Dzielmy się Dobrym Słowem na 1.02.2009 r. IV niedziela zwykła, rok B

Prorok poszukiwany

Jaką cechę ma prorok? – Po pierwsze jest mądry mądrością Boga, słucha Boga. Jego słowa są naznaczone działaniem Bożego Ducha. Pan obiecuje, że wzbudzi proroka, który będzie miał w ustach Jego słowa. Prorok mówi z mocą. Wypowiada słowo, za którym idzie moc Bożego Ducha. Porusza sumienia, serca. Głosi słowo Boga dokonujące osądu.

 

            W dzisiejszych czasach pilnie poszukiwany jest prorok, czyli ktoś, kto ma autorytet oparty na mądrości Boga.

            Niedawno w wywiadzie arcybiskup warszawski, ks. Kazimierz Nycz, został zapytany o to, czy mamy w Polsce jakiś autorytet po Janie Pawle II. Odpowiedział: A po co nam autorytet? Przecież gdybyśmy go mieli, to zaraz byśmy go opluli, znaleźli w nim jakąś wadę. – Odpowiedź z przekąsem i przekorna, ale daje do myślenia. W tych słowach zawarta jest prawda i pragnienie proroka, autorytetu. W sposób szczególny w dzisiejszych czasach.

Prorok pilnie poszukiwany.

Słowo mówi dziś o proroku mądrym słowem Boga. Słyszymy o tym najpierw w relacji z Księgi Powtórzonego Prawa, kiedy lud nie potrafił nawiązać kontaktu z Bogiem. Potrzebuje kogoś, kto będzie przemawiał w imieniu Boga i tłumaczył znaki, jakimi Bóg się posługuje. Lud zwrócił się do Niego, prosząc o to. Bóg odpowiedział: Dobrze powiedzieli. Wzbudzę im proroka spośród ich braci, takiego jak ty, Mojżeszu, i włożę w jego usta moje słowa, będzie im mówił wszystko, co rozkażę. Lud izraelski wyczuwał, że potrzebuje przywódcy, proroka.

Kto to jest prorok? – Prorok to ktoś, kto potrafi nazwać rzeczy po imieniu, kto nie daje tanich obietnic ani nie gnębi ludzi. Prorokiem nie jest ktoś, kto powie, że z ciebie nic nie będzie. On powie, że z tego, co robisz, może nic nie być. Prorok to ktoś, kto pokazuje, co jest dalej. Takim prorokiem był Mojżesz.

Naród potrzebuje proroka. Pilnie potrzebny jest prorok w naszych czasach – dziś także.

Jaką cechę ma prorok? – Po pierwsze jest mądry mądrością Boga, słucha Boga. Jego słowa są naznaczone działaniem Bożego Ducha. Pan obiecuje, że wzbudzi proroka, który będzie miał w ustach Jego słowa. Prorok mówi z mocą. Wypowiada słowo, za którym idzie moc Bożego Ducha. Porusza sumienia, serca. Głosi słowo Boga dokonujące osądu.

Na drugą cechę proroka zwraca uwagę w Liście do Koryntian apostoł Paweł, rozważając codzienne sytuacje życiowe. Zauważa, że prorok, człowiek poświęcony Bogu, troszczy się, zabiega o sprawy Boże, na pierwszym miejscu stawia relację z Bogiem, bo tylko wtedy każda inna relacja będzie we właściwej kolejności i proporcji.

Św. Paweł odwołuje się do relacji w małżeństwie: Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi. – I dobrze. Chce być piękna. Panowie, trzeba mówić swoim paniom z miłością, że są piękne, i trzeba często potwierdzać miłość – nie tylko w Wigilię czy w rocznicę ślubu. Dobrze, że kobieta zabiega o to, żeby być piękna.

Prorok ma zabiegać o to, by być piękny, przejrzysty Bogiem. Taką cechę proroka podaje św. Paweł.

W domu, w małżeństwie, prorokami mają być dla siebie nawzajem mąż i żona. Mają pokazywać piękno miłości, która nie jest oderwana od życia, bo słowo Boże nigdy nie jest oderwane od życia. Ta miłość potrafi prowadzić trudne rozmowy, umie milczeć, kiedy jest ranna, potrafi czekać i przebaczać. To jest dopiero piękno! – Nie piękne słówka, życzonka, ale konkretna miłość.

Małżonkowie powinni być dla siebie prorokami.

Prorok Boży to człowiek ukazujący piękno miłości Boga przez swoje zabieganie. On troszczy się o sprawy Pana, o to, jak godnie i z upodobaniem trwać przy Panu, cierpliwie znosić trudności. Ma szukać miłości u Boga, by przekazywać ją, trwać przy niej.

To jest druga cecha proroka – prorok zabiega o sprawy Boże.

Prorok nie zabiega o względy ludzkie, o przypodobanie się tłumom, nie chce, by mu bito brawo, nie potrzebuje tłumu fanów, którzy chodzą za nim i powtarzają, że dobrze mówi. Prorok nie posługuje się słowem w zależności od sondaży popularności – jak mówią źle o Kościele, to trzeba się zamknąć. Nie, trzeba jeszcze bardziej się otworzyć. Tam, gdzie jest zło, trzeba je nazwać po imieniu, tam, gdzie jest dobro, trzeba je nazwać po imieniu i głosić moc dobra.

Prorok nie chce się przypodobać względom ludzkim. Nie jest napompowany wynikami sondaży, PR-em, socjotechniką czy innymi sztuczkami, aby zdobyć tłumy. Jest napełniony mocą Ducha Świętego.

Ktoś powiedział, że wrażliwy katolik jest w stanie rozpoznać drugiego autentycznego katolika w księdzu, babci, mamie. Po czym? – Bo rozpoznaje, czy ten ksiądz, mama, ojciec, babcia, mówią o Bogu, do którego się modlą czy o Bogu, którego się nauczyli, wyklepali.

Rozpoznamy w swoim domu autentycznego proroka w mądrym tacie, mądrej mamie, córce, dziecku, babci i dziadku.

Prorok to ktoś, kto ma słowo Boga pełne mocy. Takim prorokiem, mocniejszym od Mojżesza, jest nie kto inny, jak Chrystus. To On jest prorokiem pełnym mocy. Tylko ten, kto z Nim trzyma, kto jest w relacji z Nim, będzie jak On. Tu nie ma pomyłki – będzie jak On. Żaden człowiek na świecie nie zazna spokoju, jeśli nie będzie żył jak Jezus. Żaden człowiek nie będzie autentycznie wewnętrznie zjednoczony, mocny, jeśli nie zacznie naśladować Chrystusa, Jego sposobu reakcji na świat, odnoszenia się do ludzi, do Boga, mówienia o pięknie świata i o grzechu.

Być jak Jezus… Wysoko postawiona poprzeczka? – Nie. Właściwie postawiona poprzeczka. Człowiek, prorok, wezwany jest do tego – mówił Jan Paweł II – żeby przekraczał, pokonywał siebie. Będzie niespokojny, dopóki nie zacznie pokonywać siebie, swoich słabości, niemocy, lenistwa, chęci plotkowania, uciekania od prawdy. Spokojnym człowiekiem nie będzie ten, kto nie pokonuje siebie, ale osiada na laurach.

Aby być autentycznym katolikiem, chrześcijaninem, księdzem, prorokiem – być autentycznym jak Chrystus – trzeba z Nim trzymać. Trzeba ładować się mocą płynącą z Jego słów, ze spotkania z Nim w czasie Eucharystii, na modlitwie. Jeżeli tu naładujemy się ogniem, to zyskamy ciepło w sercu, choć na zewnątrz będzie zimno. A jeżeli nie naładujemy się tu, to będzie chłód i w sercu. To tak, jakby nalać zimnej herbaty do termosu i dziwić się później, że jest zimna, choć termos przecież trzyma ciepło. Jak się nalało zimną, to jest zimna. Jak się nie czerpie z relacji z Bogiem, jest się zimnym. Wtedy człowiek będzie szukał namiastek, wszystkiego, co będzie próbowało uciszyć niepokój sumienia, który jest pięknym darem. Bóg dał nam wyrzuty sumienia, bo chce chronić miłość, którą mamy w naszych sercach. Niepokój jest dany, aby chronić miłość, którą mamy w sercach.

Jeżeli człowieka nie ładuje się, nie korzysta z darów, jakimi nieustannie obsypuje go Bóg każdego dnia – z daru Eucharystii, z daru słowa, nad którym jako chrześcijanie mamy zaszczyt się pochylać, szukać w nim przesłania dla naszego życia – będzie szukał namiastek, aby się uspokoić. – Ale się nie uspokoi. Będzie musiał nieustannie pobudzać się używkami, plotkami, obgadywaniem, naużywaniem mediów. Ale to nie da mu spokoju. Jak można ocieplić zimną herbata?... Czy pustka może dać mądrość?...

Współczesne bożki, którymi często czynimy media, mają usta, ale nie mówią, nie dają pokoju. Może chwilowe zadowolenie, oderwanie od życia, ale nie dają pokoju. Pokój może dać tylko bardzo mocne słowo Boga. Kto z Bogiem trzyma, wszystko przetrzyma.

Patrzymy na proroka, który dziś w Kafarnaum w synagodze, czyli w świątyni, przychodzi, by uczyć o Bogu. Słyszymy, że słuchacze, zdumiewają się Jego nauką: Ale mówi, ale moc jest w tych słowach…

 Zdumiewali się Jego nauką; uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie, nie jak ktoś, kto czyta, coś duka. Ma władzę nad słowem. To jest żywe, mocne słowo, docierające do nas.

Chrystus ma tak potężną władzę nad słowem, że dokonuje osądu. Słowo Boże ma tę właściwość, że dokonuje osądu w naszych sercach. Jakiego osądu? – Po pierwsze, słowo Boże budzi pragnienie bycia z Bogiem we właściwej relacji, uczenia się życia od Niego, bycia z Nim na bieżąco. Po drugie, budzi także opory: Mnie się nie uda, to wszystko jest nie dla mnie, nie ma sensu tak się przejmować, no bez przesady…

Słowo budzi pragnienia i budzi opory. Ale daje też siłę, żeby właściwie wybrać, oddzielić budzące się we mnie reakcje i podążać za pragnieniem pójścia za Bogiem, a nie za oporem, który będzie się pojawiał. Słowo daje siłę, żeby nie pozwolić się stłamsić, żeby nie dać zrobić sobie sieczki w głowie, żeby nie ślęczeć na plotach, bajach i przed telewizorem.

Słowo Boga daje nam tę potężną moc, aby selekcjonować pragnienia i iść za tymi, które prowadzą do Boga. Słyszymy o tym, kiedy Jezus głosi słowo w synagodze. Językiem chrześcijan moglibyśmy powiedzieć, że słyszymy o tym w niedzielę w kościele. Ktoś zauważył, że najprawdopodobniej największą ilość złych duchów Jezus wypędzał w czasie nabożeństw w synagodze. W czasie spotkania z Bogiem w kościele pojawia się najwięcej oporów, ataków: Nie słuchaj, to jest nie do życia, za młody, za stary jest ten ksiądz, nie zna jeszcze tego, tamtego…

Opory wypowiada zły duch wychodzący z opętanego, który krzyczy: Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Jak to przełożyć na język budzących się w nas oporów?  Eee, ta Ewangelia jest piękna, ale do życia się nie nadaje… To jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe… – Dlatego jest piękne, że jest prawdziwe. – – Nie nadaje się, to jest oderwane od życia. Życie swoje, Kościół swoje, Ewangelia swoje, ale codzienność jest inna… Tak, jakby zły duch jednoznacznie szeptał: Przyszedłeś nas zgubić. Wiem swoje, już nie muszę nic zmieniać. Przecież już słyszałem tę Ewangelię tysiąc razy… Diabelskie myśli.

Gdzie ma uderzać szatan, jeśli nie w świętość? – Wiem, kto jesteś: Święty Boży. Gdzie ma bardziej budzić rozproszenia, jeśli nie na Mszy Świętej, w czasie modlitwy? Gdzie ma nam wmawiać: Później się pomodlisz, po wiadomościach, po serialu… I trzy minuty przed snem wydobywamy z siebie coś, co nazywamy często bezczelnie pacierzem… Czasem człowiek by się wstydził tak do drugiej osoby odezwać, a Panu Bogu serwujemy sześć ziewnięć, dziesięć spojrzeń na telewizor.

Potrzebujemy proroka i słowa przypominającego nam o priorytetach.

Jeden z kieleckich biblistów, ks. prof. Witczyk, snuł taką refleksję o odbiorze słowa przez nas, katolików: Zapytajmy siebie o to dzisiaj, jak Ewangelia wnika do mojego sumienia? Czy po wyjściu z niedzielnej Mszy Świętej, jeszcze za drzwiami kościoła, albo w drzwiach mojego domu, w pracy, szkole, pamiętam choćby jedno słowo, jedno zdanie z tej Ewangelii? Czy je rozważam, wnikam w jego sens, rozmyślam nad nim? Zapewne w domu każdego z nas jest Ewangelia, ale czy czytana? Ile razy w tygodniu ją otwieramy? A wiecie, dlaczego jej nie otwieramy? – pyta ksiądz profesor Witczyk. – Nie dlatego, że nie mamy czasu. To fakt, że przeciętnie spędzamy cztery godziny przed telewizorem, a cztery minuty najwyżej na „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”. Ale to nawet nie dlatego nie czytamy Ewangelii. Nie czytamy jej dlatego, że jest ona jak sztylet, który przebija bez miłosierdzia skorupę egoizmu, mądrości wziętej z ulicy, supermarketu i z reklamy telewizyjnej. Słowa Ewangelii przebijają te bzdury światowe, jak baloniki, i domagają się od nas decyzji pójścia za Bogiem, za Prawdą, którą jest Chrystus. Dlatego Ewangelii nie czytamy. Jak mówi Norwid – bierzemy ją przez rękawiczkę, żeby nas przypadkiem nie dotknęła.

Te mocne słowa mają zapaść w serca nas wszystkich. Są to słowa, które kieruje do nas Chrystus, aby wyzwalać w nas coraz więcej pragnień życia jak On, bo tylko wtedy nasze serce zazna pokoju.

Jezu, uczysz jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie. Dziękujemy Ci, że i dziś zaprosiłeś nas do refleksji. Obdarzasz nas słowem, które jest pokarmem, mądrością. Ono nie robi sieczki w głowie, ale daje jasne i trzeźwe spojrzenie na życie. Pomóż nam, Panie, porozmawiać z Tobą w modlitwie na temat dzisiejszej Ewangelii.

Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.