Dobre Słowo 18.03.2010 r.
Żyć, jak Pan Bóg przykazał
Dawno nie słyszałem się z jednym z moich dobrych kolegów księży. Dziś rozmawiałem z nim przez Internet. Właściwie pisaliśmy do siebie. O co można zapytać kogoś, z kim się dawno nie rozmawiało? – Zapytałem go, czy żyje, jak Pan Bóg przykazał. Odpowiedział, że aż tak dobrze to nie jest. Napisałem więc: Podobnie to przeżywam i patrząc na siebie, też mogę tak powiedzieć. Odpisał, że czuje się taki nędzny przed Panem Bogiem. Ja na to: Witaj w klubie. I dodałem trochę prowokująco, że przydałby się nam ktoś taki, jak Mojżesz, żeby mógł się wstawiać za nami grzesznikami, którzy się sprzeniewierzamy Panu Bogu. Kolega napisał: Z tobą jest aż tak źle, że nie zauważasz, że mamy Nowego Mojżesza? Wiedziałem, że to napisze, ale sprowokowałem go, aby w nas, z tej pozornie jałowej rozmowy, wzbudziło się coś sensowniejszego.
Rzeczywiście, mamy kogoś takiego, jak Nowy Mojżesz, kto nieustannie – jak mówi Pismo – wstawia się za nami u Ojca. Jest Nim Jezus. Nie oskarża nas, choć miałby pewnie wystarczającą ilość powodów, by powiedzieć, że takimi nie ma co się zajmować. Oskarża nas ktoś inny. Oskarżyciel naszych braci został strącony i za każdym razem jest strącany, ilekroć Jezus się modli, a Jezus nieustannie wstawia się za nami.
Księga Wyjścia kreśli dziś przed nami wstrząsający obraz Boga, który przedstawia się jako Ktoś, kto ma dosyć, kto zauważa, że lud sprzeniewierzył się Jego postanowieniom, Jego obietnicom, na które wcześniej lud odpowiedział tak.
Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulany z metalu i oddali mu pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: «Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej».
Otrzymujemy wstrząsający obraz Boga, który żali się przed Mojżeszem i mówi takie słowa. Dodaje jeszcze: „Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem”.
Wstrząsające przeżycie – Bóg, którego poniosło, Bóg, który otwiera przed nami niebywałe, bo dość bliskie nam przeżycia, że można mieć dosyć, że nawet świętego może ruszyć. Ale za tym obrazem kryje się coś więcej, niż tylko gniew Boga. Kryje się w nim główne przesłanie dzisiejszego tekstu, a mianowicie usilne błaganie, jakie zanosi Mojżesz. On niejako przejmuje inicjatywę. Przedstawia siebie samego jako kogoś, kto chce się wstawiać za ludem, pragnie uzyskać u Boga kolejną dawkę przychylności. Nie jest to wyszarpywanie Bogu tego, czego nie chce dać, ale otwieranie w Bogu nowych perspektyw, nowej przestrzeni, która często w naszym ludzkim rozumieniu i patrzeniu na to, co dzieje się w naszym życiu, zacieśnia się tylko i wyłącznie do gniewu – Bóg się pogniewał, Bóg się obraził, Boga trzeba w jakiś sposób przepraszać, bo jest obrażalski, trzeba go w jakiś sposób udobruchać… Nie, nie taki obraz Boga chce do nas dotrzeć z dzisiejszego słowa. Bóg pamięta, że ma być wierny, pamięta o Abrahamie, Izaaku, Izraelu, wie, że jest ze względu na kogo działać.
Taki Bóg i w nas odkrywa te miejsca, rzeczy, na które może się powołać, jak na Abrahama, Izaaka, Izraela: Ja wiem, że jesteś zdolny do tego, by wrócić do Mnie. Taki Bóg chce dziś do nas dotrzeć i takiego Boga przedstawia nam słowo w Mojżeszu i przez Nowego Mojżesza, którym jest Jezus.
To Jezus przychodzi, aby przybliżyć przychylnego nam Boga. To Jezus przychodzi, aby nie tyle gęsto tłumaczyć się przed Żydami, którzy Go oskarżają o dobro, ile gęsto tłumaczyć Żydom, w jak tragicznym są położeniu, gdy zawężają obraz Boga tylko do własnych wyobrażeń, jak bezowocne jest życie, kiedy interpretujemy je tylko w kluczu naszych przypuszczeń, a nie w świetle słowa Bożego.
Szymon Hołownia w jednej z konferencji, jaką głosił dla studentów w czasie rekolekcji, niejako naśmiewał się z karykatury Boga, jaką często nosimy w sobie – Boga niezwykle zagniewanego z powodu naszych grzechów, do którego w pewnym momencie przychodzi Syn, Jezus Chrystus, i mówi: Ojcze, przestań już gniewać się na ludzi. – Nie. – Nie bądź taki, przestań się już na nich gniewać, daruj im. – Nie. – Wiesz co, Ojcze, Ja pójdę do nich i pokażę im, że można żyć lepiej. Dobrze?... – Nie. – No to może zrobimy tak, że pójdę do nich, dam się ukrzyżować, będzie się lała krew. Ty przecież lubisz krew, prawda, Ojcze? Oni Mnie zabiją i wtedy im przebaczysz.. – Dobrze. Tak, bo Ja lubię krew.
Nosimy w sobie karykaturalny obraz Boga. Bóg absolutnie nie jest taki, jakiego Go sobie wyobrażamy. Bóg daleko przewyższa nawet najbardziej zniechęcające upadki, w które potrafimy się wprowadzić, którym ulegamy.
Takiego Boga, pełnego otwartości, cierpliwości, wzywającego nas do zwrócenia Mu swego oblicza, serca i życia, ukazuje nam Jezus.
Niech Jego dramatyczne stwierdzenie zostanie dla nas wyzwaniem, bolesnym wyrzutem, ale i zaproszeniem do kontemplacji, do modlitwy: Nie odbieram chwały od ludzi, ale wiem o was, że nie macie w sobie miłości Boga. Przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie.
Panie, w takim położeniu odnajduje nas Twoje słowo. Często nie chcemy do Ciebie przyjść, aby mieć życie. Często nie chcemy żyć tak, jak Ty nam przykazałeś. Dziękujemy Ci, że nam o tym mówisz – tak jak faryzeuszom, ludowi, który wolał wybrać to, co namacalne, zrozumiałe, widoczne, niż to, co niewidzialne, co wymaga od nas więcej – czasem nawet przejścia przez ciemności i okres nieodczuwania Ciebie.
Dziękujemy Ci, że z miłością czytasz w naszych sercach, by ta miłość w nas zwyciężyła, by przeżycia i przykrości, jakich doświadczamy, nie były okazją do odejścia od Ciebie, ale głębszym przylgnięciem do Twego Serca.
Pomóż nam, Panie, odkryć, że nieustannie wstawiasz się za nami i że z tej modlitwy możemy czerpać. Teraz także.
Ksiądz Leszek Starczewski