Ewangelia i komentarz na wtorek, 3 lutego 2009

Kobieta cierpiąca na krwotok i wskrzeszenie córki Jaira: Mk 5, 21-43

...  Gdy zobaczył Jezusa, upadł Mu do stóp i błagał: „Moja Córeczka jest umierająca. Przyjdź i połóż na nią ręce, aby wyzdrowiała i żyła”.

... Mówiła bowiem: „Jeśli tylko dotknę Jego płaszcza, odzyskam zdrowie”. ... Zwrócił się do tłumu, pytając: „Kto dotknął mojego płaszcza?

... „Nie bój się, tylko wierz!”. ... „Dlaczego robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi”. ... Wziął dziecko za rękę i rzekł: „Talitha kum”, to znaczy: Dziewczynko, mówię tobie, wstań!

Kobieta podchodzi ukradkiem, żeby jej nie zauważono, gdyż upływ krwi – w świetle Kpł 15, 19-30 – czynił ją nieczystą. Każdy też, kogo ona dotknęła w tym stanie, stawał się nieczysty i nie mógł uczestniczyć w obrzędach religijnych.

W środowisku żydowskim i greckim ludzie określali śmierć jako sen. W zdaniu Jezusa mamy jednak do czynienia z czymś innym. On wypowiada się jako Syn Boży, dla którego śmierć jest tylko snem.

Oba cuda ściśle łączy ze sobą temat wiary. Do kobiety Jezus mówi: ... twoja wiara cię uzdrowiła (w. 34), Jaira zaś zapewnia: Nie bój się, tylko wierz! (w. 36). Także w innych przypadkach wiara okazuje się  koniecznym warunkiem uzdrowienia (Mk 9,23: 10,52; 11,22-25). Tutaj oznacza ona przekonanie, że Bóg z mocą działa przez Jezusa i dokonuje przez Niego cudów, ponieważ kocha ludzi i pragnie ich szczęścia. Dzięki takiej wierze człowiek może autentycznie spotkać się z Bogiem, może doświadczyć Jego obecności i w konsekwencji powierzyć się Mu z całkowitą ufnością. Wejście w tak zażyłą relację z Bogiem jest w stanie przynieść człowiekowi nie tylko uzdrowienie z choroby, ale może go wyrwać nawet z otchłani śmierci. Zachowanie kobiety i zapewnienie Jezusa prowadzą do wniosku, że dla Boga wszystko jest możliwe. Każdy, kto przed Nim staje, nawet w chwili największego nieszczęścia, czy to materialnego, czy też duchowego, powinien pamiętać o słowach Jezusa: Nie bój się, tylko wierz!

Komentarz historyczno-kulturowy

Uzdrowienie dziewczynki i kobiety cierpiącej na krwotok

We fragmencie tym spotykamy się z dwoma przypadkami nieczystości: niewiasta cierpiąca na krwotok i ciałem zmarłego (zob. Kpl I5, 19-22; Lb 19, 11-22). Nawet po ustaniu krwawienia kobieta była uważana za nieczystą przez siedem dni (Kłn 15, 28); zmarła dziewczynka była jeszcze bardziej nieczysta rytualnie (Lb 19,11).

Mk 5,21-24. „Przełożeni synagogi” to urzędowi jej zwierzchnicy (w przeciwieństwie do zwykłych uczestników nabożeństw, Łk 4,20) i ważni członkowie miejscowej społeczności. Córka Jaira nie osiągnęła jeszcze wiek dorosłego – biorąc pod uwagę jej wiek i płeć nie zajmowała żadnej liczącej się pozycji społecznej. Padano do stóp przed ludźmi o znacznie wyższej pozycji społecznej (np. przed królem) oraz przed Bogiem. Wielkie uniżenie się przed Jezusem tego ważnego człowieka było wyraźnym uznaniem Jego władzy.

Mk 5,25. Chorobę tej kobiety traktowano tak, jakby bez przerwy miała miesięczne krwawienie. Stan ten powodował, że według  Prawa była stale rytualnie nieczysta (Kpł 15, 25-28) – do problemu natury fizycznej dołączył się więc problem społeczny i religijny. Choroba ta zaczęła się przypuszczalnie po okresie płodności. Zakładając, że przeciętna długość ludzkiego życia wynosiła wówczas około czterdziestu lat oraz uwzględniając informację, że chorowała „od dwunastu lat”, można dojść do wniosku, iż cierpiała na tę dolegliwość przez połowę lub całe swe dorosłe życie.

Mk 5, 26. Wiele praktyk stosowanych przez żydowskich i pogańskich lekarzy w czasach biblijnych odwoływało się do najzwyklejszych przesądów, nic więc dziwnego, że leczeni nie było skuteczne (por. 2 Krn 16, 12; Tb 2, 10; Apokryf Księgi Rodzaju 20, 19-20 z Qumran). Chociaż wielu lekarzy w świecie greckim było niewolnikami, żydowskie źródła z obszaru Palestyny donoszą, że lekarze osiągali tam przyzwoite dochody.

Mk 5, 27-29. Gdy niewiasta ta dotknęła kogoś lub jego szat, czyniła to rytualnie nieczystym przez resztę dnia (por. Kpł 15, 26-27). Pewne rodzaje nieczystości można było usunąć, lecz wymóg odbycia kąpieli rytualnej był tak niewygodny, że ludzie, o ile było to możliwe, unikali sytuacji, w których mogli stać się nieczyści. Ponieważ niewiasta ta czyniła nieczystym każdego, kogo dotknęła, nie mogła nawet przebywać w tak gęstym tłumie. W późniejszej tradycji żydowskiej niebezpieczeństwo to traktowano jeszcze bardziej poważnie niż w Księdze Kapłańskiej (np. Miszna Toharot 5, 8) i wielu nauczycieli w ogóle unikało dotykania kobiet, by nie ulec przypadkowemu skażeniu. Niewiasta ta nie mogła więc dotykać innych, ani być przez innych dotykana – była więc przypuszczalnie rozwódką lub nigdy nie wyszła za mąż i żyła na marginesie żydowskiego społeczeństwa.

Mk 5, 30-34. Żydzi wierzyli, że nadprzyrodzoną wiedzę posiadają jedynie nauczyciele znajdujący się blisko Boga. Jezus wykorzystuje swoją nadprzyrodzoną wiedzę, by ustalić, która z niewiast Go dotknęła – chociaż w oczach tłumu oznaczało to, że stał się rytualnie nieczysty. Na tle wzmianek o porażkach wiary uczniów płci męskiej (Mk 8, 17-21); 9, 19), odnotowanie przez Marka wiary tej kobiety (por. Mk 7, 29; 12, 44; 15, 40-41) jest tym bardziej uderzające, szczególnie dla czytelników, którzy wyrośli w kulturze, w której kobietę uważano za zmienną i emocjonalnie słabszą od mężczyzny.

Mk 5, 35-39. Obecność kilku zawodowych płaczek była niezbędna nawet na pogrzebie największego biedaka. Większa liczba żałobników gromadziła się po śmierci członka jakiegoś wpływowego rodu (tak jak tutaj). Ponieważ w Palestynie ciała zmarłych ulegały szybkiemu rozkładowi, żałobnicy musieli zebrać się zaraz po śmierci dziecka, zanim wieść o tym dotarła do Jaira. Posłańców wysyłano zwykle niezwłocznie, by zanieśli rodzicowi lub małżonkowi smutne wieści.

Mk 5, 40-43. W tamtej kulturze dziewczynka w wieku dwunastu lat była dziewicą, którą przypuszczalnie niebawem miano wydać za mąż (kobiety nie mogły się dalej kształcić lub pracować zawodowo jak dziś). Młode dziewczęta zwykle z radością  oczekiwały na dzień swego ślubu, uważając to wydarzenie za najbardziej szczęśliwe w swoim życiu. Kobiety, które umarły nie zdążywszy wyjść za mąż – szczególnie te, które odeszły tuż przed ślubem – były opłakiwane w sposób szczególny, jako osoby które doświadczyły wielkiej tragedii. Jezus przemówił do dziewczynki po aramejsku, który był być może jej głównym językiem, chociaż greka była powszechnie używana w ówczesnej Palestynie. (Na temat stosowania języka aramejskiego w uzdrowieniach zob. komentarz do Mk 7, 34-35).

 

 

Słowo Ojców na dziś: Komentarz do Ewangelii

Św. Jan Chryzostom (345-407), kapłan w Antiochii i biskup Konstantynopola, doktor Kościoła
Homilie do Ewangelii św. Mateusza, nr 31,1-3

„Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko ... śpi”

„Gdy Jezus przyszedł do domu zwierzchnika i zobaczył fletnistów oraz tłum zgiełkliwy, rzekł: 'Usuńcie się, bo dziewczynka nie umarła, tylko śpi'. A oni wyśmiewali Go." Jezus uczy nas, żeby nie bać się śmierci, bo ona nie jest już śmiercią: odtąd jest już snem. A skoro On sam miał umrzeć, to przygotowywał swoich uczniów, wskrzeszając innych, aby apostołowie zaufali Mu i nie niepokoili się Jego śmiercią. Bo od przyjścia Chrystusa śmierć jest jedynie snem.

Jednakże oni wyśmiewali Go, ale On się nie oburzył na ten brak zaufania do cudu, którego miał dokonać. Nie potępił tych uśmiechów, żeby te uśmiechy, z fletami i innymi przygotowaniami, podkreśliły fakt śmierci dziewczynki. Widząc fletnistów i tłum, Jezus kazał im wyjść i dokonał cudu w obecności rodziców..., jakby ją budził ze snu...

Jest teraz jasne, że śmierć jest tylko snem; ta prawda jaśnieje dzisiaj bardziej niż słońce. „Ale – powiesz mi – Chrystus nie wskrzesił mojego dziecka!”. Nie, ale wskrzesi je i to z większą chwałą. Bo ta dziewczynka, przywrócona do życia, umarła na nowo, podczas gdy twoje dziecko, kiedy zmartwychwstanie, pozostanie nieśmiertelne. Niech już nikt nie płacze, nie zawodzi i nie krytykuje dzieła Chrystusa. Bo On pokonał śmierć. Dlaczego wylewasz niepotrzebnie łzy? Śmierć stała się snem, dlaczego jeszcze zawodzić i płakać?