Buntuj się!
Szemranie świadczy o tym, że jest w was dużo energii. To prawda. Niespożyte energie są w każdym z nas. Wulkany, olbrzymy, śpią gdzieś głęboko w naszych sercach. I to jest prawda. Chrystus też dobrze o tym wie i dzisiaj wzywa w ewangelicznej przypowieści do buntu. Czyni to, bo wie, że mamy na to energię.
Do jakiego buntu wzywa? Jaką energię chce wydobyć Chrystus z każdego z nas, wiedząc, że ona aż kipi? Jest czasem uśpiona, ale to nie oznacza, że jej wcale nie ma. Co to za energia i co to za siła, którą chce Chrystus wyzwolić z każdej i każdego z nas? – Najpierw przypowieść. Tato zwraca się z prośbą do dwóch synów – skądś pewnie to znamy – Idź, pracuj w winnicy. Pierwszy staje na baczność i odpowiada: Oczywiście, idę. I nie idzie. Drugi, kiedy słyszy, mówi: Nie chcę. Tak odpowiedział. Ale później się opamiętał i poszedł. Pan Jezus stawia bardzo krótkie pytanie: Który z tych dwóch spełnił wolę ojca? I uzyskuje natychmiastową odpowiedź: Ten drugi. Czyli ten, który najwyraźniej w świecie się zbuntował w pierwszej chwili. Ale to był dobry bunt. Ten bunt przyczynił się do wzrostu, umocnienia.
Króciutko więc na temat: Co z tą energią, która się w nas budzi, w nas jest? Ku czemu można jej użyć? I przeciwko czemu trzeba się buntować? Po pierwsze, za każdym razem mamy się buntować przeciwko temu, co nas zwija, co sprawia, że przyczyniamy się do zwijania inni. Z bólu, z przykrości, z jakiegoś zła. Trzeba się buntować przeciwko temu, co w nas złe. Mówię nie, choć cały świat krzyczałby: tak, tak! Mówię nie temu, co złe. To jest pierwsze z wezwań do buntu. Podstawą każdego dobrego buntu jest to, że ma on być rzeczywiście autentyczny i przemyślany. To, że wiele osób się buntuje, nie jest złe tylko w jednym przypadku: Kiedy buntują się, bo chcą poznać prawdę. Prawdę o czym? O tym, co w ich sercu pozwala żyć w przyjaźni, kochać, być wolną osobą. Każdy, kto się buntuje w ten sposób, ma zagwarantowane błogosławieństwo samego Pana Boga. Bo buntuje się nie dla szpanu, nie po to, by uprawiać żenujący spektakl przed kolegami w klasie. Nieraz jest to żenada, kiedy ktoś rzuca żałosnymi grypsami. Masakra po prostu.
Jeden z kolegów księży opowiadał kiedyś o pewnej sytuacji. Uczył w szkole średniej. Był tam taki kolo, który na wszystkich z góry patrzył i rządził w klasie, ale robił to w sposób żenujący. Po prostu poniżał się. Ksiądz mu zwracał uwagę raz, drugi, ale jego to w ogóle nie ruszało. Nie szukajcie, o kogo może chodzić. Najlepiej wziąć lusterko, żeby się przejrzeć. Bo ktoś, kto się z tego śmieje, ucieka przed prawdą. I szuka sojuszników, którzy by się śmiali, tak jak on, żeby czasem nie wyszło, że to może być o nim. Ciągle się oglądasz, przyjacielu, i szukasz kogoś, kto mógłby razem z tobą się z tego brechtać, żeby czasem nie dotarło to do ciebie. Któregoś dnia tego chłopaka nie było w szkole. Ksiądz mówi do klasy tak: Czy wy macie chociaż trochę litości dla niego? Oni dobrze wiedzieli, o kogo chodzi, ale pytali: Jakiej litości? – Nie widzicie w jaki żenujący sposób on się poniża, żeby go ktoś zauważył; że chce zaistnieć? I dopiero wtedy coś się ruszyło, kiedy klasa weszła we współpracę i przestała reagować na akcje kolegi. Nie dlatego, żeby gościa skasować, tylko dlatego, żeby dać mu wyraźnie do zrozumienia, że to go niszczy, bo on musi grać.
Mamy więc buntować się przeciwko temu, co sztuczne, kłamliwe, fałszywe, co sprawia, że obecna w nas siła i energia nie służy rozwojowi. My się zwijamy lub inni zwijają się z bólu. Pan Jezus odwołuje się do przykładu Jana Chrzciciela. Przyzwyczailiśmy się mówi o Janie: Chrzciciel. A przecież on nie tylko chrzcił, ale też głosił Dobrą Nowinę. Przemawiał do ludzi bardzo ostro. Ale mówił tak, że nazywał jasno, po imieniu, te rzeczy, które się dzieją. Nie owijał w bawełnę. I co się okazało? – Że znalazła się grupa ludzi przekonana, że im już nikt nie musi nic tłumaczyć, że oni już wszystko wiedzą. A była też grupa ludzi, jak celnicy i prostytutki, która się buntowała przeciwko temu, czuła się zagrożona, ale to z tej grupy sporo osób pomyślało i zawróciło z błędnej drogi. I stwierdziło, że rzeczywiście trzeba iść w drugą stronę. Buntujmy się więc, ale w sposób zdrowy. A jeśli zobaczymy, że ktoś buntuje się dla szpanu, to nie wyrażajmy na to zgody. Nie pozwólmy sobie i komuś na to, żeby w sposób żałosny odstawiał spektakle, które zakończą się przegraną.
Panie Jezu, dziękujemy Ci za to, że chcesz, żebyśmy się buntowali, czyli wykorzystywali energię do tego, co nas rozwija, co sprawia, że idziemy pod prąd, do Źródła, jakim jesteś Ty. Pomóż tym wszystkim spośród nas, którzy grają, muszą się uśmiechać i to w sposób sztuczny, żeby czasem nie wyszło, że odstawiają żałosne spektakle. I pomóż wytrwać tym, którzy zaczynają się zniechęcać, bo widzą, że idą pod prąd i wielu ludzi się z tego śmieje. Nie daj, żeby zrezygnowali, ale żeby szli dalej, karmiąc się Twoim słowem, Twoim Ciałem, wracając przez spowiedź za każdym razem, kiedy upadną. Bo wtedy wygrają.
Ksiądz Leszek Starczewski