Emocje i rozsądek
W zdrowych więzach między ludźmi są i emocje, i rozsądek. Nie da się wyeliminować ani jednego, ani drugiego. Nie da się wzrastać w wierze poza swoimi emocjami. Ale także nie da się być kimś, kto wzrasta w wierze, wyłącznie opierając się na emocjach. Jedno i drugie jest potrzebne. Więzy ludzkie tak właśnie wyglądają – mają w sobie coś z rozsądku i coś z emocji. Mają w sobie napięcie, zachodzące między rozumem a sercem, które jest bardzo twórcze, choć pewnie w większości sytuacji dokonuje się w różnych walkach, trudach, zmaganiach.
Dużo emocji dociera dziś do nas z Liturgii Słowa. Nie kryje się z nimi Paweł apostoł. Gdy weźmiemy do rozważania tekst, który proponuje nam liturgia, czyli fragment z Drugiego Listu św. Pawła apostoła do Tymoteusza lub List do Tytusa, odkrywamy tam jego bardzo osobiste uzewnętrznienie tego, co dzieje się w sercu.
Paweł odnajduje się przy Tymoteuszu i Tytusie w relacji ojca do syna. W takie rodzinne relacje wprowadzani są wszyscy dzięki wierze w Jezusa Chrystusa. Mówi o tym Paweł do Tytusa, którego traktuje jak swoje prawdziwe dziecko we wspólnej wierze. Tak samo zwraca się do Tymoteusza, swojego umiłowanego dziecka.
Łaska wiary to wielka siła życia, siła relacji, w które dzięki niej zostajemy wprowadzeni. Te relacje w pierwszej kolejności oparte są na priorytecie, jakim jest więź z Bogiem, a także na naturalnej konsekwencji zdrowej relacji z Bogiem, jaką jest więź między ludźmi.
Przebywanie w wierze – tak bardzo mocno osadzone w rzeczywistości więzi ludzkich, staje się rzeczą naturalną, nieuchronną. Nie da się uniknąć relacji międzyludzkich. Nie da się nie zawiązać relacji z osobami, które w wierze są naszymi przyjaciółmi. Przyjaciel mojego Boga jest moim przyjacielem.
W zdrowych więzach między ludźmi są i emocje, i rozsądek. Nie da się wyeliminować ani jednego, ani drugiego. Nie da się wzrastać w wierze poza swoimi emocjami. Ale także nie da się być kimś, kto wzrasta w wierze, wyłącznie opierając się na emocjach. Jedno i drugie jest potrzebne. Więzy ludzkie tak właśnie wyglądają – mają w sobie coś z rozsądku i coś z emocji. Mają w sobie napięcie, zachodzące między rozumem a sercem, które jest bardzo twórcze, choć pewnie w większości sytuacji dokonuje się w różnych walkach, trudach, zmaganiach.
Pociągnąłem was ludzkimi więzami – przyzna się sam Pan Bóg w proroctwie Izajasza – a były to więzy miłości.
Miłość, łącząca Pawła z Tymoteuszem i Tytusem, chce dotrzeć także do nas. Pan pragnie dziś nas odnowić w relacji z sobą. Tak jak Paweł poleca Tymoteuszowi, aby rozpalił na nowo charyzmat Boży, obecny w nim przez nałożenie rąk, tak i do nas dociera dziś prawda czy zachęta, aby na nowo rozpalić to, co łączy nas z Bogiem – rozpalić poprzez zdrowe relacje z ludźmi, w których są i emocje, i rozsądek. Jest element czułości, ale też bardzo wymagającej stanowczości.
Dodajmy bardzo ważną prawdę, że Paweł nie przebywa fizycznie przy Tymoteuszu, że ta relacja ma teraz inną jakość, staje się bardziej dojrzała. Fizycznie nieobecny Paweł mocno angażuje się w modlitwę. Nie kryje przed Panem swoich pragnień związanych z Tymoteuszem, a wręcz mocno je wyraża, również i w liście, którego fragment dziś rozważamy.
Niejednokrotnie przyjdzie moment, kiedy fizycznie nie będzie przy nas osób, które wskazały nam Pana, pomogły nam w zrodzeniu się na nowo w Duchu Świętym. Nie znaczy to, że nie są przy nas obecne modlitewnie. Paweł o tym zaświadcza.
Bardzo ważna kolejna prawda. Można się łatwo uzależnić od osoby, która nas akceptuje i wzmacnia tak bardzo, że nie potrafimy żyć bez codziennych pigułek afirmacji – mówi o. Augustyn Pelanowski.
Przeradzające się w zaborczość uzależnienie od osób, jest niezdrowym elementem, o którym w sposób szczególny trzeba mówić Panu. Szczególnie trzeba prosić, aby Pan nas z tego wyleczył. Jest to nieodzowne w chodzeniu za Panem, w uczeniu się relacji z Nim, że przez jakiś czas człowiek w sposób niedojrzały traktuje znaki, jakie Pan Bóg do niego posyła. To poniekąd wypływa także z różnych zranień, ale ukrywany jest tam też egoizm.
Słowo zachęca nas dziś do mówienia Panu o tym, co niezdrowe w naszych relacjach z innymi. Mam zachwycić kogoś, kogo spotkam, Bogiem, nie sobą – mówi o. Augustyn Pelanowski.
Paweł pisząc tak osobisty list do Tymoteusza czy później do Tytusa, nie chce zachwycać sobą, ale Bogiem, który wprowadza w relacje. Nie zachęca Tymoteusza do propagowania jego przyjaźni z Pawłem i powoływania się na nią, ale do objawiania najpiękniejszej przyjaźni –z Bogiem – i złożenia jej świadectwa.
Tymoteusz nabywa głębszego podejścia do wiary w darze relacji domowych, dzięki swojej babci Lois i mamie Eunice. Jest przez Pawła traktowany po synowsku, aby tym bardziej świadczył o obecności Boga pośród ludzkich spraw i poddawał swoje serce działaniu łaski Bożej.
Każdy z ochrzczonych ma w sobie charyzmat Boży, do którego powinien się odwoływać szczególnie wówczas, kiedy po ludzku wydaje się mu, że jest wypalony, wyczerpany, zużyty.
Otrzymaliśmy od Pana Boga ducha miłości, mocy i trzeźwego myślenia.
Chodzi zatem nie tylko o emocje – choć jest ich dużo w dzisiejszym tekście – ale także o trzeźwe myślenie. Zresztą, jedno i drugie jest nieodzowne do normalnego, zdrowego funkcjonowania. Takiej postawy się uczymy, aby odkryć Boga, który jest w nas, i o tym Bogu zaświadczyć.
Nie wstydź się zatem świadectwa naszego Pana ani mnie, Jego więźnia – mówi Paweł Tymoteuszowi – lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według danej mocy Boga.
Nie wstydź się tego, co jest siłą napędową, przez co trudno się czasem przebić, czyli nie wstydź się świadectwa, nie wstydź się mówić o Bogu swoim stylem życia, i nie bój się wziąć udziału w trudach i przeciwnościach. Da się je znieść dla Ewangelii, bo otrzymaliśmy do tego moc. Nie ma takich przeciwności, na które wcześniej nie otrzymalibyśmy mocy Boga, żeby stawić im czoło i wyjść dzięki nim wzmocnionym.
Droga siostro i drogi bracie, rozważając dzisiejsze słowo, zadajmy sobie pytanie: Ile jest w nas ducha wdzięczności za relacje, w jakie Bóg nas wprowadza?
Ile jest w nas wdzięczności za dar osób, którymi Pan Bóg kształtuje w nas zdrowe relacje?
Ile odkrywamy w sobie pragnień modlitwy skierowanej do Pana Boga, aby rozpalił w nas na nowo relacje z Nim, charyzmat, dar życia w warunkach, w których przychodzi nam stawiać kroki dzień za dniem w obowiązkach, zdarzeniach, w mniej lub bardziej przyjemnych doświadczeniach życia?
Panie, przychodzisz do nas przez dar słowa. Dziękujemy Ci, że to słowo jest pełne miłosnych relacji. Pomagaj nam odkrywać się przy Tobie w relacji osób uczących się trzeźwego myślenia, przeżywania swoich emocji – zarówno przyjemnych, jak i przykrych. Uzdolnij nas, Panie, do świadectwa opierającego się na realiach naszego życia. Daj nam, Panie, być takimi, jak Ty.
Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.