Dzielmy się Dobrym Słowem na 28.01.2009 r.

Jak działa miłość

Ta prawda, odkrywana w przypowieści o siewcy, który wyszedł, by zasiewać ziarno, staje przed nami w całej rozciągłości. Jest nam w sposób jasny i bardzo prosty przedstawiona: Bóg zabiega o serce człowieka. Bóg potrafi niejako zmarnować ziarno rzucając je w miejsca zamknięte na przyjęcie Go, bo tak działa miłość. Ona daje się gdzieś zmarnować. Miłość marnuje czas. Miłość, po ludzku rzecz biorąc, ponosi klęskę.

 

Nikt nie ma takiego taktu wobec ludzkiej wolności, jak Bóg. Ten takt i niezwykłą cierpliwość wobec człowieka i jego serca, Chrystus nieustannie objawia w swoim słowie, w przebywaniu z ludźmi, w prowokowaniu do myślenia idących za Nim.

Bóg, który cię szanuje, to Bóg przemawiający do ciebie przez swoje słowo.

Chrystus kształtuje postawę swych wyznawców, kształtuje ich umysły i oddziałuje na serca. Żeby wydoskonalić kogoś, kto będzie jak On, potrzebny jest długi czas i ogromne nakłady cierpliwości. Tej cierpliwości Bogu nie zabraknie.

Również taktu wobec wolności człowieka i ludzkiego dochodzenia do pewnych spraw, nigdy Bogu nie zabraknie. Bóg uwzględnia to, że człowiek będzie stawiał opór, że będzie trzeba go z różnych stron podchodzić. Bóg zawsze uszanuje wolność człowieka. Zawsze też będzie go inspirował, szukał sposobów, żeby do niego dotrzeć.

Ta prawda, odkrywana w przypowieści o siewcy, który wyszedł, by zasiewać ziarno, staje przed nami w całej rozciągłości. Jest nam w sposób jasny i bardzo prosty przedstawiona: Bóg zabiega o serce człowieka. Bóg potrafi niejako zmarnować ziarno rzucając je w miejsca zamknięte na przyjęcie Go, bo tak działa miłość. Ona daje się gdzieś zmarnować. Miłość marnuje czas. Miłość, po ludzku rzecz biorąc, ponosi klęskę.

To, że Bóg zabiega o mnie, jest prawdą piękną, osadzoną w realizmie, ale i niebezpieczną. Piękną dlatego, że objawia oblicze miłości, która będzie chciała dotrzeć do naszych serc. Wytrwale do nich puka. Wypędzana – jak żebrak stanie u drzwi, bez narzucania się będzie prowokować do myślenia. Prawda ta jest niebezpieczna, bo często człowiek robi z niej niewłaściwy użytek – może zamknąć się w sobie, usłyszeć tylko, że Bóg ma takie podejście do niego i powiedzieć sobie: Skoro tak, to niech sobie o mnie walczy, niech czeka, niech się wykaże większą inicjatywą. To już Jego problem, że nie trafia do mojego serca…Może wystąpić taka postawa, gdy ktoś, zamknięty na Boże działanie, Boże słowo, wyjdzie z założenia, że Bóg i tak mi wybaczy, to Jego zawód.

Bóg z realizmem podchodzi do człowieka. Nie kryje przed nim, że o tym też wie, że będą takie postawy serca, jak w przypadku poszczególnych gleb, które się zamykają, przyjmują słowo na chwilę, słuchają go, ale potem je lekceważą, pozwalają, aby zagłuszyły, wydziobały je przeciwności życia.

Realizm Pana Boga w podejściu do nas jest niesamowity.

Jeżeli człowiek wnika w sposób, w jaki Bóg podchodzi do niego, to z pewnością weźmie pod uwagę to, że Bóg jest realistą.

Droga siostro i drogi bracie, Pan Bóg staje dziś przed tobą z darem słowa, żeby przypomnieć ci, jak bardzo Mu na tobie zależy. Podchodzi do twojego serca z wielkim taktem. Da ci tyle czasu, ile potrzeba, żeby rzeczywiście poprzełamywało się w tobie to, co jest chwilową fascynacją, pozwoleniem na to, żeby przyleciały ptaki, które wydziobią zasiew słowa. On wie, że będzie bardzo dużo zmarnowanych szans. Bóg to wszystko jest w stanie przetrzymać, jeśli tylko szukasz Go całym sercem, jeśli autentycznie stajesz przed Nim i otwierasz nawet swój bunt, a może przede wszystkim swój bunt.

Tak podchodzi do ciebie Pan Bóg.

Słowo pyta nas dziś, na ile je szanujemy, na ile bierzemy pod uwagę, że otrzymujemy je ciągle w darze, że ono rodzi wiarę, a wiara jest łaską, że Bóg chce, żeby Mu wierzono, że Bóg pragnie, aby człowiek wierzył, że Jego starania o nas nie mają sobie równych w całym świecie, że Jego starania o nas nie są nachalne ani wrzaskliwe, krzykliwe, jak różne reklamy i chwyty socjotechniczne, ale zawierają w sobie ogromny szacunek do naszej wolności.

Jak jest z twoim patrzeniem na Pana Boga, na Jego zabieganie o twoje serce?

Gdzie w czasie twojego dnia, codziennych obowiązków, znajduje się chwila na spotkanie z Jego słowem?

Co decyduje o tym, że z niego rezygnujesz, a co, że do niego wracasz?

Ile jest w tobie przekonania, że Bóg jest sprawcą chcenia i niechcenia, że jest odpowiedzialny za twoje serce i pragnie się z tej odpowiedzialności wywiązać, nawet jeśli będzie lekceważony, odsuwany na bok, kiedy nie znajdzie się dla Niego miejsca podczas wrzasku, cierpienia, obojętności, natłoku obowiązków, paraliżu strachu i chorób?

Jezu, przychodzisz, aby objawiać nam Boga nastawionego do człowieka z ogromnym szacunkiem. Umacniaj nasze serca, aby budziła się w nich wdzięczność, aby odpowiedziały szacunkiem na starania, które Ojciec niebieski w Tobie i w słowie, jakim nas obdarzasz, nieustannie objawia.

Działanie słowa wiąże się z tym, co charakteryzuje ziarno rzucone w glebę – z czasem potrzebnym do tego, aby ono wzrosło, aby wydało plon.

Działanie ziarna w ziemi nieuchronnie wiąże się z gniciem, ze śmiercią – ono ma obumrzeć. Przenosząc to na bardzo praktyczne ujęcie naszych spotkań ze słowem, z pewnością można odnaleźć to obumieranie w naszym zmaganiu, przełamywaniu się do tego, by sięgać po słowo, by przy nim trwać, szczególnie wtedy, kiedy wydaje się, że nic z niego nie pojmujemy, że kompletnie do nas nie trafia, że je marnujemy.

Słowo zachęca nas do pozostania na posterunku, żebyśmy nie traktowali swojego życia jako miejsca, gdzie mamy odnosić sukcesy, być lepsi niż Mistrz, bo przecież sam Mistrz – Chrystus – obumarł, po ludzku rzecz biorąc, poniósł klęskę.

Ta prawda przypomina nam o cierpliwości, którą winniśmy okazać sobie, szczególnie wówczas, kiedy nie chce się nam modlić, kiedy nie potrafimy znaleźć jakichkolwiek motywacji do sięgania po słowo i żywienia się Eucharystią, aby zostać na posterunku. Najcenniejsze modlitwy nie mają znamion dobrego samopoczucia czy satysfakcji. Najcenniejsze modlitwy to często te chwile, kiedy nie chciało się nam ożywić relacji z Bogiem, a jednak to zrobiliśmy, nie mieliśmy ochoty otworzyć swojego serca Bogu, a jednak z tym sercem dotłukliśmy się do Niego.

Bóg, w swoim Synu, chce pokazać nam, jak bardzo potrzebujemy Jego cierpliwości, jak bardzo potrzebujemy czerpania z Jego podejścia do nas, byśmy właściwie się traktowali.

Stary Testament zapowiadał wiele wydarzeń, mających swoją pełnię w Chrystusie. Dziś słyszmy w Liście do Hebrajczyków: Każdy kapłan Starego Przymierza staje codziennie do wykonywania swej służby, wiele razy te same składając ofiary, które żadną miarą nie mogą zgładzić grzechów. Jezus Chrystus przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, «aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego». Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęceni.

Stary Testament przez różne wydarzenia zapowiada to, co spełnia się w Chrystusie. Chrystus raz na zawsze pokonał wszelkie przeciwności, odniósł definitywne zwycięstwo. Stopniowo dopasowując tę prawdę do naszego sposobu pojmowania świata, do naszych umysłów i serc, udoskonala, uświęca nas, czyli obdarza tymi darami, które przyniósł jako Zwycięzca, pokonując śmierć, grzech i szatana.

Duch Święty przez słowo daje tego świadectwo i wyraz. Przychodzi w tym słowie, aby nasz umysł był podatny na mądrość Bożą, żeby mądrość słowa oczyszczała nasze myślenie z tego, co sprzeciwia się trwaniu przy Bogu, co chce efektów, satysfakcji i konkretnych zwycięstw, kompletnie nie pokrywających się z drogą, jaką pokazał Chrystus. Zwycięstwo dokonuje się przez śmierć i przez krzyż. To jest prawdziwe, trwałe zwycięstwo. Nikt nie jest w stanie go odwołać.

Duch Święty przekonuje, że Bóg, który znajduje posłuch w sercach swoich wyznawców, kształtuje te serce w najgłębszej relacji ze sobą – w przymierzu, w przynależności. Mówi o tym autor Listu do Hebrajczyków: Daje nam zaś świadectwo Duch Święty, skoro powiedział: «Takie jest przymierze, które zawrę z nimi w owych dniach, mówi Pan: dając prawa moje w ich serca, także w umyśle ich wypiszę je. A grzechów ich oraz ich nieprawości więcej już wspominać nie będę».

Ten, kto otwiera się na słowo, kto prawdziwie je przyjmuje, nabiera dystansu do swoich słabości. Nie patrzy na życie jako na miejsce, w którym ma odnosić zwycięstwa sugerowane przez świat – zwycięstwa rozkoszy, użycia, dominacji, prestiżu, sławy, popularności, różnych szczebli kariery. Prawdą jest to, co przynosi nam dziś słowo: gdy idziemy za Chrystusem, nieważne jest, że ponosimy klęskę, ważne, że idziemy dalej.

To przymierze i takie myślenie chce kształtować w nas słowo Boże. Bóg daje zdrowy dystans do grzechów, do naszych upadków, i pozwala wracać. Taki Bóg w tej chwili znalazł się przy tobie, przyszedł w swoim słowie.

Dziękujemy Ci, Panie, że pozwalasz nam pochylać się nad Twoim słowem. Tym, co najbardziej chcesz przez to słowo do nas posłać, jest dar Twojej miłości – cierpliwej i łaskawej, która wie, że potrzebujemy czasu na to, by nauczyć się ją przyjmować i przekazywać dalej. Dziękujemy Ci, że jest to miłość miłosierna i przebaczająca. Ona sprawia, że chce się żyć, nawet kiedy mało w sobie odnajdujemy motywacji, nawet gdy za chwilę przestanie się nam chcieć do Ciebie wracać.

Boże, po ludzku pełen absurdów, ale przecież tak bardzo mądry, pomagaj nam wierzyć miłości, którą objawiasz w słowie, bo tylko wtedy będziemy mieli zdrową nadzieję.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.