W kluczu miłości
Wczoraj, w uroczystość Objawienia Pańskiego, jeden z uczniów zapytał mnie, czy gdyby nie był tego dnia na Eucharystii, to miałby grzech ciężki. – Odpowiedziałem mu, że zgodnie z nauczaniem Kościoła, miały grzech ciężki. Zauważyłem, że w tego typu pytaniach: czy zgrzeszę, jeżeli się nie pomodlę, jeżeli nie pójdę do kościoła, kryje się bardzo bolesna prawda o jakości życia wiarą. Dlatego natychmiast pospieszyłem z wyjaśnieniem dotykających realiów życia rodzinnego, bo jakiekolwiek wskazania, które daje Pan Bóg, bez odniesienia do zdrowej, mądrej miłości, nie mają sensu, jeżeli stają się nakazem.
Przeniosłem to na relacje domowe. Wyobraźmy sobie, że mama stwierdziłaby, że ponieważ w urzędzie stanu cywilnego zarejestrowała nas jako swoje dziecko – widniejemy tam pod konkretnym numerem – dlatego w dniu naszych urodzin złoży nam życzenia z tej prostej przyczyny, że jako matka powinna je złożyć. Spełnia urzędowy obowiązek – wywiązuje się z tego, że jest naszą matką. Lub inna sytuacja: dziecko w sekretariacie szkoły odnalazło w papierach potrzebne do przyjęcia go do szkoły potwierdzenie, że jego mamą jest ta właśnie osoba, i powiedziało: Mamo, ponieważ jesteś zapisana w dokumentach, jako moja mama, dlatego powiedz mi, ile razy mam się do ciebie uśmiechnąć, żebym spełnił obowiązek twojego syna.Istnieje też takie urzędowe podejście do Pana Boga. Wykazuje ono jednoznacznie, że mamy braki w miłości, że nie pojmujemy Pana Boga jako kogoś, kto działa wobec nas z miłością, kto mówi do nas z miłością, kto daje nam przykazania w kluczu miłości.
Dobrze jest odkryć i zapytać siebie, na ile pytanie ucznia, o którym wspomniałem na początku, pojawia się u mnie w relacji do Pana Boga?
Na ile mamy w sobie urzędowe podejście do Pana Boga? – Ile razy mam do Ciebie przyjść?... Czy muszę dzisiaj być zaangażowany w modlitwę, skoro zrobiłem już to czy tamto?...
Warto o to pytać, żeby konfrontować podejście Pana Boga do nas z naszym podejściem do Niego.
Dlaczego o tym wspominam? – Dziś w Pierwszym Liście św. Jana apostoła, we fragmencie czytanym w Kościele, pojawia się zdanie: Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim.
Wypełnianie przykazań. Co to znaczy wypełnić przykazania? – Żeby wypełnić przykazanie, to najpierw trzeba je odkryć, żeby odkryć Ducha, który sprawił, że to przykazanie brzmi tak, a nie inaczej, klucz, w jakim zostało nadane.
Chrystus nie przyszedł na ziemię, aby znieść jakiekolwiek przykazanie – przyszedł, aby je wypełnić. Okazuje się, że wypełnianie przykazań i przepisów ze strony Chrystusa nie miało w sobie nic z urzędowości, z posłuszeństwa wynikającego z zapisów prawnych. Był to odruch serca. Było to nadanie przepisom ich właściwej wartości, to znaczy miłości. Największe przykazanie, to przykazanie miłości. Z największego wypływają wszystkie inne.
Chrystus przyszedł i pokazał miłość będącą odpowiedzią na miłość Ojca. Przykazania, które potwierdził swoim stylem życia i tak pięknie zrealizował każdą sekundą, każdym oddechem, są napisane w kluczu miłości. I tylko w tym kluczu, mogą być wypełnione.
Kto wypełnia Jego przykazania, trwa w Bogu, a Bóg w nim. Kto odkrył klucz do przykazań, odkrył Serce Boga. Tym kluczem jest Duch miłości. W Jego mocy możliwe jest przyjęcie i wypełnienie tego, co Pan Bóg poleca, do czego zachęca.
Benedykt XVI mówił, że każde działanie Boga ma znamiona miłości, z niej wypływa. Wszystkie doświadczenia, przez które Pan Bóg chce nas prowadzić, są mocno nasączone Duchem Jego miłości.
Nie każda podpowiedź budząca się w naszym sercu pochodzi od Ducha Bożego. Św. Jan zachęca: Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie.
Polecenie św. Jana, aby badać duchy, zawiera zachętę do intensywnej modlitwy oraz poszukiwań w różnych rozmowach z osobami, które mają światło Bożego Ducha, w konkretnych czynach, doświadczeniach, mądrości życia. Potrzebna jest modlitwa i prośba: Panie, pozwól mi poznać, rozeznać, co się we mnie odzywa, kiedy słyszę, że Ty teraz przeprowadzasz mnie przez życie. Czy jest to zachęta do wiary w Ciebie, jako Boga, który przeprowadza przez miłość, nawet kiedy otaczają mnie ciemności, cierpienia, czy też jest to podejrzenie mówiące, że jesteś Bogiem, który mnie lekceważy, zostawia, bo chce się zemścić, odegrać za jakiś mój grzech, za niespełnione oczekiwania, położone we mnie.
Bardzo ważne jest, aby się modlić o rozeznanie, pytać siebie samego, czy jest we mnie urzędowość, czy miłość? Co we mnie przeważa?
Oczywiście, odkrycia związane z takim rozeznaniem, nie mają nas prowadzić do przygnębiania, ale tym bardziej wzbudzać ducha modlitwy, by Pan Bóg napełniał nasze serca miłością, by nas przekonywał do tego, że działa wobec nas z miłości, by pomagał nam odróżnić to, co jest odchodzeniem od Niego, od postaw, które do Niego zbliżają.
Zachęta ze strony św. Jana została przez niego opatrzona niezwykle realnym spostrzeżeniem: Wy, dzieci, jesteście z Boga i zwyciężyliście ich – tych, którzy atakują, antychrystów, fałszywych proroków, fałszywych pocieszaczy – ponieważ większy jest Ten, który w was jest, od tego, który jest w świecie. Oni są ze świata, dlatego mówią tak, jak mówi świat, a świat ich słucha. My jesteśmy z Boga. Ten, który zna Boga, słucha nas.
Ten, który poznał Boga jako miłość, dopatruje się śladów Jego miłości w każdym doświadczeniu. A gdy nie dostrzega tych śladów bądź traktuje Boże wskazania, przykazania, tylko jako urzędowy zapis, to tym bardziej woła: Boże, objaw mi się jako miłość. Tym bardziej kłóci się z Panem Bogiem o to, żeby i w jego życiu był miłością, której będzie w stanie ufać dalej.
Kto nie jest z Boga, nas nie słucha. Kto nie jest z Boga, nie przyjmuje tych słów, wydają się mu głupstwem, czymś naciąganym. Kto nie słucha wskazań, jakie objawia nam słowo Boże, jest na to zamknięty. Mogą być różne powody zamknięcia, różne przyczyny tej ciemności.
Jest także radosna nowina, którą niesie nam dzisiejszy fragment Ewangelii. Chrystus nie boi się skonfrontować swojej miłości z ciemnością.
Gdy Jezus usłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Był to dla Niego znak, że ma ruszyć z misją. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: «Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego. Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan. Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło».
Jezus dotyka swoim światłem naszych postaw, strzępów naszego myślenia, obecnej w nas goryczy. Wzywa nas przez słowo do podjęcia trudu nawrócenia, bo bliskie jest działanie Jego królestwa. Bo już słyszę, że Bóg przychodzi do tych stanów mojego serca, które nie są przeze mnie akceptowane i kochane, przychodzi, by powiedzieć, że On je kocha. On nas kocha nawet w miejscach, w których my przestaliśmy się kochać. On ma do nas cierpliwość nawet w tych miejscach, w których my przestaliśmy być dla siebie cierpliwi, mądrzy, wyrozumiali.
Chrystus mówi: «Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie». I obchodził Jezus całą Galileję, nauczając w tamtejszych synagogach, głosząc Ewangelię o królestwie i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabości wśród ludu.
Droga siostro i drogi bracie, do twoich krain ciemności w myśleniu i odczuwaniu, do tych miejsc w twoim życiu, w których panuje pogaństwo, dociera w tej chwili światło Ewangelii. Jezus zaprasza cię do przyjęcia Jego słowa i rozważenia Go, zapytania siebie, na ile słowa, rozbrzmiewające w tej chwili, są zachętą do modlitwy o nawrócenie, o przemianę twojego serca w serce miłości, serce z ciała, takie, jakie ma Jezus, który chce wypełnić wolę Bożą, bo odnajduje w niej miłość.
Na ile zachęta do odkrywania woli Bożej w moim życiu jest ukierunkowana na miłość, na klucz miłości, na ducha miłości?
Panie, Ty dotykasz także opętanych, epileptyków i paralityków. Przyjmiesz każdego ze swoją niezwykłą miłością. Pomagaj tym spośród nas, którym w tym czasie trudniej uwierzyć, że jesteś miłością, że Twoje tak bardzo aktywne działania, to działania miłości. Wzmocnij naszą wiarę i wzmocnij serca w odpowiedzi miłością na Twoją miłością.
Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski.