas z kręgu osób, którym warto posyłać słowo. Tym bardziej trwajmy przy słowie, które ma moc zbawić nasze dusze i nas oczyścić.

Sytuacje ekstremalne ujawniają prawdę o wierze i zaufaniu, jakie pokładamy w takich chwilach w Bogu bądź też w sobie. Czasem potrzebne jest przebudzenie związane z krzykiem na Pana Boga. Chodzi o momenty, w których nie widząc nic poza zagrożeniami, nieprzypadkowo pojawiającymi się w naszym życiu, mamy szansę wręcz wykrzyczeć na Pana Boga to, że nic nie obchodzi Go, co dzieje się w naszym życiu, co przeżywamy. Scena ewangeliczna, do której nawiązuję, mówiąc te słowa, dowodzi tego i jest bardzo konkretnym "przyzwoleniem" na taki krzyk.

Jezus płynie łodzią razem ze swoimi uczniami. Przypomnijmy, że część z nich to wyśmienici rybacy, którzy z burzą byli obeznani, ale w tej sytuacji czują się zagrożeni śmiercią: Nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? Jezus spoczywa z tyłu łodzi, nie steruje – śpi. Krzyk, wydobywający się pod wpływem gwałtownego uderzenia wichru i fal bijących w łódź jest okazją do odkrycia tego, w jakiej jestem relacji do Jezusa i jak postrzegam Jezusa obecnego w moim życiu.

Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? Krzyk na Boga ujawnia bardzo praktyczną prawdę, że zagrożenie nie przychodzi z zewnątrz. Zagrożenie o wiele poważniejsze i trwalsze oraz tragiczniejsze w skutkach wychodzi z naszego wnętrza, z braku wiary. Przeciwności – jakkolwiek by się piętrzyły – są do przejścia dzięki wierze, nawet kiedy nie widzimy spełnienia tego, co słyszymy, kiedy nie doświadczamy konkretnych celów, które słowo Boże nakreśla. Przez wiarę i w wierze wszyscy oni pomarli, mówi autor Listu do Hebrajczyków, nie osiągnąwszy tego, co im przyrzeczono, patrzyli na to z daleka i pozdrawiali, ale uznali siebie za gości i  pielgrzymów na tej ziemi.

Droga siostro i drogi bracie, im bardziej serce podatne jest na posłuszeństwo Bożemu słowu, tym więcej w nim zaufania. Im mniej realnego posłuszeństwa słowu, tym więcej paniki w momentach, kiedy dosięga nas jakaś nieprzewidziana sytuacja. Bez względu na okoliczności naszego życia, wierność i posłuszeństwo słowu będą budzić w nas postawę wiary. A krzyk skierowany do Pana Boga – Nic Cię nie obchodzi, co przeżywam teraz w moim życiu? – ujawni, ile w naszych sercach jest zaufania w Jego obecność pośród nas. Kiedy uczniowie uświadomili sobie, że mają do czynienia z Jezusem, który i takim zagrożeniom jest w stanie stawić czoło, pytali samych siebie: Kim właściwie On jest?

Kim właściwie jest Ten, w którym pokładasz ufność?

Droga siostro i drogi bracie, jak wygląda dziś twoje zaufanie do Pana Boga? Czy gotów jesteś na wyrażenie wiary w momencie, w którym zostaniesz zaskoczony nagłym zrywem wichru i uderzaniem – dokładnie w twoje serce – fal przeciwności?

Ksiądz Leszek Starczewski